Hej
Parę słów od autorki:
- Wiem, wiem. Jestem totalnie, na maksa spóźniona i wgl po terminie z tym opkiem. Wkurzam się na brak czasu, ale nic a nic na to nie poradzę.
- Ta część jest krótka i od razu mówię, kolejne też takie będą. Taki pomysł autorki, a wiecie… artyści i te ich wizje…. Pff nikt ich nie ogarnie… hahah
- Korzystając z okazji, chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt (ale one już trwają, więc przejdę do tych bardziej aktualnych spraw) i niezapomnianego sylwestra oraz aby ten Nowy Rok był jeszcze lepszy, ciekawszy, zabawniejszy i szczęśliwszy
Miłego czytania
iriska335
Kate
Ciemność…
Ból…
Ciemność…
… ale właściwie dlaczego?…
… chwila moment, aaa no tak, przecież jak zwykle oberwałam czymś mocnym w głowę i straciłam przytomność… Jej!!! Jak fajnie być półbogiem…
– Jak mogłeś?
Zaraz, zaraz, kto tu jest?…
-Oczywiście, że mogłem. Przecież to Ja jestem Chaosem!
Nie no, serio?! Chyba zacznę spać przy lampce. Mógłby ktoś zapalić światło?!
Spróbowałam otworzyć oczy (tak, dopiero teraz… jeśli tak mocno odczuwasz swoją czaszkę, pewne genialne pomysły przychodzą ci z lekkim opóźnieniem). Szlag. Nagły błysk światła spowodował ponowne ich zamknięcie.
Ok… rozumiem, nie ma tak łatwo…
Spróbowałam jeszcze raz, tylko tym razem powoli, jedno oko za drugim…
Udało się, co prawda parę łez poleciało, ale co tam, przynajmniej w końcu mogę ogarnąć sytuację w jakiej się znalazłam.
Po pierwsze: żyję.
Nie wiem jakim cudem, gdyż generał… znaczy Chaos, kiedy traciłam przytomność był w trakcie spychania mnie w otchłań Hadesu, ale nie będę bawić się w FBI, ważne, że żyję.
Po drugie: jestem zakneblowana.
Znowu na tej, jakże dla mnie cholernej misji nawaliłam, więc wybaczcie, ale ograniczę się tylko do tego, iż jestem przywiązana do krzesła, a w buzi mam dziwnie smakującą i pachnącą szmatkę.
I w końcu po trzecie: Tommy i Meghan są pochłonięci walką z bogiem i jego świtą.
Jakimś sposobem (pomimo rzekomej warty mojego brata… gdzie on na bogów się podziewa?! Zaczynam się poważnie martwić… i nie, nie zamierzam mówić tego na głos… nigdy, przenigdy) w gabinecie dowódcy znaleźli się Victoria, czerwono-włosa półbogini, która na przywitanie obdarowała Louisa niezłym laniem, oraz jakiś inny chłopak z obozu. Byli oni pochłonięci walką z córką Ateny, natomiast syn Demeter zajmował się Chaosem.
Chociaż, w sumie nie mogę powiedzieć, że każdy miał swojego, zarezerwowanego przeciwnika. Obaj herosi, byli tak zgrani w walce, że uzupełniali się nawzajem. Jakby… jakby urodzili się po to, by stanąć u swego boku.
Postanowiłam zająć się sobą, gdyż jak widać nie byłam im potrzebna, nawet nie zauważyli mojej ponownej obecności. Tworzyli świetną parę… znaczy duet.
Spróbowałam wyswobodzić się z więzów. Ile sił w kończynach, szarpałam w każdą stronę, ale liny ani trochę się nie luzowały. Rozejrzałam się za jakimś ostrym przedmiotem, ale jak na złość jedyne ostrza były po drugiej stronie pokoju, a nie chciałam przeszkadzać im we wspólnej walce.
Cholewcia… Nie pozostaje mi nic, tylko oglądać ich zgrany duecik.
Uhuuu, na śmierdzące gacie Hadesa, już nie taki zgrany…
Zamiast walczyć, moi towarzysze dostawali mocny łomot.
Meghan leżała na podłodze bez jakiejkolwiek broni. Nad nią pochylało się dwóch półbogów, którzy kopali ją w każdą z możliwych części ciała i muszę tu zaznaczyć, wkładali w to tyle siły, jakby chodziło o szóstkę na koniec roku z matematyki. Sama blondynka, chyba nie była już niczego świadoma. Biedulka….
Poczułam spływające po moich policzkach łzy.
Natomiast Tommy próbował odpychać zadawane mu ciosy. Problem tkwił w tym, że ledwo utrzymywał miecz w ręce. Twarz miał poobijaną, a z jego łuku brwiowego oraz wargi sączyła się krew. Mimo widocznego bólu próbował, dzielnie próbował utrzymać się przy życiu, ale w pewnej chwili bóg wytrącił mu broń z dłoni i przyparł go do ściany.
W tym momencie pękłam. Zaczęłam się szarpać na wszystkie strony, próbowałam krzyczeć, wszystko byleby Chaos zostawił go w spokoju.
Na sekundę nasze spojrzenia się spotkały. Przez łzy udało mi się zajrzeć głęboko w te jego wyraziste, zielone oczy i widziałam… widziałam, że on już wiedział, zdawał sobie sprawę z tego, iż to już jest jego koniec.
Wow. Końcówka Ofmdongpisrengspoe. Muszę się przyznać, że czytałam tylko dwie początkowe części, potem się jakoś zagubiłam, a teraz znowu czytam, tak więc pewnie do następnej części nadrobię te dziesięć (dziesięć?!) rozdziałów. Ograniczę się do krótkiego „Pisz dalej”.
Pozdrawiam i życzę weny