Tą część dedykuję Chione, Inez i Jane.
Trochę zmieniłam książkę, bo jak wspomniała Inez, Hazel pojawiła się przed zniknięciem Jasona, a Frank po jego zniknięciu.
Poza tym na razie zawieszam pisanie kolejnych części Pani Śmierci.
Miłego czytania,
Annabeth1009
(Reyna)
Razem z synem Plutona udałam się do senatu, w tym momencie tylko tam można było spokojnie porozmawiać. Nikt tam nie obradował, a raczej nie powinien. Doszliśmy do granicy oddzielającej Obóz od Nowego Rzymu, przede mną pojawił się Terminus – bóg który pilnował granic i chronił wszystkich herosów znajdujących się wewnątrz miasta.
– Przygotujcie identyfikatory- polecił mnie i Nico – Reyna, pretor, oczywiście przechodzisz- kiwnął głową na Nico – A ten to kto?
– On jest ze mną, ręczę za niego – przerwałam mu. – Zostaw broń- zwróciłam się do syna Plutona.
– Słuchaj się pretora- popatrzył na mnie z aprobatą. – Ta dziewczyna jeszcze nigdy nie złamała zasad, a ty nie wyglądasz na takiego co je przestrzega – intensywnie mierzył go wzrokiem.
– Terminusie, pozwól mu przejść – zwróciłam się do niego z udawaną uprzejmością, jak na dziś miałam wszystkiego dosyć.
Odwróciłam wzrok w stronę Nowego Rzymu. Przed moimi oczami wybudowane były marmurowe kamienice, gdzieniegdzie stały pozłacane posągi rzymskich bóstw. Byłam ciekawa co takiego ten cały Nico ma mi do powiedzenia. Gdy pojawił się w sali, czuć było od niego śmiercią, jeśli myślał, że wpadając do pawilonu zrobi na mnie jakiekolwiek wrażenie to się mylił i to nawet bardzo.
Miałam tylko nadzieje, że to nie żart. Ja osobiście nie kojarzyłam wszystkich szkolących i mieszkających tu herosów. Równie dobrze ten Nico mógł być półbogiem który był tu od bardzo dawna. Znałam bliżej tylko parę osób, zaliczając do tego Jessicę. To właśnie Pluton kazał mi mieć na nią oko, a ja wolałam się mu nie narażać. Tak więc „opiekowałam” się tą dziewczyną, próbując nie zabić jej w międzyczasie, za odzywki jakimi się do mnie zwracała. Odpięłam miecz od paska i położyłam na kamieniu tuż obok posągu Terminusa. Powoli zaczęłam iść w stronę budynku Senatu nie czekając na czarnowłosego chłopaka. Żwirek chrzęścił pod moimi butami, gdy odległy budynek senatu zaczął się wolno do mnie przybliżać.
Po dłuższej chwili stanęłam przy mosiężnych, marmurowych drzwiach na których wyrzeźbione były twarze najważniejszych dowódców rzymskich, w tym poległej Isabelli – byłego pretora, osoby która przekazała mi władzę nad legionem, tuż przed swoim zniknięciem. Ona odbudowała Rzym i łagodziła spory pomiędzy Rzymianami przed Wojną Tytanów. Zarządzała wszystkim, widziała swoją przyszłość, ona wiedziała, że wtedy umrze.
Gdy pchnęłam drzwi, one cicho zaskrzypiały. Kolejny punkt mojej listy, listy którą zwykle prowadził Jason. Poczułam ogarniającą mnie złość i panikę. Jak on mógł zostawić mnie z tym wszystkim. Z drugiej strony nie potrafiłam się na niego złościć. Bałam się o niego, o to, że coś mu się stanie. Był dla mnie najbliższą osobą w całym Obozie i Nowym Rzymie.
– Hades kazał ci to przekazać – Nico podał mi czarną kopertę. Otworzyłam ją próbując nie pokaleczyć się brzegami papieru. Powoli zaczęłam czytać, starając się w miarę odszyfrować słowa, byłam dyslektyczką, czytanie było dla mnie gorsze niż walka z najstraszniejszym potworem.
Na dużej sali przypominającą salę wykładową słychać było przyspieszone marszem oddechy i szelest papieru. Chłopak wyjął z kieszeni kolejną kartkę i zaczął czytać.
Z każdym rozszyfrowanym wyrazem mój gniew zaczął rosnąć. Oprócz sprawy Jessicy, miałam mianować Nico dowódcą, dać mu wszystkie uprawnienia które mi przysługiwały. Czy oni wszyscy upadli na głowę? Z kolei tą jego siostrę miałam tylko tutaj przyjąć. Oczywiście, wszystkie przyjemności dla niego, a dla siostry nic nie zostanie. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie przysłała ich tutaj Lupa, przyszli z zewnątrz, bez jakiegokolwiek wcześniejszego treningu. W tym miejscu nie potrzebowaliśmy osób słabych, które wszystkiego się boją i nic nie umieją.
Znad listu zerknęłam na stojącego przede mną chłopaka. Jeśli miałam być ze sobą szczera, to on w cale nie wyglądał na kogoś kto nie umie walczyć. Widząc wyraz mojej twarzy on tylko uniósł brwi do góry, ale wyraz jego twarzy pozostał taki, denerwująco- obojętny. Odwróciłam się rozjuszona w stronę ściany.
Czy on nie czuł wobec mnie jakiegoś poważania, czy uważał, że ja nic nie znaczę. Starałam się znów przybrać kamienną twarz, nie mogłam zdradzać emocji. Równie dobrze mógł ukraść pieczątką ze znakiem Plutona jaka wcześniej widniała na kopercie. S T O P, gdyby to zrobił już by nie żył, Pan Podziemia wysłałby na niego najgorsze potwory. Mimo tego, że Nico był jego synem, do czego nie miałam wątpliwości, to poznałam Plutona i mogłam tylko jedno powiedzieć o tym spotkaniu, nie było czymś najprzyjemniejszym co mnie w życiu spotkało.
– Niby mam ci uwierzyć, że Pluton sam to napisał?- zapytałam chłopaka podejrzliwie. Jeden błąd, jedno zająknięcie, a stanie przed całym Senatem.
– Ja sam nie wiem co mój ojciec tam napisał – Nico przyglądał się mi uważnie- Ktoś bliski kiedyś umarł blisko ciebie?
– Nie zmieniaj tematu – warknęłam zirytowana
– Kazał przekazać jakiejś Reynie
– Skąd masz pewność, że to ja jestem Reyną? Może mnie z kimś pomyliłeś?
Byłam ciekawa co mi teraz odpowie. Żałowałam, że nie mam przy sobie moich psów, wykryłyby czy kłamie. Wtedy bez skrupułów pozwoliłabym rozerwać jego ciało na strzępy. Nie miałam humoru na żadne żarty, czy nic nieznaczące pogawędki.
-To raczej nie możliwe, mój ojciec dokładnie opisał jak wyglądasz- odparł bez wahania.
Miał rację, ze złości zmięłam kulkę i rzuciłam ją za siebie.
-Ja niby mam ci uwierzyć.
-Nie wierz jak nie chcesz- spiorunowałam go wzrokiem.
Przesadził, za bardzo przesadził. Rzadko unosiłam głos, ale teraz miałam ochotę się na niego okropnie wydrzeć.
Po tych słowach Nico zniknął, rozmył się w czarną mgłę, zrobiłam krok do tyłu, zdziwiona tym co ten chłopak zrobił. Tylko dzieci Plutona tak potrafiły, a ja powoli zaczynałam wierzyć, że list napisał Pan Podziemia, a nie jego syn.
(Jessica)
Gdy Reyna wyszła w pawilonie zapanował chaos, wszyscy widzieli jej minę gdy weszli tutaj Hazel i Nico. Chyba nikt nie widział jej aż tak zdziwionej, gdy ten chłopak zechciał z nią porozmawiać.
Chwilę później w jadalni pojawiła się Reyna, w jej oczach malowało się rozkojarzenie, tak jakby przed chwilą coś zobaczyła i nadal nie mogła w to uwierzyć. Była tylko jedna różnica odkąd wychodziła stąd ostatnio, koło niej nie było brata Hazel. Wszyscy zwrócili głowę w jej kierunku, a dziewczyna siedząca obok Franka przerwała martwą ciszę:
– Gdzie jest Nico – Reyna utkwiła w niej swoje niebieskie oczy.
– Zniknął – Hazel na te słowa się uspokoiła, co wyglądało nieco dziwnie. Czy wy bylibyście spokojni gdyby wasz brat, choćby przyrodni zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ja na miejscu Hazel bym się martwiła.
– Po kolacji dajcie jej tabliczkę, że jest na probatio.
– Ależ Reyno! – obruszył się Oktawian – ale ponownie usiadł gdy zobaczył twarz dziewczyny. Chyba życie było mu jeszcze miłe.
Pretor wychodząc z Sali dała mi znak abym poszła za nią.
Dlaczego ona się tak do mnie przywiązała. Co ją obchodziła jedna z kilkuset dziewczyn? Nie wyróżniałam się z tłumu, co ona takiego we mnie widziała?
„Dobra, jestem już na tyle zdrowa by napisać jakiś w miarę składny komentarz” ~ Pomyślała Jane
ALE NIE! Angina złapała mnie w swe szpony i nie chce puścić, przez nią straciłam wszelkie szanse na wyjazd do Częstochowy, jak i na napisanie czegoś porządnie.
JANE + GORĄCZKA + BÓL GARDŁA = DZIWNE OPKA I KOMENTARZE
Ann, dziękuję za dedykacje i wiedz, że.przeczytałam. Nawet mi się podobało, ale to jak zawsze.
Obiecuję, następnym razem będzie ładny, składny,.komentarz na temat.
Jane
O
PS. Dodam jeszcze, że to już trzecia wersja tego komentarza, bo wyłączyli mi internet i telefon się rozładował…
Nie mam ochoty wypisywać błędów, o ile jakieś były, natomiast powiem coś innego.
Fajne. Łatwo się czytało.
Czekam na część 5
Ja po wysłaniu znalazłam jeden, bardzo głupi błąd, a mianowicie przy zapisaniu ostatniego dialogu. Tam gdzie nie powinno być myślnika to go dodałam.
Spóźniona ja wreszcie znalazła czas by skomentować 😀
Opko fajne, i cieszę się, że dałaś mniej więcej wytłumaczenie czmu Reyna „zaprzyjaźniła” się z Jess.
Ja…
proszę…
o…
kolejna…
część…(sorry polubiłam pisać w ten sposób) ^^
P.S. DZIĘKUJĘ ZA DEDYKACJĘ 😀