Narracja Kiwy – strach się bać 😀 Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie to… no cóż, proszę o konstruktywną krytykę, gdyż taka jest mile widziana.
Dedykacja idzie dla Grupowej, gdyż ona kilkoma słowami (,,Nawet nie zdążyłam za Amelią zatęsknić.”) sprawiła, że zmieniłam ogólny zarys postaci Kiwy. Miała być bardzo spokojna, bez tych typowych dla moich opek przemyśleń, ale pomyślałam, że ja bez nich długo nie wytrzymam i nagle tak zatęskniłam za Mel… i wyszło takie coś XD
Części Fielgiej będą dodawane przez pewien czas w piątki i we wtorki, potem się zobaczy. Zapraszamy również na naszego bloga.
Całuski carmel i Nikt-Więcej-Bo-Nikt-Nie-Jest-Godny-Wymienienia-Przez-Moją-Boską-Osobę-A-Szczególnie-Takie-Dwie :*
PS. Miłego czytania (kogo ja oszukuję, to mi się średnio podoba, mogło być lepiej ;_;)!
PS2. Przepraszam bardzobardzo za wszystkie błędy! Starałam się je wyplenić, ale jak zwykle pewnie jakieś są.
Kiwa
Naprawdę, naprawdę, naprawdę KOCHAM TĄ LASKĘ, KTÓRA SPALIŁA MI CZĘŚĆ SZKOŁY!
Dzięki niej mogłam teraz siedzieć i zanudzać się w swoim wielkim domu z telewizorem, a nie zasypiać na kolejnej matmie lub historii.
Dziewczyno, nie znałam cię, ale byłam twoją fanką!
A jeśli już mówiliśmy o fanach: rozumiałam, że każdy miał swój gust i swoje ulubione gwiazdy, ALE CZY SCHOLA NIE MOGŁABY WRESZCIE WYŁĄCZYĆ TEGO ŁOMOTU?! Kurde, to nie była nawet muzyka! A dodatkowo włączyła to coś tak głośno w swoim pokoju na pierwszym piętrze, że nawet siedząc na parterze ze słuchawkami w uszach, musiałam wysłuchiwać tego darcia się.
Sadystka, mówię wam. Kiedyś ją pozwę, jeśli przez to coś ogłuchnę. Już czułam jak moje bębenki przestają powoli dobrze pracować.
Phsss. Naprawdę, niedługo moja siostra na serio powinna zaprzyjaźnić się z pomarańczowym uniformem. Lub szarym. Ale zazwyczaj stawiali na te bardziej jaskrawy kolor… . To zresztą całkiem ciekawe: dlaczego używają tych bijących w oczy barw? Chyba temu, że łatwiej złapać wtedy więźnia jak chce uciec… . A zresztą, po co się tym przejmowałam. Niech Schola trafi do więzienia, jej kostium mnie nie obchodzi.
Choć miło byłoby ją choć raz zobaczyć w czymś niemodnym.
Pewnie teraz zastanawiacie się: czemu ta Irytująca-Dziewczynka-Myśląca-Na-Dziwne-Tematy-Nie-Poprosi-Swojej-Siostry o wyłączenie ,,muzyki”? Och, już prosiłam. Nasza rozmowa wyglądała tak:
– Schola, wyłącz ten rzępol!
– Sama jesteś rzępol! To jest muzyka – prawdziwa, ukazująca uczucia… .
,,Mamo, twoja starsza córka zaczyna nam świrować. Załatw jej biały kaftan!” – tego raczej nie chcieliby usłyszeć ode mnie przez telefon. Ani przy śniadaniu. Ani po pracy. W ogóle nie mieliby ochoty tego słyszeć.
Ehh… .
Dzięki mamo i tato. To miłe, że zawsze przy mnie byliście i bez skrupułów mogłam wam wszystko oznajmić.
Zresztą ich też pozwę: kazali mi mieszkać z tą uciekinierką z psychiatryka. Mogłam się założyć, że Schola była adoptowana. Lub znaleźli ją w kapuście. Toż to niemożliwe, że ona posiadała choćby trochę podobne geny co moja geniastyczna osoba!
– Muzyka mówiąca o męczeniu niewinnych, na przykład tym łomotem! Coś dokładnie dla ciebie! – zironizowałam, przybliżając się do schodów. Krzyknęłam dopiero dwa razy, a i tak miałam już zdarte gardło. Cudownie.
Nie dość, że stracę słuch, to nie będę potem miała możliwość wrzeszczeć, że to wina Scholi. Życie jest N-I-E-F-A-J-N-E.
– Idiotka!
– Masochistka!
– Nie jestem masochistką!
– Słuchasz tego czegoś, więc owszem – jesteś!
– Ja przynajmniej dosięgam do półki w sklepie! – Ta zniewaga krwi wymaga!
– Ja przynajmniej nie muszę się malować, żeby ładnie wyglądać! – wrzasnęłam, czując nieprzyjemne pieczenie w krtani. A chrzanić to. Obraziła mój wzrost, to prawie tak jakby wyzwała mnie od… od… no, kurde, od fanki Barbie! Róż jest jeszcze spoko, ale ta jej plastikowa mordka i sztuczny uśmiech, który wręcz mówił Gdy-Tylko-Zaśniesz-Zgwałcę-Cię-I-Zabiję, nie wyglądał specjalnie zachęcająco.
Tak, lalki Barbie mnie przerażały. To chyba dlatego za młodu zawsze obrywałam im głowy i wieszałam na sznureczku na lampie w pokoju rodziców. Ze mnie było równe urocza pięciolatka co z mamy naturalna blondynka.
– Ale i tak się malujesz!
– Tusz się nie liczy! Natomiast jak ciebie Bóg stworzył, pomyślał: ta to będzie musiała używać makijażu!
– Wal się!
– Ja ciebie też kocham, siostrzyczko! – zaświergotałam słodko.
– Bym ci coś powiedziała, ale jesteś na to za mała – zaszydziła Schola.
Nie ma to jak siostrzana empatia.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
– Nudzi mi się. Co robisz?
Tak. Żadnego ,,Przepraszam za tą muzykę” ani nic takiego. Po prostu ,,Co robisz?” jakbyśmy chwilę temu nie pokłóciły się o to rzępolenie.
Cała Scholastyka – ona równie szybko zapominała o sprzeczkach, co je zaczynała. Choć patrząc obiektywnie, to ja się z nią zaczęłam wykłócać… . Ale ona mnie doprowadziła do ostateczności! Ludzie, chyba już nawet dwanaście godzin języka niemieckiego w tygodniu byłoby lepsze od jej pioseneczek!
Jednak, jako że ja tak szybko się nie odfochuję, zamiast jej odpowiedzieć, skuliłam się jeszcze mocniej w fotelu i zaczęłam intensywnie gapić się w tablecie na jakąś laskę, która uśmiechała się do mnie przez łzy. To naprawdę nie fair! Nieważne czy beczą czy nie – aktorki ZAWSZE mają idealny make-up! Boże, jakie to N-I-E-S-P-R-A-W-I-E-D-L-I-W-E! Ale jeszcze to przeżyję, bo ta cała aktoreczka całkiem nieźle grała – gorzej było, gdy męczyłam się z odtwórczynią roli, która najprawdopodobniej ledwo co skończyła szkołę dla sprzątaczek. Kiedy musiałam oglądać te plastiki, które nie potrafiły się nawet porządnie rozpłakać, miałam ochotę się powiesić; one oddawały tak idealnie emocje, że uznałam, iż pies pani Clower, mojej sąsiadki, grałby to lepiej.
No co? Byłam szczera.
– Kiwiaczku, mówię do ciebie! – Moja ukochana siostrzyczka wiedziała, że nienawidziłam tego zdrobnienia!
Choć miałam ochotę zabić ją spojrzeniem, udało mi się powstrzymać nerwy na wodzy i zamiast tego zaczęłam się bawić w Ignorujmy-Scholastykę-Niech-Się-Wkurzy-Na-Maksa.
– Kiwa Lein, mówię do ciebie! – Scholatyka nie znosiła, kiedy ktoś nie zwracał na nią uwagą.
Laska z ekranu przygryzła dolną wargę, patrząc wprost w obiektyw kamery. Emm… . I co teraz: beczeć, że chłopak ją zostawił czy nie? E tam. Byłoby ciekawiej gdyby usunęli tyle dramatyzmu, a dodali akcji. O, niech zaatakują ją ninja. Lub żółwie ninja. Albo nawet same żółwie, tylko niech już ta laska nie płacze, to nuda!
Bim-bam – rozległ się dzwonek do drzwi.
– Otwórz – powiedziałam do Scholi, nie odrywając wzroku od tableta.
Błagałam tylko o inwazję żółwi, czy to dużo?! Bleee, ona całuje jego zdjęcie. Ohyda, to chyba jakaś psychiczna! Przecież ta fota tylko go przedstawiała! Nie dziwiłam, że facet ją rzucił. Dziwaczka, ot co.
– Skoro udawałaś, że mnie tu nie ma, to sobie sama otwórz drzwi. – Wręcz widziałam obrażoną minę mojej siostry.
– Ty otwórz.
– Nie. – Spojrzałam na Scholastykę, mrużąc oczy, ale ta oglądała swój idealny manikiur, siedząc na skórzanej kanapie.
Cholera, nawet nie ujrzała mojego morderczego spojrzenia! Jak tak dalej pójdzie, chyba zacznę prowadzić Dziennik Beznadziei. Posiadałam już nawet pierwszy punkt, a mianowicie: Scholatyka.
Bim-bam.
Przeklinając moją siostrę, niechętnie wstałam. Bolały mnie mięśnie od tego, że siedziałam zwinięta w kulkę, ale zdecydowałam się ruszyć tyłek – jeszcze się okaże, że to ktoś ważny… .
Szłam wolnym krokiem po brązowych płytkach, komponujących się z kremowymi ścianami, na których wisiały jakieś drogie obrazy. Moja mama uważała, że im więcej sztuki w domu, tym lepiej, tak więc mogliśmy się pochwalić również posiadaniem kilku małych, marmurowych rzeźb i włoskimi, starymi meblami. Jeśli do tego dodać muślinowe zasłony, brązowo-złote firanki i kryształowy żyrandol oraz olbrzymie pokoje, kojarzyło się to wszystko bardziej z willą jakiś arystokratów niż mieszkaniem biznesmena i pani adwokat.
Zawsze mogło być gorzej. Mogliśmy mieszkać pod mostem lub w katakumbach.
Ale wtedy Scholi by nie było z nami, bo nie mieliby kasy na Dziecko z Kapusty… JA CHCĘ POD MOST!
Doszłam do przedpokoju i spojrzałam przez mały lufcik w drzwiach, którego nazwy nigdy nie potrafiłam zapamiętać. Zobaczyłam tam jakąś dziewczynę o ciemnych, krótkich włosach i prawie nie skrzywiłam się. No tak, Joasia przyszła do Scholi.
Przekręciłam klucz w drzwiach i otworzyłam je szeroko, ale zamiast zobaczyć przyjaciółkę mojej siostry, ujrzałam jakąś osobniczkę intrygująco do niej podobną. Czuprynę miała taką samą jak Asia, nawet identyczną grzywkę wchodzącą w duże, niebieskie oczy. Pasowała również złota cera i zarumienione policzki, jednak Joasia została hojniej obdarzona przez naturę, bo ta tutaj była najzwyczajniej płaska jak deska, no i nosiła okulary.
Bosz. Do tego ten ktosiek to HARCERKA! Wszędzie rozpoznam te zgniło zielone spódniczki i granatowe szarfy. Pewnie chciała nam sprzedać te obrzydliwe, pełnoziarniste ciasteczka. Jakby przynajmniej mieli czekoladowe…!
Punkt drugi w Dzienniku Beznadzei: bycie harcerką. Większej żenady chyba nie znałam. Minus bycie przewodniczącą kółka dla starszych pań kochających koty, które nie mają w życiu celu i dbają o te sierściuchy. Tak, gdyby na Ziemi było więcej mężczyzn, świat byłby lepszy! Mniej kotełów, więcej puszek po piwie i meczów piłki nożnej. Dalej…eee… dobra, nie znałam się na nożnej, ale dalej Ci-Którzy-Mają-Największe-Szanse-Wygrać-W-Jakimś-Tam-Ważnym-Meczu. Juhu…! Ej, a mówiło się na koniec ,,Juhu”? Ci fani nie mieli jakiegoś krzyku bojowego, typowego do tej gry… No nie wiem, ,,Korniszony?” lub ,,Jesteśmy-Zdesperowanymi-Ludźmi-Którzy-Oglądają-Innych-Ludzi-Którzy-Latają-Jak-Psy-Za-Piłką?”. Ten drugi był raczej za długi, ale ,,Korniszony” to geniastyczny okrzyk!
Zobaczycie, kiedyś zostanę Ministrem Sportu i go wprowadzę!
– Hej – odezwał się z tyłu jakiś wysoki i szczupły chłopak, również w harcerskich kolorach.
Dopiero teraz zauważyłam, że za tą marną podróbą Joasi stoją jeszcze trzy osoby. Taaa, super normalnie, ja zawsze taka kumata. Serio, będę musiała sobie wreszcie sprawić jakieś porządne okulary. Najlepiej takie z laserami niczym X-menka! Ludzie, wyglądałabym zajebiście w tym czarnym kombinezonie! No dobra, prawie zajebiście, jednak to, że miałam…. niezbyt pełną figurę, utrudnia życie. Nawet nie mogłam zostać mutantem. No cholera, nie będę miała laserów w tęczówkach i dalej będę mieszkała z niespalonym na popiół Dzieckiem z Kapusty. Za co…? Co ja wam takiego zrobiłam, wy/ty na górze, że tak mnie karzecie/karzesz…?
Czyli jednak na serio będę musiała zostać Ministrem Sportu. Do Instytutu mnie nie przyjmą. Kurde. Zniszczyliście mi moje sekundowe marzenia, wielkie dzięki.
Upsik, chyba jakoś długo nie odpowiadałam tym luze… harcerzom! Jakie było pytanie? A, no tak.
– Sorry, ale nie jesteśmy zainteresowani waszymi słodyczami. Ale obok mieszka pani Clower, która ubóstwia wasze ciastka, więc idźcie do niej – powiedziałam, rzucając im wymuszony uśmiech, a następnie szybko zamknęłam drzwi. Wiedziałam, jacy harcerze umieli być upierdliwi.
– Kto to?! – wydarła się Schola.
W pierwszej chwili chciałam ją zignorować, ale uznałam, że nie warto. No wiecie, nie powinno się gniewać na Dziecko z Kapusty. Przecież jak ją wieźli w skrzyni, mogła przywalić głową w ściankę. Ale tak naprawdę, naprawdę mocno przywalić. Bardzo mocno. Tak super mocno. Dobra, rozumiemy się? Dziecko z Kapusty dostało w swój głupiutki łeb i jako dobra nie-siostra powinnam być miła.
Bo przecież wtedy niektóre rzeczy trzeba wybaczyć biednym Dzieciom z Kapusty, które pewnie miały guza mózgu i nie myślały (bądź słyszały) racjonalnie, prawda?
– To ci harcerze!
Rozległ się tupot nóg i po chwili przede mną stanęła Schola. Włosy miała w lekkim nieładzie, ale tak to wyglądała, jak zwykle, doskonale.
Strasznie chciałabym ją zobaczyć w tej kapuście. Serio.
– Kupiłaś ich ciasteczka? – Zrobiła wielkie oczy, co podkreśliło jej długie rzęsy.
– Nie, a co?
– Kupmy je, może jeszcze daleko nie odeszli… – Chciała otworzyć drzwi, ale rzuciłam:
– Przecież nie lubisz tego świństwa! – Byłam zaskoczona, że nawet nie wspomniałam o tym, że ta harcereczka przypominała Joasię.
Trzeci punkt do Dziennika Beznadziei: mienie za siostrę Dziecko z Kapusty. Wtedy szykuj się na wielkie zaskoczenia i, rzecz jasna, rozczarowania.
– Tak, ale chcę się odchudzić. – Boże, niby Z CZEGO pragnęła schudnąć?! Z RESZTEK MÓZGU?! – A potrzebuję czegoś do podgryzania. A te ich ciastka się nadają. – Otworzyła drzwi i wydarła się:
– POCZEKAJCIE, JEDNAK KUPIMY WASZE CIASTKA!!! – Zrobiła dziwną minę. – Och, wy dalej stoicie tu… .
Walnęłam się w ręką w twarz. Ludzie, dlaczego ona zawsze musiała narobić mi wstydu?! Mówiłam, powinniśmy zamieszkać pod mostem bez niej. Mielibyśmy ładn… jakiś dach nad głową i poznalibyśmy nowych, fajnych ludzi, którzy nie myśleli tylko o szminkach i polityce oraz chudnięciu z mózgu.
Rodzice pozwoliliby mi posiadać zwierzątko. Raczej jakiegoś chrząszcza, ale lepsze to niż elektroniczny pies, który darł mordę za każdym razem jak go przypadkiem kopnęłam.
Czwarty punkt w Dzienniku Beznadziei: mieszkanie w domu z Dzieckiem z Kapusty, a nie pod mostem. I elektroniczne psy. To drugie tym bardziej.
– Dobra, to zamawiam trzy paczki zbożowych ciach. Za chwilę wracam, idę po kasę. Kiwa się wami zajmie. – Moja siostra nie dała ani mi ani im dojść do głosu. Po prostu wybiegła w poszukiwaniu drobniaków.
Kiedyś ją zabiję. Albo siebie. Choć wolałabym ją… . Byłam za piękna i za fajna, żeby pozbawiać świat mojej osoby! Natomiast Dziecka z Kapusty nawet mój chrząszcz z pod mostu by nie żałował!
Rzuciłam harcerzom niezadowolone spojrzenie, ale uznałam, że będę dla nich miła. Jeszcze dadzą Scholi spleśniałe ciastka czy coś.
Ej. To by nie było takie złe!
Uch. Albo zrobiliby jakąś ,,Zemstę harcerzy” na mnie. No wiecie, takie coś podobne do ,,Zemsty Frajerów”. Choć, z drugiej strony, to chyba nawet to samo… .
Tak więc, będę dla nich miła. Ale, do cholery, co miałam powiedzieć do czwórki dziwaków?!
– Emm, to jak wam się sprzedaje ciastka w naszej dzielnicy? – Świetnie, Kiwa. Wyszłaś na ofiarę losu.
Mówiłam do siebie w trzeciej osoby. Zaczęło się robić dziwnie… .
– Korniszony! – wydarł się szczupły blondyn, wskazując coś za mną.
Odwróciłam się odruchowo, myśląc, czy oni aby nie są medium, a następnie poczułam bolesne uderzenie w głowę.
Punkt piąty w Dzienniku Beznadziei: dostawanie od nieznajomych w łeb i tracenie przytomności.
Mogłam się założyć, że pod mostem by mi się takie rzeczy nie działy!
Pssssh! Cholernie Dziecko z Kapusty!
Korniszony! xD Rozwaliło mnie to. Kiwa jest boska, taka siostra z krwi i kości (wiem co mówię…) Błędów nie znalazłam, zresztą kto by ich szukał Opko jest genialne i macie je pisać, pisać i pisać! Czekam na cd.
Bardzo ciekawe i interesujące
Hahahah uśmiałam się ;’) Nie mam rodzeństwa, ale kocham kłótnie takich osób :3 Schola, zmora młodszych sióstr
Dziecko z kapusty, rozkmina nad perspektywą przeprowadzki pod most i Korniszony mnie rozwaliły ;D Choć i tak już dawno leżałam, kiedy 1) przeczytałam podpis i dłuuuugi dopisek xD 2) dedykację ;o omg, no dziękuję :3 taki zaszczyt, no nieźle ;o
Kiwa jest postacią cudowną. I tak, nadal kojarzy mi się z Mel. Nie jest taka do końca delikatna i dziewczęca, ale przez pewne cechy charakteru i sposób bycia, w jaki ją opisujesz, sprawia, że w mojej wyobraźni to taka mała kruszynka z temperamentem jak trzy razy ona sama 😀
Popieram Kirę- Piszcie piszcie i piszcie! 😀
CAŁUSKI <3
Chyba ominęłam w komentowaniu poprzednią cześć :/ A że większe są szanse, ze moją opinię przeczytacie tu niż pod starą częścią to mam nadzieję, że nie obrazicie się jak napisze swoje zdanie na temat tej cześci i poprzedniej w jedym komentarzu, okay?
A więc chronologicznie
Piper77- Es mi się bardzo podoba. Jest taka… Typowa. Ale w jej typowości nie ma nic złego, jest postacią pokazującą, że każdy może być wyjątkowy. Ale jej typowość jest… ‚ograniczona’ xD chodzi mi o to, że padłam przy jej wzmiankach o Tinkim łinkim :3 Teletumanię wyczuwam z dzieciństwa xD Jej dedukcja jest boska, tak samo jak przyjaciel :3 I serio, moment na skończenie idealny ;’)
Carmel- Kiwa powala komentarzami xD Każdy ci to napisze, ale ja tez muszę- Dziennik Beznadziei, uwagi dot Scholi są B-O-S-K-I-E!!!! 😀 Zakończenie bardzo… kurcze, nie wiem jak je określić 😉 Bo zaskakujące? No może trochę. Ale jest ono na tyle jednak stworzone, że nie mogę się spodziewać nie wiadomo czego, ale i tak wyobraźnia działa i w głowie pojawia się multum myśli dotyczących co będzie dalej Bardzo też urzekła mnie kreacja bohaterki- nie znam jej dobrze, ale już ją lubię. Mam nadzieję, że tak zostanie, bo Kiwa wydaje się być dosyć ciekawą postacią 😀
Piszcie szybko ciąg dalszy.
Mam pytanie- teraz wszystkie prace będą w takiej samej kolejności? Vicky- Es- Kiwa? Czy będziecie mieszkać, bo w 1 dałyście Kiwa- Es- Vicky?
Dziękuję wszystkim gorąco za komentarze ♥
Kira – długo się zastanawiałam, jaki powinien być okrzyk, a korniszonylubię so… 😀
Arjana – cieszę się, że według Cb jest interesujące
Grupowa – ja się ze swoim rodzeństwem prawie zupełnie nie kłócę (nie, nie wyjechało ono nigdzie na Syberię :p), więc cieszę się, że oddałam to nieźlee. I masz dobre wyobrażenie ^^
Pani D. – zaraz powiem Pipes, że tu jest koment do Es od Cb 😉 I, szczerze, mam już ogólny zarys Kiwy w swojej ładnej główce, więc mam nadzieje, że ją nie rozwalę 😉
I tak, kolejność serio będzie przeróżna, czasem my same nie wiemy jaka ma być 😀
Mmmm… Zawsze wiedziałam że korniszony wróżą złe rzeczy! xD Jajzawsze pozdrowienia z podłogi.
Hmm korniszony atakują, boje się xD. Jak nie dobre to znaczy że muszą być też wredne prawie zawsze się sprawdza :D. Czy mogłabyś napisać znowu nazwe waszego bloga? Będę wdzięczna 😉
Hestia – Korniszony są dobre, nieprzerażające. Chyba xd I proszę: http://somebody-is-perfect.blogspot.com/?m=1
Gwiazda – Muszę się oto wreszcie Cb zapytać! Pozdrowienia z podłogi nie brzmią dla Cb ani trochę… no, dwuznacznie? Xd
Moje zdanie już macie, ale uznam, że chcecie usłyszeć (a raczej przeczytać) jeszcze raz. Uwielbiam wasze opko i mam nadzieję, że będziecie pisały to najdłużej jak tylko się da :3
Carmel, wybacz mi, że się nie rozpisuję, ale wiesz co myślę i już raz ci się rozpisałam
czkekam na następny rozdział 😉 już dziś na blogspocie, co nie? 😀 (bosz, te emocje, czyja narracja xD )
Ja się zaczęłam śmiać jak głupia, przy kom. o Barbie!:D
Nie no, serio, jak to sobie wyobraziłam to…