Z dedykacją dla oczywiście kto by się spodziewał mojej Najlepszej i Jedynej Muzy Oliwki.
by hadesik oczywiście
W zamierzchłych czasach, jeszcze przed przybyciem takiego zła wcielonego, jakim był Generał Pewdiepie, ludziom żyło się lepiej. Ten stan trwał aż do pięćdziesiątego ósmego dnia miesiąca włod, kiedy to w pobliżu wioski Zagadra pojawiło się jajo. Jajo było duże, wielkości przeciętnego krasnoluda. Wieśniacy byli niezwykle zdziwieni jego tam obecnością. W końcu uznali jajo za dar od bogów i potoczyli do wioski, gdzie miało pysznić się na błotnistym rynku. Wieczorem zorganizowali imprezę, jakiej świat jeszcze nie widział. Kwas chlebowy i mleko lały się strumieniami. Dziki i pigmeny piekły się w wielkich ogniskach.A Gazda pił najwięcej. Nic dziwnego, ze każdy prędzej, czy później zasnął snem sprawiedliwego.
W tym samym czasie czarodziej Bogdaniec ze Zbyszka pracował nad hodowlą doskonałą. Miał na tym polu już wiele osiągnięć: stworzył ziemniakory (pomidory, które zamiast korzeni miały ziemniaki), dynię o smaku czekolady, fasolę Hero i kilka mniejszych okazów. Bogdaniec usłyszał o morderczym króliku i postanowił zając się tą sprawą. Po wielu dniach ślęczenia nad księgami i wywarami zasadził marchew. Dzięki utartej fasoli Hero urosła w mniej niż tydzień. Ale jaka to była marchew! Wielka jak ramię, krwistoczerwona, aż kipiała od karotenu! Bogdanie wziął marchew, sznurek, żeby w razie czego móc się powiesić, bułkę na drogę i ruszył na spotkanie przeznaczeniu.
Nie podróżował długo, bo Ketats sam go znalazł, przyciągany słodkim zapachem marchewki. Gdy stanęli naprzeciwko siebie na polanie w lesie Sławoju, było południe. Potwór zaszarżował na Bogdańca, a on się pochylił tak, że królik przebiegł nad nim. W ostatniej chwili uczepił się sierści na jego ogonie. Wspiął się na jego grzbiet, usadowił wygodnie i zaczął pracę. Do swojego kostura przywiązał sznurek z marchewką na końcu. Zarzucił jak wędką i oto warzywo znalazło się przed pyskiem Ketatsa, który ruszył jak z kopyta. Od tej chwili Bogdaniec przeszedł do historii, jako Króliczy Jeździec. Nagrody od Ylathera nie dostał, bo przecież nie pokonał potwora, tylko go oswoił. Walczył ze złem przez wiele lat, aż do jego tragicznej śmierci, kiedy to pożarł go jego własny pupil, gdyż zapomniał go nakarmić. Sam królik umarł z żalu po stracie pana. Albo na gnomi katar, tego się już niestety nie dowiemy.
Co się stało z legendarną marchewką? Odtąd dawała właścicielowi władzę nad większością zwierząt. Nie działała na przykład na dziki. Zakonserwowana czarami spoczywa w głębi skarbca Troi, strzeżona przez nieprzekupnych strażników, nad którymi nikt nie ma władzy…
Bhahahaha. To było świetne 😀
Kwas Chlebowy zadżebisty 😀
Praca nie jest zła, choć nie lubię takich absurdalnych opowiadań. Po prostu nie przypadły mi nigdy do gustu historyjki typu „był sobie piernik, który tańczył salsę a potem zmarł na smoczą ospę, kiedy Tinky Winky zjadł makaron” a na koniec jeszcze morał od czapki. Po prostu nie lubię takich prac i tyle 😉
Twoja praca nie jest jakaś najgorsza, budujesz ładne, pełne i bardzo barwne zdania. Choć było dużo powtórzeń. Zraziła mnie pełna politowania perspektywa i takiego przesłodzonego spojrzenia na tą opowieść, co próbowało nadać zabawny wyraz. Według mnie to się nie udało.
No i powtarzam, to moje zdanie, może innym się spodoba, bo nie jest złą pracą- po prostu nie dla mnie 😉
+ dobrze że nie na wyzwanie, bo nie śmieszne ;p
A mnie rozbawił Twój komentarz. XD
A mnie rozbawił Twój komentarz. XDD
Ups. Jestem z telefonu i drugi raz wysłało się przypadkiem. O.o wybaczcie.
Praca jest OK, czyta ją się teź bez większych zgrzytów. Masz nieco inny sposób pisania niż większość RR-owiczów, więc wczuć się jest ciut *no dobra, dużo* gorzej niż zazwyczaj, choć inny sposób pisania ma kilka plusów :p
I teraz podkreślam, że mówię to jako czytelniczka, aby nie było *nie martw się, ja akurat zawsze czytam dokładnie tekst*: opko nie rozbawiło mnie. Już wcześniej byłam pewna, że mamy zupełnie inne poczucie opkowe humoru, teraz to tą tezę potwierdziło. Chyba, że opko nie miało być zabawne, wtedy ok 😉
Kurde, nie wyszło mi to opowiadanie. Następnym razem nie będę pisał w takim pośpiechu, bo wychodzi bździungwa, a nie historyjka. Amen.
Gdy czytałam to opko, byłam pod wpływem glupawki wywołanej wcześniejszymi zdarzeniami. Po części zgadzam się z poprzedniczkami. Styl masz ciekawy.
Ale pomysł był…pomysłowy Xd.
Kwas Chlebowy xdxd
Renta ksienżniczki? Dobra… Mamy taką dzisiaj zimną podłoge a ja z niej nie wstane bo nadal się śmieje… XD