Taka miniaturka. Próbowałam napisać opowiadanie na polski, ale nie, bo po co, skoro można pisać fanfikce.
Podczas obrony Manhattanu.
Ziya
******
Kiedy zamykam oczy wszystko wokół mnie cichnie. Znika nocne niebo nade mną, znikają budynki wkoło, nie ma już tłumu nastolatków w pomarańczowych koszulkach i zbrojach, walczących z wrogą armią. Nie słyszę szczęku broni, ryku potworów, jęków rannych braci i sióstr. Ulica zasłana ciałami, przypominająca jaskrawą rzekę krwi nagle wymazuje się z mojej pamięci.
Nie mam już celu ani motywacji. Nie liczy się nic, tylko ja i ciemność, która wymazuje powoli wszystko, co do tej pory mnie niepokoiło, wszystko, o co się martwiłem.
Mój oddech uspokaja się, rany na całym ciele przestają boleć.
Z wysiłkiem podnoszę powieki i patrzę w górę, ponad cały ten ziemski chaos. Na granatowym niebie błyszczą odległe gwiazdy, a ja jak przez mgłę przypominam sobie, że lubię gwiazdy. Uśmiecham się, bo są naprawdę piękne.
A potem zamykam oczy po raz ostatni.
Krótkie!
Ale bardzo ładne, chociaż czegoś mi brakuje…
Wzruszające, chociaż mało rozbudowane.
<3
Jane
Ładnie
Bardzo ładne opowiadanie trochę krótkie ale to nic napisz coś jeszcze na blog nie mogę się już doczekać 😀
Przeczytałam i zorientowałam się, że się uśmiecham. Smutno, ale jednak był to uśmiech.
Cudowne.
Nic więcej.
Cudowne na swój własny niepozorny sposób.
P.S. Dziękuje za ten uśmiech.
Miniaturki mają to do sb, że w króciutkim tekście trzeba zawrzeć coś ważnego (zazwyczaj). ,, Nie liczy się nic, tylko ja i ciemność, która wymazuje powoli wszystko, co do tej pory mnie niepokoiło, wszystko, o co się martwiłem”. Niby ta miniaturka jest zwyczajna, ale na sw sposób też intrygująca
Nie powaliło mnie to na kolana, ale naprawdę dobry kawałek tekstu. Oby tak dalej 😉