Serdecznie dziękuję nico_23 za wytknięcie mi wszystkich błędów 😉 Starałam się, aby tym razem było ich mniej. Życzę wszystkim udanego roku szkolnego, szybko zleci a ja tym czasem będę się cieszyć z jeszcze jednego miesiąca wakacji :D.
ryba2006
– Gaja, puść moją córkę! – krzyknął Tanatos – Natychmiast!
No nie powiem byłoby miło. Jej, co jest nie tak z tą kobietą, pomyślałam. Mogłaby wreszcie dać mi święty spokój. Wróciła jednak po rozum do głowy i mnie puściła, upadłam ciężko na podłogę i nerwowo zaczęłam napełniać powietrzem moje spragnione płuca. Patrick pomógł mi wstać i nie chciał puścić, mimo że go cicho o to prosiłam. Ale on się nigdy nie słuchał. Naprawdę to było nieprzyjemne uczucie, wiecie, że nie umrzecie, ale i tak czujecie się strasznie. Czy ja się powtarzam? Zapewne tak, odpowiedziałam sama sobie na to pytanie. Uspokoiłam po chwili oddech. Gaja patrzyła na mnie z wyższością i szyderczym uśmiechem. Czekałam tylko aż coś powie.
– Jesteś taka słaba Lethal – doczekałam się, nie sądziłam, że wraz z jej głosem może płynąć aż tyle jadu – Jesteś nikim. Po prostu nikim, ale poczekaj trochę. Zniszczę cię – odczekała chwilę nadając wydarzeniom i swoim słowom więcej dramatyzmu – Patrick idziemy – zwróciła się do swojego syna, który niechętnie mnie puścił.
Chciała coś jeszcze powiedzieć mojemu ojcu, ale on kazał jej się po prostu wynosić. Brawa dla niego za postawę. Na szczęście jemu nie mogła nic zrobić. Poczekaliśmy aż opuści nasz pałac.
– Jak się czujesz? – zapytał mnie Tanatos.
– Całkiem nieźle – odparłam – Jak na osobę, którą przed chwilę próbowała zabić Gaja, naprawdę nieźle. O co jej tak naprawdę chodzi? – spytałam.
– Nie potrafię tego określić.
– Ale ja wiem – usłyszeliśmy kobiecy głos za naszymi plecami, razem odwróciliśmy się gwałtownie.
Popatrzyłam podejrzliwie na naszego kolejnego gościa. Kojarzyłam ją, ale nie pamiętałam dokładnie, kto to. Na jej twarzy gościł smutny uśmiech, ale zawsze uśmiech. Istniała nadzieja, że ona mnie lubi albo, chociaż nie ma zamiaru mnie zabić, w przenośni oczywiście.
– Hestia? – zdziwił się mój ojciec, – Co cię tu sprowadza?
Hestia? A tak, przypomniałam sobie, impreza z okazji narodzin dziecka Psyche i Erosa, wyglądała tam jakoś inaczej. Do mojej listy zadań dodałam sobie, żeby skontaktować się z młodymi rodzicami i zapytać jak się miewa ich szczęście. Jednak na pierwszym miejscu musiałam umieścić coś, co powinnam zrobić z Patrickiem. Póki co nic rozsądnego nie przychodziło mi do głowy. Bogini przypatrywała mi się przez chwilę nic nie mówiąc. Uśmiechnęła się trochę szerzej, odpowiedziałam tym samym. Nie wiedziałam czy powinnam być uczestnikiem tej rozmowy, czy może raczej sobie iść. No cóż, nie otrzymałam wyraźnego polecenia udania się do swojego pokoju, więc czekałam na rozwój sytuacji.
– Chciałam porozmawiać – odpowiedziała Hestia i usiadła na krześle, trzeba zauważyć, że jeszcze jakieś się ostały po napadach złości Tanatosa.
Usiadła tak dostojnie, przeszło mi na myśl, że też chce być po części taka jak ona w przyszłości. Ojciec znalazł kolejne miejsce do siedzenia, dla mnie zabrakło, więc oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersi. Dobrze było, że skrzydła mi już nie przeszkadzały. Nie wyobrażałam sobie życia bez nich, w sumie były całkiem przydatne i fajne. No kto może się pochwalić, że ma skrzydła?
– To, co nam ciekawego powiesz? – zagadnęłam – To, że Gaja mnie nie cierpi zauważyłam już jakiś czas temu.
– Lethal! – rzucił Tanatos ostrzegawczo – Uważaj na słowa.
– Nic się nie stało Tanatosie – uśmiechnęła się Hestia i położyła mu dłoń na ramieniu – Młodość ma swoje prawa, nic na to nie poradzimy. Chcę porozmawiać i pomóc, w stopniu, w jakim to będzie możliwe.
– Czemu? – spytałam szybko, zbyt szybko. Pamiętam, że była dla mnie miła na przyjęciu, było jej przykro, ale tam miała miejsce tylko krótka wymiana zdań.
– Lethal, wiesz, kim jestem i jak ważna jest dla mnie rodzina. Martwię się po prostu. Gaja wprowadza chaos wśród nas – odpowiedziała Hestia, zanim ojciec rzucił w moją stroną kolejną krytyczną uwagę, gdybym był małym dzieckiem pewnie pokazałabym mu język – Jesteś jedną z najmłodszych członków naszej wielkiej rodziny. Chcę tylko, aby każdy czuł się w niej dobrze. Znam powody, dla których Gaja zachowuje się tak a nie inaczej. Jednakże nie mogę ich zrozumieć. Lubię cię Lethal, chce ci tylko pomóc i chcę, żeby w naszej rodzinie panował spokój.
– To w ogóle jest możliwe – żachnęłam się.
– Nie – uśmiechnęła się, – Ale próbować zawsze warto, żeby było jak najspokojniej.
– Zatem powiedz nam, o co jej chodzi – wtrącił się do rozmowy Tanatos.
Hestia zbierała przez chwilę myśli i rozglądała się w około. Jeżeli chciała wystawić na próbę naszą cierpliwość, to jej się udało. Ojciec zaczął nerwowo pukać palcami w stół a ja potupywałam ze zniecierpliwienia.
– Jak dobrze wiecie, potomkowie Gai nie zawsze byli miło traktowani przez – przerwała na chwilę – No właściwie przez wszystkich. Jest wściekła, bo Zeus właściwie nie robił problemów, jak poprosiłeś, aby twoja córka stała się boginką. Zazdrość, jeżeli ona zacznie rządzić kobietą, ciężki los czeka tego, wobec, którego jest ona wymierzona.
Może powinnam założyć zeszycik z jej mądrościami życiowymi, pomyślałam. A nóż jakaś by mi się przydała, kiedyś tam. Naprawdę sądziłam, że to Apollo jest specjalistą od stopniowania napięcia a Muzy zaraz po nim, ale Hestia, ona mogłaby sobie darować. Chciałam się czegoś w końcu dowiedzieć.
– Zwykła zazdrość? – zapytał zdziwiony Tanatos.
– Posłuchaj dalej – Hestia uniosła dłoń, chcąc podkreślić wagę swoich słów, uniosłam zaciekawiona brwi – Patrick jest jej najmłodszym synem, trudno się dziwić, że zamieniła się w zaborczą matkę i chce dla niego jak najlepiej. Już nienawidziła Lethal za to, kim się stała, więc jak się dowiedziała, że między nią a jej synem powstała jakaś więź. No cóż, rozwścieczyła się jeszcze bardziej, bo to było równoznaczne z tym, że młoda boginka go jej kiedyś odbierze. Wydaje mi się też, że ona po prostu nie chce, żeby jej syn wiązał się z kimś, kto reprezentuje siły kompletnie przeciwne do jej własnych.
– Więc co mam zrobić Hestio? – westchnęłam ciężko – Nie chce narażać się Gai. Myślisz, że idzie mi to na rękę, że przez jej zazdrość, cokolwiek nią kieruje większość rodziny mnie nie cierpi a druga, to mnie, no powiedzmy, że lubi. Nie chce, żyć ze świadomością, że to przeze mnie coś jest nie halo, to mnie męczy i to bardzo. Co mam zrobić? Definitywnie zakończyć moją relację z Patrickiem z nadzieją, że szybko sobie kogoś znajdzie i o mnie zapomni.
– Nie ma opcji, żebyś z nim nie była – wtrąciła się Hestia z uśmiechem – Rozmawiałam o tym z Afrodytą jak i z Erosem. Chociaż muszę przyznać, że niechętne podzielili się za mną tą informacją.
– Czy Gaja też mogła to od nich wyciągnąć? – spytałam przerażona – Już po mnie. Tato, rozumiesz to, już po mnie.
– Nie wiem – odpowiedziała Hestia.
Nie miałam siły na dalszą rozmowę, poszłam do siebie i spojrzałam w lustro, potwierdziło tylko, że jesteśmy w ciężkiej sytuacji, ujmując to jednak w bardziej dosadnych słowach. Chciałam tylko zasnąć, bo przynajmniej wtedy nie musiałam się o nic martwić.
***
Przez następne kilka dni zajmowałam się wszystkim tym, co zlecił mi ojciec. Wróciłam do jakiegoś rytmu. Wstawałam, praca, potem kąpiel, zabawa z Cerberem albo pogawędka z Charonem albo, moja najmniej lubiana opcja, wizyta u Persefony. Ona naprawdę potrafi być męcząca. I na koniec sen, nieprzerywany koszmarami, tak jak to było przed kilkoma tygodniami. Nie wiem czy Tanatos miał z tym coś wspólnego, ale nie było co narzekać, tylko mieć nadzieję, że to będzie trwało jak najdłużej.
Śniło mi się, że Patrick leżał obok mnie i szeptał jakieś romantyczne głupoty. Gdyby to nie był sen, walnęłabym go i kazała się zamknąć, ale skoro to nie było prawdziwe, to niech sobie gada, co tam chce. Byłam w tym śnie spokojna i czułam się bezpiecznie, nie widziałam sensu w tym, żeby go przerywać. Chociaż przyszło mi na myśl, że właśnie w tym momencie odczuwam za dużo. Moim celem było przecież wyzbycie się uczuć, byłam na siebie zła. Sama nie wiedziałam, czego chce. Przewróciłam się na drugi bok i przytuliłam do Patricka. Westchnęłam ciężko i zaczęłam mówić, że nie mogę, że Gaja dowie się nawet o tym śnie. Znowu zapanował nade mną strach, czułam, że jak za chwilę czegoś nie zrobię znowu zagłębie się we wspomnienia tych czterech lat, o których chciałabym zapomnieć. Szybko przewróciłam się na drugi bok, plecami do Patricka, chciałam żeby zniknął, bo tak byłoby łatwiej, przecież miałam nic nie czuć.
– Nienawidzę cie wujku Hypnosie – wyszeptałam przez sen, zła na niego.
Obudziłam się i pierwsze, co zrobiłam to spojrzałam w lustro. Wyglądałam gorzej niż zazwyczaj, włosy w kompletnym nieładzie i odciśnięta poduszka na twarzy.
– Jesteś walnięta – skwitowało lustro.
– Nie musisz mi o tym przypominać – rzuciłam wściekle – Jakbym sama o tym nie wiedziała – dodałam jeszcze pod nosem.
Rozejrzałam się po pokoju, miałam wrażenie, że ktoś tu był, ale nie zauważyłam żadnych wyraźnych śladów, więc wzruszyłam tylko ramionami. Wyszłam z łóżka, dopiero wtedy zobaczyłam śniadanie na stoliku. Podeszłam do tacy podejrzliwie.
– Co ja takiego wczoraj zrobiłam? – spytałam moje odbicie. Byłam pewna, że to sprawka Tanatosa, chociaż nie było to do niego podobne.
– A skąd ja mam to wiedzieć – odpowiedziało złośliwie lustro – Jestem twoim wnętrzem nie szpiegiem.
– Czasami mam cię dosyć.
– Na pewnie nie bardziej niż ja ciebie – usłyszałam w odpowiedzi.
Westchnęłam, czasami naprawdę żałowałam, że lustro było prezentem od ojca. Tak to bym przynajmniej nie miała wyrzutów sumienia, jakbym je schowała gdzieś na dnie szafy a tak to, co miałam zrobić, skoro mieszkałam z Tanatosem. Nie chciałam sprawiać mu przykrości, w końcu dobrze nam się żyło we dwójkę. Usłyszałam kroki w korytarzu, nadstawiłam uszu i oczekiwałam ojca. Już przygotowałam uśmiech na twarzy i od razu chciałam mu dziękować, ale zamiast tego krzyknęłam przerażona na widok osoby, która pojawiła się w moich drzwiach.
– Patrick, co ty tu robisz?! – sama nie wiedziałam, czy byłam bardziej zaskoczona czy wściekła.
– W tej chwili, niosę kawę – spojrzał wymownie na tacę trzymaną w rękach – Przyłączysz się do mnie?
– zapytał mając na myśli wspólne śniadanie.
Podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z krzeseł. Przyglądałam mu się podejrzliwie, zastanawiałam się, co on kombinował.
– Kiedy przyszedłeś? – spytałam, sięgając po kawałek jabłka.
– Wczoraj pod wieczór. Spałaś już.
– I w związku z tym, sobie poszedłeś – kiwałam głową w jednostajnym rytmie – I nie wiem, czemu wróciłeś tu od rana. Jeżeli Gaja się o tym dowie, jestem martwa.
– Nie można cię zabić – wtrącił się Patrick – I prawdę powiedziawszy, nie poszedłem sobie wczoraj.
Spojrzałam na niego, ale na jego ustach czaił się tylko uśmiech i rozbawienie w oczach. Wstałam gwałtownie i sprezentowałam mu siarczysty policzek.
– Jak śmiałeś?! – krzyknęłam urażona.
– Normalnie – odpowiedział nadal uśmiechnięty.
– Z czego się tak cieszysz?!
– Bo robisz postępy. Wyrażasz coraz więcej emocji – wytłumaczył.
– Myślałam, że to sen – mruknęłam pod nosem obrażona na niego, – Czego chciałeś?
– Musiałem ci jakoś powiedzieć, że idziesz ze mną na ślub – oznajmił, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, spojrzałam na niego jak na wariata, jednak rozbudził moją ciekawość.
Zapowiada się ciekawie, a tekst był szybki i przyjemny. Cieszę się, że wystąpiła Hestia, to świetna bogini. Nie wyłapałam błędów oprócz ,,cie”, ale wyjątkowo ich nie szukałam, bo byłam zafascynowana tym synem Gai i niby zabranie go od niej <333
Czekam na następną część.
Wybacz mi kochana że tak puźno odpisuje. Wspaniałe ja zawsze. Gaja tylko mojim zdaniem za szybko się podała. Grubo z tymi snami. Niestety jagbym ja miała taki sen to myśle że chłopak by nie przeżył. A jagbym znalazła się w takiej sytuacji jak Ona to na pewno by nie porzył długo. ^o^