Rozdział 6.
Pomyślałem – ale mam sny. Sadie nie przestała by się ze mnie się śmiać, a Jaz by mnie trzepnęła. No dobra czas na śniadanie i rozmowę, chociaż wolałbym znowu walczyć z krokodylem niż zrobić z siebie błazna przez Jaz. Ubrałem się w niebieskie jeansy i czarny podkoszulek. Gdy wszedłem do jadalni panował tam totalny rozgardiasz, jakby przez idealną naszą jadanie przeszedł tornado kategorii piątej. Stoły i krzesła były wszędzie porozwalana, stały do góry nogami, cześć była połamana w drobny mak. Na żyrandolach wisiały oderwane nogi z krzeseł, resztki jakiego jedzenia, trudno było mi nawet określić co to było. Zasłony porwane, rzucone w kąt pomieszczenia. Podłoga wyglądała jakby ktoś na niej tańczył z kowadłami przy butach, bo wszędzie były dziury.
– O rany, a co tu się stało – byłem kompletnie zdziwiony.
– Bo ja wiem, było tu tak jak przyszliśmy – powiedziała mi siostra.
Gdy reszta moich uczniów weszła, zatkało ich dosłownie. No dobrze moi drodzy musimy to uporządkować. Nie patrzcie tak na mnie, mi też się to nie podoba. Ale jak mus o mus. Zabraliśmy się wreszcie do tego. Byłem zły i głodny, a nawet jeszcze nie pomyślałem, jak mam porozmawiać z Jaz o tym pikniku. Naglę usłyszałem dziewczęcy głos za plecami.
– Cześć Carter
– O hej Jaz – zarumieniłem się.
Pomóc ci z tym – spytała. A ja zrozumiałem, że trzymam dość spory kawałek stoły, którego miałem zamiar wynieść z sali. Ej ….. nie mogłem wydusić słowa. Po chwili milczenia powiedziałem, jasne przyda mi się pomoc. Jaz się pochyliła, przypadkowo nasze dłonie się spotkały. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Przepraszam – powiedziała i uśmiechnęła się. A ja się gapiłem jak głupi na nią, myśląc że ma cudowny uśmiech. Spuściłem wzrok.
– Sadie powiedziała mi, że chciałeś ze mną porozmawiać.
– Byłem w totalnym szoku, nie wiedziałem co powiedzieć. E….. wiesz….. no….. tak…… chciałem…. wiesz…… to…… takie ….. dziwne ….. chciałem cię zaprosić na piknik, dzisiaj są twoje urodziny. Jaz się uśmiechała, a mi się język plątał. Co ja sobie myślałem, zaraz oberwie i na dodatek stracie przyjaciółkę. Pięćdziesiąt metrów dalej stała Sadie, przyglądając się mojej rozmowie z Jaz.
– Chętnie – powiedziała Jaz, a co wymyśliłeś.
– Możemy wybrać się popołudniu do Central Parku i tam urządzić piknik.
– Wiesz podoba mi się – powiedziała.
Byłem w samych skowronkach, myślałem, że pofrunę pod sufit ze szczęścia. Uporządkowanie całej jadalni zajęło nam ponad godzinę. Gdy wreszcie to miejsce wyglądało normalnie, no dobra na tyle normalnie, że dało się zjeść śniadanie. Wprowadziłem Jaz w naszą tajemnicę, nawet nie spodziewałem się że będzie chciała nam pomóc. Co mnie ucieszyło Jaz była jedną z najlepszych uzdrowicielek w Domu Brooklinskim i jej pomoc by nam się bardzo przydała. Powiedziała, że pójdzie z mną jak będzie potrzeba, a ja się cieszyłem jak dziecko. Resztę popołudnia spędziłem na przygotowaniu pikniku. Zrobiłem kanapki z masłem orzechowym i schabem. Wziąłem też kilka ciasteczek z kuchni, duży kawałek biszkoptu z kremem. Napoje orzeźwiające i zapakowałem wszystko do wiklinowego koszyka. Było wszystko gotowe na piknik. Czekałem tylko jak spotkam Jaz i możemy iść.
Odwróciłem się, schodziła ze schodów wyglądała cudownie w tej niebieskiej sukience na ramiączkach. Nie mogłem oderwać od niej oczu.
– Wooooooow …… wydusiłem z siebie, wyglądasz cudownie.
– Dziękuję możemy iść – zapytała
E…. stałem tam z otwartą buzią, podeszła do mnie i zamknęła mi ją. Chodź wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Dojście do parku zajęło nam pół godziny. Znalazłem przytulny skrawek parku tuz przy jeziorze, rozłożyłem koc przygotowując piknik. Słońce tak delikatnie świeciło, nie było ani za zimna, ani za gorąco. I dodatkowa taki delikatny wiaterek wiał. Okolica była naprawdę śliczna idealne miejsce na piknik. Jaz przysiadła się blisko mnie, pachniała cudownie, a mi znowu przyszły myśli by ja pocałować.
– O czym tak myślisz – zagadnęła
Zrobiłem się czerwony, yyyyy – przepraszam Ale jak ci powiem to pewnie oberwę od ciebie. Dlaczego – zapytała śmiejąc się. Trudno było mi wypowiedzieć te słowa, cały czas patrzyłem się na nią, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Pomyślałem raz kozie śmierć. Alba ją pocałuję albo dostane.
– Oooo tobie Jaz, o tym jak ślicznie się śmiejesz, a najbardziej, że mam ochotę cie pocałować. Jaz w tym momencie zrobiła się czerwona.
– Carter!
– Co – mruknąłem
Nie wiedziałam, ze ci się podobam. Odpowiedziałem dość nieśmiało – od dawna. Nie wiedziałem tylko jak ci to powiedzieć. Wiesz nie chciałem stracić przyjaciółkę. Co później się wydarzyło przeszło moje całe wyobrażenia. Jaz przyciągnęła mnie za koszulkę do siebie i pocałowała. Miałem wrażenie, że mi się mózg rozpływa, a świat stanął w miejscu. To był najlepszy pocałunek na świecie. Przytuliłem ją oparłem się o drzewko, które nie daleko rosło. Wiesz Jaz myślałem, że ci się nie podobam.
– To źle myślałeś, wiesz podobasz mi się od dawna. Wiesz co tam przygotowałeś jestem głodna – uśmiechnęła się.
– Zaraz zobaczysz – powiedziałem. Wyciągnąłem kawałek biszkoptu wsadziłem tam świeczkę urodzinową, zapaliłem ją. Pomyśl życzenie – powiedziałem przysuwając go do niej. Ale słodki jesteś – powiedziała i jeszcze raz mnie pocałowała. A więc zdmuchniesz wreszcie ta świeczkę, czy mam się cały krem rozpuścić. Tylko nie mów o czym pomyślałaś. Zdmuchnęła ją, nie muszę Carter to już się spełniło.
– Ale co?
– Ty i pocałunek – odpowiedziała
– O kurczę, to było twoje życzenie urodzinowe
– Tak , uśmiechnęła się przytulając do mnie.
Siedzieliśmy tam razem aż do wieczora i był to najlepsze popołudniu w moim życiu.
Jak mus o mus – jak mus to mus
Gdy reszta moich uczniów weszła, zatkało ich dosłownie. No dobrze moi drodzy musimy to uporządkować. Nie patrzcie tak na mnie, mi też się to nie podoba. Ale jak mus o mus. – to chyba miał być dialog.
Szczerze? Doszłam do „O hej Jaz” i mam do Ciebie małe pytanie. Ile razy mam Ci wypisywać o błędach w zapisywaniu dialogów?
Ok, rozumiem napisać Ci to raz, może dwa, ale ty ten błąd wielokrotnie powtarzasz pomimo wielu komentarzy.
Wiele literówek, przed wysłaniem opowiadania sprawdź je dwa albo trzy razy.
A ja zrozumiałem, że trzymam dość spory kawałek stoły, którego miałem zamiar wynieść z sali. – „…dość spory kawałek stołu…”
Po chwili milczenia powiedziałem, jasne przyda mi się pomoc. Jaz się pochyliła, przypadkowo nasze dłonie się spotkały. – „… Po chwili milczenia powiedziałem:
-Jasne, przyda mi się pomoc.
Jaz się pochyliła, a nasze dłonie przypadkowo się spotkały (tak to lepiej brzmi, i powinno to tak wyglądać, w sensie zapis)
„…Spuściłem wzrok.” – To zdanie jest poprawne ale lepiej brzmiało by – Powoli spuściłem wzrok
– Byłem w totalnym szoku, nie wiedziałem co powiedzieć. E….. wiesz….. no….. tak…… chciałem…. wiesz…… to…… takie ….. dziwne ….. chciałem cię zaprosić na piknik, dzisiaj są twoje urodziny. – Powiedział jej, że jest w totalnym szoku? Na początku niepotrzebnie użyłaś myślnika, a z kolei tam gdzie był potrzebny go nie wstawiłaś.
Zrobiłem kanapki z masłem orzechowym i schabem. – Ja osobiście nie jestem ekspertem w robieniu kanapek, szczególnie z masłem orzechowym którego nie lubię, ale tak przyrządzone kanapki ze schabem się je? Jeśli to miało być śmieszne, to mnie nie rozśmieszyło.
Alba ją pocałuję albo dostane. – Albo ją pocałuję, albo dostanę. – Zapominasz o ogonkach które zawsze piszemy w 1 os. l. poj. (to też Ci już wcześniej pisałam)
– Co – mruknąłem – Co? – mruknąłem
Odpowiedziałem dość nieśmiało – od dawna – Kolejny błąd przy zapisywaniu dialogu, ale nie o tym teraz. Na co odpowiedział?
– To źle myślałeś, wiesz podobasz mi się od dawna. Wiesz co tam przygotowałeś jestem głodna – uśmiechnęła się. – Najpierw mówią o tym czy się sobie podobają, a potem ona zmienia temat co on przygotował na piknik? Ja osobiście tego nie rozumiem. Nie rozumiem również tego drugiego zdania w tym dialogu.
Siedzieliśmy tam razem aż do wieczora i był to najlepsze popołudniu w moim życiu. – „… i było to najlepsze…”
Poza tym błędy interpunkcyjne.
Jeszcze coś opisy, nie mogę sobie wyobrazić tej scenki z Carterem i Jaz.
Powtarzasz niektóre słowa.
Pozostałych literówek nie chce mi się wypisywać.
Po tej części jeszcze raz wzięłam się za czytanie fragmentów Kronik rodu Kane i zadam Ci kolejne pytanie. Czy Carter nie zakochał się w Zyji?
Ostatnie co napiszę w tym komentarzu to to żebyś czytała to co Ci piszemy i wzięła się solidnie za poprawę błędów jakie popełniasz.
Pisz CD, a ja mam nadzieję, że nie popełnisz znów tych samych błędów.