Od pięciu minut herosi się zbiegali- z domków, z lasu, z areny, stajni, polowania na tęczowe bydło… Co się tak dziwnie patrzycie? Jakiś chłopak był umazany czymś wielobarwnym. No to chyba jakaś tęczowa krowa, nie?
Nick poszedł do pozostałych sędziów, bo „musi omówić zasady i tak dalej i tak dalej”. Tak więc zostałam sama. Zaplotłam ręce na piersi i usilnie próbowałam się nie zirytować.
Siedziałam w drugim rzędzie (Dobrze, że nie w pierwszym- wiadomo, że występujący plują, więc cały ostrzał idzie na sam przód, szkoda mi tych oferm, co siedziały w pierwszym rzędzie), a naprzeciwko mnie stało podium- zwykłe, czarne, cholernie wysokie. Cóż, niejednokrotnie używane; ślady butów, kółek, pojedyncze odciski znaczyły całą powierzchnię materiału. Pomimo, że było jasno, na wysokości jakiś czterech metrów wisiały reflektory, jeszcze niezaświecone.
Na scenie, a dokładniej mniej więcej jej środkowej części, stały dwa stoły. Przy każdym z nich stało pięć krzeseł… o, i w sumie każde było zajęte.
Przy lewej ławie siedziało… licz, Es, licz… dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Licząc znowu od lewej, jako pierwsza siedziała blond włosa nastolatka z wysoko uniesionym podbródkiem. Kolejny, chłopak, miał bardzo ciemną skórę i wyglądał mi na Mulata, zwłaszcza z czarnymi włosami i ciemnobrązowymi tęczówkami. Ten trzeci był blondynem z dość dużymi, szarymi oczami i mądrym wyrazem twarzy. Następny, również płci męskiej, posiadał bladą cerę, za to jego kasztanowe włosy kolidowały ze złotymi oczami i w efekcie trudno się na niego patrzyło przez te tęczówki. Ostatnia, już dziewczyna, miała czarne, proste włosy i wąskie różane usta. Sprawiała wrażenie zdecydowanej i nieco wrednej.
Przy drugim stole siedział, niedawno mi poznany, Pan D. (który ciągle przekręca moje imię! Wyobrażacie sobie, żeby mnie nazywać… nazywać… EPIKARDĄ?! To się w głowie nie mieści!). O, był jeszcze Chejron (on nosi wałki na ogonie. To jest udowodnione naukowo. Razem z Nickiem doszliśmy do takiego wniosku- w innym przypadku na jego tyłku byłoby urocze sianko, które jedzą jego… eee, przodkowie? To w połowie koń, musi mieć za przodka jakąś starą szkapę!), a w jego stronę pochylał się blondwłosy chłopak z niezwykle pociągającym przedziałkiem, nażelowaną główką i w pedalskim sweterku.
Mrau.
Mm, kogo tam jeszcze mieliśmy? A, Thomas. Uroczy człowiek. Poznałam go na stołówce- najpierw nazwał mnie piękną, a kiedy już się wkurzyłam (czytaj: dostałam mega oburzenia i kopnęłam go w nogę) stwierdził, że lubi takie. Cham i tyle. Była jeszcze nastoletnia piękność, z ciemnoczerwonymi lokami okalającymi jej twarz. Nie mam pojęcia, jak ta dziewczyna się nazywała, ale ślicznie wyglądała. I jeszcze Nick…
Który właśnie podszedł do sąsiedniej ławy.
Podążyłam za nim wzrokiem. Uśmiechnął się do tej blondynki, na co dziewczyna zatrzepotała zalotnie rzęsami i posłała mu całusa.
Przypomnijcie, żebym jej zrobiła krzywdę. Nicka się podrywa tylko w mojej obecności. Ja jestem jak jego przyzwoitka! Jak… jak darmowa, zazdrosna dziewczyna! Jak… no po prostu Nick jest mój, dopóki nie znajdę odpowiedniej kandydatki na jego dziewczynę. Będzie miała masę testów do przejścia, zagadek do rozwiązania, no a na końcu Nicolasa, niczym księżniczkę na wieży będzie strzegł boss, coś w rodzaju smoka- czyli Esmeralda we własnej osobie.
Wracając- Nick pochylił się do tej drugiej dziewczyny, tej z czarnymi włosami, i zaczął coś do niej szeptać. Ta w zamyśleniu kiwnęła głową i coś odpowiedziała, a Syn Hermesa z zadowoleniem podniósł się i wrócił na swoje miejsce.
Z lekkim westchnieniem odwróciłam się do tyłu- znajdowało się tam około siedmiu, może ośmiu rzędów siedzeń, które powoli, stopniowo zajmowali herosi.
Durne zebranie na durny temat, którego nie znałam.
Durnie.
Odwróciłam się i z zaciętą miną zaplotłam dłonie na piersiach. Po chwili zjawiła się Vicky, siadając obok mnie. Popatrzyłam na nią kątem oka.
– Hej – przywitałam ją, delikatnie się uśmiechając. – Gdzie byłaś?
Dziewczyna machnęła ręką.
– Nic ciekawego, uwierz mi. Ot, chodziłam sobie gdzieś, dokuczałam innym… – Kłamała. Często mrugała i od czasu do czasu uciekała wzrokiem, a jej źrenice były zbyt rozszerzone, chociaż przebywałyśmy na zewnątrz, a jasność wszystko zalewała.
Mimo to nie zamierzałam naciskać. Skoro mi nie powiedziała, to znaczy, że miała powód. Dopiero się poznałyśmy, więc nie musiałyśmy sobie opowiadać absolutnie wszystkiego.
Też bym nie powiedziała. W sumie ja nikomu nic nie mówię, może oprócz Nicka.
Ale hej, to jestem jednak ja! Skryta, tajemnicza Esme… Dobra, kogo ja oszukuję? Ja NIE UMIEM BYĆ MHROCZNA! A szkoda, bo w szkole udawanie emo mogłoby się przydać. Historyk, zagorzały katolik uważałby mnie za dzieło szatana i trzymałby się ode mnie z daleka.
Aaaaaalbo wyżywał się, częściej pytał i dawał same jedynki.
Po zastanowieniu jednak nie chcę być emo. Za dużo zachodu z grzywką i historykiem. Lakierem do paznokci już nie, bo ja mam codziennie pomalowane na czarno pazury.
Vicky, która do tej pory znudzona obserwowała tłumy herosów wokół nas, wyprostowała się i wyglądała tak, jakby zamierzała właśnie coś powiedzieć, ale przerwał jej donośny głos.
– Herosi! – Spojrzałam w stronę, skąd dobiegało to słowo. Chejron, ten opiekun, co ma końską duuuu…gi ogon na zadzie. Ykhy. Coś o nim wspominałam, prawda? O jego wypielęgnowanym, nawałkowanym…
Wiem, teraz mówię to tak, jakbym oznajmiała, że jadłam płatki na śniadanie, ale wtedy to było przerażające, kiedy Nick mnie do niego przyprowadził. Podobno przez godzinę po tym miałam wytrzeszcz oczu. Wszyscy się na mnie dziwnie gapili- no co, dopiero zobaczyłam wielkie bydle z torsem faceta! To nie jest ani trochę normalne!
– Witam was na omawianiu zasad kolejnego, corocznego Turnieju Herosów! – Półbogowie za wiwatowali.
Przewróciłam oczami i poszukałam wzrokiem Nicka, który patrzył na ten cały aplauz ze znudzeniem. Widać, że mój przyjaciel. Przeszedł już tyle ze mną, że nawet jakby mu bomba atomowa wybuchła koło ucha, to by się nie przejął.
– Zostaną wam przedstawione zasady tej gry – kontynuował centaur. Skinął na chłopaka, siedzącego nieopodal niego. Wiecie, tego z niezwykle seksownym, męskim przedziałkiem na głowie. Wstał i podszedł do centaura.
– W tym roku drużyn będzie pięć – zaczął, gdy Chejron oddał mu głos. – Będą nimi przewodzili: Laura, Johnes, Oliwier, Timny oraz Jenny.
Gdy wymieniał, wstawali z miejsc kolejni herosi. To byli ci, z lewego stołu. Blondynka, Mulat, przemądrzalec, ten z oczojebnymi tęczówkami i emo…cjonalnie chyba w to wszystko zaangażowana nastolatka z ciemnymi włosami. Nie no, przysięgam- na jej twarzy było widać uczucia!
A dokładniej jedno- obojętność pod tytułem „Mam to wszystko w dupie, przedstawcie mnie i idę spać”.
– Sędziów, podobnie jak drużyn i ich przywódców, będzie pięciu – oznajmił chłopak, kiedy drużynowi klapnęli na cztery litery. – Thomas – widziałam, jak syn Tanatosa na chwilę wstał, a żeńska część publiczności zapiszczała. – Nicolas – mój przyjaciel lekko się uniósł, natomiast wszystkie zebrane babska drugi raz zaczęły się ekscytować (psh, kretynki, i tak wam nie pozwolę się do niego zbliżyć). – Vivia – dziewczyna z pięknymi, ciemnoczerwonymi lokami zaszczyciła wszystkich zebranych spojrzeniem, a z widowni dobiegły gwizdy i okrzyki – oraz Chejron i Pan D. – Cóż… chyba nie muszę mówić, że tutaj entuzjazm półbogów nieco się ostudził?
Zerknęłam na sędziów z brakiem zainteresowania.
– Mamy kilka drużyn. Pierwsza, której dowodzi Laura, składa się z domków Afrodyty Posejdona i Dionizosa. Johnes, czyli drużyna druga, jest złożona z dzieci Hefajstosa, Tanatosa i dzieci Hadesa. Trzeci zespół, czyli Oliwiera, to domki Ateny i Hekate. Timny dowodzi rodzeństwu od Apolla i Hermesa, zaś Jenny dzieciom Demeter, Zeusa i dzieciom Aresa. Każdy zespół ma pięć osób, które teraz zostaną wylosowane.
O, super, jakieś losy. Ale fajnie! Może ktoś się wyrżnie, jak będzie szedł po los!
– Każdy przywódca losuje po jednej osobie w turze. Potem powtarzamy to trzy razy, aż drużyna będzie kompletna. Laura, czyń honory. – Rudowłosa z gracją zsunęła się z krzesła i podeszła do pul, które dopiero teraz zauważyłam. Było równo trzynaście, podpisanych imieniem boskiego rodzica, przezroczystych kul, wypełnionych karteczkami. Nie zawsze- z tego, co widziałam, w puli Zeusa była tylko jedna.
Dziewczyna doszła do celu (kurde, a już miałam taką nadzieję, że się wyglebi!) i zanurzyła rękę w kawałki papieru, na których były zapisane dzieci Afrodyty. Zapewne była córką bogini piękności, skoro traktowała te losy jako pierwsze. Wynurzyła jedną karteczkę, rozwinęła ją
i odczytała stanowczym głosem:
– Ines, córka Afrodyty.
W efekcie mieliśmy pięć pełnych drużyn z pięcioma zawodnikami. Zapewne was nie interesuje, kto był w jakiej drużynie. I dobrze, bo nawet nie słuchałam.
Trochę mi szyja zdrętwiała, bo w trakcie tak jakby ciut się kimnęłam, opierając się o ramię jakiegoś chłopaka, siedzącego obok. Nie przejął się tym zbytnio (nawet chciał mi się przedstawić, jak się obudziłam, ale ze słodkim uśmiechem mu pomachałam i wróciłam do oglądania jakże fascynującego posiedzenia).
– To durne – mruknęłam do Vicky.
– Tak. Pokazałaś to chyba już przez zaśnięcie w samym środku wyczytywania.
– Możliwe.
– Zawodnicy w drużynach będą wypisani na kartkach w swoim zespole, które powiesimy na ścianie Wielkiego Domu – wyjaśnił ten sam blond włosy chłopak (tak! Ten z ponętnym przedzia… wiem, już mnie za to chyba znienawidziliście, ale to po prostu niezwykle pociągający, seksowny… dobra, zamykam się już), odzyskując prawo do mówienia. – Oprócz tego, Turniej będzie trwał kilkanaście dni, z trzydniowymi przerwami. Oczywiście, do niego nie dopuszczamy nieuznanych i nowych. Uczestniczą w tym tylko doświadczeni.
Chłopak z satysfakcją uśmiechnął się do swoich notatek, przewracając jedną z kartek. Połowa zebranych już dawno posnęła, druga jakoś się jeszcze trzymała. Cudem, ale jednak.
Niestety, ale Victoria, dotychczas siedząca koło mnie i już, już zasypiająca, stała wyprostowana z pewnym siebie uśmieszkiem.
– A czemu w tym biorą udział tylko ci wyszkoleni? – spytała Vicky, unosząc brwi. Syknęłam cicho i próbowałam ją pociągnąć z powrotem na dół, ale nie dała się.
Oj, to się źle skończy.
– A czemu nie? Jest to niebezpieczny turniej, potrzeba doświadczenia. W walce na miecze, w strzelaniu, pływaniu. Będą różne groźne potwory, pułapki, ogólnie wszystko będzie najeżone szaleństwem i ryzykiem. – W głosie gościa dało się słyszeć wielką dozę pewności siebie.
Przyjrzałam się mu- jego ojciec był wysoko postawionym biznesmenem, widać to po jego zachowaniu i markach ubrań. Wytężyłam wzrok. Leworęczny, rozpieszczony bachor. Przez całe dzieciństwo nie miał matki, zajmowała się nim głównie ciocia. Nie, raczej babcia, sądząc po lekkim meszku, który pokrywał jego koszulkę. Czerwonego. No błagam, jaki normalny facet kupuje bordowy sweter, w dodatku z wełny, na taką pogodę, jaka panowała w Obozie. Przekręciłam głowę. Na spodniach chłopak miał pojedynczego, krótkiego białego włosa. Był dzisiaj w domu, to wyjaśnia zagadkę swetra. Jego babcia ma chyba psa. Białego, krótkowłosego. Może white terier? Prawdopodobnie.
– No dobrze, ale to jest już dyskryminacja – stwierdziła dziewczyna z uśmieszkiem. Widać było, że coraz bardziej jest zdenerwowana tą dyskusją- źrenice miała lekko powiększone, a usta lekko zaciskała w wąską linię. – Wiesz, ci słabsi i nowi obozowicze są poszkodowani.
– Nie moja wina, że nie umieją walczyć albo że tak późno odkryli swoją herosową stronę – rzucił chłopak z irytacją. W tamtej chwili nawet mnie wkurzył. Zadufany dupek. Psh, wyleciałabym tam i mu pokazała, jak nie umiem walczyć (chociaż naprawdę nie umiem walczyć), ale żal by mi było Nicolasa. Biedak by dostał zawału serca. – Skończyłaś już? Mogę kontynuować.
– No, niekoniecznie… – powiedziała smutno Vicky. Nie do końca było jej żal- to było raczej coś w stylu „no, jaka szkoda, że zepsułeś sobie auto i nie można go naprawić, tak strasznie mi cię szkoda…”. Tak zwana teatralna tragedia. – Bo wiesz, to nie jest w porządku. Faworyzacja, dyskryminacja, podział na klasy społeczne… kochany, nie wiem czy wiesz, ale cofasz się kilka wieków w tył. – Powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
– Kochana, nie wiem czy wiesz, ale miałem historię w szkole.
No, ja też. Niestety…
Vicky uniosła zdumiona brwi, przekrzywiając głowę.
– Tak? A nie wyglądasz. – Wzruszyła ramionami. – No cóż, ja też nie wyglądam na geniusza, a sam widzisz… – przerwała, kiedy wszyscy zebrani herosi wybuchli śmiechem. Dziewczyna słysząc to, posłała blondynowi szeroki uśmiech i pełne jadu spojrzenie.
Oho. Wkurw, poziom: początkowy.
Teraz czekać, aż zacznie zionąć ogniem.
– Kim ty tak właściwie jesteś?! – warknął, mrużąc groźnie oczy.
– Victoria Rowllens, zapamiętaj, bo jeszcze usłyszysz, kochanie –powiedziała ze spokojem, jakby informowała go, jaka jest pogoda. Uniosłam dwa palce do ust i zagwizdałam, dumna z pocisku mojej nowej koleżanki. Po chwili dołączyło się do mnie parę osób.
Chłopak lekko się zaczerwienił, co było dość widać na jego bladej skórze, po czym odwrócił się do Chejrona.
– Możecie jej coś powiedzieć? – spytał. – Zabrać? Uciszyć? Zabić?
– Nie, niech mówi – rzucił Pan D., popijając dietetyczną colę. – Przynajmniej nie jest to kolejny nudny wieczorek, coś się dzieje.
Vicky rozpromieniła się i uniosła swoje kciuki w górę, pokazując je bogowi. Reszcie widowni najwyraźniej ta odpowiedź też się spodobała, bo wszyscy jak jeden mąż zawiwatowali.
– No dziękuję! – zawołała, szczerząc się do niego. – A jednak nie jest pan takim fra…to znaczy jest pan taki fajny człowiek, na jakiego pan wygląda! – Jej ton był zdecydowanie przesłodzony. Traktowała Pana D. jak ostatnią ofiarę losu, poniekąd z lekką wyższością.
Rozległy się pojedyncze śmiechy, kiedy odwróciłam się do publiczności, jedną rękę przytknęłam do policzka, a drugą wskazałam kciukiem na Vicky i boga wina, mówiąc bezgłośnie „To musi być miłość”, następnie pokazując serduszko utworzone z dłoni.
– A wracając do sprawy, to uważam, że to jest nie sprawiedliwe. Odcinacie tą „gorszą” klasę społeczną i zapewniacie rozrywkę tym rzekomo lepszym –kontynuowała dziewczyna.
Thomas, siedzący w gronie jako jeden z sędziów (siedział obok Nicka, co mnie nieco rozśmieszyło- nie na co dzień spotyka się dwóch równie znudzonych gości obok siebie), rzucił z cynicznym uśmieszkiem:
– Czemu „rzekomo”, Rowllens?
– Bo na liście zamieszanych w to, było twoje nazwisko. – Oznajmiła z miną, jakby właśnie znalazła poważny błąd w jakimś palnie i martwiła się, jak to się mogło stać. Przewróciłam oczami. Chyba już nie mogła się pohamować i koniecznie musiała mu „pocisnąć” na oczach całego obozu. Do tego w jej głosie brzmiała obojętność, a ton był zbywający.
– Laska, czy ty wiesz, co ty gadasz? – spytał Vicky ten chłopak, który tłumaczył zasady. Powstrzymałam się od westchnienia, jedynie ograniczyłam się do wzniesienia oczu ku niebu. Gość, jako że siedziałam obok kłócącej się z nim dziewczyny, spojrzał na mnie z gniewem. Usilnie próbowałam nie pokazać mu języka.
Psh. Pedał. Chodzący w sweterkach od babci.
Pedał i lizidupa w jednym.
– Tak – powiedziała Victoria z dużą dozą pewności siebie. – I uważam, że losowanie drużyn z wybranych herosów, to cios poniżej pasa. Każdy, kto chce powinien wziąć w tym udział.
– A co ty o tym wiesz? – wycedził, rzucając jej wściekłe spojrzenie.
– Nic, ale i tak utrzymuję tą inteligencką konwersacje, nie uważasz, że to już coś?- uśmiechnęła się promiennie, przechylając głowę na bok.
– Ty udajesz, czy serio aż tak cię to wkurzyło, że będziesz wygłaszać tutaj te kazania?
– Jestem w stu procentach szczera, tylko bawię się w świętą i bronię słabszych oraz uciśnionych – skwitowała to z politowaniem, w dodatku ironicznie. Z paru stron rozległy się gwizdy. – A poza tym, znudziło mi się słuchanie ciebie. Jeżeli chcesz zrobić karierę animatora, musisz pamiętać o używaniu emocji w swoich wypowiedzi.
– Jesteś denerwująca. Możesz usiąść i dać mi kontynuować? – Chłopak próbował być sarkastyczny, ale mu nie wyszło. Upssss… Jaka szkoda. Zrobiłam chytry uśmieszek i z satysfakcją głośno zabuczałam. Już po pół sekundzie dołączyli się do mnie inni herosi, okazując dezaprobatę i pokazując kciuki skierowane w dół.
– A ty taki uparty… No przecież mówię- nie usiądę, aż nie zrobicie z tego teatrzyku gry dla każdego.
– Ach tak?
– No, wreszcie jakaś nić porozumienia – westchnęła teatralnie Vicky, wywracając oczami.
– To może sama weźmiesz w tym udział, co? Jesteś nowa, pewnie też nie wyszkolona – rzucił chłopak z chytrym uśmieszkiem. – I jeżeli dasz sobie radę i nie zepsujesz niczego, plus oczywiście przeżyjesz, to następny turniej będzie otwarty dla wszystkich.
Widziałam, jak źrenice Vicky się rozszerzają jeszcze bardziej. Jej twarz wyrażała obojętność, ale dokładnie widziałam, jak analizuje każdą możliwość. Jeśli zgłosi swój udział, nie będzie wyjścia i musi dotrwać do końca. A jeśli nie, to stałoby się tak, jakby się sama upokorzyła przed całym obozem. Zresztą… dzięki temu, co widziałam, dzięki emocjom na jej twarzy, rozszyfrowałam ją. Była zbyt dumna, żeby odmówić.
– I co, będę sama jedna brała udział w tym turnieju jako słabsza, a jak się sprawdzę to następnym razem włączycie w to wszystkich chętnych?
– Tak. – Chłopak wydawał się zadowolony, że ją… „zgasił”. – Nie musisz powtarzać. Ale musisz sobie znaleźć kogoś z takim poziomem jak ty i we dwoje was włączymy do drużyny.
Z miejsca sędziego odezwał się Thomas:
– Milos, nie uważam, że to dobry pomysł.
Widziałam, że Vicky właśnie podjęła decyzję. Uśmiechnęła się, podwójnie zmotywowana.
– A ja uważam, że doskonały – stwierdziła z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. – Proszę bardzo, wezmę w tym udział, bardzo chętnie! – Odwróciła się i wyszukała mnie wzrokiem. Jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech i kiedy zaczęłam się zastanawiać, co jej strzeliło do tego walniętego łba, chwyciła mój nadgarstek i uniosła go do góry. – Patrzcie, mamy nawet drugą ochotniczkę!
O ja pierdzielę.
Ooooooch! To się teraz będzie działo! 😀 Vicky i Esmeralda biorące udział w Turnieju, to będzie jak bomba atomowa. Tylko gdzie jest Kiwa, ja się pytam? 😉 Stęskniłam się za tą laską i jej ciętym językiem.
Es posiada naprawdę niesamowitą umiejętność oceniania ludzi. Bardzo mi się to spodobało. Aż polubiłam ją jeszcze bardziej.
Ekhem, jestem leworęczna… mam nadzieję że to jedyne co mnie łączy z Milosem xD
Czekam na cd!
Genialne 😀 Cudowne 😀 Boskie 😀 Megabombowe 😀 Achhhh… KOCHAM to opko <3 <3 <3 I te dziewczyny :** I pomysł z turniejem 😉 Ojj tylko Fielga Trujdza potrafi sprawić, że przez cały czas czytania, jak głupia (według niektórych, wiecie, tych niewtajemniczonych xD) szczerze się do ekranu
Miloooooos *.* Kocham go, mój miszcz, mój król, tylko mów ^ ^ Niech reszta spada, ogłaszam wśród czytelników, że Milos jest już zaklepany (Co ciekawe przez wszystkie trzy autorki) xD
Miloooooos *.* Kocham go, mój miszcz, mój król, tylko mój ^ ^ Niech reszta spada, ogłaszam wśród czytelników, że Milos jest już zaklepany (Co ciekawe przez wszystkie trzy autorki) xD
Co jeszcze bardziej ciekawsze, byłam pierwsza ;’)
Musze poprzeć Ann- była pierwsza :’)
Ale NIE ZAPOMINAJCIE, że to JA go wymyśliłam ;*
DZIĘKI. Serio. Teraz, zamiast z dwoma, będę się użerać z trzema. Kłótnia z Zołzą, Jędzą i Rudą Żyrafą
Przynajmniej wiadomo, że i tak wygram ja ♥
Wiesz, niektóre przykurcze nawet nie dosięgną poprzeczki, jaką jest związek z Milosem, skarbie :*
Ann, brzydko tak jest obrażać Piper. No no. Za karę dostajesz książkę od dojcza :*
Rozdział cudowny 😀 Pomysł na takie dołączenie do Turnieju jest o wiele lepszy niż perspektywa tego, że mogłyście zrobić nudne zgłoszenie się albo przypadkowe wylosowanie z niewiadomych, nadprzyrodzonych powodów. Mówiąc szczerze, wtedy bym wam wprost napisała, że się zawiodłam na pomysłowości. Ale na szczęście to jednak wy i wyszło zaj*biście <3 Idealne rozłożenie zadań na bohaterów. Vicky mistrzowsko spisała się w roli posiadaczki tak zwanego "bólu siedzenia" a Es w obserwatorki, która uroczo komentuje <3 Akcja z serduszkiem przy dialogu z Panem D. aż mnie wzruszyła ;'D Popieram Kire, opisy w wykonaniu Es są bardzo fajne
Ale zakończenie… Thomas, frajerze, trzeba było cicho siedzieć, Rowllens znalazła by wymówkę, żeby jednak udziału nie brać- bo tak w sumie, to ja nie wiem, czy ona chciała, czy zrobiła to dla publiczności. Ale cii. Tak czy siak, zakochałam się w swoim wyobrażeniu Es, która biedniusia siedzi sobie spokojnie, przysypia z głową opartą na łokciu o kolano i nagle takie "Superajs! Victoria przyszła!" i jej łapa leci do góry xD Po pierwsze, i przede wszystkim, oddałabym swoje ukochane kolczyki, żeby zobaczyć jej minę. Es musiała mieć takiego pięknego poker facea *-*
Potoczenie się akcji boskie, wspaniałe, cudowne. Strasznie się cieszę, że to już leci tak bardzo do przodu i się rozwija. Zaczynam czuć ogrom tej pracy 😀
Milos jest idealny xD Nie wiem skąd go wytrzasnęłyście, ale jest serio zajefajnym kolesiem xD I sorry laski, jestem starsza, biorę go JA! (A jego 'rozmowa' z Victoria jest boska!)
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały, nie mogę się doczekać
Absolutnie boski rozdział, zabrakło mi tylko maleńkiego wtrącenia o Kiwie i byłoby idealnie. Ale jakby patrzeć tylko na Es i Vicky, to kwintesencja ich, jak na razie
Już pisałam Wam, że jestem zakochana, że urzekło mnie niemal wszystko. Powód do kłótni boski, taki niezwykle ważny xD Tak bardzo czekam na reakcje Esmeraldy *.* ja na jej miejscu bym się mocno wnerwiła :3 I tak jak monika wyżej napisała- wiele bym dała, żeby zobaczyć jej minę i reakcję.
Genialna ‚rola’ Vicky, przykro mi, ale to ją shipuję z Milosem, wybaczcie :/ *pedałek z przedziałkiem na bok w wełnianym swetrze *o* nowa ikona seksu haha*
<3
Brak słów.
<333
Cudowna praca Rozdział genialny, na prawdę bardzo mi się podobał. Tak jak wyżej- Es zabiła przy serduszku z rąk i tekście „To musi być miłość” *o* (popieram!). Rozśmieszył mnie jeszcze potwornie tekst: „– Zabrać? Uciszyć? Zabić?” Nie wiem czemu, ale śmiałam się jak głupia ;’) Milos jednak zbiera wszelkie laury, bo musicie przyznać, że chłopak swoim swetrem zwojował to opko :/ Ja proponuję jeszcze tytuł zmienić na „Milos i Fielga Trujdza”. Adekwatnie i bardziej hierarchicznie.
Hahah kochana Vicky, nie da się wykiwać z takiej dobrej zabawy :3 No i kurde, biedna Es, przerąbane, że znalazła się w takim miejscu o tej godzinie, bo teraz będzie brała w tym udział >:D Uhuhu i był Thomas :3 i ta błyskawiczna decyzja Rowllens dzięki niemu ;p
Wasza Grupowa
Milos był najlepszy <3
Pan D. popiera Victorię? W takim razie Thomas nie ma już szans…
To chyba najśmieszniejsza praca co najmniej od ostatnich trzech części (pomijając rozmowę Victorii z Nickiem), kocham wasz styl pisania
I jedna osobista prośba – czy Milos może mieć jakiś wypadek (poważny)? Nie chcę nic sugerować, ale to, że już wkurzył Vicky i Es raczej musi się tak skończyć.
Czyli innymi słowy – cudo…
Zacznę od pytania : czy tylko ja nie polubilam Milosa??
Oprócz tego bardzo mi się podobało 😉 Ta kłótnia, że to nie fair że tylko ci „rzekomo lepsi” biora udział … co chwile wchodze i od nowa to xytam jaj powiedziała ze rzekomo bo bylo nazwiskoThomasa… zakochalam sie w tym fragmencie :*
Jestem ciekawa reakcji Nicka na to ze Es „zglosila” sie do turnieju 😀 Zgadzam się z poprzednimi komentarzami ze brakuje troche Kiwy zgadzam sie tez z tym ze gdyby one od razu zglosily sie albo zostaly wylosowane to byloby troche malo pomysłowe i mam nadzieję że będzie więcej akcji tego typu.