Nie wiem, kiedy to dojdzie… Albo w poniedziałek albo w piątek. Kolejna część, jak obiecałam jest lepsza. Chyba.
Dedyk leci do Cass (coś się jej za betowanie należy), dla Suchej i dla Inez.
PS: Czytasz komentujesz. Serio, to chwila, ale daje wielkiego kopa. Nawet taka tycia kropeczka…
***
Krzyknęłam, odpychając chłopaka od siebie. On upadł na podłogę z głośnym trzaskiem i jęknął.
– Nastraszyłeś mnie! – pufnęłam poirytowana, siadając i wyplątując się z kołdry. Chyba dopiero w tamtym momencie dotarł do mnie sam fakt, że on tu jest. W MOIM pokoju, w MOIM domu. Niewiele myśląc, rzuciłam w niego poduszką. Czemu oni mnie nękają? A już miałam nadzieję, że cały wczorajszy dzień był tylko koszmarem.
– Co ty tutaj robisz?
– Dziękuje Wiktorze… Jestem ci dozgonnie wdzięczna za pilnowanie mnie podczas snu, dzięki czemu przeżyłam noc… – burknął podnosząc się z ziemi, masując swoje pośladki.
Przygryzłam wargę. Może rzeczywiście powinnam mu podziękować? Przecież jednak nade mną czuwał, zapewne razem z Erykiem. Dwójka pedofilów, ot co. Obserwować mnie we śnie? Zalatuje „Zmierzchem” . Skrzywiłam się, posyłając mu mordercze spojrzenie.
– Po co tu jesteś? – mruknęłam cicho, wpatrując się w swoje stopy.
– Aby ciebie chronić, kwiatuszku… Poza tym, chyba chcesz odbić swoją matkę? – powiedział, uśmiechając się szelmowsko. On chce… Uratować moją matkę? Jeśli to zrobi, wybaczę mu nawet fakt, że nazwał mnie „kwiatuszkiem” .
W pierwszym odruchu miałam ochotę go wyściskać ze szczęścia, że mi pomoże. Ale potem nabrałam podejrzeń. Nie zrobi tego bezinteresownie, głupi to chyba nie jest… Chociaż z drugiej strony, nie znam go, może rzeczywiście w ogóle nie myśli.
Nagle do pokoju wpadł Eryk, niosąc trzy kubki herbaty. Poczułam się trochę zawiedziona, że nie jest to kawa, ale cóż, nikt nie może być idealny. A wielka szkoda, wielka…
Podał mi kubek, który sceptycznie przyjęłam w dłonie, odsuwając napój jak najdalej od siebie.
– Co ty robisz…? – zapytał powoli Wiktor, biorąc od brata naczynie. Popatrzyłam się na niego jak na idiotę. A jeśli w środku była pigułka gwałtu albo coś w tym stylu? Halo, przecież gapienie się na dziewczynę, kiedy ta śpi, JEST pedofilskie!
– To nie jest trucizna… Gdybyśmy chcieli ciebie zabić, zrobilibyśmy to już dawno – powiedział pocieszająco szatyn. Jakby to mogło mnie pocieszyć. Dlatego chłopak zasłużył na piorunujący wzrok numer dwa.
– Jednak ja podziękuję – burknęłam, odkładając kubek na łóżko. O dziwo, nie rozlał od razu swej zawartości, przez co w myślach pochwaliłam zagmatwane prawa fizyki. Czasami jest z nich pożytek…
– Jak chcesz – powiedział między kolejnymi siorbami Eryk. Zasady dobrego wychowania najwyraźniej są im obce…
– Uratujecie moją matkę? – rzekłam, starając się, żeby w moim głosie nie dało się wyczuć błagalnego tonu. Ale jednak zabrzmiałam jak malutki piesek proszący o jedzenie… Kurde.
– Jeśli pójdziesz z nami do akademii i do nas dołączysz – rzekł Wiktor, odstawiając pusty kubek na biurko.
A więc o to im chodzi! Abym dołączyła do ich sekty pedofilii! O nie, tak łatwo się na to nie zgodzę… Ale jeśli to ocali moją matkę, czemu nie? Przecież mnie nie zabiją, to mijałoby się z celem. Najwyżej… Właśnie, co się może niby stać?
Okej, to, że są sadystami to już wiem, psycholami również… Ale czy zabójcami…? Zmierzyłam ich wzrokiem. Hmmm… Są ładni, a tacy zazwyczaj skrywają najwięcej tajemnic. I, jak wspominałam, szkoda, że większość przystojnych ludzi jest właśnie niebezpiecznymi mordercami/gwałcicielami/złodziejami.
– Czemu tak na nas patrzysz? – burknął brunet, cofając się o kilka kroków. – Nie chcemy ciebie zabić, spokojnie…
– Tsa, oczywiście – mruknęłam cicho pod nosem, wpatrując się w podłogę.
– Co?
– Nic, nic – zaprzeczyłam gwałtownie, wstając z łóżka.
Raz się żyje, tak? Najwyżej zasnę snem wiecznym. A ustaliliśmy, że posiadam skłonności samobójcze.
– To idzie… – Nie mogłam dokończyć. Rozrywający ból wypełnił moją głowę i zaczął się przemieszczać niczym dżdżownica wzdłuż kręgosłupa, aby zatrzymać się między łopatkami.
Upadłam na kolana. Czułam jak pod skórą na plecach się coś przemieszcza, pozostawiając uczucie podobne do łamania kości. Fale bólu przechodziły przez moje ciało, a ja miałam wrażenie obdzierania ze skóry. Łzy ciekły mi po policzkach, żłobiąc kręte, mokre szlaki. Krzyczałam, nawet nie zdawając sobie z tego sprawy.
W okolicy krzyża coś nieprzyjemnie mnie szarpnęło. Wygięłam się w łuk, czując, że tak szybko to się nie skończy.
Zacisnęłam mocno pięści, wbijając sobie w dłonie paznokcie. Ciepła, gęsta substancja zaczęła kapać na panele podłogi. Nie zwróciłam na to zbytniej uwagi.
A ja chciałam umrzeć, pragnęłam, aby wszystko się skończyło. Miałam dosyć, byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie. Głównie to drugie. Nie mogłam na niczym skupić wzroku, słyszałam tylko dziwne, zmienione głosy Eryka i Wiktora… Nawet nie odróżniałam kolejnych słów od siebie.
Wzrok miałam zamglony, może przez łzy, lub coś innego. Zamknęłam powieki. Poczułam suchość w gardle od nieprzerwanego krzyku. Zaczęłam kaszleć. Usta wypełnił metaliczny smak. Krew. Krztusiłam się nią.
Ktoś mnie podniósł. Jęknęłam. Gehenna podwoiła swoją siłę, o ile w ogóle to było możliwe. Przyłożyli mi do ust, jakiś dziwny napój, drażniący moje zmysły. Byłam jednak za słaba na jakikolwiek sprzeciw.
Upiłam łyk, krzywiąc się. Z trudem go przełknęłam. Smak był gorzki i przypominał jednocześnie kwaśny owoc. Podobny był do herbaty bez cukru, do której ktoś wycisnął olbrzymią ilość soku z cytryny. Ohyda.
Poczułam jak odpływam, mój umysł jakby został odgrodzony od całej reszty świata, potężną, przezroczystą barierą. Wszystkie bodźce, które do mnie docierały, zaczęły maleć, stopniowo znikać, aby już po chwili wyparować.
Uśmiechnęłam się, zapadając w sen.
*Kopie Di*
O to Ci chodziło???
A tak serio to ta część jest lepsza. Jestem ciekawa, jak to się rozwinie <3
Mam mnóstwo czasu w tej dziczy, i będę z utęsknieniem czekać na następną część!!!
Jane, z IPadem na kolanach, gdzieś w mazurskiej dziczy, ze smokiem odpędzającym komary ogonem u boku.
<$ Moje autorskie serduszko specjalnie dla Ciebie <$
Super opowiadanie
Początek spoko… A potem bohaterkę łapie migrena, dają jej (domniemanego) nekatru i wszystko git.
Czyżbym się czepiała..? A skądże! To po prostu na jaw wychodzą od dawna powstrzymywane a nieskończenie wielkie pokłady cynizmu.
Opko nawet niezłe, fajnie się zapowiada, te organizacje (w pierwszej chwili skojarzyły mi się z „Alfą i Omegą” Mosqui) mogą wprowadzić dynamikę…
Styl masz jeszcze niewyrobiony, ale to przyjdzie z czasem, miejmy nadzieję, że przyjdzie. Pisz, czytaj, jeszcze więcej pisz…
Czekamy na kontynuację.
Też mi się z tym skojarzyło ;p
A co do tej części- to bardzo fajnie, i jak przeczytałam komentarze, to kom Kivy był najbardziej adekwatny do tego, co pomyślałam sobie Więc się bezczelnie pod nim podpiszę ;p wybaczcie
Czekam na CD
Masz rację, że ten rozdział jest ciekawszy, ale to chyba dlatego, że więcej się dzieje.
Łał, wiem że prosiłam Cię żeby ten rozdział pojawił się szybko, ale niespodziewałam się, że już na kolejny dzień będzie. 😀 No i bardzo się z tego cieszę.
Opko bardzo ciekawe.
No i tak naprawde nie ma tu co więcj mówić…
Po prostu czekam na CD i mam nadzieję, że pojawi się ona również szybko… 😉
No i bardzo dziękuję za dedykację… 😀
Nie czytałam poprzednich części, ale poszukam ich. Bardzo fajnie
Mimo, że czytałam to już wcześniej (tak, super komórka, ale teraz już skończył mi się pakiet :c) to teraz piszę komentarz.
Z tego co pamiętam to ten rozdział był świetny, uśmiałam się, ale niestety Ci teraz dłuższego komentarza nie zrobię :c
Wiedz, że masz fajne pomysły ^^