Rozdział 4
Kąpiel zajęła mi jakieś pół godziny, jak pomyślałem ciężko pozbyć się zapachu krokodyla, a jeszcze bardziej jego śliny. A tak na marginesie ten krokodyl, mógłby użyć jakiegoś Tic Taca, bo mu okropnie śmierdziało z pyska. Już odświeżony udałem się do jadalni. Było to duże pomieszczenie pomalowanie w różne kolory, od żółci po czerwony. Każda ściana była inna. Drewnianą podłogę pokrywały różne dziwne egipskie napisy. Równych rzędach stało ok dwadzieścia drewnianych stolików z fantazyjnie rzeźbionymi krzesłami. Ogromne okna od podłogi po sam sufit wpuszczały promienie słońca.
– Sadie co mamy dzisiaj na kolacje – zapytałem? Przysiadając się do niej.
– Jakaś dziwna zapiekanka z kurczakiem i papryką – odpowiedziała, nakładając sobie kawałek na talerz.
– Mam nadzieję, że będzie lepiej smakować niż to co było wczoraj. Uśmiechnąłem się.
– Carter – Sadie tak dziwnie na mnie popatrzyła, o co ci chodziło z jakiś krokodylem i bagienną wodą. Odpowiesz mi. Rozejrzałem się po sali, sprawdzając czy ktoś podsłucha. Nachyliłem się do siostry i zniżyłem głos do szeptu. Sadie proszę później wszystko ci wyjaśnię. Przyjdź do mnie o 8 do pokoju to wszystko się dowiesz obiecuje. W milczeniu zjedliśmy kolacje.
Godzinę później Sadie zapukała do mnie, siedziałem na łóżku z książką zabraną z biblioteki w ręku.
Pokój był przestronny, na środku stało duże łóżko z baldachimem. Ogromna drewniana szafa zajmowała jedną ścianę. Prócz tego w pokoju było tylko szafka nocna z lampka i szklany stolik z fioletowym fotelem naprzeciwko łóżka. Wszystko to przypominało komnatę w zamku.
– Hej jestem – powiedziała. Czy wreszcie dowiem się co jet takie ważne i dziwne, że nie możemy normalnie rozmawiać. Tylko kryć się po kątach jak bandyci. Usiądź – powiedziałem, bo jak się dowiesz to będę musiał cie jeszcze z podłogi zbierać.
– No dobra usiadła na skraju mojego łóżka. Zacząłem opowiadać.
Jak pojechaliście uczyć się o serowych demonach. Nasi jasnowidze zaczęli wychwytywać dziwne zakłócenia na Lag Island. Okazało się, że tam grasował petuchos w postaci wielkiego krokodyla, który atakował ludzi. Poszedłem to sprawdzić, okazało się, że to prawda.
– Co? – przecież Sobek obiecał, że już nie będzie przeszkadzał nam.
To nie był Sobek – powiedziałem, tylko ktoś założył małemu krokodylowi magiczny naszyjnik i przerobił nieszkodliwego krokodylka w maszynę do zabijania. Kolejnego Syna Sobka. Super – powiedziała, ale widziałem w jej oczach , ze ją to przeraziło. Ale to jeszcze nie wszystko co w tym dziwnym dniu się wydarzyło. Tylko się nie śmiej ok- zapytałem nieśmiało.
– Ok – będę grzeczna obiecała.
Ten krokodyl mnie połknął i chciał strawić. Sadie nie wytrzymała, tak się śmiała, ze stoczyła się z łóżka na podłogę. Ej miałaś się nie śmiać – zaprotestowałem. Bogowie przepraszam Carter nie wytrzymałam. Wiem to nie było zabawne. Nim zdążyłem się z niego uwolnić, życie mi uratował pewien chłopak. Na początku myślałem, że to zwykły śmiertelnik, ale przeszkadzał mi w tym jego miecz, którego posiadał i w sposób jaki na mnie patrzył. Nie mógł być nim, bo widział maja różdżkę i miecz.
– Czekaj nie rozumiem jakim cudem – powiedziała. Ja też się dziwiłem. Później pomyślałem, że może być magiem, ale to nie możliwe znam wszystkich w Stanach, a takiego chłopaka nigdy nie widziałem. Zwłaszcza, że ma takie zdolności magiczne, że nie jeden mag by mu pozazdrościł.
– O czym ty mówisz?
O mało co mnie nie przerobił niechcący na burgery. Moje słowo mocy go nie zabiło, tylko wyrwało z wody i wysłało daleko za granice hrabstwa. Czary nie wiedziały co z nim zrobić, tylko tańczyły wokół niego jak iskierki. A jeszcze dodatkowo potrafił kontrolować wodę – dosłownie. Przez tego chłopaka nałykałem się bagiennej wody. Gdy mnie nią oblał. Wystarczyło, że rękę uniósł a wada szła tam gdzie ją kierował. A ten huragan co stworzył wokół siebie, nigdy nie widziałem potężniejszej mocy niż miał ten nieznajomy. A jeszcze mówił tak dziwnie.
– Jak dziwnie – zapytała kompletnie zdziwiona.
– Nie używał egipskich słów, ale greckich Ares, Kronos, cyklop, satyr, Tartar i nazywał się herosem.
– Kim? Przecież to są mity greckie, Nie ma na świecie prawdziwych herosów. Sadie popatrzyła na mnie jak na wariata. Sam bym chciał być taki pewny. A jak patrze na niego i na to co potrafił zrobić, to już nic mnie nie zdziwi.
– Znasz jego imię? Zapytała
– Tak – Percy.
Sam bym nie dał rady pokonać go. Najbardziej mnie dziwi kto lub co chciało byśmy się spotkali. Obiecałem mu poszukać po mojej stronie, o co w tym biega. Tak samo on. Na razie nie znalazłem niczego. Pomożesz mi w tym – spojrzałem na Sadie. Jasne braciszku, brzmi zachęcająco. Temu chłopakowi napisałem oko Horusa na ręce, jak będzie chciał się ze mną skontaktować.
– Co? – wrzasnęła zwariowałeś, to może być nie bezpieczne.
– Wiem Sadie , ale ufam mu, że nie zaprowadzi mnie w pułapkę.
– Mam taką nadzieje braciszku, Ja też – okaże się w praniu
– Sadie – mogę cie o coś zapytać? Tak raczej nie śmiało na nią spojrzałem.
– Jasne braciszku wal.
Gdy mówiłem widziała ze się rumienie. Jutro są urodziny Jaz chciałbym jej zrobić jakąś niespodziankę, ale nie mam w ogóle żadnego pomysłu. Widziałem, gdy to mówiłem, że Sadie dziwnie na mnie patrzyła. Podoba ci się ona – zapytała? Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. To wystarczyło jej za odpowiedzi. Ok brat może jakiś miły piknik z miastem. Co ty na to. Świetny pomysł- ej Sadie dzięki.
– Od czego ma się siostrę – powiedziała.
– Żeby się z ciebie naśmiewała, tak jak teraz – powiedziałem nieśmiało.
– To też – zaczęła się chichrać.
– No dobra brat jest już późno idę się położyć.
Dobranoc. Sadie wyszła, Położyłem się na łóżku i rozmyślałem o propozycji siostry. A najbardziej mnie ciekawiło, czy Jaz mnie nie trzepnie, gdy to zaproponuje jutro. Chciałem z nią chodzić, ale się bałem, że pójdzie coś nie tak i straci przyjaciółkę. Zasnąłem rozmyślając o niej.
Sen miałem bardzo przyjemny, ja , Jaz i ogromny basen, w którym pływaliśmy. Wyglądała prześlicznie w niebieskim kostiumie kąpielowym. A ja myślałem tylko o jednym, że chce ją pocałować. Nic więcej się nie liczyło w tamtej chwili.
Obudziłem się z mocno bijącym sercem.
Rozdział 5
Narracja Annabeth
Po wypadku Pery’egow obozie zrobiło się gwarno. Wszyscy chcieli się dowiedzieć co się wydarzyło. Dzieciaki od Ateny przenieśli go do Wielkiego Domu. Gdzie Will zajął się go raną. Wyjął strzałę, która w jego rękach naglę się rozpłynęła. Dziwnę – co to było? miał głupią minę. Annabeth, co się stało – w drzwiach pokoju pojawił się Chejron. Podniosłam się jak lunatyczka, rzuciłam się w ramiona centaura.
– Już dobrze dziecinko nie płacz – uspokajał ją centaur. Wyjaśnij mi wszystko. Po dłuższej chwili pełnych przełykania łez opowiedziałam Chejronowi co się zdarzyło. Przy każdym słowie mina centaura robiła się jeszcze dziwniejsza. Przecież to nie możliwe, by jakiś potwór dostał się na teren obozu. Ona nie wyglądała jak potwor – powiedziałam, raczej jak bogini. Ann dziecinko to nie możliwe by jakiś Bóg strzelał do herosa – powiedział centaur. Ale tak to wyglądało – upierałam się – No dobrze wyjaśnimy to.
– Will – centaur zwrócił się do niego. Co z Percym?
– Wyzdrowieje, nie wiem co to była za strzała. Ale rana powoli się goi. Jutro będzie mógł dopiero wstać.
– Dobrze, Ann zostań z nim.
Narracja Percy’ego
Po oberwaniu strzałą nie za bardzo wiedziałem co się zdarzyło. Straciłem przytomność, jak zwykle przyśnił mu się durny sen. Jak na moje standardy to był naprawdę dziwny. Widziałem ogromną salę z dwoma tronami. Na jednym siedziała kobieta z ciemnymi włosami ubrana na czarno. Z ogromnymi czarnymi skrzydłami i wieńcem z maków. Tamta wydała mi się znajoma. Na drugim mężczyzna w dziwnym stroju z głową barana. Głowa barana – pomyślałem – naprawdę ciekawie. Zażarcie się o coś się kłócili. Kobieta wymachiwała rękami, a facet już nie chciał jej słuchać. Kłótnie przerwało pojawienie się kolejnej kobiety. Uświadomiłem sobie, ze to ją zobaczyłem strzelającą z łuku. Mężczyzna się do niej odezwał:
– I jak Neith – dziewczyna nie żyje. Wybacz panie, kobieta uklękła, nie jakiś chłopak się wtrącił, zasłonił ją – odpowiedziała bardzo zmieszana. Co! – mężczyzna, aż podniósł się ze tronu. Czy ja się nie wyraziłem jasno Neith, że dziewczyna ma zginąć. Tylko ona może rozgryźć zagadkę tej mapy i złożyć berło w całość. Tak panie, postaram się. Ty masz się nie starać, tylko to zrobić zrozumiano – wrzasnął, aż całą sala zaczęła drgać. Taaaaak panie już idę.
– Naglę po sali rozległ się brzmienie głosu Nyks , Atum. Słuchamy panie – odpowiedzieli obydwoje. Nie przejmujcie się tymi małymi komplikacjami. Te dzieciaki nie popsują nam planów. Będą musieli znaleźć magów by im pomogli. A ich nie znają. Berło jest rozłożone na 5 części, nie stanowi zagrożenia, a mapę posiadamy my w muzeum w Atlancie. A jeśli ją zdobędą – zapytała kobieta? Będą musieli najpierw pokonać naszych ludzi i kilka wrednych potworów. Sen się urwał uświadomiłem sobie, że znajduje się w Wielkim Domu, a koło mnie siedzi Ann.
– Gdy Ann zobaczyła, że otworzyłem oczy. Ty głupku – krzyknęła, przytulając się do niego.
– Annabeth moja ręka – skrzywiłem się.
– Bogowie przepraszam. Dlaczego to zrobiłeś, dlaczego mnie zasłoniłeś – zapytała w łzami w oczach.
– Głupie pytanie – próbowałem się uśmiechnąć, miałem pozwolić by coś ci się stało.
– Nie, ale to było chyba najgorsze z twoich głupich pomysłów.
No wiesz jaki jestem.
-Glonomóżdżek ! Powiedziała.
-Mądralińska.
Ann podała mi nektar w szklance, wypij – powiedziała. Wziąłem od niej szklankę, miała takie ciepłe dłonie. Długo spałem – zapytałem? Kilka godzin, jest już wieczór. Super głodny jestem jak wilk. Masz, podała mi talerz z pieczonym mięsem z grilla i owocami. Zjadłem to łapczywie. Ann się tylko śmiała. Gdy zjadłem powiedziała, – ej posuń się. Prośba mnie zdziwiła, ale to zrobiłem. Chwile później już leżała w moich ramionach. Przesuwając dłonie po moich włosach. Prześpij się – zagadnęła. Byłem tak zmęczony, że nawet nie protestowałem. Zamknąłem oczy i znowu zasnąłem, a Annabeth ze mną.
Mieliśmy ten sam sen, ale teraz był bardziej przyjemny. Była to jakaś duża przestronna jaskinia. Pełno w niej był różnokolorowych kryształów odbijających światło. Dobrze wiedziałem, że ona znajduję się pod wodą. Zwłaszcza, że Ann była trochę mokra. Chciałem znaleźć dobre miejsce by rozpalić ognisko, by się rozgrzała i wyschła. Gdy omiotłem wzrokiem jaskinie, po prawej stronie zauważyłem duże łóżka w stylu rzymskim z delikatną pościelą. O kurczę – powiedziałem? Gdy Ann spojrzała w tamta stronę zaczerwieniła się. Usłyszeliśmy głos – ta jaskinia jest prawdziwa i czeka na was. Znam twoje myśli synku. Spojrzeliśmy tak po sobie – Posejdon.
Narracja Leo’a
Chcieliśmy się przekonać, czy jest już wszystko w porządku. Udaliśmy się do Wielkiego Domu. Gdy weszliśmy do pokoju ja, Jason, Piper, Connor, Jake i Travis stanęliśmy jak wryci.
– Ale numer – nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. W czym mi towarzyszyli Connor i Travis.
– Leo!
– No co – powiedziałem i śmieliśmy się dalej
– Ej chłopaki – Piper próbowała nas uspokoić. Obudzą się przez was.
– Było by kiepsko – i śmiałem się dalej.
– Jesteście nie możliwi – upierała się Piper.
– Daj spokój Piper – powiedział Jason, ale sam był lekko zmieszany tą sytuacją. Ej wiecie wycofajmy się po cichu, żeby się nie obudzili. Dobra, dobra zmykamy. Ale spuście na ich minki – powiedział Jake? Musi im się coś przyjemnego śnić.
– Odwróciliśmy się w ich stronę.
– Dałbym 50 złotych drachm, by wiedzie co czym śnią – Upierał się Connor. Ja raczej 100 – powiedział Travis. Naprawdę jesteście nie możliwi. Wycofaliśmy się na palcach z pokoju. Zostawiając gołąbków samych. Założę się, że wystarczy pół godziny i cały obóz będzie wiedział – powiedział Connor. Jak zaczniecie o tym rozpowiadać to tak – odpowiedziała im Piper.
– Piper – mamy to zachować dla siebie, przecież to wiadomość stulecia – przytaknął Connor do Travisa. Ale oni mogą mieć kłopoty -wyjaśniła im
Problem polegał na tym, że wiadomość o tym, że Percy i Annabeth spali w jednym łóżku. Obeszła obóz szybciej niż w pół godziny, dzięki Travisowi i Connorowi. Wszyscy już o tym wiedzieli. Gdy opowiadali dzieciakom na arenie, o tej sytuacji przypadkowo usłyszał to centaur, który stał niedaleko.
– O kurczę Chejron?
– Travis, Connor chodźcie do mnie.
w czwartym rozdziale jest mały błąd powinno long a jest lag wiec sorki
w piątym powinna być -Will zajął się jego raną a jest (go raną) , uspakajał mnie centaur a jest ( ją centaur)
przytulając się do mnie – powinna być a jest do niego
Znowu Ci to piszę, błędy przy DIALOGACH, one są źle zapisane.
– Mam nadzieję, że będzie lepiej smakować niż to co było wczoraj. Uśmiechnąłem się (taki przykład błędu).
Popracuj nad nimi, KONIECZNIE.
Hmmm… W tej części przyczepię się tylko do dialogów.
Też przyczepiam się do dialogów, ale cieszę się, że wzięłaś się porządnie za to opko.
No to tyle. Ale długi komentarz xD
Jane