Zrozumiał od razu, o co chodziło. Chciał nawet, jak na dobrego ojca przystało, zrobić to za mnie, ale nie mogłam na to pozwolić. Mój los potoczył się tak a nie inaczej i musiałam sprostać nawet tym najtrudniejszym zadaniom. Odwlekałam to jak tylko można było i leciałam z najmniejszą prędkością, na jaką mogłam sobie pozwolić. Próbowałam przekonać moją wyobraźnie, żeby wykreowała obraz tego, co powiem, co zrobię i czy w ogóle będę wstanie poruszyć ustami. Do ich mieszkania dostałam się przez okno, natychmiast przystanęłam czując tylko smutek i rozpacz Lany, która siedziała, a raczej leżała pod ścianą. Była bledsza od niej, włosy miała w kompletnym nieładzie, makijaż spłynął wraz ze łzami, na które nie miała już siły. Czułam zapach krwi i starałam się za wszystkich sił nie płakać. Podeszłam do niej ostrożnie i ukucnęłam, podniosła na mnie wzrok powoli i z trudem.
– Lana – wykrztusiłam – Tak bardzo mi przykro. Wiesz, że tego nie chciałam i nie miałam na to żadnego wpływu – spuściłam wzrok.
Popatrzyła na mnie, będąc cały czas w szoku, chyba nie rozumiała do końca, co się dzieje. Chciałam coś jeszcze dodać, ale w tamtym momencie coś, a raczej ktoś rzucił się na mnie i zaczął mnie dusić. Rozpoznałam głos, należał do Daniela, ale nigdy nie słyszałam, żeby był tak bardzo wściekły, a wynikało to tylko z jego rozpaczy.
– To wszystko twoja wina! Gdybyś mi tego nie powiedziała, na pewno nic by się nie stało! – krzyczał i dusił mnie coraz mocniej.
– Daniel proszę – próbowałam powiedzieć – To nie moja wina! Wyrządzona została wam dzisiaj wielka krzywda, nie zmuszaj mnie, abym musiała ją jeszcze teraz wyrządzić tobie.
Tak, walka boginki przeciwko herosowi, powinnam mieć przewagę, ale było zupełnie na odwrót. Danielem kierowały czyste emocje i chęć zabicia mnie, chociaż generalnie to nie jest możliwe, a ja nie chciałam wyrządzić mu żadnej krzywdy. Jeżeli nie puści mnie w ciągu kilku sekund, będę musiała użyć swojej mocy, pomyślałam.
– Daniel przestań – usłyszeliśmy nagle i zamarliśmy, zerknęłam kątem oka na Lanę, która wypowiedziała te słowa.
– Co?! – zdziwił się syn Apolla – Przecież to jej wina!
– Puść ją – powiedziała bardziej zdecydowanie – Zarzuca mi się głupotę, bo jestem córką Afrodyty, ale rozumiem lepiej niż ty, działanie naszego świata.
Mój były niechętnie mnie puścił i pozwolił podejść do swojej dziewczyny, sam usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.
– Lana, tak mi przykro – wyszeptałam raz jeszcze.
– Wiem – odpowiedziała córka Afrodyty zamykając oczy, po jej policzkach pociekły pojedyncze łzy.
Rozejrzałam się i sięgnęłam po duszę ich nienarodzonego dziecka, która krążyła obok, był to po prostu obłok materii, z której tworzą się duszę. Przytuliłam go do siebie i wyszeptałam – Przepraszam, że zabieram cię o wiele za wcześnie od rodziców, gdyby to ode mnie zależało, zostałbyś z nimi na dłużej.
Lana patrzyła na mnie, wyczytałam z jej twarzy prośbę. Nie widziała tego obłoku, więc delikatnie zbliżyłam go do jej twarzy i wskazałam dokładnie, gdzie się znajduje. Pożegnała się z nim czule, jakby układała go do snu i powtarzała, co chwila, że go kocha. Łamało mi to serce, ale nie mogłam nic zrobić, kompletnie nic.
– Jak chcieliście dać mu na imię? – zapytałam.
– Will albo David, nie byliśmy do końca zdecydowani – odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie, jakby to ona próbowała mnie pocieszyć a nie ja ją.
– To ogromna strata, ale nie zapominajcie o nim – powiedziałam zbierając się do drogi.
– Proszę cię tylko, chroń go – wyszeptała Lana i odwróciła wzrok.
– Jakby to było moje własne – odpowiedziałam i wyfrunęłam .
Przez całą drogę do Charona płakałam. Nie mogłam zrobić nic innego, pierwszy raz w życiu było mi tak przykro, z powodu kogoś innego. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie to Lana, która mnie nie cierpiała i z wzajemnością zresztą. Może to wizja macierzyństwa tak ją zmieniła. Mogłam powiedzieć im coś, jeszcze, o czym powiedział mi Patrick. Widząc jednak, jak schrzaniłam sprawę, mówiąc Danielowi o poronieniu Lany na weselu Kamili, postanowiłam milczeć. Jako, że nasze umiejętności, były kompletnie przeciwstawne, Patrick wyczuł, że będę mieli jeszcze czwórkę dzieci. To był koszmar, nie życzyłabym nawet najgorszemu wrogowi, żeby przeżył tak bolesną utratę dziecka. Pokłóciłam się trochę z Charonem, ale wziął małego bez kolejki.
Nie wiem, czemu potem zjawiłam się u Parek, siedziały sobie i przędły jak gdyby nigdy nic.
– Zadowolone?! – krzyczałam, kiedy rozwalam ich niewielką ilość mebli.
– Tak już jest, młoda boginko – odparła mi Atropos – Nie powinnaś z tego powodu, roznosić w drobny mak naszego domostwa.
– To szczyt okrucieństwa – rzuciłam zdruzgotana.
– Co chwila to słyszymy, więc średnio nas to rusza – mruknęła pod nosem Kloto.
– Siostro, przynajmniej jest dla niej jakaś nadzieja, potrafi czuć cokolwiek – uśmiechnęła się Lachezis – Szkoda, że Atropos musiała przeciąż twoją nić też tak wcześnie.
– Zamknij się Lachezis – rzuciła gniewnie siostra przędąca nić.
– Ja nic nie rozumiem – usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać – Jest mi po prostu tak przykro.
– Kiedyś zrozumiesz – oznajmiła głośno Atropos wskazując na mnie swoimi nożycami – A teraz zmykaj do domu, nie powinno cię tu być.
Wróciłam do pałacu tak jak mi kazały, ale poronienie Lany mocno na mnie wpłynęło, przez tydzień, nie miałam ochoty niczego jeść, tylko siedziałam i rozmyślałam. Zastanawiałam się też, czy kiedyś będę w stanie założyć własną rodzinę, być może z Patrickiem, brałam taką opcję pod uwagę. Wyciszyłam się i zamknęłam w sobie przyjmując rolę obserwatora. Mojego chłopaka w przeciągu tych paru dni widziałam tylko i wyłącznie z telefonem w ręce, non stop z kimś smsował. Często się przy tym uśmiechał i nie zachowywał się wobec mnie jak zawsze, czyli olewał mnie kompletnie. Nawet Tanatos to zauważył, ale poprosiłam a raczej wymusiłam na nim, żeby się nie wtrącał. Domyślałam się, z kim wymieniał te wszystkie wiadomości, ale nie chciałam mu robić wielkich scen zazdrości. Nie przemyślałam jeszcze, co chce zrobić. Postanowiłam wybadać konkurencję. A kto nadawał się do tego lepiej niż Iris, nie robiła żadnego problemu, była miła dla każdego tak po prostu z natury. Nie można było jej nie lubić. A kiedy zdała mi relację, miałam ochotę się załamać. Najgorszą pocieszycielką, jaka mogła mi się w tym momencie trafić, była Persefona.
– L, nie masz ochoty na manicure, albo wizytę u fryzjerki – wpadła do mnie jak huragan i rzuciła się na moje łóżko, jakby była u siebie.
– Nie jestem w nastroju – odpowiedziałam.
– Co się stało kochana? – zapytała zatroskana – Powiedz mi, w czym problem – podeszła do mnie i zaczęła mnie pocieszać, jak jej się wydawało w dobry sposób – No powiedz, swojej przyjaciółce Persefonie.
– Chodzi o Patricka – odpowiedziałam, żeby w końcu przestała mnie głaskać po głowie, jakbym była psem.
– U – przeciągnęła – O twojego przystojnego chłoptasia i synka Gai, słucham tym bardziej – uśmiechnęła się w taki plotkarski sposób, spojrzałam na nią z powątpiewaniem, zachęciła mnie gestem do kontynuowania.
– Bo niedawno natknęliśmy się na jego byłą, Lucy.
– Robi się ciekawie – przerwała mi, a potem spojrzała na mnie i spuściła na chwilę wzrok – Sorki, mów dalej.
Nie rozumiałam jej, czasami miała fazy na bycie przebojową nastolatką. Wtedy była najgorsza. Opowiedziałam jej, że poprosiłam Iris o pomoc. Powiedziała mi wiele o niej, i że każdemu rozpowiada o tym, jak to chce wrócić do Patricka.
– Jest moim zupełnym przeciwieństwem – podsumowałam – Powiedz, jakie mam szansę, będąc niestabilną emocjonalnie, markotną, wybredną, ponurą i pesymistyczną boginką przeciwko ładnej, żywej, radosnej, optymistycznie nastawionej do życia Lucy. Zapomniałabym, że jest wysportowana, udziela się towarzysko, czego ja nie cierpię. No ideał dziewczyny.
– Dla niektórych, też pewnie byłabyś ideałem – powiedziała Persefona, bawiąc się kosmykiem swoich włosów, żachnęłam się na to stwierdzenie, – Ale mam jedną radę, mówiłaś, że znowu nawiązuje z nią kontakt.
– Tak jakby zapomniał, że przez nią miał złamane serce i chciał się zabić.
– No właśnie, więc skoro, teraz mu ona w głowie, może spróbuj zmienić trochę nastawienie do życia, podobne do tego, które ma ta cała Lucy. Tak, jeśli mam być z tobą szczera kochana – zamilkła na chwilę, stwierdziła jednak, że powie, to, co chciała – Powinnaś zrobić, to już dawno. Jesteś momentami wkurzająca.
– Dzięki za szczerość – odpowiedziałam, próbując przetrawić słowa, które padły przed chwilą z jej ust.
– Dobra kochanieńka, lecę do tego fryzjera. Trzymaj się – pocałowała mnie w policzek i zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
Przeszłam się kilka razy po pokoju i usiadłam przed lustrem. Patrzyłam na swoje odbicie zdezorientowana. Podniosłam nagle wzrok, oświeciło mnie.
– Ona ma rację – wyszeptałam.
Odbicie przyglądało mi się przez dłuższą chwilą i po raz pierwszy przeraziło się.
– Nie zrobisz tego – zarzuciło mi.
– Zrobię, jeszcze zobaczysz – oburzyłam się – Zmienię swoje życie i swoje nastawienie. Stanę się zupełnie inną boginką.
– Ale jesteś córką Tanatosa jakbyś zapomniała, idiotko! Nie możesz nagle stać się bujającą w obłokach, skaczącą beztrosko po chmurkach boginką! – krzyczało.
– Odbiło ci, aż tak daleko to nie zajdzie. Przeraża mnie taka wizja – wzdrygnęłam się, mówiłam wszystko zgodnie z prawdą.
– Wiesz, o co cię tylko proszę.
– Wiem – uśmiechnęłam się – Nigdy nie zrezygnuje z czarnego koloru
– Jest dla ciebie nadzieją – odetchnęło odbicie z ulgą – I co teraz?
– Teraz czas zabrać się za ćwiczenia.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i przez dobrą godzinę szczerzyłam się przed lustrem, ćwicząc różne wersje uśmiechu. Bolała mnie szczęka i połowa mięsni twarzy, odbicie pokładało się ze śmiechu, albo mówiło mi jak to idiotycznie wygląda. Jeden kącik ust, drugi, oba, z zębami, bez zębów, tajemniczo, smutno, uwodzicielsko, radośnie, życzliwie, zaczepnie, zawadiacko, nie to nie to specjalizacja Patricka. No i zabrakło mi pomysłów. Westchnęłam ciężko i usłyszałam za sobą chichot, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Hestię z torbą w jednej ręce i z dzieckiem w drugiej. Czułam jak rumieńce wypełzają mi na obolałe policzki.
– Przepraszam Lethal, nie wiem, co robiłaś, ale to było tak zabawne, że nie chciałam ci przerywać – śmiała się nadal, dołączyło do niej dziecko.
– Dzięki – odburknęłam, – Co to za dziecko?
– Erosa i Psyche – odpowiedziała Hestia – Musieli coś załatwić i poprosili mnie o pomoc w znalezieniu kogoś, kto mógłby się nim zająć. I padło na ciebie, stwierdziłam, że przyda ci się takie miłe doświadczenie.
– A czy nie zajmują się tym nimfy? – powiedziałam złośliwie, jedyna prawdziwie życzliwa mi bogini posmutniała.
– Twoje wszystkie plany biorą w łeb – rzuciło lustro i śmiało się złośliwie.
– Przepraszam Hestio – uśmiechnęłam się – Chciałam powiedzieć, że jestem szczerze zaskoczona i zaszczycona zaufaniem, jakim mnie obdarzasz, powierzając mi pod opiekę tak małe dziecko, zwłaszcza, że ostatnio byłam świadkiem poronienia.
– Wiem – powiedziała Hestia, uśmiechając się smutno – Przykro mi zawsze w tego typu sytuacjach.
– Sztuczność, sztuczność wszędzie – podśpiewywało sobie odbicie, drąc się na cały pokój – Więcej jej niż na twarzach wszystkich tapeciarz razem wziętych.
– Dobrze Lethal, wrócę za parę godzin, w torbie masz wszystko, co potrzebne – oznajmiła Hestia i podała mi dziecko, wzięłam je ostrożnie i niepewnie na ręce. Zniknęła a mały natychmiast zaczął płakać, lustro tworzyło kolejne wersy swojej piosenki – Sztuczne, oj sztuczne twoje słowa są. Powiedz mi, dlaczego, idziesz w złym kierunku sztucznych ludzi. Powiedz mi, czemu, chcesz być jedną z nich? Nie jest ci dobrze, tutaj ze mnę? Sztuczność, sztuczność wszędzie.
Odbicie, zatem i ja nie miałybyśmy szans w przemyśle muzycznym. Zastanawiałam się tylko, czy lustrzane odbicie może się czymś naćpać. Płacz dziecka, wycie lustra, głośniej i głośniej, naprawdę starałam się zachować, chociaż odrobinę optymizmu, że to tylko chwila i zaraz się uspokoją. Zaraz jak uśmiech schodził mi z twarzy, siłą woli przywracałam go z powrotem. Nie minęło pięć minut, a ja już miałam dosyć, ale podstawa to pozytywne nastawienie. Początki są zawsze trudne czyż nie? Kilka godzin przerodziło się w półtorej dnia…
Serdecznie dziękuję carmel za ten jeden, jedyny komentarz pod ostatnią częścią, podniosło mnie to na duchu i chyba zmotywowało, do wzięcia się i napisania w końcu kolejnej części. Bardzo dziękuję raz jeszcze ^^.
Czekam na cd *.*