Patrick jakby nie było przesiedział u nas calusieńki tydzień i gdyby nie pewna sytuacja, zostałby dłużej. Postanowiłam sobie z nim pogadać na temat nic nie robienia. Bo ja w tym czasie, jak praca wzywała, to musiałam lecieć. A on nic, ani praca ani szkoła, ani cokolwiek. Zapytałam Tanatosa, czy mu to nie przeszkadza, że mój chłopak, no mówiąc szczerze, w pewnym stopniu z nami mieszka. A on, że go lubi, jestem dorosła i mu to nie przeszkadza. Moją pierwszą reakcją było, „Ale że nic, serio?” „Co z ciebie za ojciec?”. Potem zaczął się śmiać i sobie najzwyczajniej w świecie poszedł. Tak oto wyglądają zdrowe, normalne relacje pomiędzy córką a ojcem, bardzo otwartym i nowoczesnym ojcem.
Generalnie, to nie mogłam przestawić się na myślenie o Patricku, jako o moim chłopaku, jeszcze mi to nie przechodziło przez gardło. Chociaż zachowywaliśmy się jak przystało na „normalną” parę, w każdym razie tak mi się wydawało, na podstawie mojej wiedzy, która zatrzymała się na poziomie czternastolatki czytającej Bravo i oglądającej te bardziej dojrzałe programy na Disney Channel. W tym temacie mogłam się swobodnie załamać i nie udzielać się w jakiejkolwiek dziewczęcej, bodaj zważając na mój iście dojrzały wiek, kobiecej dyskusji. Ze skutkiem takim, że by mnie wyśmiano. Jaka to ja zrobiłam się elokwentna. Zostawiłam, więc wszystko na głowie Patricka i tak nie miał zresztą, co robić.
Oglądaliśmy filmy, gadaliśmy, chodziliśmy nad rzekę. Miałam wielki problem, bo musiałam ogarnąć sobie jakiś strój kąpielowy. A po tych czterech latach niechętnie odsłaniałam ciało przed kimś innym, nie było żadnych blizn, ale ja jakby je czułam. Oczywiście, że Patrick stwierdził, żeby mu to nie przeszkadzało, jeśli będę się kąpać nago. Żałowałam momentami, że do tej rzeki, mam właśnie taki sentyment i najlepiej się w niej czuje, nie mając nic na sobie, wtedy w pełni mnie oczyszczała. To właśnie była pierwsza rzecz, jaką zrobiłam, po karze, wykąpałam się w niej. Patrick przy okazji postanowił nauczyć się gotować. Pierwsze dni, wyrzucałam wszystko, gdy nie patrzył, potem to było na etapie marnej zjadliwości i próbowałam robić dobrą minę.
– Może lepiej zostań przy kanapkach – stwierdziłam jednego dnia, obraził się na mnie za to.
Tanatos przychodząc do kuchni, w czasie jego kucharzenia miał przyjemność z wyśmiewania się z jego wyglądu. Sama miałam na to czasami ochotę, no cóż, Patrick nosił w tym czasie fartuszek, połącz to z rękawicą kuchenną (jedna jedyna próba upieczenia ciasteczek), poplamioną bluzką i jego króciusieńką brodą. I tak wiedziałam, że postawie na swoim i wkrótce ją zgoli, powiedziałam mu, że zgadzam się ewentualnie na kilkudniowy zarost i włosy do ramion. Inaczej to ja zetnę moje długie, czarne włosy, które uwielbiał. No nic mogłam być z siebie dumna, bo dwa dni później był już gładko ogolony i obcięty na idealną długość.
– No i dobrze – stwierdziłam przeglądając jakąś gazetę o modzie, kiedy pocałował mnie w policzek.
– Nic więcej nie powiesz? – zapytał siadając naprzeciwko mnie.
– A co mam powiedzieć, takim cię już widziałam i mi się podoba – odpowiedziałam nie podnosząc wzroku, znad ślicznej czarnej, dziewczęcej sukienki.
– Jesteś moją dziewczyną Lethal?
– Z tego, co wiem, to tak. Uwielbiasz mi o tym przypominać – westchnęłam.
– To źle? Wszystkie dziewczyny to uwielbiają – uśmiechnął się, na swój sposób, który mnie jednocześnie wkurza i mi się podoba.
– Podkreślanie, że się jest czyjąś własnością? Nie sądzę – zastanawiałam się nad kupnem tej sukienki.
– Szykuj się – stwierdził tylko – Ja jestem już gotowy, tylko nie każ mi na siebie czekać, tak jak na inne dziewczyny.
– Mamy jakieś plany, o których nie wiedziałam? – odłożyłam magazyn i uniosłam brwi.
– Tak, mieliśmy iść do kina. Jakbyś się interesowała, to byś pamiętała – oparł się wygodnie o oparcie kanapy.
– Zarzucasz mi, że nie obchodzi mnie nasz związek? – oburzyłam się, dobra, może nie było tego aż tak bardzo widać, ale się starałam.
– I owszem – odpowiedział.
Wkurzyłam się i poszłam się uszykować. Rzuciłam na podłogę ledwo, co zdjęty z siebie krótki chiton. Lustro podśmiechiwało się pod nosem.
– Co jest?! – rzuciłam do mojego odbicia.
– Przecież wiesz, że on się z tobą droczyć, a ty głupia dajesz się na to nabrać. Znowu i znowu – kręciło kołka w powietrzu.
– Zamknij się – przykryłam je sukienką, żeby siedziało cicho.
– Wymyślił sobie to kino przed chwilą – wołało zza materiału – A poza tym ten chiton cuchnie, może naucz się prać, kochana.
– Nienawidzę cię – mruknęłam, nakładając makijaż.
– Zobacz to coś tam na podłodze – przewróciłam oczami i postanowiła mu nie odpowiadać – To twoja samoakceptacja, leżąca na grzbiecie jak taki żółw i nie mogąca się podnieść. Tak się turla i turla, biedny żółwik, nie sądzisz kochana?
Zatrzymałam się na chwilę i starałam przemyśleć słowa lustra, ale jak zwykle Patrick musiał przyjść w najodpowiedniejszym momencie i zepsuć tą podniosłą chwilę. Zaczął mnie pośpieszać. Ale w końcu dotarliśmy do tego kina, trzymając się za ręce i kłócąc o film. Komedia romantyczna odpadła z góry, on uparł się na horror a ja na coś sensacyjnego. Złoty środek, kompromis, jak kto woli, padło na komedię. Śmieszna była od połowy, ale przynajmniej miło spędziliśmy wieczór.
Wszystko, pięknie, ładnie, idealnie wprost, stwierdziłyby niektóre dziewczyny. Ale jak to mówią, nic nie może wiecznie trwać i słyszysz nagle zza pleców pisk, pomieszany z okrzykiem zdziwienia i radości.
– Patrick?! To naprawdę ty?! – oboje odwróciliśmy się gwałtownie, i na szyję mojego chłopaka rzuciła się wysoka, szczupła rudowłosa kobieta.
Kiedy się odsunęła zobaczyłam, że jest mniej więcej w jego wieku. O dziwo, nie zareagował zbyt przyjaźnie na jej reakcję. Co musiałam niestety przyznać, była bardzo ładna i nie spodobało mi się, jak zlustrowała mnie wzrokiem i nie stwierdziła, że nie jestem żadną konkurencją. Czemu doszłam do takiego wniosku, bo zaraz na jej twarzy pojawił się zalotny uśmieszek, skierowany do mojego chłopaka. Oddychaj głęboko, mówiłam sobie w myślach. Tylko się nie denerwuj.
– Lucy? Co ty tu robisz? – zapytał Patrick, odsuwając się od tej rudej.
– No jak to, co? – uśmiechnęła się jeszcze bardziej zalotnie, na dodatek zaczęła bawić się kosmykiem włosów. Na pewno należała do rasy ludzkiej, więc póki, co się nią nie przejmowałam, ale coś mi zaczęło w głowie trybić – Istny przypadek. Może przeznaczenie. Wiesz, ja odkąd ze sobą zerwaliśmy nie miałam nikogo, ale ty jak widzę, znalazłeś sobie jakąś Gotkę – spojrzała wymownie na mnie, wymawiając to określenie z pewną dozą pogardy.
No dobra, ona miała ubrane markowe buty, obcisłe dżinsy, kolorową bokserkę i skórzaną kurtkę, a ja jak zwykle na czarno. Patricka jakby zatkało, czułam jego nerwy i smutek, wspominał nasze pierwsze spotkanie. Przeanalizowałam jeszcze raz jej słowa mnie olśniło, włączyłam moja super pewność siebie boginki i postanowiłam wkroczyć.
– Lucy, była Patricka, przez którą próbował się zabić, miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się złośliwie i uścisnęłam jej dłoń – Formalności za nami, więc słuchaj laluniu, odwal się od mojego chłopaka, albo tego pożałujesz. I po drugie wypraszam sobie Gotkę i po trzecie nie masz prawa ich obrażać, to też ludzie.
– Bo co mi zrobisz dzieciaku? – uśmiechnęła się szeroko. Zamierzamy się bić czy co?
– Mogę sporo – odpowiedziałam i kazałam jej spadać.
To było dziwne, że czuła się zbyt pewna siebie, rozmawiając ze mną. Byłam wkurzona i zazdrosna, naprawdę miałam ochotę jej przywalić, albo odesłać do szpitala w celu amputacji któreś części ciała, ale nie mogłam tego zrobić przy Patricku. Nadal był w szoku i to przypadkowe spotkanie na niego wpłynęło, bardzo negatywnie. Tym razem to ja musiałam się nim zaopiekować, wzięłam go do domu, leżał potem na łóżku bez słowa, więc siedziałam tylko obok niego w ciszy, czułam, że tego potrzebuje. Nie był jeszcze gotowy na rozmowę, rozmyślał, a kiedy w końcu zasnął, był niespokojny, więc czuwałam tak długo, póki wujek Hypnos i mnie do siebie nie zaprosił.
Obudził mnie wkurzony Tanatos, Patricka już nie było obok mnie. Zrobiło mi się smutno, ale czułam, że był bezpieczny.
– Co jest? – zapytałam rozprostowując skrzydła.
– Gaja – powiedział – Musimy pozbyć się wszystkich śladów obecności Patricka z tego tygodnia.
– Skąd wiesz? – spytałam zdenerwowana, zaczęłam panicznie sprzątać – Gdzie on w ogóle jest?
– Hestia mnie uprzedziła, ciekawy jestem tylko skąd ona o tym wiedziała, że tu przebywa. A Patrick coś musi wymyślić, żeby jego matka dała się przekonać.
– I tak postawi na swoim – stwierdziłam, upychając wśród moich ciuchów, bluzę mojego chłopaka.
– Ale Patrick był jakiś taki dziwny? Co się stało? – zapytał z troską.
Świetnie, jeszcze trochę to będziemy jedną wielką szczęśliwą rodzinkę, tak bardzo się kochającą i akceptującą. Chciałam mu odpowiedzieć, kiedy coś jak trzęsienie ziemi wkroczyło do naszego pałacu, roztrzaskując po drodze drzwi, to wywnioskowaliśmy tylko z hałasu.
– Jakim prawem, ona demoluje mój pałac?! – wściekł się Tanatos.
– Bo to … – zeszliśmy po schodach – Gaja – przeciągnęłam a, widząc jak stoi w pełni swojej wściekłości, w nozdrza uderzył mnie zapach dżungli, tak intensywny, że zaczęłam kaszleć.
Gaja spojrzała na mnie tylko z politowaniem i przygotowywała się do powiedzenia czegokolwiek.
– Gdzie jest mój syn? – nie krzyczała, ale musiałam zatkać uszy, bo gdy mówiła, czułam się jakbym stała obok wybuchającego wulkanu.
Nigdy nie słyszałam jak wybucha wulkan, ale takie miałam wrażenie, popatrzyłam na ojca z prośbą w oczach.
– Nie ma go tu, jakbyś nie zauważyła – odpowiedział i mnie przytulił, widząc jak cierpię, bałam się spojrzeć na Gaję.
Rozumiem, że mnie nienawidziła, ale nie miała prawa mnie tak traktować. Bałam się jej jak nie wiem, paraliżowała mnie samą swoją obecnością i miała jeszcze po swojej stronie innych. Podeszła do mnie i powtórzyła swoje pytanie, ewidentnie czekając na moja odpowiedź.
– Nie tutaj – odpowiedziałam, nie podnosząc wzroku.
– Zatem gdzie?
– Nie wiem – odpowiedziałam i wtedy ona wyrwała mnie z objęć ojca i zaczęła mną szarpać.
– Skoro nie możesz odpowiedzieć na to pytanie, odpowiesz na inne, byłaś z nim na weselu, czy potem był tutaj?
– Nie! – wykrzyknęłam, starając się jej wyrwać.
– Kłamiesz! – spoliczkowała mnie – Jesteś małą kłamliwą, nikomu niepotrzebną … – kolejne uderzenie, poprzedzone kilkoma obraźliwymi epitetami. Nie przystoi się tak wyrażać kobietom jej klasy – Nie powinnaś w ogóle istnieć, przynajmniej wtedy mój syn miałby spokój od takiego czegoś, jak ty – machnęła w pogardliwy sposób ręką, – Ale pamiętaj, ja doprowadzę do końca tą całą waszą relację – wyszeptała mi jeszcze do ucha, gdy rzuciła mną o ziemię.
A potem wyszła tak po prostu z uśmiechem zadowolenia na jej majestatycznej twarzy. Tanatos pomógł mi wstać i zaczął coś mówić, że nie mógł nic zrobić, bo to Gaja i generalnie ona jest taka, jaka jest. Czyli ważna w skrócie. Rozumiałam, co miał niby zrobić i tak przeze mnie zaczął tracić kontakt wśród reszty rodziny, po co miałby to komplikować. Powinnam chyba się do tego zacząć przyzwyczajać. Miałam tylko wrażenie, że przyszła tylko po to, żeby pokazać, że ma coś w zanadrzu i jaka jest silna. Pytanie tylko, co? Tanatos pocieszał mnie i „to” przyszło w najmniej odpowiednim momencie. Popatrzyłam tylko na ojca, ledwo powstrzymywałam się od płaczu.
– Ja nie chcę go jej odbierać – wyszeptałam – Nie chcę, to okrutne.
Dobrze, że Patrick zgolił brudkę, tutaj w pełni zgadzam się z główną bohaterką. Jednak ogólnie L. zaczyna mnie powoli irytować niektórymi sw zachowaniami, takimi jak całe denerwowanie się za brednie. Więcej uśmiechu, mniej czepialstwa, moja droga boginko Mimo to fajne, lustro jak zwykle świetne 😀 Żółwik ♥