Jak zwykle ognisko było wyśmienitą zabawą, dzieciaki od Apollina brzdąkali na lirach i gitarach, a my śpiewaliśmy jak opętani wszystkie piosenki. Jakoś nie miałem ochoty śpiewać, miałem zbyt dużo na głowie. Annabeth przyniosła mi kiełbaski i usiadła przy mnie.
– Zjedz głuptasie – powiedziała.
Objąłem ją, przysuwając jeszcze bliżej siebie. Wyszeptałem jej do ucha – kocham cię. Zawsze w jej obecności czuję się lepiej. Miałem ochotę ją pocałować, ale znałem resztę osób w obozie. Gdybym to zrobił muzyka by się szybko urwała, a zaczęły by się gwizdy. Co by spowodowało byśmy znowu wylądowali w jeziorze. Chociaż – pomyślałem tam byśmy byli sami. Zauważyłem, że Ann mi się przygląda zaciekawioną miną.
– O czym tak myślisz – zapytała?
– O jeziorze i naszym pocałunku – odpowiedziałem. Mógłbym przysiąc, że miała lekkie rumieńce na policzkach. Kochałem to w niej. Ognisko się skończyło, a ja ją odprowadziłem do jej domku, pocałowałem na dobranoc.
– Ej mądralińska – zagadnąłem, masz może ochotę na mały pojedynek jutro po śniadaniu?
– A, co chcesz znowu bym skopała ci tyłek – uśmiechnęła się
– Ej a kto powiedział, ze mi go skopałaś. Był remis.
Tak tak oczywiście – zaczęła się chichrać. No dobra do jutra, tylko zaopatrz się w poduszkę żeby cię siedzenie nie bolało. Pocałowała mnie jeszcze raz i weszła do środka. Przez chwilkę stałem pod drzwiami jak głupi, ale trzeba było wreszcie się ruszyć.
Powlokłem się do siebie, przebrałem i rzuciłem się na łóżka. Teraz mogłem pomyśleć, co zrobić by się dowiedzieć co to był za potwór i co ja mam z tym wspólnego. A znając mojego pecha to znowu będzie niezłą zabawa. W obozie nie ma odpowiednich książek , więc muszę wybrać się do jakieś biblioteki. Aha, a co do książek i biblioteki, z moją dysleksją to dopiero będzie ubaw. To ja już wolę walczyć Minotaurem. Największym problem będzie jak się wydostać do miasta z obozu. Bo już widzę jak Chejron i pan D mnie puszczają, gdy powiem, że muszę iść do biblioteki. Chejron zrobi głupia minę i jak zwykle zacznie wypytywać o co chodzi. A pan D zaproponuję zamianę w delfina lub inne stworzenie i będzie chciał rozjechać terenówką obozową. Będzie siedział za kierownicą popijając dietetyczną cole i śmiejąc się jak opętany. Mimowolnie zacząłem się śmiać. Usnąłem dopiero po północy.
Następnego ranka po śniadaniu Ann już czekała na mnie na arenie, uśmiechając się od ucha do ucha. No i jak podusia przygotowana – zapytała? Bardzo zabawne – mądralińska. Typowo pomyślałem, gdy mamy ochotę się pojedynkować ja i Ann, to cały obóz naglę jest zainteresowany tym. Nie minęła minuta, gdy na arenie pół obozu się zebrało, czekając kto wygra.
– Takie zasady – powiedziała Ann. Ty nie używasz potęgi wody, a ja czapki niewidki zgoda. Tylko miecze
– Ok niech będzie – odpowiedziałem
Minute później byliśmy już gotowi do walki. Odetkałem swojego Orkana, ona uniosła swój miecz, którego dostała od Damasena – mała pamiątka po wycieczce po Tartarze. Skrzyżowaliśmy ostrza, cios, unik obrót i znowu uderzenie. Świetnie się bawiliśmy, okręciłem się wokół Ann, próbując wytrącić jej miecz , ale była szybsza zablokowała moje ostrze. Uśmiechając się – niezła próba. Ponownie skrzyżowaliśmy miecze, aż zabrzęczało mi w uszach. Postanowiłem udawać, że znowu chce się okręcić koło niej i wytrącić miecz, a tak naprawdę to trochę nie po męsku podciąć jej nogi by wywrócić. Ale miałem wrażenie, że czyta mi w myślach, dość szybko zablokowała moje ostrze, okręciła się na pięcie podcięła mnie. Wylądowałem na plecach a ona na mnie, bo potknęła się o moje nogi. Ta pozycja wywołała gwizdy i wrzaski na całej arenie. A my byliśmy czerwoni jak buraki, ja z tego powodu, gdy Ann upadała to nie fortunnie ułożyła rękę, by zamortyzować upadek. Jej ręka wylądowała mi na spodniach, a tak dokładnie na rozporku. Chcąc nie chcąc zareagowałem na to, co nie poprawiło sytuacji bo Ann zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Musiała to poczuć, a gwizdy na arenie obudziły by nawet wszystkie piekielne psy w Hadesie. Gdy reszta zorientowała się gdzie Annabeth trzyma rękę. Odskoczyła ode mnie jak oparzona i zwiała, a ja zostałem leżąc na plecach na arenie.
Tłum się rozszedł a ja postanowiłem pogadać z nią o tym małym wypadku. Chociaż nie wiedziałem jak – i nadal byłem czerwony, gdy przypomniałem sobie tamtą sytuację. Zapukałem do domku Ateny, drzwi otworzył mi Malcolm jej zastępca.
– Jest Ann – zapytałem tak nie śmiało?
– Jest – odpowiedział, dziwnie na mnie patrząc. A ja sobie uświadomiłem, że nadal mam buraka na twarzy.
– Ej ….no ….wiesz mógłbyś ją zawołać – nie mogłem wypowiedzieć dobrze słów. Odwrócił się w progu i zawołał. Annabeth Percy przyszedł do ciebie. A ja w głębi domku usłyszałem – ok już idę. Chwilę później stałą w progu i patrzyła na mnie. Wiesz Ann możemy pogadać, nie tutaj, przejdziemy się – zapytałem tak mając nadzieję, że mi się nie dostanie. Nie ma sprawy – burknęła.Właśnie mieliśmy się skierować w stronę plaży, tam zawsze jakoś lepiej mi się myśli. Zdążyliśmy zejść z progu, gdy nagle na niebie pojawiła się czarna chmura. Co tutaj powinna się nie zdarzyć, obóz kontroluję pogodę. A żeby było jeszcze zabawniej z niej wyłoniła się jakoś kobieta . Ciemne długie włosy zaplecione miała w warkocz. Ubrana była w jakiś dziwny starożytny ubiór, czerwoną koroną na włosach. I jak na mojego pecha zaczęła strzelać z łuku prosto w Annabeth. Zdążyłem ją tylko zasłonić, gdy strzałą przebiła mi łopatkę, a ja osunąłem się w jej ramiona. To nie było najbardziej inteligentne z moich posunięć, ale co miałem zrobić pozwolić ją krzywdzić. Nim straciłem przytomność usłyszałem jej krzyk.
– Percyyyy! Malcolm leć po dzieciaki od Apollina szybko.
Wyleciałem jak z procy z domku, pognałem jak kozica co mogły mi zazdrości szybkości nawet Driady i satyrowie. Wpadłem do domku Apollina, wybełkotałem coś tak inteligentnego jak – ej … pomocy…. lekarza….. Annabeth….. Percy …. tam ….strzała….. i parę niezrozumiałych już słów. Złapałem za rękę Willa Soloce i pognałem z powrotem. Reszta z jego rodzeństwa stała jak zamurowana.
– Zastanawiałem się – myślał Will o co mu chodzi, odpowiedz pojawiła się natychmiast, gdy dobiegłem do domku Ateny i zobaczyłem nieprzytomnego Precy’ego z strzałą wystającą z barku.
– Will pomóż mu proszę – zaczęła płakać Ann, obejmując Percy’ego
trzeci rozdział
Wypiszę ci parę błędów które rzuciły mi się w oczy:
Jak można się rzucić na łóżka? Chyba chodziło ci o rzucenie się na łóżko.
pan D- Pan D.
A my byliśmy czerwoni jak buraki… – Nie zaczyna się zdania od a.
– Ej ….no ….wiesz mógłbyś ją zawołać – nie mogłem wypowiedzieć dobrze słów. Odwrócił się w progu i zawołał. Annabeth Percy przyszedł do ciebie. Powinno być:
…Odwrócił się w progu i zawołał- Annabeth, Percy przyszedł do ciebie.
Błędy interpunkcyjne szczególnie w dialogach.
W 3. os. l. poj. gdy piszemy czasownik nie ma w nim ą i ę tylko a i e np.
zaproponuję- zaproponuje
Błędy w zapisywaniu dialogów np.
A ja w głębi domku usłyszałem – ok już idę. Chwilę później stałą w progu i patrzyła na mnie. Wiesz Ann możemy pogadać, nie tutaj, przejdziemy się – zapytałem tak mając nadzieję, że mi się nie dostanie. Nie ma sprawy – burknęła. Powinno być:
Ok, już idę- usłyszałem w głębi domku.
Chwilę później stała na progu i patrzyła się na mnie.
-Wiesz Annabeth, możemy pogadać, ale nie tutaj, przejdziemy się- zapytałem mając nadzieję, że mi się nie dostanie.
-Nie ma sprawy- burknęła
Will Soloce- Will Solace
Kto poleciał do tego domku Apollina? Ja zrozumiałam, że Percy, który omdlał w ramionach Annabeth.
Jak dla mnie za mało opisów- Jak wyglądała Annabeth jak wyszła z domku? Była nadal cała czerwona na twarzy, wyglądała na wściekłą, czy była zapłakana?
Mam również nadzieję, że następna część będzie dłuższa. Jestem ciekawa co dalej wymyślisz więc pisz dalej.
Ups…
Ja też popełniłam błąd jak pisałam jak powinien wyglądać twój dialog:
-Ok, już idę- usłyszałem w głębi domku.
Chwilę później stała na progu i patrzyła się na mnie.
-Wiesz Annabeth, możemy pogadać, ale nie tutaj, przejdziemy się- zapytałem mając nadzieję, że mi się nie dostanie.
-Nie ma sprawy- burknęła
Zgadzam się z Ann1009, a że mam dzisiaj wielkiego lenia, mój komentarz nie będzie zbyt ambitny.
Nie jest aż tak źle, ale musisz jeszcze duuużo popracować.
Jeśli nie masz ochoty na pisanie tamtego opka, to weź się porządnie za to.
Ciężko jest pisać dwa na raz!
Jane.
Dziś tak jak Jane złapałam gigant lenia, więc nie spodziewaj się zbytnio po mnie. Na końcu akcja zaczęła się rozkręcać, ale zaczęłaś też mieszać narracje. Najpierw była narracja Percy’ego, potem nagle bez ostrzeżenia zmieniła się na narrację Malcolma, a potem nagle była narracja Willa. To brzmiało trochę tak jakby to Percy pobiegł po Willa, i potem Percy zobatrzył nieprzytomnego Percy’ego. To brzmi trochę nielogicznie.
Pisz ciąg dalszy
zauważyłam tą zmianę dopiero jak wysłałam wiec nie zdążyłam ja zmienić