Hej!
Kolejna część, tym razem z punktu widzenia Cass!
Jest to wstęp do długiej podróży po…
(kto zgadnie dostanie dedykacje ^^)
Miłego czytania!
Alis
[Teraz pozwólcie, że ja przejmę pałeczkę. Hej wszystkim! Nazywam się Cassandra Mild (dla przyjaciół Cass) Jestem córką Ateny, wiecie bogini mądrości. I teraz opowiem wam monotonną i nudną historie (Jak skomentował to Connor, gdy dostałam magnetofon)]
To co się stało na ognisku wstrząsnęło wszystkimi. Żałowałam Jamesa, bo nie dość, że został zaatakowany przez Ereba to teraz biedaczek leży już trzeci dzień w skrzydle szpitalnym. Odwiedzamy go na zmianę i wypytujemy jak się czuję. Choć mówi, że świetnie my [lub może tylko ja] widzimy, że wyrocznia Delficka strasznie nadwyrężyła mu rękę (jak mówią dzieci od Apolla). Ciągle krzywi się gdy próbuje cokolwiek nią zrobić.
Alis też jest nie w sosie. Już z drugi dzień widzę ją zamyśloną nad brzegiem jeziora. Nie odwiedza Jamesa, ale wypytuje o jego rękę co bardzo mnie dziwi. Może jednak trochę mu współczuję?
Co się tyczy Wielkiej Przepowiedni ( bo tak ją nazwał Chejron) cała moja familja główkuje nad tym co może oznaczać. Ja sama nie mam zielonego pojęcia, choć wszyscy uważają mnie za największy mózg szóstki. Czasami nawet drugą Anabeth, choć ja nie przepadam zbytnio za dziećmi Posejdona jak ona.
***
Właśnie wchodziłam do domku Ateny, który zawsze czysty i schludny zamienił się w chlew. Wszędzie latały papiery z definicją przepowiedni. Niektórzy z mojego rodzeństwa spali głową w dół na kanapie zasyfionej zgniecionymi kulkami papieru. Nie zdziwię się, kiedy to my będziemy musieli myć gary, gdy będzie inspekcja. Na pewno popsuje to niektórym plany, choć w głębi duszy pragnęłam, aby zrobili cokolwiek tylko nie bazgrać na papierze.
-Cass, wiesz może co to znaczy ,, Zdrady doświadczy krwią związany druh” ? – odezwał się nagle skądś głos.
-Filip, to ty? – zapytałam spoglądając z niedowierzaniem na ruchomą górę papierów, z której doszło westchnienie.
-Na bogów jak ty wyglądasz! W tej chwili zbieraj chłopaków i sprzątać ten syf!
-Cass spokojnie zaraz to posprzątamy.
-Mówiłeś to już pięć razy w ciągu dwóch dni! – krzyknęłam.
Po prostu traciłam już cierpliwość. Mój brat odchrząknął coś niezrozumiałego i zaczął recytować po raz wtóry przepowiednie. Wkurzona wybiegłam z domku i skierowałam się do moich nieprzyjaciół. Musiałam coś przecież zrobić! Nie będę siedzieć z założonymi rękami jak wszyscy! No może oprócz Lindy, która zaprzyjaźniła się z takim jednym chłopakiem i prawie zawsze znika mówiąc, że idzie się przejść.
Moi nieprzyjaciele czyli dzieci Glonobrodego [tak wiem… skradłam ksywkę Panu D.] wylegiwali się nad jeziorem. Ruszyłam w ich stronę właśnie wtedy, kiedy ogromna fala spryskała mnie do suchej nitki. Oburzona podbiegłam do jednego z synalków Glona [ z jego uśmiechu wywnioskowałam, że to on jest sprawcą tego głupiego kawału] i precyzyjnie kopnęłam w czuły punkt. Od razu padł jak długi. I kto tu się śmieje ostatni co?
-Mam dla was propozycję – zaczęłam.
-Ciekawe jaką? Może kolejne kopniaki? – odezwał się z uśmieszkiem jeden z chłopaków.
-Jeśli tak ci na tym zależy to czemu nie? – zapytałam utrzymując kontakt wzrokowy. Od razu spuścił wzrok jak zbity pies.
-No to mów jaka to propozycja. – odezwała się czarnowłosa dziewczyna w moim wieku.
-Chcę abyście wygramolili tych leni z ich nory.
-Że co? – zapytali nic nie rozumiejąc.
Westchnęłam w duchu. I kogo ja proszę o pomoc.
-Chcę abyście użyli swoich mocy, aby pobudzić moje rodzeństwo do życia! Na razie to żywe mumie! – dodałam wkurzona.
-Taaak… zrobimy to, a wtedy nam się oberwie, że podtopiliśmy wasz domek. Nie dzięki, ale nie chcemy mieć twojej matki na karku. – powiedział już żwawiej jeden z nich.
-Biorę to wszystko na siebie. Przyrzekam na Styks… – dodałam, a na niebie rozbłysła pojedyncza błyskawica. Najwyraźniej przekonałam dzieci Glonobrodego, bo pokiwały głową na zgodę.
***
Ruszyliśmy przez obóz pod domek Ateny. Miałam szczerą nadzieję, że woda nie zniszczy ksiąg i projektów, które leżały estetycznie na półkach, a tylko zmiecie ten syf złożony z nie trafnych słów.
Tak, więc stałam cała w napięciu obserwując jak pierwsza fala naciera przez drzwi i okna. Od razu dało się słyszeć paniczne krzyki mojego rodzeństwa, którzy wypływali wraz z wodą na zewnątrz.
-Odbiło wam?! – darł się jeden z moich braci.
-Sama tego chciałaś. – zwróciła się do mnie czarnowłosa i ruszyła wraz ze swoim rodzeństwem z dala od złowrogich spojrzeń.
Patrzyłam jeszcze chwile jak ostatnie krople wylewają stos śmieci po czym wbiegłam do środka ocenić skale zniszczeń. Ku mojemu zdziwieniu woda nie naruszyła żadnej wartościowej rzeczy, a tylko posprzątała syf wraz z moim rodzeństwem.
-Zaraz powiemy Chejronowi, że ci idioci podtopili nasz domek, a wtedy…
-Dość! – przerwałam im – Ja kazałam im to zrobić.
-Że co?! – odezwali się równocześnie otwierając usta ze zdziwienia.
-Co tak się patrzycie? Zrobiłam to dla waszego zdrowia. Cały czas siedzicie w domu i bazgrzecie po kartkach, a nie dostrzegacie życia! Dlatego sprzątacie cały ten syf – dodałam wskazując na zmoknięty papier – I ruszycie na arenę poćwiczyć!
-Ale…
Nie zaszczyciłam ich nawet spojrzeniem tylko ruszyłam pod Wielki Dom.
Może wreszcie się czegoś nauczą? Choć w to wątpię, ale jak jeszcze raz zobaczę, że coś bazgrolą na kartkach wyniosę ich siłą i podtopię w jeziorze.
Podeszłam pod budynek mając nadzieję przekonać Chejrona, żeby dać sobie spokój z zrozumieniem przepowiedni. Od niektórych słyszałam, że kiedyś w ogóle nie przykładał wagi do rozszyfrowania innych tajemniczo brzmiących wersów. Tylko co się stało, że akurat ta jest taka ważna? Normalne słowa, które mogą się spełnić i już.
Właśnie wchodziłam do środka, kiedy drzwi nagle ożyły i trzasnęły mnie prosto w twarz. Przed moimi oczami pojawiły się gwiazdki i runęłabym do tyłu gdyby ktoś mnie nie złapał. Zerknęłam na mojego wybawcę, który z wyraźną ulgą na twarzy pomógł mi wstać.
-Dzięki – mruknęłam i spojrzałam w zielone oczy Maksa.
On lekko się uśmiechnął i odparł:
-Sorki, że cię uderzyłem, ale właśnie dowiedziałem się czegoś ważnego.
Zaraz co? Mój mózg zaczął chodzić na szybkich obrotach. Czyli to jednak Max był odpowiedzialny za to, że drzwi trzasnęły mi w głowę! No ale jednak mnie złapał przepraszając. To już coś. Do mojej głowy przedarła się najważniejsza z informacji. On coś wiedział! Pociągnęłam go kawałek i spojrzałam mu w oczy pytając:
-Co wiesz?
-To, że będą wybierać piątkę herosów na samobójczą misję. Jak dowiedziałem się ze spotkania. Twoja siostra…Linda, tak? Rozszyfrowała mniej, więcej o co chodzi w pierwszych wersach.
Właśnie dowiaduje się, że moja własna siostra też popadła w tą dziwną chorobę zwaną: zrozum treść przepowiedni. A miałam taką nadzieję, że my jako jedyne zachowujemy trzeźwość umysłu. Westchnęłam w duchu i powiedziałam:
-Max, każdy wie o co chodzi w pierwszych wersach.
On zrobił niedowierzającą minę, więc wyjaśniłam:
-„pięcioro niech ruszy ku kamiennej bramie” czyli piątka herosów musi odnaleźć jakąś kamienną bramę. ,, Inaczej w płomieniach świat pozostanie” jakieś nieszczęście, które spadnie na Ziemię jeśli nie podejmą się tego zadania.
-Wow i kto tu mówi, że nie przyłożył się do zrozumienia przepowiedni?
-Weź… po porostu mnie to wszystko wkurza. Na początku też byłam pełna zapału, ale się opamiętałam.
-Czy to prawda, że Alex i Jasper podtopili wasz domek?
Skąd on takie rzeczy wie? Przecież to zdarzyło się właśnie przed chwilą, kiedy on był na zebraniu!
-Chejron dowiedział się właśnie przed chwilą. – wyjaśnił widząc moją zaskoczoną minę.
-Eh… to nie była ich wina. Sama im to zaproponowałam.
-To też wie. Kazał mi ciebie znaleźć…
-I mówisz mi to dopiero teraz! – Przerwałam synowi Apolla po czym ruszyłam do Wielkiego Domu zostawiając go w tyle.
***
Wchodząc przywitała mnie grobowa cisza. Wszyscy grupowi siedzieli zamyśleni lub z ponurą twarzą przy stole do ping – ponga. Chejron na wózku inwalidzkim też wydawał się jakiś niemrawy.
-Chejronie jeśli chodzi o to podtopienie to tylko z mojej winy. – odezwałam się tłumacząc przy okazji czemu to zrobiłam.
-Rozumiem czym się kierowałaś, ale nie po to cię wezwałem.
Zrobiłam zaciekawioną minę.
– A, więc o co chodzi?
-Jesteś bystra, dlatego chcę abyś wzięła udział w tej misji.
Wpatrywałam się w niego skamieniała. Czy on właśnie? Nie…
– Chejronie wiem, że Cass jest bystra i bardzo mądra, ale dlaczego ona? Czemu nie inne dziecko Ateny?
Zwróciłam się w stronę głosu. To nie możliwe… Max… Ten Max, który zawsze udaje dobrego przyjaciela chcę, abym została w obozie i co? Czy on myśli, że sobie nie poradzę? Przecież nie będę siedzieć z założonymi rękami oddając się codziennym obowiązkom. Czyli niczym ciekawym, a teraz, kiedy mam szanse się wykazać, wyrwać zza granic to on wszystko psuje!
– Max wybacz, ale wolę, kiedy to ja decyduje o swoim życiu. – po czym zwróciłam się do Chejrona- Jasne. Chętnie wezmę udział w tej misji.
-O nie! Nie rozumiesz, że to samobójstwo?! – krzyknął Max.
-Nie i nie krzycz na mnie! Siedzę tutaj z trzy lata mam prawo w końcu zwiedzić świat!
Kłóciliśmy się chyba parę dobrych minut, kiedy Max rzucił:
– W takim razie zgłaszam się do tej misji!
Wmurowało mnie. Jak on śmie! Jeszcze tego brakowało, aby wyruszył na samobójczą misję! Czekajcie stop! Czy on tak właśnie nie myślał? Kiedy dowiedział się, że ruszam na pewną śmierć? Od razu poczułam ciepło w sercu. Tak to był mój przyjaciel.
Zerknęłam na Chejrona, który zastanawiał się nad decyzją rzuconą przez Maksa. Reszta grupowych wpatrywała się w niego ze zniecierpliwieniem wymalowanym na twarzy. W końcu usłyszałam to co pragnęłam usłyszeć:
-Jeżeli jesteś tego pewien to czemu nie? – po czym zwrócił się do zebranych – ogłoście, że szukamy jeszcze trójki kandydatów. – po czym wyszedł.
***
Zamyślona wychodziłam z zebrania. Jeszcze trójka… byłam ciekawa kto to będzie. Może ktoś z domku Aresa?; zawsze lubią ruszać na niebezpieczną misję. A może jakieś dziecko Glonobrodego? Westchnęłam w duchu. Na razie mało mnie to obchodziło.
W głębi cieszyłam się, że Max tak zareagował. Troszczył się o mnie, ale też zdecydował się mnie wesprzeć. Ile to już lat mnie chroni? Dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie; byliśmy dziećmi. Miałam może z siedem lat. Siedziałam pod klasą i rozmawiałam z koleżankami, gdy nagle trzech starszaków ruszyło w naszą stronę. Byłam przerażona, gdy jeden z nich złapał mnie za ramię i przycisnął do ściany. Nie pamiętam czego chciał, ale pamiętam jego…Małego urwisa, który zaczął strzelać z procy w moich prześladowców. I teraz idąc obok niego znów rozpoznałam ten uśmiech oraz tryskające radością oczy małego chłopca.
-Max? – zagadnęłam.
-Hmm… – zerknął na mnie.
-Dzięki
Zarumieniłam się lekko, a on widząc to uśmiechnął się.
-Wiesz, że gdybym tego nie zrobił zaczęłabyś mnie nawiedzać w snach. A wiesz… nie chciałbym mieć do czynienia z zjawą Cass wytykającą mi czemu ją zostawiłem.
– O doprawdy? – zapytałam ironicznie.
Pokiwał głową, a w następnej chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
-Cass! Cass! – usłyszałam nagle za sobą głos. Odwróciliśmy się przerywając śmiechy, by zobaczyć Alis biegnącą w naszym kierunku.
-Co się stało? – Zapytałam, kiedy dobiegła.
– Co mówił Chejron?
– Szukają jeszcze trójki herosów. – powiedział Max.
-Trójki? To kto jeszcze idzie na tą misję?
Rzuciłam Maksowi porozumiewawcze spojrzenie.
– My – odpowiedział nie obijając w bawełnę.
Miałam ochotę go trzepnąć w tą kasztanową czuprynę. Czy on nie rozumie moich przekazów?! Ale to co się stało to się już nie odstanie.
Zaczęłam przygotowywać się na krzyki, wyzwiska, czemu ją zostawiam i histerie, ale Alis stała nie wzruszona co mnie bardziej tylko zdezorientowało.
-Ja też idę.
No to mnie zaskoczyła.
-Alis czyś ty oszalała? To, że jesteś na obozie może z tydzień nie oznacza, że w mig nauczysz się być herosem!
– Cass spokojnie. Wiem co robie…
-Nie nic nie wiesz! My możemy nie wrócić! Chejron sam mówił, że jest to samobójcza misja!
– Ale tak musi być! – zaczęła. – Myślałam, że moje sny są tylko zwykłymi snami, ale teraz, kiedy mówicie, że idziecie na misję czuję, że są one prawdziwe!
Wpatrywałam się w nią ze zdziwieniem. Czyli, dlatego była taka nieobecna. Widziała coś co może się stać. Uspokoiłam się w myślach, a z moich ust zaczęły cisnąć się pytania:
-Czemu nic mi nie mówiłaś? Kiedy to się zaczęło? Musimy iść do Chejrona.
Nie czekając na odpowiedzi pociągnęłam ich w stronę Wielkiego Domu.
***
Moje zdziwienie było o tyle większe, gdy dostrzegłam Connora, który ze zniecierpliwieniem podrzucał sztylet i Jamesa, który próbował ów sztylet złapać.
-Co tu się dzieje? – zaczęłam ale przerwał mi centaur, który nagle wyrósł obok mnie.
– Już jesteście… proszę usiądźcie.
-Chejronie… co się dzieje? Co oni tu robią?
-Ruszamy na misje- zaczął znudzony Connor.
– I mówisz to tak spokojnie? – zapytał go Max.
-Yhm… a co mam skakać z radości czy wrzeszczeć z rozpaczy? Mi tam obojętne…
– A, James? Przecież ma chorą rękę! – dodałam.
– Nie jest tak źle. – odparł.
-Dobra poddaję się – usiadłam na kanapie. – O co chodzi z tymi snami Alis?
Alis usiadła obok i zaczęła:
– Gdy przybyłam do obozu miałam sen, w którym widziałam was i tajemnicze oczy mieniące się na różne kolory. Myślałam, że to tylko wymysł mojej wyobraźni póki nie pojawił się znów, gdy wyrocznia powiedziała przepowiednie. Trochę inny, ale podobny do poprzedniego. I dlatego myślę, że to jest nasze przeznaczenie.
Zapadła cisza. To mogło się zgadzać lub nie… Przecież ja… Córka Ateny wpadłam na pomysł, aby podsłuchać rozmowę Chejrona z Apollem… James pierwszego dnia, pokonał Connora, a drugiego walczył z Erebem. Alis spostrzegawcza, nieznośna fakt, ale ma w sobie to coś. Connor, syn Aresa zdolny do wszystkiego oraz Max, syn Apolla; najlepszy łucznik jakiego znał obóz.
Ale nie tylko to mnie ciekawiło… Alis i James nie zostali jeszcze uznani, a minął już tydzień. Więc można przypuszczać tylko jedno, że ich rodzice nie chcą, aby bogowie dowiedzieli się o ich istnieniu…
– Snów w obozie nie można lekceważyć. Zawsze mają drugie dno. – odezwał się Chejron. – Ale teraz wróćmy do celu waszej misji. Wyrocznia mówi o kamiennej bramie czy ktoś z was wie co to takiego?
Kamienna brama, kamienna brama… nigdy w dziejach mitologi nie słyszałam i nie czytałam o takim miejscu. Pokręciliśmy głowami na znak, że mamy pustkę w głowie.
-Kamienna brama… to portal, z którego wyszli pierwsi bogowie. Mitologia ludzi tego nie opisuje, bo żadne z nich nie wiedziało nic o Chaosie; jak powstał on i jego dzieci. To jest tajemnica, która nie może wydostać się poza te ściany. Tylko Zeus, Hades, Posejdon, Hera, Demeter i Hestia oraz dzieci Chaosu znają tą historię i lepiej żeby tak już pozostało.
Pokiwaliśmy głowami na znak, że zrozumieliśmy.
– Chaos tworząc Ziemię nie mógł od tak na nią zejść i dać życia. Dlatego stworzył kamienną bramę przez którą mógł przejść do naszego świata. Brama od wieków nie była aktywowana, ale to zaczęło się zmieniać po upadku Gai. Chaos nie interesował się Ziemią, póki Gaja przed swoim zaśnięciem nie wytworzyła elektronu, który przebiegł całą Ziemię wzbudzając zainteresowanie stworzyciela.
-Jak to się tyczy nas? – zapytał Max.
– Wyrocznia mówi, że najprawdopodobniej Chaos chcę pokazać kto tu naprawdę rządzi i dlatego wy musicie odnaleźć pięć kluczy. Klucze te stworzył Ereb na zlecenie Gai. Gaja bała się, że Chaosowi może znudzić się ta niewinna planeta i postanowi ją zniszczyć; wraz z nimi. Dlatego też powstało pięć kluczy, które mogą zamknąć portal…
-A wtedy Chaos nie przedostanie się na Ziemię. – wtrąciłam.
-Tak… tylko jest problem. Nikt nie wie gdzie te klucze się znajdują. Krąży legenda, że Erebowi klucze wykradli pierwsi ludzie. Może chcieli mieć coś boskiego, by zdobyć potęgę nad światem? Nikt tego nie wie.
– To co mamy zrobić? – dopytywał się James.
-Wiem! – pstryknęłam palcami – Może Rachel nam pomoże?
-To dobry pomysł – zaczął Chejron marszcząc brwi – jeżeli dostaniecie przepowiednie ze wskazówkami może wam to się udać.
Max zgłosił się, aby przyprowadzić Rachel. Gdy wyszedł, pokój pogrążył się w ciszy. Wszyscy myśleli nad tym czego zdołali się dowiedzieć.
Ta historia była nie tyle co dziwna ale i niesamowita. Brama, która może przenieść cię do królestwa Chaosu. Pierwszy raz coś takiego słyszę. Już w wyobraźni zaczęłam ją kreować. Jako ogromne, kamienne drzwi przez, które widać sale, ogrody i piękne budynki. Słyszałam szum drzew i kapanie wody z pięknych fontann, wyrzeźbionych z szarego metalu.
Moją wizję jednak przerwał głos rudowłosej kobiety, która cała upaćkana farbą weszła przez drzwi, a za nią syn Apolla.
-Chejronie podobno potrzebujecie mojej pomocy.
-Tak. Musimy wiedzieć gdzie ukryte są klucze do kamiennej bramy.-powiedziałam za centaura.
Rachel usiadła naprzeciw nas i odparła:
-Rozumiem. Nie wiem czy coś się stanie, ale na wszelki wypadek niech każdy z was poda mi dłonie.
Zrobiliśmy tak jak kazała. Przez parę dobrych chwil nic się nie wydarzyło. Trochę zawiedzeni już mieliśmy ją puścić, gdy nagle sala rozbłysła zielonym światłem, a głos Rachel zaczął odbijać się od ścian jak echo:
,,Na wschód za morza i oceany…
Ruszajcie prosto do kamiennej bramy…
Klucze w wielkich miastach,
państw zachodu znajdziecie…
Krzywą linią do celu dojdziecie.”
Gdy skończyła zaczęłam wątpić w to czy cokolwiek uda nam się odnaleźć.
(Koniec przekazu)
Jeeeej, bardzo fajny rozdział Fajna przepowiednia, ciekawie napisana i wciąga, bo chce się dowiedzieć co dzieje się dalej 😉
Powiem Ci, że to jest dobre. Nie masz jeszcze jakiegoś świetnego stylu, ale, i tak, jest on już serio serio niezły. Ciekawa treść do tego 😉 I Max ma zielone oczy *Carmel odpływa* Emmm… znaczy, spoko postać, taka ziel.. fajna x.x
Pisz
Muszę Ci przyznać, że masz talent do pisania przepowiedni…. każda wychodzi idealnie Opko wciąga, więc pisz szybko cd 😉
Myślę że chodzi o Stonehenge. Carmel ja zaklepuje Jamesa. Fajnie piszesz.