Jake
Wczoraj dotarł do mnie list od Ciebie, ucieszyło mnie to. Piszesz o walkach na frontach, o nowych rodzajach broni, a to mnie przeraża. Przeraża mnie fakt, że tak łatwo się o tym rozpisujesz. Jakbyś delektował się każdym słowem. Nie takiego Cię zapamiętałam.
Ze mną wszystko dobrze, o ile to możliwe na te trudne czasy. Odłączyłam się od grupy, uciekłam, wędruję po lasach. Ty pozostałeś ze swoim legionem wierny ideałom, których nie rozumiem. Jeśli się kiedyś spotkamy mam nadzieję, że nie będziesz we mnie mierzył.
Pytałeś się o to jaką funkcję pełnię w garnizonie, odpowiadam żadną. Zrezygnowałam z takiego życia, chociaż mnie od tego odwodziłeś. Naprawdę zabijanie nie jest i nie będzie moją pasją. I nie podzielam zdania, że jest to obowiązek.
Jake, apeluje do Ciebie, proszę się zastanów. Ci ludzie, wszyscy do których mierzysz i których zwyciężasz mają też rodziny. Mają matki, braci, siostry, ukochane ciocie. Są to osoby, które czekają na twoje ofiary. A docierają do nich tylko ciała, albo już popioły.
Nie jest bohaterstwem to co nim nazywasz. To chore praktyki i chore zwyczaje. Prawdziwy heros nie zabija słabszych. Nie krzywdzi dzieci, nie rozbija rodzin. Ale zaczynam powątpiewać czy prawdziwi herosi jeszcze wśród nas żyją.
Razem ze mną jest Amber, pamiętasz ta od Afrodyty. Nieodrodna córka swojej matki, cała podrapana. Straszny jest widok jej twarzy, którą przecina bruzda. Ale to zniekształcenie wyostrza jej rysy i czyni ją jeszcze bardziej niedostępną. Jest też Adam, syn Apolla, laluś. Tak byś go nazwał, ty który tak gardzisz wszelkimi oznakami słabości. Ale on nie jest słaby, mimo wątłej postawy. Nie jest słaby, bo jest buntownikiem. Czyli do twoich obowiązków należy jego likwidacja. Twoją powinnością jest zabicie mnie, bo się sprzeciwiłam. Wojna zawsze będzie twoją główną domeną.
Nie rozpaczam nad sobą i się nie załamuję. Jak mam już ronić łzy, to będę płakać nad Tobą. Ale Ciebie nie rusza już widok moich łez. Jakby mógł, skoro nie ruszają cię hektolitry krwi.
Zgubiłam wisiorek, chociaż bardzo się starałam go nie zgubić. Musiał się zerwać podczas naszej ucieczki, albo w drodze do miasta. Mógł spaść kiedy wdrapywałam się po górach, aby stać się niedostępna dla patroli. Może się urwał kiedy Łowczynie Artemidy celowały w nasze skronie. A może wyrwały go zaciśnięte palce Rity, która konała postrzelona w mych ramionach. Nie wiem, w każdym razie już go nie posiadam. Może to znak, albo zwykły zbieg okoliczności. Gdzieś leży, może ktoś go znalazł i sobie przywłaszczył. A może już się rozpadł tak jak nasza miłość.
Nie mam już o czym pisać, żeby nie robić Ci wyrzutów. Mogłabym pisać o setkach codziennie palonych ciał, o odorze zgnilizny przepełniającym powietrze. Epidemiach, które zniewalają ludzi. Zarazie siejącej się wśród szeregów. I władzy, która zaostrzyła rygor. Nie muszę o tym pisać, sam to znasz i temu patronujesz. Budujesz przyszłość, która jest niepewna. Ja się ukrywam, uciekam, ty wciąż trwasz na posterunku. Ja się buntuję, a ty jesteś wierny prawu.
Zgubiło nas to, zgubiło naszą miłość. Różne poglądy, wartości, ideały. Nie mogą ze sobą być osoby tak różne. Jedna zawsze będzie chciała dominować i sprawować kontrolę. A druga będzie uciekać przed tyranizacją. Nie chcę by została mi przydzielona rola słabszej. Nie jestem uległa. I nie jestem twoja.
Wybacz Jake, przepraszam, że tak wszystko kończę. Jest dużo niedopowiedzeń, których nie wyjaśnię. Jest dużo niewiadomych, tajemnic, sekretów. Za dużo, żebym mogła wziąć wszystko na barki.
Żegnaj Jake, bywaj, życzę Ci miłego życia. Takiego o jakim ty zawsze marzyłeś. Ale pamiętaj, że jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Kiedyś mogą Cię dopaść demony przeszłości. One odbiorą Ci resztki spokoju.
Natalie
Agat
Bardzo mi się podoba, tylko w akapicie o tym, co się stało z wisiorkiem nadużywasz słowa- może. Ale poza tym jest OK. Natalie to bardzo ładne imię. Pasuje do Jake’a.
Podpisuję się pod komentarzem nico. Od siebie dodam, że czekam na cd.