Miniaturka z dedykacją dla Carmel która bardzo mi pomogła w jej tworzeniu <3
Jane
~*~
W dniu, w którym zginęłam niebo było jasne, a powietrze czyste i chłodne. Zimowy poranek zachwycał pięknem. Doskonała pogoda nie mogła być dziełem przypadku. I chociaż wolałbym zginąć latem, to było coś urzekającego w tym, że ostatnie chwile świata MIAŁY być tak idealne. Jak gdyby bogowie chcieli mi coś udowodnić… Tylko nie wiem, co? Może gdyby dali mi jeszcze jeden dzień…
Ten poranek miał być najważniejszy. Miał być wyzwoleniem. No cóż, chyba był. Ale czy na pewno o to chodziło? Ktoś miałby to przewidzieć?
Mroźne powietrze szczypało mnie w twarz. Dobrze, że ciepło się ubrałam. Nie. To i tak nie miało znaczenia. W końcu i tak cieszyłam się za z braku czapki. Kruczoczarne włosy pięknie rozsypały się na śniegu, gdy upadłam.
W oddali błysnął niebiański spiż, usłyszałam szczęk mieczy. No właśnie. Miecze, stworzone do walki z potworami. Dlaczego herosi zwrócili się przeciwko herosom?
Słońce raziło mnie w oczy, gdy patrzyłam do góry, ale nie mogłam odwrócić wzroku. Moje ciało było ciężkie, nieczułe, jak zamarznięta ziemia dookoła. Nie rosła na niej trawa, nie rosły kwiaty. Na mojej piersi natomiast wykwitła czerwona plama. Ciepła krew spływała na biały puch.
Wiatr poruszył suchymi gałęziami nad moją głową. Były martwe, zupełnie jak ja. Nie, poprawka. PRAWIE martwe. Gdzieś w środku drzewa żyła driada, nie pozwalała mu umrzeć. Zielone soki płynęły gdzieś głęboko pod powierzchnią kory.
Także moje serce biło niestrudzenie, pompowało krew, nie pozwalało mi umrzeć. Czy moja dusza wiedziała, że nadaremno? Czy to driada decyduje, rozkazuje, a drzewo obumiera? Gdyby bogowie…
Moi przyjaciele tam byli.
Czy wiedzieli, że dzieci Hadesa będą miały broń palną, z której będą mogły nas powystrzelać jak kaczki? Raczej nie. Ja już wtedy wiedziałam, a przekonałam się o tym
na własnej skórze.
A jeśli wiedzieli? Jeśli tak, to wiedzieli też, że idą na pewną śmierć. Że na nic zdadzą się ich zbroje ze śpiżu, na nic ich miecze i łuki przeciwko pistoletom.
Stal przeciwko prochowi. To nie mogło się udać.
Chciałam krzyczeć: to wbrew zasadom! Ale czy wojna kieruje się jakimiś zasadami? Czy to ma rację bytu?
Nie wiem, ile tak leżałam wykrwawiając się na śniegu. Nie wiem, ile osób spotkał podobny los. Rośliny, zdeptane zanim zdążyły się wzmocnić, wyrosnąć. Ta walka nie miała sensu. Ta bitwa. Ta wojna. Ale czy jest inny sposób na wyzwolenie?…
Coś przesłoniło mi widok. Przez chwilę przed oczami miałam ciemność. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam mrugać. Och.
Błękitne oczy, błękitne jak zamarznięta rzeka. Zaraz. Rzeki nie zamarzają. A może jednak? Musi przyjść wielka zima. Niewiarygodny mróz. Tak, wtedy zamarzają.
Całe życie czekamy na ten mróz. Czasem wydaje nam się, że to już. Że to ten smutek. Ale to tylko przymrozek. Rzeka zamarza tylko odrobinę, wystarczy kilka promieni wschodzącego słońca o poranku by lód stopniał.
Ale tym razem poranek miał nie nadejść.
Uśmiechnęłam się, ale był to smutny uśmiech. To chyba było dla niego za wiele. W oczach zalśnił łzy, spłynęły po zaróżowionych od zimna policzkach. Szepnął moje imię. Nie odpowiedziałam. Patrzę na niego, a moje usta układają się w jedno słowo. Nie mogę nic powiedzieć. Ale mogę słuchać.
To niezwykłe, że ludzie całe życie tylko mówią, a tego, co najważniejsze, słuchania innych, uczą się tuż przed śmiercią.
On mnie nie okłamie, pomyślałam. Wie, że nie będzie dobrze. Wie, że po tej nocy nie nadejdzie poranek. Wie, że jeśli teraz nie pocałuje Grace, nie zrobi tego nigdy.
Więc to zrobił. Jego usta były chłodne, ale nie dla umierającej osoby. Paliły mnie jak ogień. Zmusiło mnie to do zastanowienia się. Czy płomień jest zły? Pali i niszczy, ogrzewa i chroni. Gdyby…
Podniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Wtedy znaczyło to więcej niż tysiąc słów.
Czemu mi to robisz?
Nie odpowiedziałam. Chciałam już zamknąć oczy. Zasnąć po męczącym dniu.
On to zrozumiał.
I utulił mnie do wiecznego snu. Zasnęłam patrząc w jego oczy, które nigdy wydawały się takie niebieskie…
~*~
Jeszcze słowo. Nie pisałam nic od dłuższego czasu. Pewnie to znacie-szkoła zabiera mi wiele wolnego czasu. Postaram się teraz wysyłać tego typu miniaturki, których nie muszę kontynuować. Komentujcie proszę, to pomaga 😀
Podobało mi się. To było takie lekkie, czytało się przyjemnie. Jednym słowem nie mam zastrzeżeń. Tak, więc przysyłaj ich więcej 😉
Fajne. Śliczne. Cudowne. Ale smutne. Bardzo smutne. Pokazuje wojnę. Prawdziwą wojnę. Niesprawiedliwość. Ból. Zdradę. Smutek. I…miłość.
Ech, nie umiem więcej nic napisać więc… jestem bardzo za takimi miniaturkami.
Cholerne podoba mi się klimat tego. Czytając to, miałam przed oczami zimowy dzień, taki niebieski, pełen szarości, ale tych cieplejszych. Stworzyłam w głowie świat jak z mienionej epoki, nie wiem czy tego chciałaś, ale tak oto ja odebrałam ten tekst 😉 Obraz który stworzyłaś jest boski, samo wykreowanie go jest już czymś a ty sprawiłaś, że widziałam go tak.. sentymentalnie i niemal epicko…? Nie wiem, ale musisz wiedzieć, że oczarował mnie 😀
Porównania mnie powaliły. Jane, przysięgam- czytałam niektóre dwa razy, żeby zobaczyć jak trafnie i na temat wpisujesz słowa obok siebie, nadając im nieziemską wymowę! Nosz kobieto, porównanie do zdeptanych roślin czy do rzeki było idealne. Cudnie, że nie rozczulałaś się. Cudnie, że śmierć przedstawiłaś w taki sposób. Zabrakło mi jedynie lęku, strach; przyjmijmy, że to opowieść opisywana z biegiem czasu, te emocje się wypaliły ;p Proporcje między opisami a uczuciami są boskie! Tak, są genialne. Ja nigdy nie umiem się ograniczyć do kilku zdań, mam taką przypadłość, że żeby coś napisać czy opisać potrzebuję dwie strony do tzw „lania wody”. A ty genialnie w takim małym fragmencie wszystko zawarłaś. Widziałam tą dziewczynę, widziałam ją umierającą. Ten smutny uśmiech, plamę krwi rozkwitającą na jej piersi (wtrącenie tego przy opisie rozwoju natury było genialnym zagraniem *o*).
Kobieto, ja nie wiedziałam, że ty AŻ TAK dobrze piszesz 😮 Jestem pod ogromnym wrażeniem ;-;
Jednak, zęby nie było za słodko i żebym nie stała się „Ann24- ciocia sama słodycz” to tak:
– raz zgubłas ‚y’ na końcu słowa ;”)
– nagle w połowie zmieniłaś czas z przeszłego na teraźniejszy. Okay, jakbyś zrobiła to w jakimś wyraźnym, zaznaczonym momencie. Ale ta zmiana nastąpiła nagle, w połowie jednego akapitu.
Jak widzisz, błędy są wyszukane na siłę i nie mam do czego się przyczepić.
*wstaje i mentalnie klaszcze (nie może, bo mama śpi ;’) )* Jestem fanką, Jane 😮
Jaka pierwsza myś mi przyszła jak to czytałam? Dlaczego w obozie nie krzystają z wiatrówek?(Rozeważa za i sprzeciw) Chyba tylko dlatego żeby było mniej samobujstw… Suma sumaru to sztyletem też się da.. A zwiększyłoby to przeżywalność Herosów…. Nawet Ann proponowała Piper wiatrówke w ZH. _-_ A druga myśl? U nas zawsze rzeka zamarza w zimie… I TYLKO -30. xD Dobra max. Tak około to -19-21 wieczorem. xD Mi się osobiście nie podobało. Bo. Za smutne. Za smutne. I za zimne. xD A zima jest zła. xD No… Ja nie jestem osobą która lubi takie opka . Troche trudno mi było wczuć się w bochaterke. To znaczy… Równie dobrze mogła być morderczynią i lekarzem.. xD I jestem pod wrażeniem jak napisałaś to lekko. 😉 😀
No, jestem z Ciebie (i siebie) dumna Choć z Cb duuużo bardziej, bo ja tam tylko coś zaznaczyłam i tyle.
Porównanie z rzeką świetne, chyba najlepsze. Do tego wszystko ma taki klimat – nie wczułam sie może aż tak w niego, ale podobał mi się 😉
Dzięki za dedyke 😀
No super :3 dawno nie czytałam tu takiego opka Co do świata przedstawianego popieram Ann24- też tak się czułam :3 (może to przez powtarzanie historii..? Nie wiem, ale tak widziałam wszystko). Urzekła mnie gładkość i płynność tego, bardzo mi się spodobało Więcej takich prac! 😀
Kocham te porównania, mega podobało mi się to w jaki sposób je wplatasz w tekst. Praca cudowna, genialna. Lubię jak bohater ginie, ale irytuje się jak jest to owiane nie wiadomo jakim poświęceniem i miłością ;-; bleeeh, te love story przed zgonem mnie wnerwiają 😡 ale ty opisałaś to tak mega naturalnie, że nie mg się przyczepić- praca super Wszystko jest idealnie zrównoważone :*
10/10 punktów! 😀
JeeeJ ;3. Lubię takie klimaty. Bardzo lubię. Szkoda że tak mało szczegółów ( taaak, może by jeszcze datę urodzenia? Jesteś genialna, Annel…) ale to miniaturka, więc się nie czepiam. Qrcze, umieranie na śniegu i to w obecności swojego ukochanego jest tak bardzo zajebiaszcze….:D
Gratki. Pisz (piszcie xd) więcej
To było dobre. Serio, dobre. Zima, śnieg… Ładnie.
I już nawet ten ostatni pocałunek i umieranie i… I just don’t get it. Ale tekst dobry. Błędy drobne, niezbyt rażące.
Prawie poczułam, ze tam jestem, prawie. Zabrakło mi… Chyba ładnej fabuły i kilku miesięcy odchorowywania ran, by zginąć od zakażenia, bo nie jestem w nastroju na umieranie narratorów tak od ręki. Ale to moje widizmisię, więc się nie przejmuj, rób co swoje, i dawaj tu więcej takich prac. Dobra robota!
Dziękuję wam wszystkim za komentarze, jesteście cudowni ^^ Postaram się o więcej mam nadzieje równie dobrych prac, jeszcze raz dzięki za wszystkie rady i uwagi!
Jane ^*^
To oczywiste Jane! My jesteśmy cudowni ale ty bardziej! :3
PS. Zima to zło..
Gwiazdko, co ty gadasz ?! Zima jest piękna…<3<3Fajnie by było Jane gdybyś dodawala więcej takich prac 😉 Z pewnością przeczytam.