Dedykacja dla Stasia. Bo tak.
Udało mi się, wysłałam wcześniejszą część zaledwie tydzień temu, a teraz wysyłam tą. Hip hip hura!
Wasza najdroższa Annie :3
***
Spojrzałam na Liliannę. A co jeśli ja byłam jej siostrą? Była do mnie bardzo podobna. Ale czy mogłabym być siostrą Nica? Nie mogłabym być. Nigdy nie umiałam wzywać zmarłych ani wyciągać kosztowności spod ziemi. Umiałam tylko z umarłymi rozmawiać i ich odsyłać. A może byłam córką Posejdona? Nie, nie umiałam rozmawiać z końmi ani kontrolować wody. Ja… Tworzyłam ją. Czy byłam córką Hefajstosa? Na pewno nie. Mogłam tylko niszczyć wynalazki dzieci boga Kowali. Ale dlaczego wtedy obdarzył mnie zdolnością twórczości ognia? A może ktoś inny mi ją dał?
Kim jest mój boski rodzic? Nie wiedziałam.
Byłam zazdrosna. Jako jedyna na całym obozie nie miałam ustalonego boskiego rodzica. Miałam matkę śmiertelniczkę, więc czy nie powinnam mieć ojca boga? Dlaczego nie wiem kim on jest?
Byłam bardzo zazdrosna.
Mimowolnie zignorowałam mrowienie w palcach. Byłam wściekła. Nim zauważyłam ogień zajął stolik Hermesa, a dzieci Posejdona zaczęły czarować swoją magią wodę. Kontrolowały ją, rzucały, by płomienie zgasły, ale to na nic. Ogień syczał i coraz bardziej się rozchodził, jakby miał własną wolę, która mówi, by wszystko zniszczyć. Byłam za bardzo wściekła. Wręcz czułam jak płomienie pędzą, próbują wszystko zniszczyć.
Nie zauważyłam jak zostałam sama. Miałam łzy w oczach, a z moich rąk wydostawały się płomienie. Nie mogłam się opanować. Ogień zaczął tańczyć z radości, niszczył drewno, wodę, wszystko oprócz mnie.
Nagle zaczęło padać. Pioruny trzaskały wokół mnie, nie robiąc żadnych zniszczeń. Otrząsnęłam się, a kiedy popatrzyłam na szkody wyrządzone przeze mnie… Uciekłam. Bałam się siebie, tego jak mnie przyjmą. Nikt nie wiedział o moim darze.
Pobiegłam do świata śmiertelników. Byle dalej od Obozu Herosów. Pędziłam przed siebie, aż brak mi było tchu, a w końcu… Uświadomiłam sobie, że nie mam nic. Żadnego sztyletu, miecza, drachm, pieniędzy… Nic.
Zmęczona biegiem usiadłam na trawie i zaczęłam płakać. Nie mogłam już wrócić tam, nie teraz, nie kiedy wciąż mogę zniszczyć wszystko. Musiałam znaleźć mojego boskiego rodzica. Chciałam nauczyć się panować nad moim darem.
***
Kiedy już skończyłam płakać, postanowiłam, że pójdę dalej, żeby się porozglądać po okolicy. Trochę się zdziwiłam jak zobaczyłam sklep typu McDonald czy KFC (tak, dobrze napisałam, w końcu Connor uczył mnie dobrze pisać te dwie nazwy sklepu przez prawie całą naszą znajomość) przed sobą na zupełnym pustkowiu. Nazywała się… Tajfan? Terfu? No w każdym razie nie wiem jak się nazywała, ale przecież musiałam coś jeść, by nie być głodna i zmęczona cały czas. Nie po to uciekłam, by teraz dać się zabić byle jakiemu potworowi.
Przed lokalem był ogród z wieloma krzewami, kwiatami i ławką o zielonym kolorze. Gdzieniegdzie stały dziwne rzeźby, którym się nie przyjrzałam. Byłam głodna, no.
Dopiero wtedy, gdy już miałam pukać do lokalu, przypomniałam sobie o Connorze. Nie wiem jak ja mogłam go zostawić. Musiałam jakoś się z nim skontaktować. Powiedzieć mu, żeby mnie nie szukał, by na mnie poczekał… Rok czy dwa. Musiałam znaleźć Nico.
Zapukałam do lokalu. Chwilę słyszałam szuranie, a jak już masywne żółte drzwi zostały otwarte zobaczyłam staruszkę z jakby firanką na twarzy.
– Och, dziecko moje drogie, co ty tu robisz? Zgubiłaś się? – zapytała. Nie była jakaś straszna, co to to nie. Nie podejrzewałam, że była potworem, ale też nie wiedziałam czy aby na pewno była śmiertelniczką. W razie czego skłamałam, by coś dostać do jedzenia.
– Proszę pani, czy mogłabym dostać trochę chleba? Jestem sierotą, niedawno moi rodzice zginęli w wypadku, a ja się tu błąkam i błąkam… – powiedziałam, mając udawane łzy w oczach, które szybko otarłam. Za szybko. Ale kiedy poczułam grillowanego kurczaka, mój brzuch zatańczył sambę, przekręcił się i po chwili błagał o pyszne, smażone jedzenie. – Kawałeczek, proszę…
– Angelo, moja droga, proszę wchodź. – Wtedy mnie nie zastanawiało skąd znała moje imię. Byłam zbyt głodna, by o tym myśleć. – Przygotuję Ci trochę mojej specjalności, dobrze? – Szybko kiwnęłam głową, jakby zaraz miałaby zmienić zdanie. – Usiądź przy barze w tamtym pokoju, dobrze kochaniutka? – Staruszka wskazała na brązowe drzwi.
Kiwnęłam głową, a ona odeszła w inny korytarz, z którego wyczułam zapach kurczaka. Zauważyłam, że hol posiadał mnóstwo obrazów z podobizną jakiegoś czarnowłosego mężczyzny o wręcz morskich oczach. Ściany miały brudny kremowy kolor. Trochę mnie to odpychało, bo nie wyglądało zbyt porządnie, więc szybko poszłam do pokoju wskazanego przez staruszkę. Miał on czerwone ściany, a na podłodze lśniły białe kafelki. Co najdziwniejsze, w każdym miejscu przy ścianie były rzeźby różnych ludzi. Niektórzy byli uśmiechnięci, ale było kilka takich, których twarze przedstawiały wręcz przerażenie. Jednak to wykończenie było arcydziełem. Podeszłam do jednej z rzeźb i zaczęłam dotykać różnych miejsc na twarzy. Nie mogłam się nadziwić tego jak dokładnie głowa ludzka została wyrzeźbiona.
– Ach, patrzysz na tę dziewczynkę – przestraszyłam się. Obróciłam się i zobaczyłam staruszkę z tacą na której były dwa hamburgery, frytki oraz kubek z jakimś napojem. – To moje najlepsze dzieło, prawda? Wykończyłam je gdy byłam młoda! Ach, ale tej dziewczynce się nie spodobało. Cóż, przykre prawda?
– To… Niesamowite, że pani umie tak rzeźbić – powiedziałam, siadając przy stoliku. Staruszka położyła przede mną tacę, a sama usiadła naprzeciwko. Zaczęłam jeść.
– Ach, tak? – powiedziała zimno – Kiedyś były ze mną siostry, miałyśmy nawet zakład rzeźbiarski! Ale nie, nie pozwolili nam go prowadzić. Musiałyśmy go zamknąć.
– Bardzo pani współczuję. Pewnie to była pani i pani sióstr pasja – powiedziałam. – A właśnie, kim jest ten mężczyzna na obrazach wywieszonych na ścianach?
– Och, ten? To mój… Kochanek. Niestety zostaliśmy rozdzieleni, gdy kochaliśmy się w jednym z budynków jego wroga – staruszka prychnęła.
– To straszne – stwierdziłam.
– Tak, tak. Piękne masz oczka, kochaniutka. Takie niebieskie, jasne jak niebo, kiedy nie jest zachmurzone. Żona brata mojego kochanka miała podobne, ach, podobne! Mam pomysł! Jak się najesz to może zapozujesz do zdjęcia? Mogłabym wtedy wykończyć ostatnią rzeźbę. Sama tu jestem, samiutka, więc rozumiesz… Nikt tu nie przychodzi, a ja dopiero otwieram ten sklep, jeszcze kilka rzeczy wykończę w tym lokalu i voila… Sklep Fast-food!
– Tak, oczywiście – powiedziałam w jakby transie.
Wcale nie podejrzewałam tej staruszki o bycie strasznym potworem. Przecież mnie wykarmiła i była taka miła… A ja zagubiona. Mogłam trochę pomyśleć, ale dopiero co spaliłam stolik Hermesa w Obozie, uciekłam z jednego z najbezpieczniejszych miejsc dla Herosów i nic nie wzięłam. Musiałam jakoś przeżyć.
Szybko zjadłam jedzenie. Może jak ją poproszę to odda sierotce kilka dolarów? Może da plecak, trochę pożywienia, ciuchy? Nie mogłam tego oczekiwać, ale to jest możliwe, prawda?
– Chodź, kochaniutka, na zewnątrz – syknęła staruszka. Poszła prędko przodem, a ja za nią niemal biegłam. – No dobrze… Może usiądź na tej ławeczce? – usiadłam tam gdzie mnie prosiła – O tak, tak będzie idealnie.
– Przepraszam, proszę pani, ale dlaczego pani nie ma aparatu? – zapytałam zdziwiona.
– Och, aparat nie będzie potrzebny. Zaraz będzie po wszystkim, moja kochana…
W jednym momencie usłyszałam świst powietrza. Czarny miecz przeciął szyję staruszki, której głowa opadła na ziemię, a ciało dalej się ruszało. Z moich ust wydało się jęknięcie. Znowu ktoś mnie ratuje, a ja ponownie natrafiłam na jakiegoś potwora. Na szczęście twarz była dalej zasłonięta. Szybko wyciągnęłam broń z ziemi i przebiegłam trochę za ciało potwora.
– Kim jesteś? – zapytałam, wytrącając się z transu – Kim, na sowę Ateny, jesteś, potworze?
– Ateenaaa? – jęknął potwór. – Nienawidzę Ateenyyy… Meduza nie zapomina zniewag…
Potwór się przedstawił. W mojej głowie pojawiły się wszystkie fakty, które powiedziała staruszka. Skojarzyłam je i prawie bym się walnęła w twarz, gdyby nie to, że przed mną był potwór, który może zaraz mnie zabić. Szybko wbiłam miecz w jej serce, a potem przecięłam głowę na pół. Nawet chciałam ją podpalić, jednak zawahałam się, nie mogłam tego zrobić. Nie po tym jak ogień spalił stół w pawilonie. Meduza nie miała nawet sekundy na zareagowanie, a i tak była martwa. Jej ciało rozsypało się w żółty pył. Pachniał on spieczonym kurczakiem, jakby wystrzelonym z armaty. Po chwili szybko rzuciłam miecz na ławkę i rozejrzałam się.
– Kto tam? – zapytałam drżącym głosem.
Nagle w jednej sekundzie ktoś pojawił się przy mieczu, wziął go i spojrzał na mnie. Poznałam te czarne włosy, bladą twarz i podkrążone oczy o ciemnych tęczówkach. Za duża, czarna kurtka lotnika wyglądała niezbyt dobrze na chudym ciele znanej mi osoby. Uśmiechnęłam się. Jak zwykle jeszcze był wyższy ode mnie. Ludzkie dojrzewanie…
– Cześć niziołku – przywitałam się.
– Witaj Angela – odpowiedział chłopak.
CDN (probably) ;-;
„Pędziłam przed siebie, aż brak mi było tchu, a w końcu… Uświadomiłam sobie, że nie mam nic. ” -myślę, że bardziej pasowałoby aż
Co nazywało się Tajfan? Myślę, że restauracja, ale nie napisałaś tego.
„ale przecież musiałam coś jeść, by nie być głodna i zmęczona cały czas. ” – nie wiem czy nie powinno być głodną i zmęczoną, a zamiast jeść, pasowałoby zjeść
z jakby firanką na twarzy? z czymś przypominającym firankę? Może woalką?
Jakby jakaś obca osoba wiedziała jak się nazywam, uciekałabym, gdzie pieprz rośnie. Czemu jej to nie zdziwiło?
Wykończyłam je gdy byłam młoda- dziwnie to brzmi, lepiej skończyłam
Trochę nadużywasz słowa „wykończę”
Poza tym wszystko dobrze, jest Nico, czego więcej chcieć. Pisz dalej.
Chyba źle przeczytałaś tą część, bo…
Było, że „Tajfan” (inaczej się nazywał, przecież herosi są dyslektykami ;p) był sklepem typu McDonald i KFC. Źle czytasz? :/
Powinno być głodną i zmęczoną. Może być jeść. Bo zjeść to znaczy, że zjeść jeden raz, prawda? A jeść to zjeść więcej niż jeden raz co ileś tam.
A napisałam z jakby firanką. Pasuje prawda?
No i znowu moment, gdzie źle przeczytałaś mój rozdział. Może będziesz lepiej czytać, co? Bo to trochę mnie obraża, nie jestem taka tępa, że jak ktoś zna moje imię to nie uciekam. I przytoczę Ci nawet fragment:
„Wtedy mnie nie zastanawiało skąd znała moje imię. Byłam zbyt głodna, by o tym myśleć.” Przeczytałaś w ogóle te zdania? Bo wydaje się, że nie.
Oczywiście masz rację z fragmentem „Wykończyłam je gdy byłam młoda”.
Słowa „wykończę” użyłam tylko raz. Czytaj lepiej opowiadania, dobrze? Bo no niestety, ale twórców opowiadań których źle skrytykujesz mogą być na prawdę wkurzeni, że traktujesz tak ich opowiadania, zupełnie pewnie czytając po kawałeczku, a nie chłonąc całość.
Niestety, ale ja tak odebrałam twój komentarz, który w większości był błędny według mnie. Nie przeczytałaś Medium dobrze.
Nie nazywam cię tępą, staram ci się pomóc. A właściwie starałam.
Nie podoba mi się zwrot „z jakby firanką”, mogłaś inaczej to sformułować.
„Trochę się zdziwiłam jak zobaczyłam sklep typu McDonald czy KFC (tak, dobrze napisałam, w końcu Connor uczył mnie dobrze pisać te dwie nazwy sklepu przez prawie całą naszą znajomość) przed sobą na zupełnym pustkowiu. Nazywała się… Tajfan?”- sklep się nazywała? Powinno być dwie nazwy sklepów, bo się wydaje jakby to sklep miał dwie nazwy
Obalę twoją tezę:
„Wykończyłam je gdy byłam młoda”
„Mogłabym wtedy wykończyć ostatnią rzeźbę”
” Nikt tu nie przychodzi, a ja dopiero otwieram ten sklep, jeszcze kilka rzeczy wykończę w tym lokalu i voila”
I posłuchaj, przyjmij do wiadomości. Przeczytałam całe twoje opowiadanie i śmiem wątpić, że to ty się mylisz. Mój komentarz nie był negatywny, nie był hejtem, a ty mnie obrażasz, za to, że staram ci się pomóc. Mam pisać, że wszystko jest OK, jak widzę niedoskonałości? Nie przyznam ci racji, nie okażę skruchy. Po prostu odpuszczę sobie twoje opowiadanie, albo nie będę go komentowała. Bo to ja teraz czuję się obrażona, twoimi słowami. Myślisz, że mi się chciało wypisywać te wszystkie błędy? Mogłam napisać jak reszta, że wszystko jest cacy. Postarałam się jednak i wypisałam to co mi się nie podoba. Wybacz. że zagrałam na twojej próżności, powtarzam, nie chciałam cię obrażać, teraz też cię nie obrażam. Odpuszczam, dziękuję, że za moje intencje, spotkało mnie to: ” Czytaj lepiej opowiadania, dobrze?”, „Źle czytasz?”, „Może będziesz lepiej czytać, co? „. Żałuję tylko, że nie dodałaś żadnych emotikonek, żeby wyrazić jak jesteś oburzona moją wypowiedzią. Pozdrawiam.
A jeszcze coś. Naprawdę pisze się razem.
Dobra, teraz ja wtrącę swoje trzy grosze, mimo że wiem, że chyba wywołuję III Wojnę Światową. Ale nie mogę się powstrzymać! XD
Napisałaś, nico_23, że reszta napisała, że wszystko cacy. Otóż: nie. Jane napisała, że jej nie pasowało, to że. Nico wypuścił miecz i to „zgapianie” ze Złodzieja Pioruna, a ja… No cóż. Napisałem o chaosie, biegnięciu 150 km (może tak nie było, ale, Anniee, nie napisałaś, gdzie to jest, a Meduza była U Cioci Em, więc… Deal with it, xD), zgapianiu ze Złodzieja i nadmiarze mocy.
Więc praktycznie NIKT nie napisał, że wszystko jest cacy.
Napisałem to, żeby tylko to wyjaśnić.
PS: Anniee, sorry, że Ci śmiecę pod pracą.
PS2: Nico_23, nie próbuję Cię obrażać, po prostu stwierdzam fakt.
Masz rację, nie czytałam innych komentarzy, nie mam o to do ciebie żalu. Mam żal jedynie do autorki, że zmieszała mnie z błotem, wyłącznie za to, że starałam się jej pomóc.
Nie będę już więcej tutaj zaśmiecała miejsca komentarzami nie dotyczącymi opowiadania.
Koniec, finito, the end.
Chcę ci tylko powiedzieć (autorce), skoro już zaczęłam nowy komentarz, że chyba lepiej jak ktoś zawczasu wytknie ci błędy.
Mówię z własnego doświadczenia. Moja krytyka była konstruktywna i uzasadniona. Nie wyzywałam cię, nie porównywałam do nikogo. Nie wiem, może pisałaś komentarz pod wpływem emocji, ale jak będziesz odpisywała coś takiego to szybko pożegnasz się z czytelnikami.
Nie musisz odpisywać, nawet było by to niewskazane, bo twoja odpowiedź nie dotyczyłaby opowiadania.
Ja z góry przepraszam, za to, że zaśmiecam tym komentarzem, mam nadzieję, że weźmiesz moje uwagi do serca, bo są szczere.
Nie wszyscy, którzy wytykają ci błędy są hejterami. Kiedyś może to docenisz, ale szczerze mało mnie to obchodzi.
Rozumiem, że przerwałam Ci tą radość z dawania rad innym, naprawdę mi przykro. Dobrze, pewnie powinno być „nazywał się” ale mogłaś po prostu napisać, że nie powinno być „nazywała się”, bo tak jak ty to sformułowałaś obraziło mnie ze względu, że poczułam się jakbyś nie przeczytała dobrze mojego opowiadania. Okej, zwrot „z jakby firanką” Ci się nie podobał, ale po prostu, przecież mogłaś napisać, że ja mogłam zamiast pisać ten zwrot to napisać to co ty zaproponowałaś. Możliwe, że naskoczyłam, przepraszam. Co do mojej tezy to uważam, że słowo „wykończę” użyłam tylko raz. Zresztą jeśli się mylę to jeśli według Ciebie nadużywanie słowa to napisanie go przynajmniej 3 razy to w każdym opowiadaniu pewnie jest nadużywanie słowa według Ciebie. Nie sądzę, że twój komentarz był hejtem, po prostu, że był błędny, aczkolwiek nie rozumiem dlaczego według Ciebie obrażam Cię, ponieważ napisałam, że twój komentarz sprawił wrażenie jakbyś nie czytała dobrze opowiadań. Nie chcę byś okazywała skruchę, wręcz mnie to nie obchodzi czy mi przyznasz rację czy nie, bo niestety, ale wypominanie mi pseudo próżności obraziło mnie. Zresztą i tak nie komentowałaś moich opowiadań gdzie było więcej błędów tylko według mnie przyczepiłaś się tego co całkiem nie rozumiem. Jestem tylko człowiekiem jak każdy inny. Według mnie to ty mnie obrażasz, według Ciebie ja Cię obrażam. I gdzie tu logika jak uważamy, że nie obrażamy siebie nawzajem? Dziękuję Ci za postanowienie wypisania tych błędów, jednakże tak jak każdy człowiek czułam się urażona tym jak napisałaś swój pierwszy komentarz, bowiem niestety według mnie mogłaś napisać o wiele przyjaźniej i lepiej sformułować twoją krytykę, bo wiem, że umiesz. A jak to już wspomniał Staś to nikt mi nie pisał, że wszystko jest cacy, OK czy jak ty to nazywasz. Jestem człowiekiem, ale nie rozumiem dlaczego zaczynasz mnie prowokować z dodaniem jakiś emotikonek. Nikt nie jest doskonały, no cóż. Poza tym dziękuję za zwrócenie uwagi z „naprawdę”, ciągle mam z tym problem.
@Staś – nic się nie stało, nie uważam, że śmiecisz. Następny rozdział będzie lepszy, staram się.
Leje z tej dyskusji. Będzie to pierwsza w której wezmę udział. Jestem w tym zielona. Przeczytałam twoje opowiadanie i chciałam wypisać błędy (dla twojej wiadomości jest ich kilka) i natrafiłam na to.
Z tego co zrozumiałam, to bardzo cierpisz z powodu jej komentarza, ponieważ według ciebie jest negatywny. Przeczytaj komentarze pod moim opowiadaniem, są o wiele ostrzejsze (no bo to opowiadanie, przyznajmy sobie to klapa). Czy będąc na moim miejscu płakałabyś?
Jestem tu nowa i powiem ci jedno. Według mnie między wami jest jakieś napięcie. Nie wiem czym jedna drugiej zawiniła, ale widać to po twoim komentarzu. Innym tak nie odpisywałaś, ją zmieszałaś z błotem, mimo iż ona cię nie upokorzyła.
I przecież ona przeprosiła Nozownik7 i przyznała mu rację.
Napisała ci żebyś nie odpisywała na jej komentarz, a ty wszczynasz dyskusję. Sama prowokujesz. Przecież jest chat, gg, facebook. Możecie dogadać się gdzie indziej.
Pewnie teraz dużo osób będzie cię bronić, ponieważ na pewno masz na tej stronie wielu przyjaciół (ja jestem tu nowa, mam ten przywilej bycia neutralną). Moim zdaniem nie masz racji, a to co jej odpisałaś, leję.
Nigdy się tutaj z czymś takim nie spotkałam, ale chyba nie wszyscy tutaj się kochają. To normalne, nie każdy musi się lubić. Ale swoje niesnaski rozwiązujcie gdzie indziej. Jest tyle portali.
Dobra, żeby nie było, że spamuje napiszę coś o opowiadaniu.
Nie jest złe, chociaż nie podoba mi się scena walki. Poza tym i tym co wypisała reszta wszystko jest dobrze. Nie piszę tego, żeby cię upokorzyć, ale żeby pokazać ci, że musisz popracować i będzie super. „Jesteś tylko człowiekiem” -jak to ujęłaś, mogę zasugerować ci jedno. Kolejnym razem nie pisz komentarza pod wpływem emocji. Ochłoń, wtedy lepiej wyrazisz to co chciałaś nikogo nie obrażając.
Czekam na kolejną część opowiadania. Pisz dalej, jest ciekawe, ale każdy popełnia błędy. Najlepiej przyjąć krytykę na klatę jak facet.
Koniec, tu nie ma żadnej dyskusji. Nie znam Annie, ona mnie też, piszcie swoje zdanie, wypisujcie błędy, nie obierajcie żadnych stron. Komentujcie opowiadanie, a nie komentarze, które pod nim są. Koniec zaśmiecania, ja napisałam co chciałam napisać, już koniec, nie róbmy jej takiego świństwa.
Powtarzam, nie znamy się, nic nie mam do Annie, ona do mnie też, koniec, finito, the end.
A moim zdaniem „wykończyłam” jest lepsze. Bo może mieć dwa znaczenia i oba są wyczuwalne”
„wykończyłam” jako skończyłam, dopracowałam
„wykończyłam” jako zabiłam czy coś takiego
Wtedy mamy wrażenie, że rzeczywiście coś jest nie tak.
Chociaż może…
Dlaczego on upuścił miecz??? Tylko to mi nie pasowało, a tak to super i CHCĘ WIĘCEJ. Szkoda tylko, że ta cała sytuacja była aż tak podobna do tej książkowej. No cóż…
Zauważyłam, że Stasio ostatnio wiele dedyk zgarnia…hmmm…
Masz pisać dalej i CIĄG DALSZY MA NASTĄPIĆ żadne tam ‚probably’!
Nie ma jeszcze południa więc komentarz nieogarnięty, ale Who Cares…?
Jane <$ <3
Krótkie to, ;-;.
Pisz dłuższe, bo wciąga. XD
Ale i tak się poprzyczepiam.
Po pierwsze, SERIO?! SERIO? Serio? XD Ona dobiegła do Cioci Em w New Jersey? Serio? Percy tam jechał autobusem z Nowego Jorku chyba godzinę. W ogóle jak Ty sobie wyobrażasz tą podróż? Biegła sto kilometrów bez zatrzymywania? A potem poszła pięćdziesiąt? Biegła przez jakieś lasy? Sorry, ale chyba nie masz pojęcia jak wyglądają tereny wokół Nowego Jorku. I jak ty to mogłaś zrobić? Przebiegnięcie 150 km opisałaś kilkoma zdaniami? Co to w ogóle ma być? Czy zapanowała jakaś epidemia nieopisywania przemieszczania się? Czy to jest zaraźliwe? XD
Po drugie, troszeczkę zgapiłaś ze Złodzieja Pioruna, nie? Przepraszam, ale niestety nie musiałaś się chyba za bardzo wysilać, żeby napisać o tym.
Po trzecie, chaos wszędzie. Czasami po prostu nie ogarniam, o co w tym chodzi. Była akcja w łazience, bam, posiłek, bam, podpaliła jadalnię, bam, uciekła w poszukiwaniu rodzica, bam, Ciocia Em, bam, Nicuś, BAM!!!
WTH? XD
I jeszcze to: „żona brata mojego kochanka”. Jeżu! To trochę pokręcone, nie sądzisz?
Tyle się zdarzyło w takim krótkim opku. To trochę dziwne.
Po czwarte, nie przesadzasz trochę z mocami. Nie potrafi ich kontrolować, ale i tak wnieca siłą wolą pożary, machnięcie ręki wywołuje powodzie i jeszcze przywołuje duchy! Naprawdę, trochę tego za dużo.
Ale jeszcze nadszedł czas na pochwały. Może i czasami sformułowania są dziwne i niepoprawne, ale styl i tak masz dobry. Urokliwy, jak już wiele razy pisałem. Masz duży potencjał, dość fajne pomysły, ale musisz bardzo szlifować swój talent, bo do perfekcji to Ci niestety daleko.
PS: Nie chciałem być wredny.
PS2: Wielkie dzięki za dedykację, to zaszczyt. A dlaczego? Bo tak! XD
Jako, że twoje komentarze są dla mnie bardzo ważne to Ci odpowiem.
Nie, przecież nie napisałam, że ten sklep nazywał się U cioci Em. Poza tym to nie było w New Jersey, tylko… Jakoś kilometr od Obozu Herosów. Chodziło mi o to, że Meduza odrodziła się, ale gdzieś indziej, trochę inne realia. Może po prostu powinnam to opisać właściwie…. No nie ważne.
No tak, chyba trochę zgapiłam… No cóż, potem nie będzie tego zgapiania, postaram się >.>
Ano możliwe, że trochę chaosu ;-; Faktycznie, to aż za dużo tego chaosu >.< Kurcze, za bardzo źle :c
Dziękuję Ci c: I nie myślę, że byłeś wredny, bardzo dziękuję, że napisałeś szczerze i po prostu zawsze twoje komentarze sprawiają, że jestem dumna z siebie, że według Ciebie mam talent C: Szczerze mnie to podnosi na duchu i chcę ćwiczyć, by być jeszcze lepsza C:
Historia Meduzy zawsze będzie mnie powalać na kolana ;x Kara ze bzykanie się w świątyni Ateny xD Kurde, skąd taki pomysł w ogóle? Ci grecy na prawdę byli bardzo pomysłowi ;*
A opowiadanie no fajne, fajne Nie jestem pewna, ale ty, Annieee, pisałaś już jakieś opowiadania a nawet kilka, które zaczynałaś i nie kończyłaś…? Dobrze pamiętam? Cóż, jak tak, to mam nadzieję, że to skończysz, bo jest bardzo dobre