Zostałem zmuszony do napisania opowiadania o jednorożcach. Od razu wiedziałem, jaką formę ono przyjmie. Chciałem zerwać z ich ugrzecznionym wyglądem i powiedzieć Wam całą prawdę o nich. Najlepszym przykładem była opowieść o potopie, który pochłonął ich wyspę, położoną nie aż tak daleko od Jutjubii. Wyspę Emelpię.
hadesik
Emelpia, tajne zebranie jednorożców.
– Miałem wizję! Wielki i potężny Rosynant ześle na nas kataklizm!
Wielkie, patetyczne słowa nie zrobiły na zebranych w wąwozie większego wrażenia. Kilka jednorożców przestąpiło nerwowo z nogi na nogę. Jeden splunął na ziemię. Tubiornottubi kontynuował nawiedzoną przemowę:
– Za dokładnie tydzień nadejdzie wielka woda! – Grzmiał z podwyższenia. – Charlie ześle na nas potop za zło słodko rożców! Ludzie uciekną na swoich łodziach, a my musimy wziąć z nich przykład! Zbudujmy własne okręty! – Wykrzyknął z przekonaniem.
– Niby jak? – Zawołał ktoś – Mamy kopyta, a nie ręce!
Zapadła dramatyczna cisza. Trwało ona dłuższą chwilę. Na tyle długą, by ten, który wypowiedział te słowa zdążył ich pożałować. W końcu przerwał ją Tubiornottubi.
– Zmiana planów. Dawajcie datki na nas, skromnych kapłanów, a będziemy się za was modlić. Może po śmierci uda wam się dotrzeć do cukierkowej góry, bo wszyscy zginiemy! – Zakończył radośnie.
W Wąwozie Lukrecji wybuchła panika. Przerażone koniki biegały we wszystkie strony. Jeden wyjątkowo gruby słodkorożec podczas swojego galopu stratował mniejszego, stając mu na głowie. Pękająca czaszka chrupnęła. Pędzący jednorożec wbił się swoim rogiem w bok kolegi z pastwiska. Siła uderzenia była tak mocna, że skręcił sobie kark i przeleciał nad zranionym zwierzęciem, robiąc salto. Spadł niefortunnie na małego źrebaczka, którego zostawiła matka biegająca wśród oszalałego tłumu. Z dziecka zrobił się naleśnik. Po kilku minutach pozostało tylko kilka rumaków, przytomnych na tyle, żeby odsunąć się jak najdalej od bachtankowej zgrai. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że trzeba było unikać słodkorożców i różnego rodzaju rogów. Przetrwali tylko najsilniejsi i najmądrzejsi z gatunku. Lecz prawdziwa walka o przetrwanie miała dopiero się zacząć.
– Mówiłem, że umrą.
***
Na małej tratwie, która tydzień temu była ścianą domu szanowanego Najtmara płynęły sobie wesoło dwa jednorożce: Kratus i Gikon, a także słodkorożec. Kopytkorz, bo tak miał na imię ów odmieniec, przemówił pierwszy, popisując się swoją elokwencją:
– Zjadłbym coś.
– Ja też – Poparł go GIkon – Nie jadłem nic od wczoraj!
– Słyszałem, że słodkorożce przez swoją cukrzycę składają się w większości z cukru – Kratus podniósł wzrok – Cukier jest nam teraz bardzo potrzebny. Zawiera dużo energii.
– No ale zaraz, chyba nie obetniecie mi ręki? – Grubas zaczął się cofać – Jak ja bym wtedy wyglądał? Co najmniej asymetrycznie – Rzucił tekstem.
– Nie obetniemy, bo nie masz rączek, tylko kopyta – Zauważył Gikon.
– Żywcem mnie nie weźmiecie! – Kopytkorz machał głową z ostrym jak brzytwa rogiem na jej szczycie, cały czas się cofając – Nie mam zamiaru skończyć jako deser!
Kratus odskoczył, cudem unikając ciosu. Wpadł na Gikona, który poleciał do przodu. Słodkorożec był zbyt ciężki. Tratwa przechyliła się i cukrowy konik wpadł do wody. A że konie i Kenragi pływać nie potrafią, poszedł na dno, przełamując się na pół jak Titanic, z tą różnicą, że zamiast ludzi wypływała z niego czekolada. A róg wyglądał jak Di Karpio z babeczką. Kratus spojrzał na swojego towarzysza wzrokiem mówiącym „Ty będziesz następny”. Gikon zerknął przerażony za mordercze zwierzę i krzyknął radośnie:
– Ziemia na horyzoncie!
Kratus odwrócił się i ujrzał plażę. Tratwa niechybnie zmierzała w jej stronę. Zeskoczyli z niej na suchy ląd i rozpoczęli poszukiwania cywilizacji.
***
– Nie chce mi się już dłużej szukać – Marudził Kratus – Jestem głodny!
– To zjedz batona! Głodny nie jesteś sobą! Doładuj się! – Wołał przerażony Gikon – Mam płaskostopie, nie będę ci smakował!- Gikon najwidoczniej zapomniał, że konie mają kopyta.
Kratusz zaszarżował, lecz przeciwnik uskoczył. Ogólnie walki jednorożców nie są ciekawe, więc powiem Wam tylko, że po całkiem długiej gonitwie Kratus wbił się rogiem między żebra swojego towarzysza niedoli, przebijając mu serce i powodując krwotok. Przegryzł mu brzuch i nawijając jelita na róg jak spaghetti, rozpalił ognisko. Upiekł bebechy przyjaciela i zjadł jak kebaba. Wątrobę pochłonął na raz, ale miał problemy z wyciągnięciem żołądka, bo się zaklinował. Po skromnym posiłku z chudego Gikona cały zbroczony krwią poszedł mordować dalej. Nie wiedział, że dobił do wybrzeży Jutjubii.
Morał? Jednorożce tak naprawdę są krwawymi zwierzętami. Nawet dzieci wiedzą, że nie należy się do nich zbliżać bez broni. W momentach wielkich emocji są nieobliczalne. Kratus stał się później znanym wojownikiem, który powstrzymał ludzki reżim na Emelpi, która wyłoniła się z morza i uwolnił zarazę przeklętych koni na cały świat. Pokrzyżował też parę razy plany Generała, ale to już inna historia.
Genialne! Dawno nie śmialam się tak z jakiegoś opka (zwłaszcza na lekcji ;-))
Że jednorożce są krwiożercze, wiem od dawna (a jak bardzo, zaprezentuję na tym blogu na dniach). Miłe, fajne i przyjemne, śmiechogenne i poryte, czyli takie, jak być powinno. Cud, miód i flaczki. Uwielbiam.
Haha, no tak, po opku Kivy prawdziwa strona jednorożców już nie jest dla mnie tajemnicą
Jak dla mnie to troszku za krwawe, ale też śmieszne.
Podobało mi się, chociaż zrobiłabym to trochę inaczej.
Jak dla mnie mogłoby być dłuższe, ale no cóż…
Jane
Zryte jak nie wiem, ale to bardzo dobrze 😉 Miło było się pośmiać, a na jednorożce już nigdy normalnie nie spojrze 😀 😀 😀