Taaaaa… A więc to koniec Przepraszam za błędy, ale nie miałam głowy sprawdzić ich dokładnie ;p
dla Was wszystkich.
Czekam na komentarze, serio 😉
Pozdrawiam, ANNABETH24
EPILOG
*10 lat później*
[Miranda]
Dzień urodzin, zawsze był takim wyjątkowym i radosnym dniem. Za każdym razem, kiedy się zbliżały czułam się szczęśliwsza i ogólnie było mi wesoło. No, może nie licząc szesnastych urodzin, kiedy umarłam, ale wcześniej oraz później, to wszystkie moje urodziny były udane.
Właśnie, umarłam… Potem ożyłam. Wiele od tego czasu się zmieniło, to aż trudne to pomyślenia, jak moje życie się obróciło o sto osiemdziesiąt stopni, czy jakby to powiedziała moja bliźniaczka: „O tysiąc pięćset sto dziewięćset stopni za dużo.”
Stałam w kuchni i robiłam sobie herbatę. Na bosaka, w za dużej koszulce, bo od piżamy Mika, czekałam aż woda się zagotuje i zamyślona wpatrywałam się w ścianę w salonie. Było na nich pełno zdjęć. Każde inne, jedyne co się na nich powtarzało to albo moja twarz, albo Mika. Zdjęcia przedstawiały wszystkie miasta i miejsca na całym świecie, jakie zwiedziliśmy do tej pory. Zawsze lubiłam zdjęcia. Może też, dlatego zostałam fotografem. Owszem, jakoś wyszłam na ludzi. Po tym, jak ożyłam, wróciłam do szkoły, nie poszłam już na żadną misję. Miałam ich dosyć. Skończyłam architekturę, jednak koniec końców moją codziennością stało się ilustrowanie książek, atlasów historycznych i geograficznych oraz podróżowanie po całej kuli ziemskiej. To chyba najbardziej mi się w życiu podoba- podróżowanie. Razem z moim narzeczonym, odkąd tylko skończyłam osiemnaście lat a potem, odkąd zaczęłam pracować, zwiedziliśmy prawie całą Europę, obie Ameryki, kawałek Azji i Afryki. Układ idealny- ja robię zdjęcia do pracy, w wolnych chwilach po prostu jesteśmy razem. Mike, który po wielu genialnych pomysłach, w końcu został reżyserem filmowym. Czasem sam też gra. Podróżując mógł czerpać inspiracje i inne głupoty. Więc zwiedzanie świata jest dla nas jak najbardziej wskazane. Cudowne to jest.
W sprawach miłosnych, niewiele się zmieniło. Nadal wytrzymuję z Mikiem a on ze mną. Nie jestem pewna, kto jest bardziej cierpliwy, ale chyba wolę tez nie wiedzieć… Choć wiele osób tego oczekiwało, nie pobraliśmy się jeszcze. Mike oświadczył mi się w Rzymie, jakieś pięć lat temu. Co prawda, zrobił to już wcześniej… W podziemiu… Uciekając przed wściekłym Cerberem i Hadesem… Więc nie dziwne, że żadne z nas tego do końca nie potraktowało poważnie (czytaj: Mike potraktował, ale z tego co wiem, odbył poważną rozmowę z moja siostrą, która mu uświadomiła to i owo).
Od tamtej pory mieszkamy w małym domku na obrzeżach Nowego Yorku z niewielkim ogródkiem. Tyle nam wystarcza, bo i tak cały czas nas nie ma, bo podróżujemy.
Tak więc- moje życie jest idealne.
Woda na herbatę się zagotowała i cichym kliknięciem czajnika wzbudziła mnie z rozmyślań, w jakie wpadłam. Zaspanym wzorkiem spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta pięćdziesiąt dwie. O jedenastej byliśmy umówieni na urodzinowy obiad w domu Jane. A ta, zabije nas, jeżeli się spóźnimy. W ogóle, Jane też się zmieniła. Bardzo.
Westchnęłam i bez herbaty poczłapałam do sypialni. Naprawdę nie wiem, kiedy, ale zamieniłyśmy się z Jane charakterem- ona przejęła cechy typowej Ateny a ja Hermesa. To było czasem uprzykrzające życie, ale ogólnie nie marudzę.
Uchyliłam drzwi do pokoju, w którym znajdowało się moje łóżko, dwuosobowe, na którym spał Mike. Oczywiście, mój ukochany leżał na plecach w poprzek łóżka. Więc jeżeli ktoś się pyta, czemu wstaję wcześniej oto odpowiedz- codziennie jestem brutalnie wyrzucana z własnego miejsca i zmuszona do albo spania na podłodze, albo kulenia się w roku i modlenia się o to, żeby Mike się nie obrócił na bok i mnie nie zgniótł.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wdrapałam na łóżko. Syn Apolla spał w najlepsze z lekko uchylonymi ustami, bez koszulki (którą miałam na sobie ja) i cicho chrapał. Mike zawsze był słodki, ale teraz, kiedy miał prawie trzydzieści lat, to już tą słodkością ociekał, przynajmniej dla mnie. Jak spał wyglądał jak małe dziecko. No, oczywiście był też nieziemsko przystojny. Jasno brązowe włosy, jak zawsze sterczące na wszystkie strony nieułożone, do tego kilkudniowy zarost, który uwielbiałam. Z wiekiem jego twarz się też zmieniła- nie była już taka owalna jak u dziecka, tylko pojawił się wyraźny zarys szczęki i lekko wystający podbródek. No czy on nie jest uroczy?
Myśląc tak, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam wodzić palcem po umięśnionym brzuchu. Mogłabym to robić całe życie, bo akurat kaloryfer, to nadal miał równie idealny jak kiedyś.
Chłopak natychmiast drgnął i zaspany westchnął i zasłonił dłońmi oczy przeciągając się leniwie.
– Aghh, Kobieto, dasz się wyspać?- wymruczał jeszcze prawie śpiąc.
– Wstaawaaaj- uśmiechnęłam się do niego.- Dziś siedemnasty kwietnia!
– To powód, żeby mnie budzić?- jęknął, ale zabrał ręce z twarzy i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Słońce, co prawda nie świeciło mu po oczach, ale i tak je mrużył.
– Oj, nie marudź- żachnęłam się, nachylając się i całując go w czoło.- Wstawaj.
– Bogowie, Mir! Całą noc nie dałaś mi spać, daj się wyspać! – wymruczał zamykając znowu oczy. Cóż, ta odpowiedz była bardzo jednoznaczna, naprawdę…
– Zabawny jesteś, naprawdę. A teraz wstań, bo Jane nas ukatrupi na miejscu.
Mike uśmiechnął się i znowu otworzył oczy. Jak był taki zaspany, otoczony stertą poduszek i prześcieradeł, bez koszulki z potarganymi włosami wyglądał tak pięknie i przystojnie… no wiem, rozczulam się ale… No żałujcie, że go nie widzicie.
– Pani Dyrektor sobie może czekać cały dzień-ja chcę spać.- Przeczesał dłonią swoje włosy i podłożył sobie jedną z poduszek pod głowę.
Zaśmiałam się, uderzając go delikatnie pięścią w brzuch. Odkąd Jane skończyła wyższe studia i została dyrektorem w jakieś firmie prawniczej, Mike zaczął tytułować ją „Panią Dyrektor”. Oczywiście, gdy miał też okazje kłaniał się jej i dodawał jeszcze inne kurtuazyjne zwroty. Tak swoją drogą, był to jeden z niewielu momentu, kiedy Nowa Jane, stawała się Starą Jane i jak kiedyś się na niego wściekała i go kopała. Tylko teraz już nie w glanach. O właśnie, wiadomość dnia! Jane zmieniła wreszcie buty! Powiem więcej- codziennie je zmieniała. A najlepsze jest to, że przeważnie były to szpilki!
– Mike. Proszę…- westchnęłam.- A poza tym, nadal nie powiedziałeś, jaki dziś dzień- dodałam, przybierając obrażony ton. Chłopak przeciągnął się i rzucił:
– No oczywiście, że pamiętam, co jest siedemnastego kwietnia. Jedna z najpiękniejszych kobiet na świecie ma dziś urodziny.
Ooo, czyli jednak tym razem nie zapomniał. Uśmiechnęłam się do niego i już nachyliłam się i go pocałować, kiedy ten dodał:
– Victoria Beckham tak?
Wyprostowałam się gwałtownie, a ten kretyn zaniósł się szczerym śmiechem, ze aż zaczął się trząść i o mało nie spadłam z jego brzucha, na bok. Cóż, śmiał się też pięknie… Ale jednak to nie było śmieszne!
Mike chyba zauważył, że mi do śmiechu nie jest więc dodał:
– No tak, jest jeszcze druga, mniej piękna kobieta, która dziś kończy dwadzieścia sześć lat.
– Zabiję cię- fuknęłam, ale on tylko znowu zaczął się śmiać.
– Jane, oczywiście.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, jednako Mike nadal uśmiechając się, chwycił mnie za łokcie i pociągnął do siebie, że upadłam na jego nagi tors.
– No, oraz jeszcze jedna osoba dziś świętuje. A ta to już jest najpiękniejsza- powiedział i mnie pocałował.
Uśmiechnęłam się, gdy poczułam jego wargi na swoich, ale jednak szybko się odsunęłam i wycelowałam palcem w jego klatkę piersiową.
– To nie było śmieszne- mruknęłam.
Mike uniósł zaspany brwi i jednym sprawnym ruchem obrócił się, zrzucając mnie obok siebie. Chłopak pochylał się teraz nade mną a to ja leżałam na plecach na łóżku. Nie wiem czy to dla wszystkich jasne, ale taki moment, jest najpiękniejszym momentem w życiu. Przynajmniej dla mnie, bo ważne, że z nim jestem. Pal licho wszystko inne. Jest Mike, mam wszystko.
– Nie było śmieszne?- zapytał nachylając się i całując mój obojczyk. Pokręciłam głową.- Oj Mir, w takim razie chyba muszę ci to wynagrodzić- dodał, uśmiechając się łobuzersko. W jego oczach coś zabłyszczało. A potem tylko nachylił się i znowu mnie pocałował.
[Jane]
Nie wiem, gdzie popełniłam błąd. Naprawdę nie wiem. Nie mam czarnego pojęcia, od kiedy wszystko potoczyło się w drugą stronę, niż zawsze się toczyło. Ale jakoś tak wyszło i chyba nie mogę narzekać, bo podoba mi się.
Po tym, jak banda „Jestem bogiem, możesz mi podskoczyć konusie” łaskawie mnie ożywiła, wszystko się zmieniło. Miranda wróciła do nauki, ja zostałam w obozie i chodziłam na jak najwięcej misji. Nie wiem czemu- może siedzenie bezczynnie mnie już nudziło, naprawdę, nie mam pojęcia. Oczywiście, ja chodziłam, a Nathan za mną, bo martwił się, żebym się znowu nie zabiła. Jednak, kiedy osiągnęłam pełnoletniość, latanie z toporem i zabijanie potworów mnie znudziło. Nathan nalegał, żebym poszła studiować, więc z braku lepszego pomysłu tak też zrobiłam. Nie wiem jak, ani kiedy, ale wylądowałam na prawie i sześć lat później grzałam stołek najwyższego dyrektora w jednej w uznawanych w Ameryce kancelarii prawniczej. Natomiast Nathan, syn Hypnosa, mimo moich propozycji, że powinien usypiać psy, poszedł na medycynę i teraz jest cenionym chirurgiem i onkologiem. Tutaj tez- nie mam pojęcia jak to się stało, ale się stało.
Zaspana otworzyłam oczy, kiedy coś poruszyło materacem, na którym leżałam. Wiecie, może i się zmieniłam, ale spać, to mogłam jak kiedyś- przez cały dzień. Kiedy uchyliłam powieki, od razu zasłoniłam twarz poduszką, bo rolety w oknach były odsunięte i słońce świeciło mi po oczach. Oto jedna z wad mieszkania w bloku i posiadania okien do sypialni na wschód…
– Jane- usłyszałam znajomy mi głos.
I oto dylemat życia: Jak powiedzieć osobie, którą się kocha, że jeżeli nie da mi się wyspać, to go zastrzelę, albo ewentualnie posiekam plastikowym nożem?
– Nieee- jęknęłam mocniej przyciskając poduszkę do twarzy.- Chcę spać, daj mi spać, potrzebuję spać, muszę spać…- zaczęłam wyliczać, ale Nathan mi przerwał.
– Za godzinę przyjeżdża twoja siostra i twój prawie szwagier, do tego cały wieczór powtarzałaś, żebym cię obudził, bo musisz umyć głowę, zadzwonić do twojej mamy, dokończyć to coś, co stoi na blacie w kuchni…Właśnie… Jesteś pewna, że to da się zjeść?
– Jasne, że tak, pacanie- prychnęłam.- To jest tiramisu!
Jak on śmiał obrażać moje talenty kulinarne? No nie wierzę, do tego jeszcze w moje urodziny! Zdegustowana usiadłam i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Pierwsze co ujrzałam, to mojego męża siedzącego na skraju łóżka, a dopiero potem tace, którą trzymał na kolanach. Na drewnianych deskach, połączonych ze sobą wiklinowymi dodatkami, stał talerz pełen naleśników z malinami i jagodami. Do tego kubek z kawą i mały wazonik z drobnymi, białymi różyczkami.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie- uśmiechnął się do mnie Nathan.
Popatrzyłam się na niego zaskoczona, po czym w końcu odwzajemniłam uśmiech. To takie kochane, że on się o mnie tak troszczy. Cały czas. Jakby bał się, że znowu mnie straci. To bardzo korzystne, swoją drogą i nie zaprzeczam, że umiem to wykorzystywać… Przysunęłam się bliżej niego i zabrałam tackę z jego kolan. Nachyliłam się i pocałowałam go delikatnie.
– Jej, dziękuję- powiedziałam, oglądając uważniej to co było na talerzu.- Postarałeś się. Tylko powiedz, ile rzeczy zepsułeś.
– Ani jednej- oznajmił patrząc na mnie z politowaniem.- A nawet naprawiłem kuchenkę, którą zepsułaś piekąc to tiramisu.
Akcent, na ostatnie słowo był ironiczny i to bardzo, czy mi się tylko wydawało?
Wypiłam szybko kawę i oddałam mu tacę. Zdumiony spojrzał na mnie, kiedy wygrzebałam się z czarno-białej pościeli i zczołgałam się z łóżka.
– Nie jesz?- zapytał zawiedziony.- Oj Jane, dodałem tej twojej specjalnej mąki, żeby nie było takie kaloryczne.
Zaśmiałam się, obchodząc łóżko. Podeszłam do niego, objęłam jego głowę i pocałowałam go w czoło.
– Zanieś do jadalni, to zjem- odparłam, odsuwając się i zmierzając do garderoby połączonej z łazienką.- Nie chcę kruszyć w łóżku, bo będzie bałagan.
– Nadal nie wierzę, że słyszę takie zdanie od ciebie. „Bo będzie bałagan”- westchnął.- Jak cię poznałem miałaś taki bałagan, że nie można było przejść przez twój pokój.
Nathan podniósł się z brzegu materaca z niezadowoloną miną.
Miranda oczywiście się spóźniła. Jak zawsze. Razem z Mikiem wpadła na klatkę schodową przed moim mieszkaniem piętnaście minut po czasie. To i tak dobrze. W zeszłym roku, pomylili dni… Jednak, kiedy przyszli, z zadowoleniem uznałam, że wyglądają jak ludzie i przynieśli nawet coś do jedzenia, tak w dobrym tonie. No cóż… Potem okazały się to być kurczaki z KFC wyłożone na półmisek pełen sałaty i pomidorów, jednak liczy się gest.
Teraz siedzieliśmy wszyscy w czwórkę, przy stole w naszej jadalni. Było bardzo miło. Mike miał na sobie to samo co Nathan, czyli zwykłą koszulę i czarne spodnie, natomiast moja siostra wcisnęła się w brązowe rurki i czarny sweter.
Nie wiem, czy było rodzinnie i tak dalej, ale mnie tam wystarczyło to, co było. Cała czwórką rozmawialiśmy bez skrępowania o wszystkim, Mike opowiadał Nathanowi o swojej i Mirandy ostatniej podróży, bodajże, do Norwegi czy Szwecji. Zazdrościłam siostrze tego, że zwiedziła cały świat, jednak mi o wiele bardziej pasowało siedzenie w jednym miejscu, żeby wszystko było wygodne i podane. A w Nowym Yorku tak właśnie jest.
– Wiesz Jane- zaczęła Miranda- naprawdę, musisz kiedyś zabrać Nathana i pojechać gdzieś z nami. W te wakacje jedziemy na Bali- dodała, szczerząc się i zerkając na Mika.
– Stać was na to?- spytałam powątpiewając. Sięgnęłam po dzbanek z wodą i dolałam sobie do kieliszka.
– Oczywiście, że nie, szanowna Pani Prezes- wtrącił mój prawie-szwagier, z dezaprobatą na twarzy.- Ale Mir się uparła i nawet znalazła wydawnictwo poszukujące fotoreportera w tamtych rejonach. A ja mam tam umówionego przewodnika, to może jakiś kryminał się napisze potem.
– Dokładnie!- potaknęła brunetka.- Pojedziemy tam, zrobię kilka zdjęć, napiszemy jakiś artykuł i będziemy mogli zwiedzać!
– I nic nie robić- dodał Mike i znowu wrócił do rozmowy z moim mężem.
Miranda jeszcze chwile ponawiała mi o tym, jak to będzie na tych całych Bali oraz, że koniecznie ja też tam muszę kiedyś pojechać. Już to widzę. Wszędzie piach, słona woda i słońce. Nie, nie ma szans, żebym na razie tam pojechała. Może kiedyś… Na razie muszę pracować, Nathan też.
Nagle Miranda wstała i odchrząknęła znacząco. Chłopaki przestali kłócić się o najlepszy sposób na zabicie potwora (jednak coś im zostało w tych głowach).
– A więc tak…- zaczęła Miranda, niepewnie patrząc to na mnie, to na Nathana.- Chciałam tylko powiedzieć, że… Mike! Czemu siedzisz, to nie tylko ja zapraszam!- odurzyła się nagle, a Mike jak oparzony zerwał się z krzesła i objął ją ramieniem.
– O co chodzi?- spytał Nathan unosząc z politowaniem brwi.
– Chcemy zaprosić nasz na nasz ślub i wesele- powiedział beztrosko Mike.- Jeszcze nie wiemy, kiedy, ani gdzie, ale takowa impreza jednak będzie.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam z zadowoleniem głową. Fajnie, że Miranda też w końcu chce się trochę ustatkować.
– No, nareszcie nie będziecie zachowywać się jak zakochana do nieprzytomności para studentów na wakacjach- podsumowałam, choć Miranda mnie nie słuchała. Była zajęta piorunowania Mika wzrokiem.
– Ja miałam całą formułkę przygotowaną!- oburzyła się córka Hermesa.- A ty to kurde… No to było na poziomie: „Chcemy zaprosić was na wieczorek towarzyski na wsi. W planie ugniatanie kapusty stopami oraz wyścigi w taczkach!”. No cudownie! Zero taktowności!
Mike zaczął się tłumaczyć. Normalnie, to dałabym im się pokłócić. No wiecie- z jednej strony po wydarzeniach z przeszłości jestem lepszym człowiekiem, szanuję swoją siostrę i tak dalej, ale nawet to, nie wpłynie na czyste, siostrzane relacje! Jej wnerwiony wyraz twarzy to był miód na moje serce nadal. Jednak, bycie dorosłym zobowiązuje do formalności i kurtuazyjnych zachowań. Takich jak wyściskanie pary, która zaprasza cię na swój ślub.
– O bogowie, Miruś, wreszcie!- zawołałam, zrywając się z krzesła i rzucając na siostrę. Zrobiłam to w samą porą, bo myślę, że jeszcze chwila a doszłoby do rękoczynu, a biedny Mike mógłby tego nie wytrzymać.
– Ja miałam takie śliczne przemówienie- westchnęła, kiedy obróciłam ją w swoją stronę i mocno ścisnęłam.- A potem miałam wam dać te zaproszenia, taki miły plastyk z Norwegii mi je specjalnie zaprojektował- dodała.
Potem wyściskałam Mika, kiedy Miranda gawędziła z Nathanem.
Jeszcze kilkanaście lat temu, byłam przekonana, że kiedy moja siostra zaprosi mnie na swoje wesele, oznajmię jej przyszedłem mężowi, że jak coś jej zrobi, to go zamorduje. Cóż, czasem zmieniałam tą wersję na „jeżeli jej coś zrobisz, to sama za ciebie wyjdę ze szczęścia”. Ale to tylko czasami. Kiedy byłam na nią wściekła. Jednak teraz, kiedy miałam przed sobą uśmiechniętą twarz, Mika, chłopaka, z którym się wychowałam i którego znałam jak brata, który polazłby za moją siostrą na koniec świata, jakoś nie czułam potrzeby uświadamiania mu, co się stanie, jak coś rozwali.
Po prostu wiedziałam, że po pierwsze: on już wie, co go czeka, po drugie: za bardzo kocha Miri oraz po trzecie: szanse, że Mike coś rozwali była taka nikła jak szansa na to, że moją matką jest Afrodyta.
Popatrzyłam się tylko na mojego już-prawie-szwagra z uznaniem i poklepałam po ramieniu. Ten, jak zawsze z resztą, zrozumiał mnie bez słów, bo zrobił dokładnie to samo.
– Oj dobra, jesteśmy już prawie rodziną- zauważyłam i jego również objęłam. Mike prychnął coś rozbawiony, ale odwzajemnił uścisk.
– Właśnie. Kto się o ciebie troszczył, jak gnębiono cię w szkole, co?- zapytał, a ja szybko wbiłam mu obcas szpilki w stopę. Mike skrzywił się ale dodał:- Wiesz, wolałem już te cholerne glany.
– Gnębiono cię w szkole?- zapytał Nathan, patrząc na mnie zdumiony.- Zawsze wydawało mi się, ze to prędzej ty gnębisz ludzi niż oni ciebie.
Mike z triumfem rzucił mi zwycięskie spojrzenie i usiadł na swoim miejscu obok Mirandy.
– Powinieneś wiedzieć, przecież sam kiedyś siedziałeś w moich snach i podsuwałeś mi te najgorsze wspomnienia- odrzekłam z politowaniem.
Tak przecież było. W czasach naszej pierwszej misji, kiedy z resztą poznałam Nathana (bardzo nietypowe okoliczności) Emily kazała włazić mu do moich snów i przestawiać różne wspomnienia, wybierając tylko te najgorsze, żebym się odsunęła od Mirandy.
Nathan pokiwał ze zrozumieniem głową.
– Nic nie pamiętam- mruknął.- Ale grzebanie ludziom w snach jest bardzo ciekawe- dodał, uśmiechając się szeroko. Nadal robił to rzadko, a ja nadal obstaję przy wersji, że nikt nie uśmiechał się tak pięknie, jak mój facet.
– Jane, czemu stoisz?- zapytała Miranda, która zdążyła już zapomnieć o tym, że jest obrażona na Mika.
Faktycznie. Nadal stałam. Kurcze, Jane, odwagi. Wykorzystaj sytuacje.
– Tak właściwie, to chciałabym wam coś powiedzieć- jęknęłam.
To dziwne- nie bałam się nigdy walczyć z potworami, nie bałam się pracować i żyć jak normalny człowiek. A nogi się pode mną uginają teraz, kiedy musze po prostu powiedzieć te kilka słów.
Rzuciłam przygłupi uśmieszek w stronę Mirandy, Mika i Nathana. Czułam jak coś lodowatego przemyka mi po gardle, jak na ramiona upada milion ton. Zobaczyłam jak woda w moim kieliszku drga, tak bardzo trzęsła mi się ręka.
– Jestem w ciąży- oznajmiłam.
Reakcje były bardzo różne. Mike, który uznał, że to będzie nic specjalnego, zaczął pić, jednak, kiedy tylko usłyszał to, co powiedziałam zachłysnął się. Rzecz jasna zbił do tego kieliszek. Natomiast moją siostrę najpierw sparaliżowało, jednak chwilę później wystrzeliła ze swojego miejsca i zaczęła się drzeć jak opętana. Zaczęła mnie ściskać i mamrotać coś niezrozumiałego, bo strasznie się plątała. Zrozumiałam tylko coś o byciu ciocią i przerąbanych genach.
– No, to myślę, że to na tyle ogłoszeń.
Mike, który nadal kaszlał, rzucił mi piorunujące spojrzenie. Jednak po chwili udało mi się uspokoić.
– Wy tak na serio, czy walnęłaś to, żeby Miranda zapomniała, że chce mnie zabić?- zapytał, jedną ręką przeczesując włosy, drugą luzując krawat. Był blady i trochę zszokowany.
– Mike, czy kiedykolwiek powstrzymywałabym moją siostrę w tej kwestii?
Chłopak kiwnął ze zrozumieniem głową i opadł na oparcie krzesła.
– Tak też myślałem.
– Przyjęliście to w miarę spokojnie- zauważyłam, siadając. Wreszcie, bo nogi tak mi się trzęsły, że jeszcze chwila i mogłabym się wywalić.
– Niezmiernie spokojnie- rzuciła ironicznie Miranda, uśmiechając się krzywo.
– Tak- upierałam się przy swoim.- Nathan, jak mu powiedziałam zemdlał.
Mike, słysząc to prychnął, co przypominało stłumiony atak śmiechu.
– A ta kobieta raczyła mi o tym powiedzieć na klatce schodowej- oznajmił Nathan, wznosząc kieliszek w geście toastu.- Sąsiad z piętra niżej musiał mnie zbierać ze swojej wycieraczki.
Tym razem Mike się już nie powstrzymał i wybuchnął śmiechem. Miranda z resztą też. Patrzyłam się na tą trójkę, śmiejącą się wesoło i nagle znowu mogłam odnaleźć w nich nastolatków, których kiedyś znałam. To zabrzmi żałośnie-literacko, jednak biorąc ta na mój niezbyt skomplikowany rozum, sądzę, że choćby był koniec świata, albo Afrodyta ubrała moje stare glany, uważam, że zawsze będziemy razem. Tak, wiem, wzruszające. Tak, to też wiem- mam przestać, bo zaczynam gadać jak jakaś babcia. (Oby tylko nie moja babcia.)
– Czyli będziesz miała dziecko- powiedział Mike. To nie było pytanie, ale kiwnęłam głową.- Ty. Ty, będziesz mamą?
– Mike, zachowuj się- skarciła go Miranda.- Jane jest już dorosła, może robić co chce.
– W tym dzieci?- jęknął, przyglądając mi się z przerażeniem.- Współczuję temu dzieciakowi. Geny twoje i twoje- kontynuował patrząc to na Nathana to na mnie.
– Przynajmniej będzie ładne- odparł Nathan.
– To chyba nie ty jesteś ojcem- rzucił obojętnie Mike. Skoro nie ma głowy do kłócenia się z moim mężem, to znaczyło, że naprawdę się przejął. Syn Apolla pokręcił bezsilnie głowa, po czym znowu przeczesał włosy.- O kurde, jak ja się cieszę. Tylko… No, to lekki szok!
Nie mogłam się nie zgodzić. Jak sama się dowiedziałam, że będę mamą, to przez godzinę nie mogłam nic powiedzieć.
– O bogowie, będę wujkiem- zawołał opadając na stół i opierając się na łokciach. Przez chwile nadal wytrzeszczał na mnie oczy, jednak w końcu z głośnym westchnieniem oznajmił:- To okropne, widząc, że moja Mała Jane, jest już tak stara. A ja jeszcze starszy!- Jednak kiedy widząc moje spojrzenie dodał szybko:- W sensie, tak dorosła, że masz już dzieci!
Zaśmiałam się. To wszystko tak szybko się potoczyło, że ja też nie przypuszczałam, że jestem tak stara.
Ale tak czy siak- ten moment można uznać za całkowity koniec mojej, naszej historii. Tak, też uważam, że to niemożliwe. Ale bycie dorosłym takie już jest. Przewidujące. Największym zaskoczeniem, jakie może mnie spotkać, to jak mnie wywalą z pracy albo odkryję nieplanowaną ciąże. Przykro mi, taka jest prawda! Miranda i Mike będą nadal podróżować, moje siostra może stanie się światową artystką. Mike nakręci kilka dobrych filmów. Potem jednak im się znudzi i zostaną gdzieś na stałe i założą rodzinę. Na sto procent gdzieś w tym mieście, bo Miranda jest za bardzo jest przywiązana do mnie. Natomiast ja będę teraz wychowywała dziecko, Nathan będzie pracować. Naszą największą atrakcją teraz zostanie wychowanie tego dzieciaka, jak każdy rodzic będziemy żyć jego życiem. Oczywiście zostanie życie prywatne, tylko dla nas. Jednak… No powiedzmy sobie szczerze- to już koniec. Minęły już lata, kiedy normą było bieganie na misje, umieranie, rozwalanie zamku Hadesa, podpadanie wujaszkowi, kłócenie się z bogami i tak dalej… Tak, to stanowczo minęło. Więc… Tak, jak mówiłam: to już koniec.
*******************************************
Jeżeli myśleliście, że odpuszczę taką możliwość do rozpisania się tutaj, to chyba nie trafiliście ^^
Zacznijmy od jednego, podstawowego słowa: DZIĘKUJĘ.
Komu? Wszystkim. Bo to czytaliście. Bo komentowaliście. Bo przez to, nawet kiedy miałam załamanie i nie chciałam niczego robić, niczego widzieć, zapaść się w łóżku pod kołdrę to kiedy czytałam to co pisali niektórzy z was, to od razu nabierałam ochoty. Po niektórych się śmiałam po niektórych byłam dowartościowana jak nigdy :3 To wspaniałe. Mogłabym wypisać tutaj was wszystkich, wszyściutkich, ale mam nadzieję, że nie urazicie się jak napisze tylko niektórych z was… Wybaczcie, ale nigdy bym nie skończyła.
Annieee- mojej siostrzyce Rozmowy z tobą są genialne i ogólnie zawsze po nich czułam się wspaniale.
Kirze- jak już ci kiedyś pisałam, to, że czytasz moje wymysły to wspaniałe uczucie, ponieważ zawsze cię podziwiałam i twoje opowiadania uważałam za te, na których trzeba się wzorować. A ty nie dość, że czytałaś moje, to zawsze umiałaś o nich napisać coś niesamowicie miłego.
Annabelle- chociaż pojawiasz się na blogu co jakiś czas, to nadal mam nadzieję(nadziej matką głupich), że to przeczytasz. Zakochałam się w twoim opowiadaniu i kiedy zobaczyłam twój komentarz pod moimi opowiadaniami nie mogłam w to uwierzyć.
Chione- mój tłuszczu, wiem, że ty tego nie czytasz, ale nie mogłam cię pominąć :* I muszę ci wyznać, ze jak pierwszy raz weszłam na bloga i zobaczyłam twoje prace moją pierwsza myślą było, że ty tutaj znaczysz bardzo dużo i ę kiedyś chcę mieć taki ‚fejm’ jak ty xD
Hestii- (mimo, że nadal nie wysłałaś obiecanej mi nowej części twojego opka, to i tak ja na nie czekam!) Twoje komentarze zawsze mnie tak motywowały jak prawie żadne. Jak wysyłałam opko, czekałam głównie na twoje zdanie pod nim Dziękuję ci, bo czasami to wszystko- pisać czy nie, zależało od twojej krótkiej opinii.
carmelkowi- ty już wiesz za co ci dziękuję ;p po pierwsze, dzięki tobie pod moimi pracami nie ma kilometrowych komentarzy wypisującymi wszystkie błędy. Dzięki tobie, przez ten rok szkolny miałam z kim gadać i dla kogo się uśmiechać. Nie umiem napisać tutaj ile dla mnie znaczysz, ale wiedz, że dużo ;’) nawet jak mi śpiewałaś na nagraniach i grałaś na pianinie ;’) Nasze rozmowy są cudne i dziękuję ci 😉 Razem z Piper77 przetrwałam ten rok dzięki wam. Bo wiedziałam, że choć w szkole nie miałam z kim, jak wrócę do domu będę mogła z kimś pogadać o wszystkim <3
Piper77- mordo ty moja… Tutaj mam najtrudniej xD bo chciałabym napisać ci tyle rzeczy a nie wiem jak ;’) Nie wiem czy wiesz, ale znamy się od roku. No nawet ponad bo pierwszy raz odezwałam się do ciebie 12 czerwca I od tej pory, mimo, że miały to być tylko cichutkie rady jak rysować, stałaś się moją wspaniała przyjaciółką. To głupie, bo cię w życiu nie widziałam, ale gadanie z tobą o naj głupszych rzeczach jakie wymyśliłyśmy było czymś super Po prostu- zawsze przy mnie byłaś, pomagałaś, wspierałaś. Co z tego, że tylko przez internet/telefon. Po prostu byłaś. A osoby, które mówiły, że są moimi przyjaciółmi- nie. wiec pipess… dziękuję ci moja ‚pobratai’ kochane xD do tego, dziękuję za sprawdzanie mnie i motywowanie. Miktan dzięki tobie będzie wieczny, hahah 😀
To na tyle. Oczywiście dziękuję wszystkim.
Ale jak już jesteśmy tutaj i skoro to ma być koniec końców i nic już więcej nie napiszę o historii Mirandy i Jane…to może kilka ciekawostek? ;3
W pierwszej wersji, Jane miała stać się ‚tą złą’ sama z siebie. I miała umrzeć a Miranda miała żyć długo i szczęśliwie. I nie miało być drugiej serii. Więc skoro nie przewidywałam dalszego życia Jane, nie potrzebowałam Nathana. Tak, Nathana miało nie być. A jak już wymyśliłam, że jednak się ktoś taki, pomocnik Emily pojawi, to cóż… Nathan miał być dziewczyną ;’). I imiona dziewczyn są dla mnie bardzo sentymentalne, bo Miranda to imię syrenki o której babcia opowiadała mi bajki, a Jane, bo w dzień kiedy pisałam I część, moja siostra oglądała ‚Tarzana’. Nie wiem po co to wam piszę, chyba po to, żeby pożegnać się z tym wszystkim całkowicie
Ale nie martwcie się- skończyłam Teraz wracam do starych opek i nowych. (spojler: we wrześniu razem z carmel i Piper77 piszemy wspólne opko! Zapraszam!)
Tak więc- dziękuję i do widzenia 😀
*chlip chlip*
Gdyby Jane była tą złą to bym się obraziła 😉
Jak tylko zobaczyłam epilog to mi się zrobiło smutno…a jednocześnie wesoło. Spojrzałam tak niepewnie…ale przeczytałam.
10 lat później… *chlip*
Sorry, trochę się rozkleiłam.
Nie znamy się, ale zaszczytem dla mnie było że chociaż przeczytałaś moje komentarze, bo naprawdę Cię podziwiam. Za Twoje opowiadania i rysunki. Wiem, jak cięźko jest regularnie pisać, zwłaszcza gdy nie ma się motywacji.
Dobrze, że już jest ten epilog bo zaraz wyjeżdżam i niemogłabym go przeczytać…
To tyle odemnie, życzę Ci dalszych sukcesów pisarskich i wieeeeelu opek w najbliższym czasie.
Jane <3
Moment, chwileczkę, muszę się uspokoić… (ociera łzy). Annabeth, kochana! Jak zobaczyłam nagłówek „10 lat później” to już wiedziałam, że będzie cudnie. Idealne zakończenie, idealnych serii Czytałam to opowiadanie z ogromną przyjemnością. Pokochałam Twoich bohaterów i ich przygody. Widać, że włożyłaś w to opko całe swoje serce i właśnie dlatego jest ono tak wspaniałe! Dziękuję Ci za to. Dziękuję za wszystko!
Dziękuję również za słowa, które tutaj napisałaś. Dla mnie też jest to zawsze ogromny zaszczyt, kiedy skomentujesz moje prace
PS. Nie mogę się już doczekać września, w takim razie. (Oraz czekam na „Nękanego przez ojca” ;))
Kira
Annabeth24… Ty to powinnaś… nie wiem w sumie. Być świętą? Już teraz napisać własną książkę? Czy może powinnaś zostać skazana na największe tortury? Zastanowię się i dam ci znak (y)
Zacznijmy od tego, że ta też nie wierze, że to już taki dobitny koniec. Znamy się z bohaterami od 2 lat, w sensie dwa lata to pisałaś. Poznajemy ich jak dziewczyny mają 16 lat, ale potem robisz nawiązania do ich dzieciństwa, w epilogu do przyszłości. To trudne teraz się tak po prostu z nimi rozstać. Na serio.
Kochana Piper77…Miktan? Na serio? Dopiero gdy to przeczytałam (pod poprzednią częścią, ale pisze teraz xd) to nagle cała II seria nabrała nowego znaczenia! 😀 Mój nowy ukochany parring < życie jest nie fair! A co do Jane to… hahahahahahahaha ona Panią Prezes? Ona pedantką lubiącą porządek? Ona kobieta pracującą? Ona mamą??? xD Cudownie odwróciłas je rolami. Cudownie. Wcześniej Jane była córcią tatusia a Miranda swoja babcią ale teraz Miri podróżuje (hermes jest bogiem podróżników) a Jane siedzi i pracuje jak Atena ;') O mamo… A GDZIE JEJ UKOCHANE GLANY?! ;-; Oby jej dziecko je dostało na urodziny kiedyś <3 Właśnie. Co do dziecka to zamawiam bardzo śliczną córeczkę :3 A potem jeszcze inne dzieci. I napisz o tych dzieciach opko. Już teraz.
byłam z tymi bohaterami nie od poczatku, ale i tak ich uwielbiam ;-; To co przeszli, to jak dorośli jest mega *-* mogłabym się jarać i jarać, ale muszę iść na badania krwi ;-; (coraz bardziej ich nienawidzę). Tak więc… Teraz to już nie wiem, kogo kocham najbardziej… Na pewno Mika. Potem resztę.
CZEKAM NA TO OPKO WW WRZEŚNIU!!! WY TRZY RAZEM?! O BOGOWIE, TO BĘDZIE KATAKLIZM!!! XDD
Annabeth24- jesteś niesamowita i na prawde powinnaś miec tak wysoką samoocenę, jak z Warszawy na Księżyc. A najlepsze jest to, że na nią całkowicie zasłużyłaś.
Nie powinnaś mi tego robić, to prawie zbrodnia..! Siedzę sama w swojej szopie, mam tu jakieś marne szczątki internetu, ledwo ciągnę, strony ładują się po dwie i pół minuty sztuka… A za drzwiami czeka piękna, wbita w brzozowy pieniek siekiera. I tak się zastanawiam, czy najpierw zabić siebie, bo tak późno nadrobiłam Bliźniaczki, czy Ciebie, która je skończyłaś.
Jakie będzie rr bez Bliźniaczek..? Dla mnie są tak kultowe jak Arachne, Ewa Holt, córka Ateny; jak Szóstka Kiry i jak Staś Nożusia… Nie wytrzymam bez Miri i Jane. (A dokładniej bez Jane i Nathana.)
Pokochałam ich od razu. I Jane, i Nathana (to imię <3), i ich dwoje jako parę. (Za to muszę przyznać, że Mike strasznie mnie wkurzał. Zwłaszcza odmieniony przez przypadki xD)
Epickie akcje, masa lekkiego, acz nie prostackiego humoru, lekki styl (z nieodłącznymi migrującymi przecinkami .<
A Ty, Ty zUa Autorko, Ann24, Ty, właśnie Ty! Nie będzie Ci brakować dziewczyn (i ich chłopców)? Doskonale wiem, ze będzie. Wracaj do nich czasem, dobrze? Napisz raz na ruski rok jaką miniaturkę czy jednoczęściówkę o nich. No bo Miri z Mikiem jeżdżą po tym świecie, muszą mieć jakie przygody, a Jane z Nathanem też nie siedzieli bezczynnie… Tak tylko piszę. (Mając nadzieję, ze jakoś łatwiej mi się będzie pogodzić z… Ko… Koń… Końcem.)
I plączę się w kółko, i pisze już bez sensu, ale… Nie mogę się z tym pogodzić. Bo kiedy skończę pisać ten komentarz… To potwierdzę, że uwierzyłam Ci, że nie będzie więcej Jane i Mirandy.
I choć nigdy chyba nie miałam z Tobą kontaktu, jedyne co, to to, że zdarza nam się czytać nawzajem nasze prace, to czuję podziw. Że Ci się chciało, że włożyłaś w to uczucia, Siebie, że dociągnęłaś to do końca, że nas tym uraczyłaś. Chylę czoła.
Od pięciu minut patrzę na deszcz i nie wiem co napisać. Dobra, kończę, bo zanudzę. (Ale ja chcę więcej..!)
Wiesz co? Przez ciebie boli mnie twarz, bo opaliłam (spaliłam) się na szlachetnego pomidora, a teraz zaczęłam się uśmiechać. Zuowa ty.
Jednak, odczepmy się od mojej ,, wampirzej cery” i wróćmy do opka: KOCHAM KOCHAM KOCHAM, i co za niespodzianka, kocham. Podoba mi się twój styl, twoje oryginalne pomysły i, cholera, przywiązałam się do tych Bliźniaczek. (MIKTHAN ZAWSZE POZOSTANIE W NASZEJ PAMIĘCI!!!!)
Kurde, nie myślałam, że bd się z Tb tak dobrze dogadywać, jak za pierwszym razem z Tb i Pipes gadałam, a wy o bananach xD A teraz co? Fałszuję ci przez telefon, gram, opowiadam niezrozumiałe dowcipy mojej BFF i planuję razem z Tb być chrzestnymi dzieci pewnej osoby xD
Wredny koment mi się nie udał; smuteczek ;-; Jednak… pokłony w Tw stronę za wszystko – świetnie rysujesz (Szczególnie mnie ;)), świetnie piszesz i świetna z ciebie internetowa siostra.
A teraz idę użalać się nad swoją bolącą cerą xD
To… To jest niesamowicie niesamowite.
Szczerze? Nie wiem co napisać. Serio, twój epilog odjął mi słowa, nie wiem. Nie napiszę Ci pewnie jakiegoś super komentarza, blablabla.
Po prostu… Dziękuję Ci <3
Czytanie twojego opowiadania było rozkoszą, na prawdę. Kocham je!
Czekam na resztę opowiadań c:
Nie było mnie 10 dni, a tu nagle koniec Bliźniaczek… pierwsza reakcja: ,,ale jaaak to?”
Mike reżyserem 😀 *mój wymarzony zawód ever*
Uwielbiałam Jane z Tarzana.
Ta seria była genialna, epicka… no i wgl. Co ja teraz zrobię ze swoim życiem? Jak można być tak utalentowanym? Genialnie rysujesz i piszesz… Napisz książkę
Noo… nie wiem co dalej pisać…
Czekam na kolejne opowiadania
Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co napisać ;-;
zaraz ochłonę i napiszę. Tylko… chwilka…
Kochana. Nie wiem od czego zacząć. Najchętniej skopiowałabym wszystkie komentarze, jakie pojawiły się pod twoimi pracami wciągu tych 2 lat, a szczególnie te spod zakończenia I serii. To był maraton- jeden komentarz=1 kilometr 😀 ! Czemu? Bo w każdym tym komentarz była opinia o tobie, o tym jak piszesz, co takiego niezwykłego zrobiłaś, czemu ludzie czytali twoje wymysły. Jednak też chciałabym ci napisać coś tak…teraz.
Więc nie wiem jak dla innych ale ja Mirandę i Jane będę zawsze pamiętać Tak, to brzmi nie wiadomo jak, ale przywiązałam się do nich. Moze dlatego, że znam ciebie, może dlatego, że było to opowiadanie, dla którego założyłam tu sobie konto. Nie wiem. A może dlatego, że napisałaś je po mistrzowsku i ich charaktery nie są podobne, tylko zupełnie inne? no, czasem takie same, bo jednak siostry. Nie wiem, ile rzeczy, na które ja zwróciłam uwagę, robiłaś przypadkiem, a ile celowo, jednak musisz wiedzieć, że użyłaś tu tyle drobiazgów, zrobiłaś tego prawdziwą opowieść, która ma zaczepienia w przeszłości a nie leci do przodu pomijając przeszłość. Brawo, to trudne. Poza tym, moi chłopcy… Piper77, będę cię czciła za Miktana! dokładnie, nagle wszystko nabrało nowej wymowy :333
Czekam na wasze opko. Wszystkie trzy, ciebie, carmel i Piper77 znam i czytuję wasze prace, więc nie zdziwcie się co teraz napiszę… Jesteście świetne Oczywiście, nie należycie jeszcze do starego pokolenia bloga, jednak wy jesteście tym które przyszło zaraz później i tworzycie taki środek Więc wiecie, dużo osób was zna i to co napiszecie, będzie cudowne *-* ja już to wiem, więc nie możecie mnie zawieść <3
Annabeth24… Jestem dumna, ż mogłam czytać 'Bliźniaczki' bo były one mistrzowskie. I tak jak ty, nie możesz sie z nimi rozstać, ja równiez. To zakończenie, widać, że odwlekasz jak najdłużej Nie dziwię się.
A co do treści to… Po pierwszym fragmencie miałam taki wyraz twarzy, ze żałuj że mnie nie widziałaś! Kocham! Mike jest moim bogiem :3 Cudownie to zakończyłaś. Odwróciłaś wszystko do góry nogami, Jane zrobiła się porządna, Miranda bardziej spontaniczna. I właśnie o to mi chodziło- to nie jest tak, za przeproszeniem, z dupy wzięte. Od początku wsadzałaś im jakieś takie cechy, które nie były tymi głównymi, jednak były- Jane zawsze lubiła mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą, Miranda była takim błędnym rycerzem. Więc po prostu teraz to wyeksponowałaś, czego nie robiłaś nigdy przedtem 😀 Szacunek.
Biedny Nathan, Jane jednak nadal ma coś z sadystki xDD Powiedzieć mu na schodach :3 Omnonmnomno żałuję, że tego nie widziałam *w*
Zazdroszczę Mirandzie takiego narzeczowego :3 (haha poważna rozmowa z Jane xDD ). Mike jest boski i pięknie dobrałaś im wszystkim zawody Plus kłaniam się za relacje Mika i Jane. To jest coś równie pięknego jak parringi. Oni zawsze byli jak brat i siostra ale ty zawsze pokazywałaś to w taki zabawny sposób, że niby się nie lubią. Ale widać też, że na prawdę, to oni się kochali jak rodzeństwo. Na prawdę. Nie wiem co ci jeszcze napisać Po prostu wspaniałe.
A Jane ma mieć córkę i córka ma nazywać się Monika. Zrozumiano?!?!
PS dużo czasu mi zajęło to ochłonięcie, co nie? ;p wybacz, prąd w domu wyłączyli <3
Mam laptopa, więc mogę już napisać jakiś porządny komentarz.
Ann, kochanie. W sumie to sama już nie mogę uwierzyć, że to jest koniec… Jestem tu od więcej niż roku, ale „Bliźniaczki” było jednym z pierwszych opek, które przeczytałam… i od razu się w nim zakochałam.
Oczywiście musiałam rozdziały odrobić i zrobiłam to z największą przyjemnością. Boże, pamiętam Twoje początki- kiedy w przedmowie pisałaś, że dana część została stworzona w autobusie. Zawsze się z tego śmiałam, w dobrym znaczeniu, bo ja wtedy po 1 nie jeździłam autobusem, po 2 nie miałam internetu, a po 3 nigdy w jakimkolwiek środku transportu nie wyszłoby mi tak cudowne opko jak Twoje.
W sumie, nawet pamiętam, jak mi przysłałaś na emaila ostatnią część I serii Bliźniaczek”. Prawie popłakałam się ze szczęścia :’) Mieć przedpremierowo jakieś Twoje dzieło- wyobrażasz sobie, jaka byłam z tego dumna?
Ale wracając. Kochanie, stworzyłaś bohaterów. Ba, i to nie byle jakiś- stworzyłaś osoby. Osoby z przeszłością, wspomnieniami, uczuciami, myślami, emocjami. Mało, że ich wykreowałaś- ty umiałaś nam przekazać wszystkie odczucia bohaterów. Czytając, wpadaliśmy w niesamowity świat, stworzony właśnie przez ciebie! Mogliśmy wczuć się w bohaterów, a wiesz dzięki czemu? Dzięki Tobie, ty bananowcu.
Kiedy skończyła się I seria, myślałam, że umrę, czekając na następną. Żeby tak zostawić Mir i Jane same w Hadesie? No, już pomijam to, jak wyglądało zabieranie młodych dziewczyn przez starego boga do zamku… nie ważne. Pomijam tę kwestię.
Potem urzekłaś mnie tym, jak poprowadziłaś akcję. Urzekłaś mnie opisami, pomysłami, samym stylem pisania (nawiasem mówiąc, pomysł z Narcyzem- mistrzostwo).
Ach, i wracając do epilogu- wiesz, z tą pierwszą jego częścią z Mir i Mikiem to mogłaś jeszcze pociągnąć trochę, if you know what I mean ;3 Dobra, żartuję. *a ja wiem o przyszłości Mika i Miri, lalalala!*
Boże, moja Jane nie ma glanów! Co prawda obcasiki bardziej bolą, ale… ale GLANY *O* Ale tak poza tym… Jane dyrektorką. Chwila, muszę to przetrawić.
No dobra, nie da się. Co nie zmienia faktu, że Jane w ciąży- oł je, to jest to! I Nathan tatusiem! Haha, ja chcę to zobaczyć! Zwłaszcza jak tak emocjonalnie zareagował omdleniem na schodach na tak wspaniałą wieść! Okej, ja prawie się poryczałam ze śmiechu, ale to jednak jestem ja…
Ojojoj, a Miri nadal jest roztrzepana. I Mike nadal taki słodki.
Ale mojego Miktany nic nie pobije! Miktana jest moja! Miktana forever :3 I zobaczysz, ja jeszcze napiszę o niej opko! Jak Miktana ucieknie do Paryża, a Mir oraz Jane z dzieckiem będą wściekłe i ich pobiją patelniami!
Miktana <3
I w zupełności popieram Monikę- relacja Mike-Jane. To jest coś cudownego. Widać, że się kochają, mimo że zachowują się, jakby pałali nienawiścią do siebie. Cudowna relacja, którą naprawdę trudno uzyskać.
A teraz… to była najcudowniejsza dedykacja, jaką kiedykolwiek dostałam. Serio, popłakałam się, czytając ją po raz 10, po przez pierwsze 9 razy nie mogłam w to uwierzyć.
Nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę. Że mogłaś mi pomagać, że ja mogłam Ci pomagać! Ann, jesteś jedną z najcudowniejszych osób, jakie poznałam w całym swoim życiu, a takich osób za wiele nie ma, uwierz mi.
I ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ, ŻE TO JEST "PARABATAI" xDDD
Haha, przepraszam, ale muszę to powiedzieć- też się nie mogę doczekać naszego wspólnego opka xD
Tym samym, uroczyście kończę mój komentarz. A teraz wybacz, lecę płakać pod poduszką :')
Nie no, ja rycze… O bogowie jesteś okropna, ryczę jak na zakończeniu ulubionych książek, filmów, wszystkiego. Kurde, mam mokrą poduszkę i nwm czemu to ci piszę, ale poprostu mnie zamurowało. Ta przerażająca świadomość, że to koniec przeglądania z 20 stron wstecz, żeby zobaczyć czy nie ma niwej części Bliźniaczek. Koniec końców i tak będę sprawdzała te 20 stron, żeby sprawdzić czy nie zaczęłaś pisać czegoś nowego, a bez tagów będzie trudno, ale czego się nie robi dla genialnego opka <3. Jak już wspominałam jesteś okropna, ale i tak zawsze będę szukać tego 10 cyfrowego podpisu pod opkami na blogu ;333. Jak to przeczytasz do końca będziesz się mogła puszyć jak Mike bez końca, ale masz wiele powodów.
-Primo na honor mojego kota, przysięgam nieczytałam jeszcze żadnej książki z takimi genialnymi dialogami i poczuciem humor, jakie ty zawarłaś w swoich opkach, a wierz mi, czytam dużo (tak mam kota i wyjątkowo w tej przysiędze użyłam kota, a nie złotej rybki, bo to co tu napisałam to święta prawda 😉 )
(Kurde trochę się rozpisuje… May the odds be ever in your favor )
-due twoje pomysły nie równają się z niczym innym. Jane na szpilkach to jak pomidor w rosole- niekoniecznie spodziewane, ciekawe 😀
– tre nigdy nie czuje się tak dowartościowana jak wtedy, gdy czytam TWOJE komentarze pod moim opkiem, i jedyna myśl to 'o kurde, nie sądziłam, że ktoś taki chce czytać takie badziewie'
Muszę się przyznać, kiedy czytałam ostatnie linijki czułam się jak na galii wręczenia nagród, koniecznie czerwony dywan, pulpit, rozdanie dedykacji etc. etc. I patrzę a tam moje imię i takie… Kurde muszę iść do okulisty przywidziało mi się. Naprawdę nie mogę uwierzyć że opinia jednego z mniej znaczących nicków tyle może zdziałać <3. Naprawdę, wciąż nie mogę w to uwierzyć, to jak czekać na koncert zespołu Arctic Monkeys lub Linkin Park i dostać zaproszenie na kolacje od Alexa Turnera/ cheestera benningtona 😮 taki szok. Tak strasznie się wkurzałam na brak wifi w górach, a teraz jestem już Chejronem któremu ktoś zwiną wózek, jak mogłam napisać tak spóźniony komentarz :c Prawdopodobnie już go nie przeczytasz, w sumie i tak jest ciut za długi żeby chciało ci się go czytać, ale i tak będę ci to uświadamiać w każdym komentarzu pod następnymi opkami. Na ;333 wciąż zasługujesz tylko i wyłącznie ty, nieważne co się zdarzy. Twoja spóźniona, jak zawsze ;333
Ps Zamierzasz pisać książki w najbliższym czasie? No dobra nie będę cię pospieszać, opowiadania może? Wiem że są wakacje, ale już się strasznie cieszę na nowe opko i te nowe/ stare emocje odkrywane na nowo i te wybuchy śmiechu przed komputerem o 12 w nocy 😀
Pss niezazdroszcze ci że musisz to wszystko czytać, jeśli dotarłaś do końca, powinnaś dostać ordr merlina..
Kocham Was wszystkich! Hestia, Piper77, carmelek, Annieee, Monika.m, Jane, Kira, Kiva, Grupowa.. No na prawdę kocham Was *o*
Chciałabym Wam jeszcze raz podzekować, bo dzięki takim komentarzom, chce mi się nadal pisać 😀
Jane, Annieee, Kate2400 -dziękuję wam na serio, choć piszecie krótko to wystarczająco 😀 jesteście super! :* Zawsze to Wy pierwsze dopadałyście nowe rozdziały i dawałyście mocnego kopa ;D
Kira- możemy to ciągnąć w nieskończoność, ty będziesz pisała, ze to zaszczyt gdy komentuję twoje prace a ja będę odpisywać, że nie aż taki, jak widzę twój nick pod swoimi ;p Ale musisz wiedzieć, że ja cię serio podziwiam. Jak wprowadzałam kilka osób na ten blog, które chciały pisać, to podawałam im twoje prace z tekstem: „Przeczytajcie sobie i zobaczcie jak się powinno pisać”. Cóż, nie wszystkie te osoby zaczęły pisać, ale niektóre owszem (choć nie tu).
Grupowa- mordo ty moja, moja samoocena mieści się w naparstku, wiesz o tym xD ale uwielbiam czytać twoje komentarze xD bo wtedy muszę inwestować w coraz większe naparstki :* Tak, ja też uważam, że nasze trio rozniesie to wszystko xD i tak, rozważam walnięcie kiedyś coś o dzieciach.
Kiva- podaj adres szopy, to wezwę pogotowie, żebyś sobie nic nie zrobiła O.o (reflekssss… pisze jakieś kilka tygodni później 😡 ). Tak… migrujące przecinki, Mike przez przypadki… Trafiłaś idealnie w moje ukochane części mojego opka ;’). Ja też się nie umiem pogodzić z końcem, słowo 😉
Monika- monisia… No ja nie wiem, jak ty to robisz, ale zawsze doszukujesz się w moich pracach jakiś metafor, ukrytych spowinowaceń, jakiś pierdół, których ja nie zamierzałam tam wsadzać O.O ale rób tak dalej, bo to stawia mnie w lepszym świetle xD
carmelek- no ja ci nic nie muszę mówić. Niech moja miłość do ciebie wypełni to i wiedz, że cię kocham <3 i tęczowe banany *o* (przerwałam mój super film, zeby wam odpisać, wiesz ile to dla mnie znaczy?! ) (tak, ty wiesz, bo ci go relacjonuję :* ) ( a ty sobie poszłaś, paskudo!)
Piper77- jak napisałaś, że pamiętasz moje początki w głowie pojawiła mi się taka retrospekcja z małą mną tworzącą coś na spartańskich warunkach na retro nagraniu O.o i poczułam się staro. ( o nie, bd mieć zmarszczki, fuj fuj! uuu :c ). Czytając fragment w którym piszesz, ze stworzyłam bohaterów, blah, bla blah, miałam ochotę utopić się w morzu, nad którym właśnie byłam. Z dumy? Nie wiem. Chyba po prostu ze szczęścia. Tak, kwestię zostawienia Mir i Jane w Podziemiu z Hadesem zostawiamy! Na prawdę, czemu to ma taki wydźwięk ;_; ? I czekam na twoje opko o Miktanie! Parabaratai się pisze, ciemnoto…
Hestia- oczywiście, że doczytałam do końca. To czysta przyjemność. ( A tak na poważnie- dawaj ten order!) Prawdę mówiąc, czekałam na twój komentarz. Jak zawsze. Ale to nie tak, że innych mnie nie ruszyły, nie po niektórych ryczałam ze szczęścia. po prostu to takie moje coś z głową- twój komentarz zawsze domykał całość I może nawet nie jesteś jakimś znaczącym nickiem wśród tej plejady gwiazd na blogu, ale zapewniam cię, że dla mnie się cholernie liczysz A na koncert LP idziemy razem, jakby były wątpliwości. I oto możęsz właśnie czytać po raz drugi tą 'galę rozdania nagród' bo zgarniasz jedną z nich. Ja do tego nigdy nie miałam wątpliwości, ze to między innymi TY podtrzymywałaś mnie na duchu i trochę dla ciebie pisałam kolejne rozdziały.
+ tak, będę pisać. To wspólne opko z carmelkiem i Piper77 we wrześniu, próbujemy skończyć Nękanego przez Ojca oraz ja chciałam zacząć jeszcze 2 albo 3 nowe oczywiście nic jeszcze nie jest pewne. No i moze KIEDYŚ (!!!) coś z Bliźniaczkami w tle…? Jednak nie umiem się z nimi pożegnać na amen 😡
przepraszam że znów się rozpisałam i to z błędami, ale zupełnie zapomniałam o tym epilogu i że miałam wam podziekować. Więc- jeszcze raz dziękuję.
Kocham Was wszystkich! Hestia, Piper77, carmelek, Annieee, Monika.m, Jane, Kira, Kiva, Grupowa.. No na prawdę kocham Was *o*
Chciałabym Wam jeszcze raz podziękować, bo dzięki takim komentarzom, chce mi się nadal pisać 😀
Jane, Annieee, Kate2400 -dziękuję wam na serio, choć piszecie krótko to wystarczająco 😀 jesteście super! :* Zawsze to Wy pierwsze dopadałyście nowe rozdziały i dawałyście mocnego kopa ;D
Kira- możemy to ciągnąć w nieskończoność, ty będziesz pisała, ze to zaszczyt gdy komentuję twoje prace a ja będę odpisywać, że nie aż taki, jak widzę twój nick pod swoimi ;p Ale musisz wiedzieć, że ja cię serio podziwiam. Jak wprowadzałam kilka osób na ten blog, które chciały pisać, to podawałam im twoje prace z tekstem: „Przeczytajcie sobie i zobaczcie jak się powinno pisać”. Cóż, nie wszystkie te osoby zaczęły pisać, ale niektóre owszem (choć nie tu).
Grupowa- mordo ty moja, moja samoocena mieści się w naparstku, wiesz o tym xD ale uwielbiam czytać twoje komentarze xD bo wtedy muszę inwestować w coraz większe naparstki :* Tak, ja też uważam, że nasze trio rozniesie to wszystko xD i tak, rozważam walnięcie kiedyś coś o dzieciach.
Kiva- podaj adres szopy, to wezwę pogotowie, żebyś sobie nic nie zrobiła O.o (refleks… pisze jakieś kilka tygodni później 😡 ). Tak… migrujące przecinki, Mike przez przypadki… Trafiłaś idealnie w moje ukochane części mojego opka ;’). Ja też się nie umiem pogodzić z końcem, słowo 😉
Monika- Monisia… No ja nie wiem, jak ty to robisz, ale zawsze doszukujesz się w moich pracach jakiś metafor, ukrytych spowinowaceń, jakiś drobiazgów których ja nie zamierzałam tam wsadzać O.O ale rób tak dalej, bo to stawia mnie w lepszym świetle xD
carmelek- no ja ci nic nie muszę mówić. Niech moja miłość do ciebie wypełni to i wiedz, że cię kocham <3 i tęczowe banany *o* (przerwałam mój super film, żeby wam odpisać, wiesz ile to dla mnie znaczy?! ) (tak, ty wiesz, bo ci go relacjonuję :* ) ( a ty sobie poszłaś, paskudo!)
Piper77- jak napisałaś, że pamiętasz moje początki w głowie pojawiła mi się taka retrospekcja z małą mną tworzącą coś na spartańskich warunkach na retro nagraniu O.o i poczułam się staro. ( o nie, bd mieć zmarszczki, fuj fuj! uuu :c ). Czytając fragment w którym piszesz, ze stworzyłam bohaterów, blah, bla blah, miałam ochotę utopić się w morzu, nad którym właśnie byłam. Z dumy? Nie wiem. Chyba po prostu ze szczęścia. Tak, kwestię zostawienia Mir i Jane w Podziemiu z Hadesem zostawiamy! Na prawdę, czemu to ma taki wydźwięk ;_; ? I czekam na twoje opko o Miktanie! Parabaratai się pisze, ciemnoto…
Hestia- oczywiście, że doczytałam do końca. To czysta przyjemność. ( A tak na poważnie- dawaj ten order!) Prawdę mówiąc, czekałam na twój komentarz. Jak zawsze. Ale to nie tak, że innych mnie nie ruszyły, nie po niektórych ryczałam ze szczęścia. po prostu to takie moje coś z głową- twój komentarz zawsze domykał całość I może nawet nie jesteś jakimś znaczącym nickiem wśród tej plejady gwiazd na blogu, ale zapewniam cię, że dla mnie się cholernie liczysz A na koncert LP idziemy razem, jakby były wątpliwości. I oto możęsz właśnie czytać po raz drugi tą 'galę rozdania nagród' bo zgarniasz jedną z nich. Ja do tego nigdy nie miałam wątpliwości, ze to między innymi TY podtrzymywałaś mnie na duchu i trochę dla ciebie pisałam kolejne rozdziały.
+ tak, będę pisać. To wspólne opko z carmelkiem i Piper77 we wrześniu, próbujemy skończyć Nękanego przez Ojca oraz ja chciałam zacząć jeszcze 2 albo 3 nowe oczywiście nic jeszcze nie jest pewne. No i może KIEDYŚ (!!!) coś z Bliźniaczkami w tle…? Jednak nie umiem się z nimi pożegnać na amen 😡
przepraszam że znów się rozpisałam i to z błędami, ale zupełnie zapomniałam o tym epilogu i że miałam wam podziękować. Więc- jeszcze raz dziękuję.
Ale tu słodziutko ^^ Bliźniaczki nie wymarły, taaaaak :3 Czekam na opko o dzieciach *o* I oczywiście, nawet mogę ci pocztą te naparstki przesyłać, byleby ci było miło :3