Kolejne dialogi, dialogi, dialogi… Chyba za często ich używam. Kolejna część, tym razem więcej akcji (ale wciąż beż oczekiwanej ilości ^^). Powodzenia w brnięciu przez moje bagienko liter.
_____________
– No to, panie Nico. – Kątem oka spoglądałam na czarnowłosego. – Kto dyryguje całym tym cyrkiem?
– Raczej gdzie on jest. – Bambi słusznie zauważyła że znamy imię dyrektora tegoż obozu.
– Zaprowadzę was do niego. Na pewno się ucieszy, że przyjechaliście. – Poszedł do przodu, nie czekając na nas.
Z daleka widziałam boisko do siatkówki. Grała tam grupa dzieciaków młodszych ode mnie. Przestały odbijać piłkę, gdy nas zobaczyły. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdybym dodatkowo nie rozłożyła skrzydeł (aż mnie świerzbiło by wzlecieć w powietrze ale świrować już nie będę). Wtedy to zdziwione zaczęły szeptać między sobą, a potem rozbiegły się w kilku kierunkach. Rozgłos już mamy (Brakuje tylko instrumentów i możemy zakładać kapelę punk – rockową).
Doszliśmy do niebieskiego budynku z werandą. Przy stoliku do kart siedziało dwóch mężczyzn.
Jeden był na wózku inwalidzkim. Miał nie wiem, tak ze czterdzieści parę lat. Jego brązowe włosy było związanie w długi kucyk. Mimo, że zarost dodawał mu wieku, to ciemne oczy błyszczały jak u małego dziecka albo szaleńca.
Drugi był trochę młodszy. Był ubrany niechlujnie i niezbyt pasował do jesiennej pogody. Miał duże oczy, ciemne, kręcone włosy i minę tak znudzonego, jakby gapił się przez godzinę na ścianę.
Podjechał do nas ten pierwszy. Co mnie zdziwiło na samym początku to, że zatrzymał się przed schodami i po prostu wyszedł sobie z tego wózka w postaci centaura o białej maści. Na szczęście nie była to harpia albo jakiś inny stwór, bo miałby już kulę w sercu (prosto od Bambi, która ledwo się od tego powstrzymała).
– Dziękuję Nico, że przekazałeś moją wiadomość. – Nico prawie niezauważalnie schylił głowę, a potem gdzieś zniknął. Zwrócił się do nas. – A więc wy jesteście tą czwórką, co żyła w niedostępnych dla nas rejonach Europy północnej?
– Przybyliśmy tu tylko z powodu zlecenia, jakie nam wysłałeś. – Roszpunka zignorował pytanie. Pozwoliłam mu na to, w końcu był naszym (jedynym) najlepszym negocjatorem. – Nie mamy zamiaru szkolić się na herosa i wykonywać misji z twojego polecenia. – Centaur zastukał kopytami, szaleńczy blask w oku stał się jeszcze bardziej błyszczący. Braciszku bądź ostrożniejszy. – Zlecenia jeszcze poza tym nie przyjęliśmy. – Jego zdenerwowanie jeszcze bardziej przybrało na sile. Pociągnęłam Roszpunkę za bluzę. Jego ton stał się łagodniejszy. – Ale z chęcią się dowiemy, na czym będzie polegać. – Chiron nieco się uspokoi ale nadal spoglądał na nas z wrogością.
– Zapraszam do środka. – Wskazał dłonią na dwuskrzydłowe drzwi.
Drugiego pana nie poznałam. I chyba dobrze. On patrzył się na nas z jeszcze większą wrogością.
Weszliśmy na długi korytarz, minęliśmy dwoje drzwi i skręciliśmy w lewo. Na samym środku ogromnej sali stał stół do ping – ponga, a wokół niego poustawiane były krzesła. No… dobrze. Jednak jesteśmy w obozie a nie w bazie wojskowej dla nieletnich.
– Proszę usiądźcie. – Potulnie zajęliśmy miejsca, składając nasze torby w rogu pokoju. – Wezwałem was tutaj, bo… – westchnął ciężko. Widać trudno było mu zacząć. – Zlecenie, które chcecie przyjąć jest bardzo trudne. Uważam, że tylko tak zahartowani jak wy, mogą go zabić.
Zabić. Kolejny potwór do zabicia? Serio to jest aż tak trudne do wykonania? Robimy to na co dzień, ci herosi chyba też. Wyłączyłam się na chwilę. I tak mój braciszek wszystko nam opowie. I to z najdrobniejszymi szczegółami.
Tak właściwie, od kiedy ja go tak nazywam? Przecież nie mamy jednego rodzica. W końcu też by posiadał skrzydła. I byłby do mnie podobny. Chociaż, jak się zastanowić, to mamy identyczne, długie palce. I podobne nosy, tylko on ma trochę szerszy. I oboje mrużymy oczy, gdy się śmiejemy. Tak, zdecydowanie jesteśmy rodziną.
Ale… Przecież poznaliśmy dopiero za sprawką Arejona. To było tak dawno, że ledwo pamiętam, skąd się wyrwałam. Pamiętam za to, jak mnie przytulił, gdy zaczęłam płakać. Zawsze mnie przytulał, kiedy płakałam. Usypiałam wtedy w jego ramionach, a rano widziałam, jak sam śpi na brzegu mojego łóżka. Jakby się bał, że znowu będę wylewać łzy.
– Pan sobie chyba żartuje! – Podskoczyłam i uderzyłam głową o róg jakiegoś obrazu. – Zabić Pytona?! Tego Pytona, którego ledwo pokonał Apollo?! – Co? Że jak? Pyton? Apollo? Chyba słuch straciłam, przez to uderzenie.
– Nie wyruszymy na tą bezsensowną misję. – Bambi wstała dla podkreślenia wagi słów. Łoł, naprawdę na długo się wyłączyłam. Kompletnie nie wiem o co chodzi. – Jeżeli to ma aż tak narażać życie któregoś z nas, to się nie zgadzam. – Serio? Pora zabrać głos, droga Asas.
– Chwileczkę, bo wypadłam z toru. Pyton to kto, za przeproszeniem? – Spojrzałam w stronę naszego zleceniodawcy.
– Smok – wąż, chroniący wyroczni. Kiedy go pokonał Apollo, dostał władzę nad przepowiedniami. – Oczywiście Roszpunka go wyręczył, co nie uszło jego uwagi.
– Bogowie proszą was, abyście go zabili, czeka was potem sowita nagroda. – Mówił z naciskiem. Chejron pewnie myślał, że jesteśmy ze sobą tylko dla pieniędzy.
– Nie. – Prawie krzyknęłam. – Nie mogę spełnić próśb bogów. Wracamy do domu. – Ruszyłam po swoje manatki.
Centaur zagrodził mi drogę. Błysk szaleńca stał się groźnym błyskiem mordercy. Widać, rzadko kto mu odmawiał. Wypięłam dumnie pierś i lekko rozpięłam skrzydła, mimo że on mierzył dwa mery i jedyne co widziałam, to jego zmierzwioną brodę.
– Wasi rodzice proszą, byście uratowali świat przed zagładą. – Miał błagalny ton, ale nadal mówił z naciskiem godnym telemarketera wciskającego mop którego nie potrzebujesz, bo masz już trzy takie same. – Pyton nie tylko się obudził. On chce zniszczyć całe Stany Zjednoczone, nie mówiąc już o Wyspach Brytyjskich, które zaroją się od potworów.
Zagraża naszemu domowi. Zagraża całej północnej Szkocji. Zagraża moim wspomnieniom. Mojej rodzinie.
– Ja… – Obejrzałam się na nich. Błysk w oczach zniknął, pojawiło się przerażenie. Widmo był bliski wypuszczenia mgły i oślepienia wszystkich dookoła, byleby się to nie spełniło. Bambi brała krótkie przerywane oddechy i powstrzymywała się bezgłośnie od sięgnięcia po broń. Roszpunka był skupiony na liczeniu naszych szans ze starożytnym monstrum. – Nie mogę ich stracić. – Pełna wściekłości łypnęłam na Chirona. – Nie w taki sposób, który mi proponujesz. Nie na twoich warunkach…
– To wyrusz na tą misję. – On był święcie przekonany, że chcę mu pomóc.
– Nie! – Wrzasnęłam wzbijając tumany kurzy skrzydłami. – On ich zabije! Zniszczy wszystko co kocham! – Moje skrzydła poruszały się jak oszalałe. Jeszce chwila a zacznę z nim walczyć. – Nie rozumiesz tego! Ich życia cię nie obchodzą! – Łzy spłynęły strumieniem po moich policzkach. – Nie pozwalam! Nie w taki sposób! – Ktoś mnie złapał od tyłu, przytrzymał skrzydła. Jeszcze inna osoba przyłożyła mi na szybko przygotowaną gazę ze środkiem usypiającym. Odepchnęłam ją. – Skoro jesteś takim cwaniaczkiem, to sam się tam wybierz! Wyślij swoich herosów! Takich co władają nad żywiołami albo myślami innych! Nie nas! Nie moją rodzinę!
Nie powiedziałam nic więcej, bo zostałam wręcz wyniesiona na zewnątrz. Wyłam jak bóbr, szepcząc ciągle „nie”, jak mantrę. Poczułam silne ramiona. Czułe słówka tuż nad uchem. Powoli wracałam do normalnego stanu i rozumiałam, co właśnie zrobiłam. Wtuliłam się jeszcze bardziej w polarową bluzę Widmo. To nie Roszpunka mnie przytulał, nie, mój braciszek teraz uspokaja Chejrona, żeby nie rzucił się na mnie z kopytami.
Zauważyłam, że jest już ciemno. To miejsce miało w sobie coś magicznego. Gwiazdy były bliżej i jaśniej świeciły, słychać było szum fal morskich, śpiewy nimf i ptaków nocnych. Nie dziwię się, że półkrwi chcą tu zostawać na dłużej.
Patrzyłam się na szereg miniaturowych domków i ogień, który jasno tlił się pomiędzy nimi. Jak w rodzinie. Prawie jak w rodzinie, bo nikt ukradkiem nie przechodził do domków obok, nie spotykał się w ciemnych alejkach. Bak było tu bliskości, zażyłości z jaką obchodziliśmy się my przez całe życie. Jedyne co łączyło tych ludzi to pochodzenie i strach przed światem zewnętrznym. To coś, czego my nie mamy. Nie boimy się świata, igramy z nim jak małe dzieci tykające kijem pszczele gniazdo. Nie pochodzimy z jednego miasta, ba nawet z jednego kraju, jesteśmy z różnych stron, każde z nas ma trochę inną kulturę, zna inne języki.
– To dlatego nie mogą mu sprostać. – Szepnęłam pod nosem.
– Co mówiłaś? – Jego głos, taki głęboki, wywołał u mnie ciepły dreszcz.
– Oni nie potrafią współgrać. Są jak owce bez pasterza. – Cudowne porównanie, no nie powiem. – To dlatego boją się wyjść poza obóz. Tam czeka ich śmierć. Dlatego Pyton wydaje im się taki groźny. – Ostatnie zdanie pawie wykrzyczałam my w twarz, tak byłam podekscytowana. – Chodź Widmo, trzeba mu powiedzieć! – Wstałam ciągnąc go zdziwionego za rękę.
Weszłam w środku kłótni. Jeszcze bardziej zszokowani Roszpunka i Bambi nawet nie zdążyli zareagować. Centaur nie wiedział co zrobić z rękoma, więc tylko kilka razy zacisnął je w pięści, jakby dopiero się dowiedział, że je ma, po czym opuścił je wzdłuż ciała.
– Wiem, czego wam brakuje do pokonania Pytona.
Co chwilę spoglądałam na centaura. Obserwowałam każdy jego ruch dłonią, każdy wydany dźwięk. Czekałam tylko na odpowiedni moment. Kiedy mnie utłucze za to, co mówię o owocach jego pracy. Kilkusetletniej pracy. Ale stał cicho i słuchał, jakby poprzednie wydarzenia nie miały miejsca. Jakby nigdy się ze mną nie sprzeczał, ani nie chciał ze mną walczyć.
Skupiłam się na tłumaczeniu mojego planu. Przecież zawsze tak jest. On nie czuje żadnej urazy do mnie. Zapomniał o przekonaniu, że walka jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Nie musi wygrać, żeby wiedzieć, że ma rację. Po prostu nie chce i nie musi. Ale wciąż boję się, że skrzydła zadziałają bez mojej wiedzy, że zostanę zaatakowana od tyłu.
Dlatego oddziela nas ten stół ping – pongowy. Nie sądzę aby dwumetrowy, czterokopytny centaur był w stanie zwinnie go przeskoczyć i nie połamać sobie nóg o ścianę pokoju.
– Czyli uważasz, że tylko drużyna z krwi i kości może go zatrzymać? – Kiwnęłam głową na podsumowanie Roszpunki. – Taka jak nasza?
– Nasza jest zbyt mała. Wiem, że chodzenie w ogromnej grupie sprzyja napadowi ale nie mamy innego wyjścia. – Mam nadzieję że mój plan jest idealny, choć wiem, że i tak go poprawimy. – Potrzeba nam około siedmiu, może ośmiu osób, nie mniej. Oczywiście muszą być świadomi niebezpieczeństwa i nie mogą iść z przymusu. Inaczej walka będzie z góry przegrana.
– Więc kogo szukamy? – Bambi miała spojrzenie profesjonalisty. Chciała jak najszybciej wykonać to zlecenie i wrócić do domu. Nie tylko ty, kochana. – I jak szybko?
– Muszą żyć w rodzinnej atmosferze, być najlepszymi przyjaciółmi, nie wiem, rodzeństwem może? – Nie udało mi się dojrzeć takiej grupy. Chyba, że Nico i ta Hazel, ale ich jest za mało. I te dwa Obozy…
– Może wam doradzę troszeczkę. – Chiron pochylił się nisko. – Znam taką grupkę, całkiem przyjazną. Na pewno wam pomogą.
– Którzy to? – Bambi widocznie oglądnęła większą część Obozu niż ja.
Centaur wskazał z uśmiechem na zdjęcie nad naszymi głowami (Akurat to, w które uderzyłam). Była na nim siódemka herosów, trochę starszych od nas. Trójka z nich miała fioletowe koszulki, czwórka pomarańczowe.
– Szykuje się niezła zabawa. – Roszpunka będzie miał znajomych w swoim wieku. Tak, niezła zabawa.
Mila
TAAAAAK! Uwielbiam Cię za to że postanowiłaś znów połączyć siódemkę ! To będzie genialne… Czekam z niecierpliwością na następną część, pisz ją szybko !. Ona MUSI już być w poniedziałek! Daję Ci czas do poniedziałku, a jeśli jej nie będzie to przyjadę do Ciebie ( Chociaż nie wiem gdzie mieszkasz, ale się dowiem ) i Cię uduszę ^^ .
Nieźle 😀 Nie moge się doczekać dalszego ciągu. Naprawde mnie to zaciekawiło.
A ja dalej jaram się Nico :p No i jest nieźle, dobrze, że połączyłaś siódemkę, bo nawiązania do obu Obozów można naprawdę fajnie rozwinąć. Asas jest OK bohaterką, choć jakieś specjalnej sympatii do niej nie mam. Natomiast Widmo ^^ No i kontynuuj, chcę zobaczyć ich pierwsze wrażenie na herosów.
Czasem gubisz przecinki.
Lubię główną bohaterkę, sposób w jaki myśli o swoich towarzyszach i jak ich broni. Trochę dla mnie dziwne, że Chejron dał się tak szybko wyprowadzić z równowagi, w moich wyobrażeniach jest staruszkiem ze stoickim spokojem. Nie mogę się doczekać spotkania z naszą siódemką herosów 😀
Zapomniałam ile Asas ma lat ._.