Taki już chyba mój los, że na tej stronie pojawiam się raz na ruski rok…. No, ale…
Uwaga, uwaga! *fanfary* Oto druga odsłona serii „Mój pierwszy raz” firmy Serigala i Wariaci spółka z.U.o. Życzymy miłego czytania. Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem lub terapeutą, gdyż jest to opowiadanko dziwaczne, bezsensowne i cokolwiek niezrozumiałe. Serigala i Wariaci spółka z.U.o. nie ponosi odpowiedzialności za trwałe lub częściowe uszczerbki na zdrowiu fizycznym bądź psychicznym. Dziękujemy i zapraszamy do czytania.
Serigala
P.S. Opowiadanie ze szczególną dedykacją dla przyjaciółki ze szkolnej ławki, która przekonała mnie, żeby to wysłać. 😀
MÓJ PIERWSZY RAZ (2)
Drogi Pamiętniku!
Powoli zaczyna ogarniać mnie irytacja. Już od wieków nie miałam do czynienia z tym uczuciem…. Ostatnio to było chyba……. no cóż…. To było zdaje się kiedy Kronos usiłował sprzeciwić się klątwie swojego ojca Uranosa.
Ah, Uranos… te jego oczy, rozwichrzone włosy, skołtuniona broda! To miło, że Kronuś go zabił. Był okropnie infantylny, porywczy i uparty. I strachliwy! Nigdy nie zapomnę, jak rozpętał wielką nawałnicę, żeby zabić jednego komara, bo ten dowcipniś, jego młodszy brat Pontos, wmówił mu, że ugryzienie tego stworzenia go zabije… No i Uranos, ten dureń, niech go Chaos pochłonie!, ze strachu przed naszymi dziećmi strącił je do Tartaru! No, pomijając Tytanów. Ale i tak miałam ochotę go wtedy własnoręcznie ukatrupić! Tylko, że on oczywiście ukrył się u siebie na niebie. I tyle by było z mojej pięknej wizji.. No, ale Kronosek spisał się na medal. Pomijając zdarzenie z połkaniem własnych dzieci. To było obrzydliwe. FUJ!
No ale ja się tu tak rozpisuję o dawnych dziejach, a miało być o czym innym.
Mianowicie, wczoraj do mojej Super Hiper Mega Niezwykłej i Tajemniczej Magicznej Kryjówki wpakowała się ta irytująca pomniejsza boginka (bo bogini to ktoś potężny. Jak ja. A ona? Takie boginiątko właściwie) śniegu, jak jej tam? Kione? Fiona? Już mam! Chione!
W każdym razie, ta wnerwiająca osóbka miała czelność wpakować się do mojej Super Tajemniczej Kryjówki! I jakby tego było mało, prawie zdeptała Tuptusia i Pimpusia! Moje ulubione dżdżowniczki! Ta dzisiejsza młodzież! Kompletny brak szacunku dla starszych!
Wracając do tematu. Ta nic nie znacząca istota ośmieliła się twierdzić, że jestem zestresowana! Ja, Matka Ziemia! Ta, która przez wieki była uśpiona! Która przez wieki dopracowywała swój Niezwykły Plan Swojego Wyzwolenia! Rzeczywiście, czułam się trochu spięta….
No cóż. Stwierdziłam, że mogę okazać tej Chione łaskę, skoro tak się starała… Pojechałam z nią do tego całego „Centrum Odnowy Biologicznej”. Żeby się dziecko poczuło docenione.
I TO BYŁ NAJWIĘKSZY BŁĄD MOJEGO ŻYCIA!
Pierwszy raz byłam w czymś takim i uważam, że jest to jedna z rzeczy, które należy jak najszybciej zniszczyć!
Jak tylko weszłyśmy do środka, skierowano nas do „sauny”, gdzie miałyśmy się „wypocić”. No to wypociłam! Całą moją wodę! I rozsypałam się w piasek! Chione musiała mnie zgarniać miotłą do basenu z zimną wodą! Co za wstyd! Kilka minut zajęło mi złożenie się z powrotem w całość! A potem było już tylko gorzej! Jak wyszłam z tego mokrego, zimnego zbiornika zaczęło kapać ze mnie błoto! Więc ta mądra inaczej dziewucha zapakowała mnie do solarium! Prawie zmieniłam się tam w skamielinę!
Kolejną „atrakcją” był „masaż”. Ci „fachowcy” ukruszyli mi wtedy łokieć! I stopę! I mam na plecach całą masę odcisków ich rąk! Musiałam jeszcze raz wskoczyć do wody, żeby się tego pozbyć!
Na szczęście to potworne miejsce nie było zbyt trwałe. Wystarczyło jedno niewielkie trzęsienie ziemi, żeby zrównać je, z cóż… z ziemią. To trochę poprawiło mi humor. Chione coś tam jęczała pod nosem, ale wystarczyło jedno moje spojrzenie i uprzejma (tak! potrafię być uprzejma jeśli chcę!) propozycja, że może chciałaby skończyć jak ten budynek, by (wreszcie!) umilkła.
Nigdy więcej nie pójdę nigdzie z tą dziewuchą. Nigdy!
A teraz kończę. Muszę iść się odstresować w mój stary, niezawodny sposób: zabijając kilku irytujących herosów, podszeptując złe pomysły bóstwom i planując jak unicestwić ten okropny świat.
Do jutra :*
Twoja
Gaja
Po pierwsze: zabiję za tą emotikonkę przy ,,Do jutra”. To psuje cały tekst ;-; Nie umieszcza się buziek w tekście, to wygląda okropnie niechlujnie i źle.
Powinno być Twoja i Gaja obok siebie :p
Na początku przesadzasz trochę z ilością kropek w jednym momencie, łatwo zauważyć gdzieś. Trzy kropki wystarczą 😉
Tekst miał być zapewne zabawny, ale mnie nie rozbawił, czułam tylko satysfakcję, gdy przekręcałaś imię Chio xD Ale mnie samą nie bawią ani moje opowiadania ani już na blogu od bardzo długiego czasu nie pojawiło się żadne śmieszące mnie. Więc się nie przejmuj – jestem pewna, że inni leżeli na podłodze. Opko ogólnie jest dobre 😀
Plus posyłam swój przepiękny uśmiech w stronę Twojej koleżanki, że namówiła Ciebie do wysłania. Nie ma czego się bać, laska, my nie gryziemy, my jesteśmy cudowni <3
Odnośnie emotikonki: przez chwilę miałam ochotę powstawiać je w każdym dowolnym miejscu niekoniecznie pasującym, że niby Gaja zachwycona czymś takim. Ale jak widać zrezygnowałam 😉
W kwestii śmieszności, cóż. Będę próbować dalej może kiedyś trafię w twoje gusta 😀
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jesteście cudowni. A jakbym miała to pewnie szybko wytłumaczylibyście mi, jak się sprawy mają xD
Okay, powiem tak- praca dobra, miejscami zabawna i w ogóle super, ale pod warunkiem, że to nie pisałaby Gaja ;-; Ta, Gaja, ta poważna baba, która chce zniszczyć świat, która ma we łbie tyle pomysłów, by po utrudniać misje herosom itp. Dobra, możesz się tłumaczyć, że taka twoja wizja Matki Ziemi. No cóż, tu dyskutować móc- nie mogę, ale piszę ci co myślę ja- taki wizerunek Gai, z ukochanymi dżdżowniczkami to jednak nie jest to o czym ja myślę 😡
Praca nie jest jakaś słaba o nie! 😀 Jakbym wiedziała, że kto inny jest autorem listu to byłoby super
Tuptuś. Robak. Bez nóg. Leże i nie wstaje. Pozdrowienia dla Gaji! (Nadal czekam na różowego jednorożca pra pra babciu. *och długa historia*)