Teraz mam Wam przyjemność dać część z Kiwy, z której nie jestem specjalnie zadowolona. Rozdział ten pisało mi się nie tyle źle, co masakrycznie, bazgrałam go z trzy razy o.O Posiadam jednak nadzieję, że jakoś poszło.
Hmmmm. O, już wiem – dziękujemy za wszystkie głosy w Ankiecie na naszym blogu Serio, to bardzo motywujące i wiadomo co chcecie.
W piątek zobaczymy następną część Fielgiej 😉
To chyba na tyle xD Nie mam Wam zbytnio co powiedzieć, bo takie dwie Zmory mnie już wyprzedziły ;_;
Całuski carmel
PS. JESZCZE WAŻNIEJSZE OGŁOSZENIE PARAFIALNE NA DOLE xd
KIWA
Kiedy tylko odzyskałam przytomność, miałam wrażenie, że za chwilę zwymiotuję. Moja głowa wydawała się ciężka jak nigdy, a każdy mięsień piekł mnie żywym ogniem. Jeśli tak czują się ludzie po kacu, to nigdy nie będę piła żadnych alkoholowych napoi, naprawdę. Będę je podawać swoim przyszłym wkurzającym teściom, żeby mieli takie cholerne bóle łba i dawali mi spokój. Uch, bądź będę wysyłała im w ostateczności ciasteczka z trutką na szczury… . Choć znając nasze czasy już powstały trucizny dla ,,rodziców”, a szczególnie ,,matek”. Ooooo, może były dla Dzieci z Kapusty!
Zapamiętać: sprawdzić czy istnieją trutki dla starszych sióstr.
A zresztą, po co mi wydawać kasę! Wystarczy, żeby zjedli jakieś moje danie. Przecież ja jakimś cholernym cudem przypaliłam wodę żadne świństwo nie dorówna mojemu talentowi kulinarnemu!
Tak, wiem, jestem niesamowicie skromna.
Chciałam otworzyć wreszcie oczy, aby przerwać swoją kuchenną spowiedź, ale powieki ważyły chyba z tonę, więc jedynie leżałam na plecach w bez ruchu. Wtedy dobiegły do mnie głosy. I nie, na szczęście nie chodziło o te w mojej główce… . Chyba. Ej, a co jeśli ja zwariowałam?! Wtedy byłoby serio możliwe, że jestem spokrewniona ze Scholastyką – bycie normalną inaczej jest jakoś raczej dziedziczne, co nie? O nieeee, JA NIE CHCĘ BYĆ Z NIĄ SPOKREWNIONA! No i, rzecz jaśniutka, nie miałam zamiaru być drugą Belatrix, ale i tak: JA NIE CHCĘ BYĆ Z NIĄ SPOKREWNIONA!
– Po co stosowaliście takie drastyczne metody? Nie mogliście po prostu…
– Nie, nie mogliśmy, Chejronie. Ona nie była tam sama, ale z siostrą. – Nie znałam tego głosu, jednak należał do jakieś dziewczyny.
Pssssh, debile nic nie wiedzieli! Przecież Schola to cofnięta w gatunku Lalkas Pospolitus Makijażus, a nie moja siostra! Nawet widać po mordzie – zawsze miała tam charakterystyczne dla tego gatunku jaskrawe powieki, które miały przyciągnąć samców! Toż to oczywiste! No naprawdę, żyję na tym świecie z jakimiś idiotami. Idę się pociąć mydłem. W płynie.
– Powinniście zastosować Mgłę! – rzucił mężczyzna, lekko już zdenerwowany.
Mgłę?! Jak to mieli zastosować mgłę?! Przecież nie da się – to zjawisko pogodowe, a nie jakiś gaz pieprzowy, namiot, zasłona lub… kurtyna. Choć byłoby fajnie, gdyby miała jakąś potężną moc: ,,Oto przed wami potężna mgła, kurtyna, która zakryje twoje najgorsze, wstydliwe wspomnienia. Do kupienia w Lidlu tylko za 9.99!”
– Nie rozumiesz! Już mieliśmy na sobie Mgłę, ta jej siostra miała nas zobaczyć jako jednego człowieka, listonosza. Zamiast tego ujrzała nas naprawdę! – Dziewczyna teraz mówiła niewiarygodnie szybko, tupiąc przy tym nogą ze złości.
– Sugerujesz, że ona widzi przez Mgłę? – Pytanie zawisło jak chmura gradowa i nawet ja wyczułam napięcie panujące w tym miejscu.
Przez pierwszą sekundę leżałam nadal nieruchomo, a trybiki w moim mózgu nagle zaczęły pracować z zawrotną prędkością. Wreszcie mój ,,genialny” móżdżek doszedł do tego, że coś było nie tak. W łbie co chwilę pojawiały się pytania: ,,Co ja tu robię?”, ,,Co się stało?”. Próbowałam sobie przypomnieć ostatnie, co pamiętam. Tak więc, byli harcerze, rozmawiałam z Scholastyką o ich ciastkach, a następnie… nic. Pustka, zero, czarna otchłań. Mój lęk, wcześniej nie istniejący, teraz eksplodował jak bomba atomowa.
Porwali mnie. Boże. Ktoś. Mnie. Porwał.
Punkt szósty w dzienniku Beznadziei: Bycie porwanym przez jakiś debili, którzy nie rozróżniali gatunków Makijażusów.
Chciałam krzyczeć, rzucić się do ucieczki, ale wiedziałam, że to mi nic nie da. Nadal byłam oszołomiona i wystraszona – to złe połączenie, nie myślałam do końca jasno. Choć zresztą ja zwykle nie myślałam jasno, lecz teraz zapewne miałam poziom intelektualny ziemniaka. Nie obrażając ziemniaków, oczywiście.
Punkt siódmy w Dzienniku Beznadziei: Inteligencja ziemniaka. Och, no i porwanie! Choć o tym już wspominałam w szóstym punkcie… ale raczej porwanie zasługuje na bycie w dwóch punktach, nie uważacie? A może jed… .
Kurde, Kiwa, skup się.
No dobra… Jeśli chciałam wiedzieć gdzie jestem oraz, rzecz jasna, czy miałam w ogóle szanse uciec (miejmy nadzieje, że nagle pojawi się Batman z Batspółką i mnie uratuje! Albo lepiej nie – jaka normalna dziewczyna chciałaby być wybawiona przez faceta w rajtuzach?! Buahahaha, na szczęście nie byłam zwyczajna!). Jednak nie mogłam otworzyć oczu, bo ci porywacze zauważyliby, że jednak (nie)stety mózg mi pracował, więc będę polegać na innych zmysłach.
– Czyli jej siostra też może być…?
Też może być kujonką? Taaa. Schola jako kujonka! Pewnie nosiłaby aparat na zęby z różowymi gumkami, koszulę w kratę, pielęgniarskie buty i takie okulary jak denka od słoików. I na stówę zachowywałaby się niczym totalna frajerka… . Latałaby z prześcieradłem przyczepionym do pleców i dziwnymi okrzykami bojowymi z niezrozumiałych gier. Masakra. No chyba, że byłaby fajnym kujonem… .
Cholera, skup się! Potem sobie pokombinujesz na temat beznadziejnego wyglądu niektórych uczniów.
Zamiast myśleć nad ilości osób w pokoju, uznałam, że bezpieczniejsze będzie dowiedzenie się, gdzie byłam. Nadal starałam się oddychać miarowo, ale teraz skupiłam się na zapachu.
Niemal od razu poczułam płyn do polerowania drewna i jakieś drogie perfumy. Te dwa zapachy były dla mnie jak najbardziej znajome. Często w domu, gdy jadłam, musiałam wdychać zapach tego chemikalia przez dużą ilość sosnowych mebli (jeśli mi włosy kiedyś wypadną, to dzwonię po odszkodowanie!), no i Scholastyka zawsze pachniała różnymi kosmetykami (wreszcie to, że wylewała na siebie flakonik perfum przed każdym wyjściem, przydało się do czegoś oprócz powiększania Dziury Ozonowej).
Czyli jestem w jakimś miejscu, gdzie znajduje się coś z drewna.
– Nie jest, ale może widzieć. Ciekawe. – Znowu ta dziewczyna.
Odetchnęłam głębiej, ryzykując złapanie, jednak nikt tego nie zauważył. Natomiast ja wyczułam znajomy smród, który zawsze sprawiał, że oczy mi łzawiły przez alergię. Trawa.
Do tego czuć było nutkę jeszcze czegoś innego, bardzo słodkiego. Prawdopodobnie znajdowało się to tu w dużych ilościach. Chyba maliny lub truskawki.
No i te powietrze wydawało się dziwne. Zbyt świeże. Gdzieś daleko od jakiejkolwiek drogi.
Czyli ogółem: jestem w miejscu, gdzie są meble z drewna. Znajduje się tu mnóstwo trawy, gdzieś tam występują sadzonki truskawek lub malin, wszystko daleko od autostrady.
Pieprzona skubana cholera, wywieźli mnie na jakieś pole! Bosz, mam nadzieję, że pierwszy raz w życiu się mylę… . Ale to mało możliwe, przecież jestem genialnym, sadystycznym dzieckiem, które dostaje piątki za dziobanie koleżanki w plecy.
Prawda o moim położeniu uderzyła we mnie jak rozpędzony tir i sprawiła, że z odruchu przygryzłam wargę.
– Ona nie śpi!
Kurde. Teraz albo nigdy!
Natychmiast otworzyłam oczy, przez co zadudniło mi w głowie, jednak nie zaważając na to, wstałam. Ciało nadal mnie bolało, tak jakbym przebiegła parę kilometrów, ale moje nogi trzymały się prosto. Ogarnęłam dzikim spojrzeniem pokój: duży, ze stołem do ping-ponga i rzędem drewnianych krzeseł oraz, rzecz jasna, upragnionymi drzwiami.
Jednak od wyjścia dzielili mnie jakiś chłopak, dziewczyna i facet na wózku inwalidzkim.
Czas się zabawić.
W następnej sekundzie uderzyłam w podłogę z jękiem, przymykając lekko powieki i udając nieprzytomną. Od walnięcia w glebę zabolał mnie policzek, ale nic mnie to nie obchodziło. Trzeba grać.
– Co jej się stało? – zawołał młodzieniec. Słyszałam jak podbiega do mnie.
No, chodź bliżej…
Kiedy chwycił mnie za ramię, szybko obróciłam się z lewego boku na plecy i złapałam go za nadgarstek. Drugą ręką przywaliłam mu z całej siły w twarz, a konkretnie w nos. Jasnowłosy syknął, wypuszczając powietrze przez zęby i mimowolnie się cofnął, łapiąc się za krwawiący nochal. Poderwałam się z ziemi i rzuciłam w kierunku drzwi. Jednak, żeby do nich dotrzeć, musiałam przebiec w okół stołu, co wszystko utrudniło. Laska o żywo rudych lokach w pomarańczowej koszulce zastąpiła mi drogę, wyginając usta w groźny grymas.
Co robić? Co robić? Czemu na wychowaniu fizycznym nie uczą, jak masz się zachować, gdy atakuje cię jakaś Wariatka-Daltonistka?!
A może uczą… .
Postanowiłam zrobić to co zawsze, gdy chciałam przebiec przez boisko z piłką od kosza. Wrzasnęłam na całe gardło ,,Aaaaaaaa!” i poleciałam jak z procy, nie myśląc o tym czy kogoś staranuję. Ruda miała dobry instynkt przetrwania, bo od razu uskoczyła w bok, a ja dopadłam klamki od drzwi i mocno ją pociągnęłam.
Otworzyły się! Ale beznadziejni ci porywacze, że też się piętnastolatce dali się wykiwać.
STOP, coś tu nie gra! To było za łatwe! Co jeśli oni mają na zewnątrz seryjnego mordercę, który tylko czeka na to, żeby mi odciąć głowę?! Swoim krzykiem go tylko zawiadomiłam o tym, że uciekałam… . Jeny, ale muszę coś zrobić, nie mogłam stać tu jak słup soli. Równie dobrze za chwilę gościu ze spłaszczonym nochalem mnie zaatakuje. Raz się żyje.
Szarpnięciem otworzyłam do końca drzwi i wybiegłam na zewnątrz.
Przede mną znajdowało się około pięćdziesięciu osób w pomarańczowych, flanelowych koszulkach, identycznych jaką miała na sobie Wariatka-Daltonistka.
Ludzie, trafiłam na całą sektę popranych dzieciaków z zerowym gustem!!!
* * * * * * * *
– Nie wiem, co sobie myślicie, ale moja mama to genialna adwokat! Jeśli zaraz mnie nie wypuścicie to…! – warczałam, posyłając wściekłe spojrzenia moim porywaczom.
– To co? Uderzy nas swoją teczuszką w dokumentami? – zadrwiła Ruda Wariatka, a następnie skierowała się do kogoś z siedzących przy stole. – Dais, podaj mi papiery tej smarkuli.
– Nie podam ci! – rzuciła buntowniczo niejaka Dais – Pomalowałam sobie chwilkę temu paznokcie na brzoskwiniowo, jeszcze nie wyschły!
Już na pierwszy rzut oka mogłam uznać, że to jedna z ładniejszych dziewczyn, jakie widziałam. Wysoka, opalona z długimi brązowymi lokami i pełnymi ustami.
– Dais… – W głosie Rudej zabrzmiała lekka groźba.
Szatynka, która skierowała chwilę temu swój wzrok na należący do niej naprawdę śliczny manikiur, teraz znowu uniosła twarzyczkę pełną małych, uroczych piegów.
– Co? – zapytała, przekrzywiając słodko głowę, tak jakby nie wiedziała, o co chodzi.
W pierwszej sekundzie uznałam, że to typowa, serialowa idiotka. Jednak kiedy Ruda wstała, mrucząc coś pod nosem, Dais uniosła delikatnie kąciki ust. Dotarło do mnie, że ta dziewczyna nie jest taka głupia, na jaką wyglądała.
Wariatka wyszła z pokoju, najwyraźniej szukając zaświadczeń. Gdyby w pomieszczeniu została tylko Dais, najprawdopodobniej mogłabym normalnie wyjść, a ta by mi pomachała. Brunetka nie wydawała się specjalnie lubić Rudą, co sprawiło, że od razu zyskała w moich oczach. No bo nie oszukujmy się, w czyich oczach by nie zyskał człowiek, który miał gdzieś Wariatkę-Która-Najpewniej-Miała-Zaburzenia-Kolorów? No właśnie.
Jednak, siedziało tutaj jeszcze trzy inne osoby, z czego dwie rzucały mi spojrzenia spode łba. Ostatni wydał się<ostatnia wydawał się – forama gramatyczna> się mną zaciekawiono, a był to owy blondyn, któremu prawie, na moje (nie)szczęście, nie złamałam nosa. Mimowolnie też się gapiłam na tego nastolatka – skąd ja go znałam? Wydawał się znajomy… .
– Spójrz! – zawołała zadowolona z siebie Ruda. Weszła do pomieszczenia szybkim, energicznym krokiem.
– Co to jest? – zapytała przyszła Miss American, jeszcze ładniejsza od Dais, odrywając ode mnie swoje niewiarygodnie niebieskie tęczówki.
To chore, że porwały mnie dziewczyny o figurach modelek i idealnych rysach. Nie dość, że będą pewnie chciały okup, to jeszcze obniżają mi samoocenę! Do więzienia z nimi!
Ooooo, mam geniastyczny pomysł! Wszyscy przeciętni ludzie, zbierzmy się i pozwijmy każdą modelkę i inną przesadnie chudą kobitę, która wprawiała nas kiedykolwiek w kompleksy. Zobaczycie, świat od razu stałby się lepszy, tak jak dzięki ,,Korniszonom!”. Choć te, według mnie, straciły trochę na uroku, skoro po tej nazwie zostaje się porwany… .
Ludzie, rezygnuję z Minister Sportu. Co mi tam, zostanę najmłodszym prezydentem USA! Tak pozytywnie zmienię ten kraj, że potem mnie okrzykną Królową Świata!!! Och, taaa, zawsze wiedziałam, że zostałam stworzona do wielkich rzeczy (i jeśli ktoś teraz pomyślał o moim wzroście, zabiję!).
Ruda nie odpowiedziała tylko rzuciła mi na kolana kartkę wypełnioną kulfonami. Pismo te było brzydkie i niestaranne, pełne niepotrzebnych zawijasów. Przypominało jakieś dziwne znaczki.
– Hmmm, niech pomyślę… . Chyba jakieś greźmoły – oznajmiłam złośliwym tonem, choć wiedziałam, że wcześniejsze pytanie nie zostało skierowane do mnie.
Wariatka zabiła mnie wzrokiem i warknęła:
– Przeczytaj.
Zmrużyłam oczy, powstrzymując chęć pokazania jej języka. Mogłam sobie pozwolić na drobne jęki i tym podobne, ale nic ponad to. Skoro dotąd mi nic nie zrobili, nie mają raczej na razie zamiaru, ale jeśli będę zbyt wybrzydzać, to kto wie? Możliwe, iż jutro już nigdy się nie obudzę. A przecież jako przyszła Królowa Świata musiałam uważać na swój stan zdrowia, prawda?
Byłam nieco zaskoczona, że ta Daltonistka od siedmiu boleści karze mi czytać jakiś papier. Żadnych tortur, wrzasków i nic? Nie żeby mi to przeszkadzało, no ale byłam nieco zawiedziona. Spodziewałam się horroru na żywo. Choć może ona jest z ZUSu (Złodzieje U Steru)? Dla nich papierkowa robota to prawdziwa męka.
Ale nie narzekałam – od razu zaczęłam spróbować coś zrozumieć z tych zawijasów. Z początku wyczytałam ,,Messi John zestalił ogórka jak cegłę Antczak dnia 12.03.2014r.” Hmm, naprawdę interesujące, lecz po cholerę mi to?
Z miną męczennicy znowu spróbowałam dowiedzieć się, co znaczy pierwsze zdanie. Kurde, nie mogli mi tego po prostu przeczytać?!
Meli Jone została oznaczona jako córka Apolla dnia 12.03.2014r. – to uzyskałam po jakiś dziesięciu minutach. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co chodzi. To miało więcej sensu niż ogórki, jednak nie rozumiałam tego. Jak to córka Apolla? Przecież greccy bogowie to mity tak samo jak nie tycie od coca-coli! Niektórzy ludzie chcieliby w to wierzyć, ale to zwykłe kłamstwo – spójrzcie na te wszystkie dziewczyny, które miały w sobie nadmiar wiary i na ich tuszę. Podpowiem tylko, że nie miały figury Lady Gagi, a wręcz przeciwnie – musiały kupować ciuchy na zamówienie! Bosz, ale wstyd, ja bym się szybciej powiesiła! Jednak, niestety, świat by nie wytrzymał bez mojej geniastycznej osoby, więc musiałam utrzymać swoją wagę.
Punkt ósmy Dziennika Beznadziei: zostanie porwaną przez debili I oszołomów w jednym. Milutko.
– No? – prawie nie dostałam zawału, kiedy blondyn pojawił się obok mnie. Z odruchu chciałam znowu mu przywalić.
– Spokojnie! – zawołał, lekko się ode mnie odsuwając, gdy zauważył, że podnoszę dłoń – Będę grzeczny, nie musisz mnie bić.
Normalnie uśmiechnęłabym się, ale to mój porywacz. Pewnie razem z Rudą udają dobrego i złego glinę, żeby chłopak mógł zdobyć moje zaufanie. A potem poderżnie mi gardło i Bóg jeden wiedział co zrobi z moim ciałem. I nie, ty zdemoralizowany dzieciaku, myślałam o czymś innym niż obecnie ty, a dokładnie o zakopaniu pod kwiatkami, a nie o… sam wiesz toć!
– Messi John zestalił ogórka jak cebulę – wyrzuciłam z siebie natychmiast, pewna, że mi uwierzą. Bo, za przeproszeniem, kto by nie chciał uwierzyć takiej wspaniałej dziewczynie, która rozróżnia barwy?
Przeliczyłam się.
– Ominęłaś jeden wyraz i datę – zauważył nastolatek, przyglądając mi się uważnie, a następnie rzucił do Rudej – To głupi pomysł. Poczekajmy aż Chejron wróci z Jadalni i wtedy…
– Nie będziemy na niego czekać! Strata czasu – prychnęła Wariatka.
Ja byłam za tym, żeby ten Chejron tu siedział. Nie wydawał się specjalnym psychopatą, ale miłym staruszkiem. Jednak nie zapominajmy o tym, że pozory mylą – on pewnie przewodził tą sektą. Mimo to wolałam gadać z dziadkiem niż z Rudą małpą.
– Wcale, że nie – rzekł spokojnie blondyn – Chejron najlepiej by jej wszystko wyjaśnił…
– Zgadzam się – wyrzuciła z siebie dziewczyna o brązowych loczkach, która dosłownie chwilę temu posyłała mi niemiłe spojrzenie.
– Ciebie nikt nie pytał o zdanie, Evangeline! – zawyła Ruda i wbiła we mnie swoje błękitne oczy:
– Zeus, Hades, Hera, Hestia, Nyx i Ares – wymieniała po kolej z nabożną czcią – Kojarzysz?
Powoli, nie do końca pewna co zrobić w tej innowacyjnej sytuacji, skinęłam głową. Już bym wolała, żeby blondyn od razu mnie pozbawił słuchu, niż żebym teraz wysłuchiwała tej rudej, podekscytowanej Wariatki. Przynajmniej chłopaka mogłam jakby co znowu walnąć bez żadnych skutków, a Ruda by mi jeszcze oddała! Przecież na plakatach wyborczych nie mogę mieć limo pod okiem, prawda?
– Oni naprawdę istnieją. – To z jaką pewnością siebie to mówiła, sprawiło, że wybuchnęłam nieco histerycznym śmiechem.
– Tak, a Święty Mikołaj w wakacje opala się na Hawajach – prychnęłam między salwami wesołości.
Czułam się dziwnie – ci ludzie naprawdę wydawali się przekonani, że mówią prawdę. Ciekawe, czy zostali zahipnotyzowani czy po prostu są takimi wielkimi idiotami, iż w to wierzyli. Obstawiam za drugim, kto przyjmuje zakład?
– To bez sensu, Rill – westchnął jasnowłosy, kiedy dalej nerwowo chichotałam – Ona nie uwierzy.
Wariatka zacisnęła usta w prostą kreskę, prawie ich nie połykając. Reszta osób natomiast wydawała się znudzona, tak jakby taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Ile osób porywali i próbowali im wmówić fałszywą religię skoro spodziewali się takiej reakcji?
– Pegazy – zaświergotała niespodziewanie Dais, uśmiechając się niczym nawiedzona, upita wiedźma na kokainie.
Nie podobało mi się to, szczególnie ta jej minka. Ale reszcie chyba ten pomysł przypadł do głowy…
– Nie. Będę. Siedzieć. Na. Żadnym. Koniu. Z. Doczepianymi. Skrzydłami – wycedziłam.
– Szkoda, że nie masz wyboru. – Blondyn po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął.
A niech się wali!
**********************************************************
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
*
PO PIERWSZE: W NASTĘPNEJ CZĘŚCI KIWY DOWIECIE SIĘ KTO JEST JEJ boskim rodzicem. Więc teraz możecie zgadywać, ale dla utrudnienia tylko po jednym boskim rodzicu. Jeśli wypiszecie więcej to tylko zaliczam pierwszego wypisanego. Ta osoba, która zgadnie łapie ode mnie dwie dedyki.
****
PO DRUGIE: NA NASZYM BLOGU JEST GIF dziewczyny, która w mojej wyobraźni jest Kiwą. Zapraszam zobaczyć, jestem ciekawa ile osób widziało ją podobnie jak ja. Szczególnie, że nie mieliście jej dokładnego opisu 😀
****
PO TRZECIE: ZAPEWNE NIEJEDNA OSOBA Z WAS kojarzy stronę Fanfiction.net. I teraz ważne pytanie: ktoś umie tam wstawiać opowiadania? Jeśli tak i chciałby nam pomóc niech powie w komentarzu, ja się zajmę resztą 😉
****
+ dla zainteresowanych: jutro kolejna część 16 sierpnia.
Zapomniałam o dedyce :c A więc idzie ona dla ZESZYTU OD HISTY ANN24, KTÓRY MA JUŻ WŁASNĄ DUSZĘ I JEST DROGĄ DO ŚWINIOMORDEGO :3
Bogowie, Kiwa serio powinna jakimś tajnym agentem-nija zostać. jakby tak wyglądały jej akcje ratunkowe i ta zdolność radzenia sobie z oprawcami, to przestępczość zmalałaby o 70%!
Rozdział superowy, bardzo podoba mi się punkt widzenia dziewczyny, jest taki naturalny, niewymuszony Kiwa jest genialna, brawo, udało ci się, jest inna niż Mel 😀 ja tam ją widzę jako małego krasnoludka z charakterem krasnoluda xDD ale i tak ją kocham :3 Uwielbiam to jej luźne podejście do wszystkiego i brak głębokich przemyśleń i wkurwiających rozważań nad swoim postępowaniem- nie Kiwa znalazła się w sytuacji, będzie szukała wyjścia. a nie siedziała i myślała, dziękuję ci carmel, że to tak a nie inaczej napisałaś, bo jakby było inaczej, byłaby nuda 😀
A co do dedykacji, to jest prze-genialna! Ten zeszyt serio, jest przerażający i nie zdziwiłabym się jakby zaczął kiedyś gadać xD bo na razie tylko Wik przemawia za niego, bo mordota wykuła wszystko stamtąd ;’D Tak Wik, wiem, że teraz będziesz się wypierać, ale ja znam prawdę!
Ja stawiam na Eris xD
Bogowie, Kiwa serio powinna jakimś tajnym agentem-nija zostać. jakby tak wyglądały jej akcje ratunkowe i ta zdolność radzenia sobie z oprawcami, to przestępczość zmalałaby o 70%!
Rozdział superowy, bardzo podoba mi się punkt widzenia dziewczyny, jest taki naturalny, niewymuszony Kiwa jest genialna, brawo, udało ci się, jest inna niż Mel 😀 ja tam ją widzę jako małego krasnoludka z charakterem krasnoluda xDD ale i tak ją kocham :3 Uwielbiam to jej luźne podejście do wszystkiego i brak głębokich przemyśleń i wkurzających rozważań nad swoim postępowaniem- nie Kiwa znalazła się w sytuacji, będzie szukała wyjścia. a nie siedziała i myślała, dziękuję ci carmel, że to tak a nie inaczej napisałaś, bo jakby było inaczej, byłaby nuda 😀
A co do dedykacji, to jest prze-genialna! Ten zeszyt serio, jest przerażający i nie zdziwiłabym się jakby zaczął kiedyś gadać xD bo na razie tylko Wik przemawia za niego, bo mordota wykuła wszystko stamtąd ;’D Tak Wik, wiem, że teraz będziesz się wypierać, ale ja znam prawdę!
Ja stawiam na Eris xD
Owww :3 Komentuję po raz pierwszy, ale czytam to opko od początku i ono jest takie piękne :3
Na razie napiszę tylko opinię do części Carmel, ale następne rozdziały też skomentuję.
Więc tak, Carmel, wiesz jak kocham te Twoje porównania i przemyślenia? Niemal nie mogę bez nich żyć! Fabuła jest równie geniastyczna co Twój styl, więc nic nie mogę Ci powiedzieć
Weź idź się utop, bo wpadam w kompleksy…
Kto może być jej boskim rodzicem…? Nie wiem dlaczego, ale myślę, że Apollo. Zapewne nie zgadłam, ale zawsze można marzyć, prawda?
A na FF wstawia się następująco:
1. Wchodzisz na swoje konto.
2. Klikasz na napis po lewej stronie: Publish.
3. Najpierw musisz jeszcze zaakceptować regulamin, czy coś w tym stylu, klikasz Rules&Guidelines, zjeżdżasz na dól stroni i klikasz zgadzam się, czy coś wtym stylu.
4. Wchodzisz na Doc manager, wybierasz plik z komputera, nadajesz mu tytuł po którym go rozpoznasz.
5. Klikasz „Submit Document”.
6. Klikasz „New story” (nadal kategoria Publish)i wszytko ustawiasz, potem tylko wybierasz odpowiedni dokument i gotowe.
Mam nadzieję, że nic nie pomieszałam… Jakby coś nie grało, to daj znać :>
NIE CZYTAĆ NA LEKCJI J.POLSKIEGO!!! OBNIŻENIE ZACHOWANIA GWARANTOWANE 😀 😀 😀 Hahah jak zawsze przy czytaniu waszego opka miałam uśmiech od ucha do ucha, któremu od czasu do czasu (czytaj w Lidlu tylko za 9.99) towarzyszyły tłumione (bo oczywiście szkoła) wybuchy śmiechu 😉 Część super, Kiwa też Ci wyszła bardzo fajnie, przede wszystkim, jak już wspomniano wcześniej, naturalnie Czekam na cd^^
A co do boskiego rodzica (bo jak zwykle zapomniałam) stawiam na… Hermesa? 😉
Ekstra piszesz podoba mi się ten fragment kiedy Kiwia wali tego chłopaka a jej boski rodzic hym…………. stawiam na Aresa lub boginie która z nim występuje na polu bitwy ale bardzej na Aresa
Kiwa jest świetna 😀 Moja mama patrzy na mnie jak na idiotkę, bo szczerzę się do ekranu… A nagłe wybuchy śmiechu nie poprawiają mojego statusu ,,tylko trochę dziwnej” xD Przemyślenia Kiwy są rozbrajające. Ostatnich części nie komentowałam, ale przeczytałam wszystkie i wszystkie były genialne 😉 Jak zwykle niecierpliwie czekam na kolejną część.
Co do boskiego rodzica. Wiesz, że akurat tu mam problem? U Vicky i Es coś podejrzewam, ale Kiwa… totalna pustka w głowie. No, ale chyba stawiam na… hmm… Eris (albo Aresa… albo Hermesa… albo… może zostanę przy Eris xD )
Uwielbiam! Ja też szczerzę się jak głupia do ekranu (zapominając na moment o jakże pociągającym, czekającym na mnie zadaniu z fizyki xD). Rozdział genialny, Kiwa boska
Nawiązując do boskości, rodzic tak? Hmmm… może też postawię na Eris? Pasowałby tu do niej ten wybuchowy charakter!
Pfff za dużo osób stawia na Eris xD nie mogę być nie oryginalna i stawiam naaaaa……….nosz kurcze, najchętniej dałabym na Eris, Aresa albo nawet może Atenę, ale pojadę po bandzie i dam na Afrodytę xD
Rozdział cudowny, uśmiałam się. Jednak trochę popędziłaś z akcją i brakiem opisów dokładniejszych, tylko takich urywkowych przy dialogach, w części o czytaniu. Tu chodziło o łatwość czytania łaciny i greki tak? ten tekst był w tymże języku? Chyba już się przekonałaś jak genialne jest to opko, więc nie ma sensu, żebym ja też wam słodziła ;p
(przepraszam, nie chcę cię urazić ;-; po prostu nie zrozumiałam. A słodzić już nie ma co, tyle słodyczy xD )
Popcorn, Cola i można czytać. A właśnie że nie prawda bo prawie się udusiłam. W którym dziale można kupić mgłe? Co do rodzica… Eris! Chcem taką siostre! I będe popierać ją jako prezydenta, zostane droadcą i razem będziemy mordować modelki! Głosuj na Kive! Kiva na prezydenta!
Bosz, odpowiem Wam wszystkim tu, oks? 😀
Mona – Kiwa to normalny 007 w wydaniu dziewczęcym i małoletnim xD Co do Mel to dzięki Na początku te dwie postacie według mnie aż zanadto dużo łaczyło, ale z części na część będą coraz różniejsze. Buahhahhaaha, pochwalę się – jestem chrzestną tego zeszytu :3
Di – Ty zUowa kobito, życzysz mi utonięcia :c Ale i tak wielkiewielkie dzięki :3 Serio l♥♥♥ i jasne, że dam teraz nie bd miała spokoju tylko : ,,Di, a jak to i to się robiło? XD”
Iriska – Cieszę się, bo śmiech to zdrowie, uśmiechy zresztą też Iiiii, to czad, że naturalna.
Arjana – och tak, Kiwusia wie jak przywalić. Małe ale ostre można powiedzieć 😀
Kate – myślałam już, że nie wyrabiałaś się z czytaniem i przestałaś :c Tak więc okropnie się cieszę, że wyjątkowo się myliłam I tak, miałam nadzieję, że nie skojarzycie nic konkretnego :3
Kira – cieszę się cholernie, że Kiwa się podoba, a fizyka według mnie jest… no…. mogę to zostawić bez komentarza 😀
Eos – akcja leci na kark, teraz to dopiero dojrzałam :c Ale tak samo jak opisy wszystko się okaże w następnej części – czytanie też I bogowie, jaśniutko, że mnie nie uraziłaś. Ja osobiście jestem zła tylko, gdy ktoś wali SPAM pod opkiem, a jego samego nie przeczytał, lub krytykuje bez żadnego uzasadnienia :* Kto pyta nie błądzi zresztą.
Gwiazda – w ogrodnictwie z tego co pamiętam xD Uuuuu, to może Kiwa kiedyś wstartuje :3 Tylko, moja droga, mała uwaga – Kiwa przez W 😉
DZIĘKUJ3 ZA WSZYSTKIE KOMENTY ♥
Nadrabiam. Twoje opowiadania są takie humorystyczne. Jak ty to, kurde robisz? Na serio, ja tak nie umiem. Kiwa jest ciekawą postacią. Nie jest jedną z tych bohaterek, które są niezdarami, a nagle im wszystko wychodzi. Mam też nadzieję, że to nie będzie jakieś love story… A, więc pisz dalej 😀