Czarnowłosy chłopak patrzył w swoje odbicie w tafli wody. „Ależ jestem pospolity”- pomyślał dotykając swojej twarzy. Rysy łagodne, nienadające charakteru. Blada skóra, nienadająca żadnego wyrazu. I ja sam, nienadający niczego istotnego.
-Uważaj, Narcyz tak skończył- usłyszał zza pleców głos Jasona. Odwrócił się i uśmiechnął do chłopaka.
-Tak, właśnie próżność mnie tutaj przywiodła- powiedział. Jason usiadł obok. Był ubrany tak zwyczajnie, a wyglądał tak dobrze. Jego intensywnie niebieskie oczy idealnie kontrastowały z jego jasnymi, gęstymi włosami. Miał na sobie zwykłe jeansy i czerwoną bluzę. Nie wyglądał jak Rzymianin czy Grek. Wyglądał jak nastolatek startujący w konkursie na mistera roku.
-Ale dzisiaj spokojnie, nie sądzisz?- zapytał. Nico ocknął się z rozmyślań. Popatrzył na horyzont.
-Tak, tutaj zawsze jest nudno- odpowiedział. -Przyjechałeś na długo?
Jason uczestniczył w pracach nad budowlami świątyń dla pomniejszych bogów. Nico uważał to zadanie za niezwykle szlachetne. Takie godne syna Jupitera. Podziwiał go. Sam nigdy nie zdobyłby się na coś podobnego.
-Niezbyt, jeszcze dużo pracy przed nami- syn Jupitera zawsze używał liczby mnogiej. Uosabiał się ze swoim zespołem. Ze swoją rodziną, z przyjaciółmi, nawet z Nikiem. Chłopak był mu za to bardzo wdzięczny. Zwłaszcza teraz, gdy nie było Percy’ego. Studiował on razem z Annabeth, chciał ułożyć sobie życie. Był szczęśliwy. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi. Oprócz niego.
-Zaaklimatyzowałeś się już w obozie?- zapytał Jason. Lekki wiaterek targał jego włosy, tak że wpadały mu do oczu. Chłopak je zdmuchnął.
-Tak, nawet mam kilku przyjaciół- odpowiedział bez zająknięcia brunet. W rzeczywistości zadawał się wyłącznie z Willem i kilkoma dzieciakami od Hekate. Fascynowała go ich magia. Natomiast co do Willa, Nico nie potrafił do końca sprecyzować co do niego czuje. Jasne był gejem, to postanowione, ale nie wiedział czy to właśnie z synem Apollina chce dzielić przyszłość. Ostatniej nocy Solace zaproponował mu głębszą relację, a on powiedział, że się zastanowi. Tymczasem minął dzień, który nie przyniósł żadnych odpowiedzi. Starał się unikać Willa, bał się też, że go tym urazi.
-Ty i Will, czy wy…?- zaczął Jason, ale Nico od razu mu przerwał.
-Sam nie wiem- odpowiedział. -Wydaje się, że powinniśmy, a jednak
-Nic nie stoi na przeszkodzie- uznał syn Jupitera. Nico pomyślał, że łatwo mu mówić. Jego sytuacja nie była nawet w połowie tak skomplikowana. Piper była przy nim od początku. A Will, znają się dość długo, ale przyjaźnią zaledwie od roku. To dobra przyjaźń. Nico nie wiedział czy chce psuć obecny stan rzeczy. W razie gdyby im nie wyszło, chłopak bał się, że nie będzie mowy o powrocie do pierwotnej sytuacji.
Nie chce tracić kolejnego przyjaciela. Wtedy nie zostanie mu zupełnie nikt. No poza Jasonem, wiecznie nieobecnym. Te prace potrwają jeszcze z dobre pół dekady.
-Boję się, po prostu się boję Jason- wyznał. Wiedział, że zabrzmiało to niezwykle głupio, więc zaraz dodał. -Jeśli między nami nie wyjdzie, stracę go na zawsze. Mam tak mało ludzi, na których szczerze mi zależy. Hazel prawie w ogóle tutaj nie przyjeżdża. Jak on się ode mnie odwróci, to sam nie wiem co pocznę- wyrzucił z siebie. Jason położył mu dłoń na ramieniu. Był to krzepiący gest, Nico się nieco rozluźnił.
-Popatrz na mnie- powiedział mu syn Jupitera. Czarne oczy zwróciły się ku górze na twarz herosa. -Mam problem. Z Piper.
Nico zaczął słuchać. Było mu głupio, że zalewał go swoimi problemami, kiedy Jason miał własne, nieurojone.
-Co się dzieje?- zapytał.
-Uznałem, że nie mogę wymagać od niej takiego poświęcenia- zaczął blondyn. -Przyjeżdżam raz na dwa miesiące, jestem krótko, prawie mnie tu nie ma- ciągnął. -A ona zostaje sama i boję się, że jej uczucie do mnie słabnie. I że się czuje przeze mnie skrępowana. Nie chcę żeby dotykały ją konsekwencje moich postanowień. Czuję z tego powodu wyrzuty sumienia. Ale boję się, że jak się z nią podzielę moimi obawami, to ona mnie zostawi. Ostatecznie, definitywnie, że nigdy nie zostaniemy przyjaciółmi. -Jason popatrzył na niego, czekając na odpowiedź. Nico zastanowił się.
-Nie powinieneś czuć się winny z tego powodu. Robisz coś szlachetnego Jason, ona to doceni- powiedział. -Doceni twoje zaangażowanie w dobrą sprawę. Ona cię rozumie i na pewno zrozumie twoje obawy. Nie odrzuci cię, o to się nie martw.
-Nie powinienem więc jej porzucać?- zapytał.
-Nie, bo wtedy skrzywdzisz i ją i siebie. Nie bądź własnym katem Jason.
Syn Jupitera popatrzył w burzowe oczy chłopaka. Uniósł wymownie brwi. I wtedy Nico wszystko zrozumiał.
Agat
*Powtarzasz ,,wygląda”
*Jeśli źle podam – sorry – ale chyba z Nickiem; nie Nikiem
* W akapicie gdzie mówisz o Percym i studiach (wgl, mnie te połączenie do teraz rozwala :D) powtarzasz ,,był”
* Tekst nie jest specjalnie długi, a kilka razy pojawia się ,,zapytał”
*Gdy Jason pyta czy się zaaklimatyzował jest syn Jupitera; wcześniej, wręcz nad, też
*Mówi, że bez Willa nikt mu nie zostanie w Obozie, a wcześniej są wspomniane dzieci Hekate i nie jest napisane, że: ,,Tolerował się z nimi”, tylko wywnioskowałam, że to jego kumple
*Nico bardziej by powiedział, że woli chłopców; on nie jest chętny do używania tej nazwy 😉
* We fragmencie o Pipes w wypowiedzi Jasona powinien być przecinek przed ,,żeby”
Posłuchaj, to co wypisałam, to w większości szczegóły; nie zawsze, ale czasem moje własne ,,Ja tak uważam…”, więc nie jest źle. Końcówka niezła, niby niewytłumaczona, ale oczywista *przynajmniej dla mnie*, ale ja tego parringu nie lubię. Soł… cieszę się, że bez całusów itp 😉
Największy minus to mało opisów *Gdzie oni są, może Nico w trakcie rozmowy spojrzał w lustro, może dłuższy opis wyglądu Jasona?* i… papierowość Twpich postaci. Obie są blade i rozświetlają ciemność jak zapałki – na małą odległość. Spróbuj nadać bohaterom jakiś dwóch cech, których bd się ciągle trzymać; może wredności, może sprytu, może bycia towarzyskim, ale jednocześnie nie przesadzaj. Dobrze jest doprawić zupę solą, ale przesolona jest jeszcze gorsza.
Ale jest OK. Pamiętaj: praktyka czyni Ciebie mistrzem!