– Poroni? – spytał z niedowierzaniem Daniel i momentalnie zmienił swoje zachowanie, stał się bardzo agresywny. Chwycił mnie za nadgarstki i zaczął mną potrząsać, krzycząc jednocześnie – Skąd możesz to wiedzieć?! Czemu wygadujesz takie bzdury?! Co chcesz tym osiągnąć?! Jaki masz w tym cel?! O co ci chodzi Lethal?! Co jest z tobą nie tak?!
Skuliłam się w sobie, kiedy tak mną trząsł a z jego ust padało tyle pytań, moją głowę wypełniały tylko pobrzękiwania łańcuchów i kajdan. Nie mogłam mu się przeciwstawić, nie byłam w stanie nawet prosić, żeby przestał. Byłam głupia, że cokolwiek mu powiedziałam. Ale i tak bym musiała ich zobaczyć, gdy to się stanie. Chciałam płakać, znowu. Czy stałam się aż tak beznadziejną i użalającą się nad sobą osobą? Poczułam szarpnięcie w tył, Patrick wyrwał mnie z rąk Daniela i opiekuńczo objął ramieniem. Przytuliłam się do niego, błagałam w myślach, żeby tylko pomógł mi się schować, bo nie byłam jeszcze gotowa, by skonfrontować się z konsekwencjami własnych decyzji.
– Lethal – powiedział ostrzegawczo Daniel – Odpowiadaj na moje pytania.
Gdybym nie fakt, że w mojej głowie była mieszanka wspomnień z czasów kary i kiedy byliśmy parą, odpowiedziałam bym mu coś w stylu: „Uważaj, do kogo się zwracasz. Nie powinnam ci tego mówić, ale zrobiłam to i zaczynam żałować.”. Kątem oka zauważyłam, że Kamil opuścił innych gości i podszedł do nas. Od razu zorientował się, o co chodzi, ale czekał z interwencją.
– A co chcesz wiedzieć? – zapytał wściekły syn Gai, przytulając mnie mocniej. Może nie było słychać tych emocji w jego głosie, ale ja to czułam.
Normalnie zaczęłam bym przeklinać tą naszą więź, ale w tamtym momencie potrzebowałam jej jak nigdy wcześniej.
– Skąd ona o tym wie.
– Jakbyś chwilę się zastanowił, to byś się domyślił… – odparł Patrick, ledwo powstrzymał się od wciśnięcia na koniec parę obraźliwych określeń. Stwierdził jednak, że mój były nie jest w stanie trzeźwo myśleć, więc wyjaśnił wszystko – Ciąża jest, że tak powiem owocem miłości czyż nie? Miłość, boginka śmierci z miłości, coś świta?
Daniel przetwarzał przez chwilę te informację, a potem i tak zaczął zarzucać mi się kłamie i robię to wszystko z zazdrości do Lany. Skupiłam się przez chwilę, czego mogłam teraz jej zazdrościć? Kiedyś owszem urody, takiej radości z życia, powodzenia, pewności siebie, ale teraz? Byłam boginką, mieszkałam w pałacu, miałam ojca, który się mną interesował, przyjaciół i Patricka, mojego chłopaka. To zabrzmiało dziwnie. Synowie Gai i Apolla zaczęli na siebie krzyczeć i ewidentnie szykowali się do tego, żeby sobie przyłożyć, Kamil już próbował załagodzić sytuację. Gdyby doszło do bójki, wygrałby Daniel. Taka prawda. Mimo wszystko do walki posłałoby syna Apolla niż Gai. No i poza tym spędził więcej lat w Obozie, co też było po jego stronie. Powiedzmy, że się ogarnęłam i wkroczyłam między dwójkę wściekłych herosów. Generalnie nie polecam, ale coś trzeba było zrobić. Na dodatek napatoczyła się w nasze pobliże Lana. Rozłożyłam ręce i nie pozwalałam im zbliżyć się do siebie. Wyglądało to jak scena z jakieś komedii romantycznej. Eh, zawsze mi wychodzi tak jak sobie tego nie życzę.
– Daniel, jako boginka nie mam za dużego doświadczenia – podkreśliłam słowo „boginka” – I mam nauczkę na przyszłość, żeby nie dzielić się niektórymi rzeczami. Nie kłamałam i nie jestem zazdrosna o Lanę, gdyby tak było… – przerwałam na chwilę, aby dobrać słowa. Cieszyłam się, że w moich oczach nie było widać łez, jakbym ryczała zamiast dramatycznego efektu, wyszłoby mi coś pseudo komicznego – Gdyby tak było, wykorzystałabym już mój status w dosyć znaczący sposób nie sądzisz? Jestem boginką, nie zapominaj o tym.
– Boginką – żachnął się Daniel – Widać, już zaczęłaś wtrącać się w nasze życie, knuć i kłamać.
Dobra, trochę mnie to zabolało i jednocześnie przekreśliło moje szanse na zastanie bohaterem tej sytuacji. Patrick mówiąc dosłownie, podniósł mnie i odstawił na bok a potem rzucił się na syna Apolla. Zaczęła się porządna bójka. Wzruszyłam tylko ramionami i postanowiłam czekać, aż sami przestaną. Kamil doszedł chyba do takich samych wniosków, bo zaczął rozpędzać tłum gości, który się przy nas zgromadził. Jego świeża upieczona żona pocieszała Lanę, a ja usiadłam sobie pod ścianą, nie przejmując się już sukienką i czekałam, podziwiając gwiazdy. Kamil przysiadł się do mnie po chwili, kątem oka zauważyłam, że Bliźniaki dopingowały walkę.
– Jak myślisz ile im to zajmie? – zapytał.
– Kilka minut – odparłam – Daniel jest wściekły. Powinno szybko pójść. Potem znikniemy – obserwowałam przez chwilę walczących – Przepraszam, że rozwaliłam ci wesele. To powinien być najszczęśliwszy dzień w twoim życiu, a tymczasem masz dwójkę bijących się herosów.
– Kiedyś musiało do tego dojść – stwierdził Kamil i wziął mnie za rękę – Cieszę się, że mogłem się z tobą spotkać.
– Ja też – uścisnęłam mocno jego dłoń – Wiesz co? Tak mi głupio, że właściwie to biją się przeze mnie.
– Co poradzisz, że masz taki śmiercionośny wpływ na facetów – zaśmiał się po cichu syn Ateny.
– To jakaś aluzja – udawałam wielce obrażoną damę – Do wszystko jest do kitu. Czasami się zastanawiam, z jakiej racji to, kim jesteśmy, ma warunkować, kim są nasi boscy rodzice. Nie czujesz, że praktycznie od urodzenia wiadomo mnie więcej, jaki będziesz z charakteru, kim zostaniesz w przyszłości i tak dalej? – popadłam w monologowy nastrój, – Dlaczego nie możemy kroczyć własnymi ścieżkami? Czy każde dziecko Ateny musi zostać wynalazcą, inżynierem czy czymś takim? Czy każdy potomek Apolla musi być muzykiem albo łucznikiem, czy wszyscy z nich muszą kochać sztukę? A może znajdzie się tam taki, co będzie wolał zajmować się ogrodnictwem na przykład? Wiesz, co Kamil, to jest chore. Co o tym myślisz?
Spojrzałam w miejsce, gdzie powinien znajdować się mój przyjaciel, ale go tam nie było. Podszedł do Daniela i Patricka, którzy w międzyczasie skończyli się bić. Oboje byli poobijani i zakrwawieni, ale czego innego można było się spodziewać. Wkurzałam się trochę na Kamili, że tak mnie zostawił i nie wysłuchał moich filozoficznych i życiowych rozważań. Skarciłam siebie w duchu, powinnam przecież teraz latać przy synu Gai, tak jak ona przy swoim chłopaku. Ruszyłam w ich kierunku, Daniel zasłonił Lanę swoim własnym ciałem.
– Nie zbliżaj się do nas – rzucił krótko.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, oczywiście, że sprawił mi tym przykrość, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Mój plan bycia pozbawioną uczuć boginką już dawno się spakował i zwiał jak najdalej od mojej osoby, jednak mogłam udawać silną osobą, którą przecież nie byłam.
– Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie chciałam, żeby coś takiego miało miejsce – powiedziałam cicho – Mówiąc ci prawdę, nie miałam złych intencji.
Pokiwał tylko głową z politowaniem i wyszedł bez pożegnania z nic nierozumiejącą Laną. Jeszcze raz wyszeptałam ciche przepraszam w kierunku Kamila i pomogłam wstać Patrickowi. Nadszedł czas by wrócić do domu.
W pałacu posadziłam Patricka na krześle w salonie i ruszyłam na poszukiwania czegoś w rodzaju plastrów. Siedział spokojnie, kiedy oczyszczałam jego twarz z krwi.
– Na szczęście nos nie jest złamany – stwierdziłam myjąc ręce i korzystając z okazji spytałam, – Czemu się na niego rzuciłeś?
– Musiałem bronić honoru mojej dziewczyny – odpowiedział z tym swoim nonszalanckim uśmiechem, próbował również przyjąć podobną pozę – Poza tym strasznie mnie wkurzał.
– Przestań – mruknęłam – Zgrywasz zawsze takiego no… – zaczęłam machać rękami, bo nie mogłam się wysłowić – Dzisiaj możesz sobie darować, wiem, że cię boli. Czuję to, mocno poobijał ci żebra.
– Teraz to też zaczynam dostrzegać wady tej naszej więzi – mruknął pod nosem i wyciągnął do mnie ręce.
Chwilę mi zajęło, zanim skapnęłam się, o co mu chodzi, podeszłam ostrożnie i przytuliłam się do niego, tak żeby nie sprawić mu większego bólu.
– Mimo wszystko dziękuję – wyszeptałam i pocałowałam go. Spojrzał na mnie zaskoczony, w jego spojrzeniu dostrzegłam jakieś wyczekiwanie – No co?
– Nic. Oczekiwałem tylko, że może dodasz coś jeszcze w stylu „Jesteś najcudowniejszym chłopakiem na ziemi” albo „Jesteś takim cudownym chłopakiem.”.
– Chciałbyś – żachnęłam się – I jakby nie patrząc, jesteśmy parą od paru godzin, więc trudno mi stwierdzić, czy jesteś aż tak cudowny, jak ci się wydaje. Nie brzmi to dziwnie?
– Co? – zapytał, bawiąc się moimi włosami. Jakby dotknął skrzydeł, to jeszcze by mu się dostało.
– No to, że jesteśmy parą i tak dalej – odpowiedziałam trochę zażenowana.
– Nie, jak dla mnie nie. To wprost muzyka dla moich uszu – uśmiechnął się zawadiacko, wywróciłam oczami i odsunęłam się od niego.
– Zrobiło się zbyt romantycznie – wytłumaczyłam się.
Przestraszyłam się tego wszystkiego. Jeszcze nie do końca do mnie docierało to całe bycie parą. Nie rozumiem sama siebie. Bycie boginką jest już wystarczająco trudne, a bycie boginką z problemami psychicznymi jeszcze trudniejsze. Poszłam do siebie.
– Idziesz pogadać z lustrem, prawda? – zapytał Patrick.
– Owszem – odpowiedziałam, przeklinając w duchu więź – Jak się trochę ze sobą uporam, to zrobię ci coś do jedzenia. Daj mi tylko z pięć dziesięć minut.
Niemal biegiem wpadłam do pokoju, przebrałam się w luźny chiton i stanęłam przed lustrem. Moje odbicie piłowało sobie paznokcie, pokrywało je coraz mnie lodu. Miałam nadzieję, że dzięki temu stanie się takie jak było na początku. Wredne, ale w taki milszy sposób.
– Kobieto, czego ty się tak strachasz – zapytało z przekąsem – Powinnaś się cieszyć, że masz chłopaka.
– Ale nie umiem – odpowiedziałam.
– Przecież macie luźną sytuację – machało mi przed nosem pilnikiem – Eros wyraźnie powiedział, że musicie być razem. Twój ojciec go lubi, a twoje moce nie robią mu wielkiej krzywdy. A ty wiecznie stwarzasz nowe problemy. Zaczyna mnie to nudzić.
– Nie umiem inaczej – powiedziałam urażona – A co z Gają?
– A co się nią przejmujesz. Może ma jeszcze wpływy, ale jest już przeżytkiem. Kiedyś ludzie być może do niej wrócą, ale tylko wtedy, kiedy ta cała technologia zacznie zawodzić.
– Boje się, że znowu powtórzy się sytuacja z karą i tak dalej.
– Powiem ci jedno, moja materialne odbicie. Czyż nie mówi się, że co się nie zabije to cię wzmocni. Wyciągnij z tego jakieś wnioski. Jesteś nieśmiertelna będzie mi tu nie wiadomo ile z tym wymyślać. Wpadnij na coś innego.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam zmywać makijaż. Lustro grzecznie zajęło się swoimi paznokciami i uśmiechało się do siebie, w taki wredny sposób.
– Patrick – przeliterowała jego imię – Przydałoby się nim zająć – dodało.
Podskoczyłam jak oparzona i zleciałam na dół, Patrick przysnął na krześle. Odetchnęłam z ulgą, ale jak obiecałam tak zrobiłam i przygotowałam mu coś do jedzenia. Obudziłam go delikatnie i patrzyłam jak je.
– Pyszne – powiedział z uśmiechem.
– Bądź szczery, wiem, że beznadziejne – odparłam.
– Racja, ale przynajmniej jadalne – powiedział i oparł się o krzesło – Mogę zostać na noc? Nie chcę mi się wracać.
– Skoro chcesz – wzruszyłam ramionami – Tylko nie kombinuj jak ostatnim razem.
Śmiał się przez chwilę a potem stwierdził jednak, że to nie był dobry moment i poskarżył się na ból żeber.
– Przy okazji, wyglądasz strasznie – stwierdził, przyglądając się mojej twarzy.
Zaklęłam głośno, bo uświadomiłam sobie, że mam zmyty tylko do połowy makijaż. Po raz kolejny miałam ochotę zabić moje lustro, pomińmy fakt, że to rzecz martwa, ale kto by się tym przejmował. Że też właśnie takie rzeczy są najbardziej perfidne i wyrachowane w tej całej perfidności. Kiedy się kładliśmy, nie pomyliłam osoby jakby co, długo jeszcze się w nie wpatrywałam.
– Ja mu współczuje – odparło odbicie, na szczęście Patrick już zdążył zasnąć – Jesteś beznadziejną dziewczyną.
– Jakbym sama o tym nie wiedziała – mruknęłam bezgłośnie w kierunku lustra.
– Tylko teraz nie stań się taką romantyczką z maślanymi oczkami, bo wtedy zrobisz się jeszcze bardziej wkurzająca.
Westchnęłam zirytowana. Ile można, przytuliłam się do Patricka z nadzieją, że przez jakiś czas nie będę miała żadnych problemów. Ale oczywiście jak zawsze, musiałam się mylić.
Część pisana tak trochę na szybko :/, ale chciałam wykorzystać okazję. Wróciłam do domu dzień wcześniej i skoro było trochę czasu to naskrobałam. Więc taka właściwie niespodzianka :p. Może to i dobrze, bo muszę wymyślić, jak poprowadzić dalej fabułę ;), znając życie to mi zajmie najwięcej czasu.
Weny wam życzę, na te coraz zimniejsze jesienne dni. :p
ryba2006
Wszodze na RR i co widzę nową części ,,Córka Śmierci” no normalnie skakałam z radość. Ta część genialna a ja czekam na cd. Niech wena do ciebie przyjdze jak najszybciej!!!!!!!!!!
Kochana, powiem Ci wprost: Patrick mnie wkurza… tym, że naprawdę nie istnieje! 😀 Uwielbiam tą postać, gdyby naprawdę taki istniał, pewnie latałabym za nim, a to już coś znaczy, gdyż jestem Łowczynią i korzystam z krzyków Piper: ,,Metr ode mnie”. Więc gratuluję Ci, że tak dobrze zrobiłaś tą postać – wykreowałaś ją – iź nawet ja nie umiem się nie uśmiechnąc w trakcie jego wypowiedzi. Zachowanie Daniela oddałaś całkiem dobrze, Lethal mnie rozbawiła tym, że usiadła pod ścianą, gdy się tłukli. Większość kobiet czy tam boginek by interweniowało, a tu takie miłe zaskoczenie. Do tego ogromny plus jak z Polski do LA za poruszenie takiego życiowego tematu jakim jest poronienie dziecka. Jeśli go dalej dobrze rozwiniesz, dam Tobie owacje na stojąco 😉
PS. Kocham te lustro, wie, że szczerość nigdy nie jest passe xD
Taka miła nie spodzianka… ^ ^