Dedykacja dla… (wow, jak ja dawno dedykacji nie dawałam xd): Chio; Nożownika; Cass; Ann24; Jane; Amadei; Inez i wszystkich innych, którzy to skomentują.
Dobra, moje drogie RR-owce. Oto no… jakieś smęty, odmęty. Próbuję napisać wspaniały 3 rozdział i no, nie wiem… Wiem jak to się skończy, nie wiem jak to się potoczy.
Wasza najdroższa Annie
PS. Od tego rozdziału jesteście zdani na narrację Avilci, jak komuś się nie podoba to niech zmyka!
PS2. Uwaga, ten rozdział jest… lekko dziwny.
***
[AVILA]
To było dziwne. Poczułam się strasznie śpiąca, gdy George dotknął mnie swoją dłonią. Nieświadomie ułożyłam się i oddałam w ręce Morfeusza. To było dziwne przeżycie, bo zamiast natychmiast z ciemności przejść do snu, zazwyczaj świadomego, teraz widzę, że jestem na czyichś rękach. Są one strasznie poharatane. Spoglądam w górę, widzę strasznie gęstą brodę. Opieram rękę na niej i w jednej sekundzie czuję ruch.
– Co to za małe robale! – krzyczy ten ktoś, ma strasznie głęboki głos.
Prycham, a po chwili ten osobnik mnie chwyta. Unoszę się i widzę wielkie oko o czarnej tęczówce. Wzdrygam się, gdy przybliżam się do tego… Czegoś.
– O, Wybrana! – mówi. – Aj, no tak, spotkanie z kimś masz. Zmykaj!
Dmucha na mnie. Czuję ohydny zapach, jakby jadł skarpetki, a potem zaczął szorować zęby zepsutą pastą. Wzdrygam się, ale to co mnie najbardziej dziwi to to, że zaczynam lecieć. Czuję delikatny powiew powietrza gdy zagłębiam się w przerażającą ciemność. Nie zauważam badyla wystawionego w moją stronę, dopiero czuję jak odbija się od mojej głowy, a potem… Nie pamiętam, mdleje.
Budzę się na wolnej przestrzeni. Rozglądam się, ale widzę tylko tratwę z słodkości na której siedzę, morze mleka, góry z chyba pianki, George… Chwila, George?!
– George… – wzdycham.
Przyglądam się mu. Na jego kasztanowych włosach widnieje korona z błyszczącego w słońcu złota, a jego jasnobrązowe oczy są strasznie poważne. Podążam za jego wzrokiem, gdy zauważam czarną wyspę. Jest strasznie zadymiona, a z oddali mogę zauważyć wybuchający wulkan. Wzdrygam się.
– Co to jest? – pytam.
– Wyspa boga koszmarów. – odpowiada. – Smutne, prawda, Avilciu? Ślicznie wyglądasz, a musisz widzieć ten koszmar.
– George…
– Jestem twoim bratem i Hypnosem zarazem. – ciągnie dalej. – To trudne, ale ja po prostu to wiedziałem od dziecka. Musimy iść z nimi, Avilo, musimy znaleźć innych. Musimy przeciwstawić się końcu bogów. Musimy przeciwstawić się Uranosowi. Niebu, które mamy nad sobą. To będzie trudne… Ziemia już nas zdradziła, dlaczego niebo też? Czy niebo nie powinno być dobre, być ukojeniem dla zmęczonych dusz? Musimy z nimi pójść.
– George…
Mimo wszystko przeglądam się w tafli mleka. Widzę siebie w białej sukience w czerwone kropki. Na moich włosach jest wianek z białych piór. Zaniemówiłam.
– Avilciu, rozumiesz?
– Tak. Rozumiem…
– Mam nadzieję. Żegnaj…
Nim zdążyłam spytać się o co chodzi, poczułam, że coś mnie ciągnie. Poleciałam w górę, tak szybko, że zaczęła mnie boleć głowa. Ciśnienie i temperatura tak na mnie wpłynęły, że znów… mdleje.
***
Obudziłam się, łapczywie łapiąc powietrze. Co najbardziej mnie zdziwiło to miejsce w którym się znajdowałam. Leżałam na brązowej kanapie w salonie, który na pewno nie był tym, który znajduje się w moim domu. Na ścianach była tapeta przedstawiająca jakieś miasto. Wydawało się znajome, a jednak nie mogłam sobie przypomnieć jakie to było. Naprzeciwko mnie stał telewizor błyszczący w świetle, które wydostawało się zza zasłoniętych rolet. W pomieszczeniu było kilka komód i stół z oczywiście krzesłami o kolorze mahoniu. Kiedy się obróciłam, zobaczyłam masywne drzwi.
Wstałam, przeczesując ręką włosy. Próbowałam przypomnieć sobie zdarzenia, które miały miejsce przed zaśnięciem, ale tymczasowo w moim umyśle świeciła pustka. Pamiętałam kim jestem, ile mam lat, nawet miałam wspomnienia z dawnych lat, ale z ostatnich dni… Nic!
Westchnęłam zrezygnowana i postanowiłam otworzyć drzwi. Pociągnęłam klamkę, ale to było na nic. Szarpnęłam, jednak one dalej stały tak jak wcześniej. Kopnęłam je ze złości, od razu żałując. Ból przeszedł przez moje całe ciało i mimowolnie pisnęłam.
– Głupie drzwi. – powiedziałam.
Skuliłam się na kanapie i zaczęłam czekać. Wydawało mi się to najlepszym wyjściem w tej sytuacji. Mogłam jedynie myśleć, że ktoś otworzy te drzwi w najbliższej przyszłości…
Po dłuższej chwili, drzwi kliknęły i ktoś je otworzył. Uniosłam głowę, próbując zobaczyć tą osobę, jednak światło błysnęło mi w oczy i natychmiast je przymrużyłam.
– Kim jesteś? – zapytałam lekko przerażona.
– Annie, to ja, Chio. – odpowiedziała ta osoba.
Zobaczyłam ją dokładnie, dopiero po chwili. Jej ciemne włosy były zapięte w koka. Ubrana była w niebieską bluzę i szare dresy. Wstałam, nieco kulejąc i spojrzałam na nią.
– Gdzie ja jestem? – zapytałam.
– U mnie w domu, dokładnie w moim salonie. – odpowiedziała spokojnie.
– Dziś jest wtorek, prawda? – poczułam dreszcz. Byłam pewna, że to nie ten dzień.
– Annie, dziś jest niedziela… – powiedziała drżącym głosem.
Upadłam na podłogę i złapałam się za głowę. Nie pamiętam. Co się stało? Pustka… Nie wiem co ja tu robię…
– Annie, co jest? – zmartwiła się Chio. Od razu podbiegła do mnie i uklęknęła obok.
– Nie pamiętam… Nie pamiętam ostatnich dni… – jęknęłam.
Usłyszałam jedynie jak Chio mruczy coś pod nosem, kiedy nagle zaczęłam być śpiąca, więc… Zasnęłam.
***
Kiedy się obudziłam, znajdowałam się w przestronnym pomieszczeniu bez żadnych mebli pomijając łóżka na którym leżałam i fontanny znajdującej się w kącie. Z przerażeniem stwierdziłam, że jestem jakby przyklejona do posłania. Próbowałam się wyrwać, ale nie dało się. Warknęłam cicho.
Nagle drzwi otworzyły się szeroko i światło wpadło przez nie. Stała w nich Chio z zmartwioną miną. W jednej sekundzie oderwałam się od łóżka i przypomniałam sobie wszystko.
– I jak? – zapytała.
– Chyba dobrze… – szepnęłam.
– To dobrze. – odpowiedziała. – Chodź, twoi bracia na Ciebie czekają.
Odeszła, a ja skierowałam się za nią. Przeszłam przez korytarz i doszłam do chyba jadalni. Cass, Nożownik i moi bracia siedzieli już tam przy wielkim stole o kolorze białym, dyskutując o czymś ważnym, przynajmniej tak mi się wydawało. Ściany były ozdobione w różne wzory, które nic mi nie przypominały.
– Avilcia! – zawołał George.
Głowy zebranych skierowały się ku mnie. Zarumieniłam się lekko, będąc w środku zainteresowania. Nigdy tego nie lubiłam, te oczy świdrujące mnie, próbujące znaleźć we mnie moją słabość… Dreszcze przeszły mi po skórze.
– Cześć. – powiedziałam.
Trzask! Nagle jakaś postać wybiła okno i przeszła przez nie. Cass, Nożownik i moi bracia szybko wstali oraz przybraliśmy pozycję do walki. Cofnęłam się o kilka kroków razem z George’m i Tommy’m oraz obserwowaliśmy przebieg akcji. Nożownik wyjął z kieszeni sztylet i skierował go w stronę włamywacza. Cassie zdjęła spinkę w kształcie gryfa, która niesamowicie zmieniła się w miecz, zaś Chio tylko machnęła ręką w której zmaterializował się sztylet z lodu. Jednak włamywacz jakby wymiękł. Zdjął kominiarkę i uniósł ręce do góry.
– Kim jesteś? – zapytała Cassie nie zmieniając pozycji jak pozostali.
– Celahirius. Wybrany przez Hermesa. – powiedział i uśmiechnął się.
Przygotuj się na teksańską masakrę piłą mechaniczną!
,,mdleje” – mdleję
,,Cass, Nożownik i moi bracia szybko wstali oraz przybraliśmy pozycję do walki.” – zmieniłaś osobę!
Słowo ,,strasznie” w znaczeniu ,,bardzo” jest potoczne i nie należy z nim przeginać.
,,przebieg akcji” – już prędzej ,,przebieg wydarzeń”, a jak już to samo ,,akcja” jest wystarczające
,,z zmartwioną miną” – powinno być ,,ze”, a nie ,,z”
W kilku miejscach (których nie chce mi się teraz szukać) zgubiłaś przecinki (np. przed imiesłowami).
… Dobra, chyba skończyłam XD
Fajnie, że wprowadziłaś nową postać 😀 Tylko dla postronnej osoby (= niewtajemniczonej XD) ciut za dużo imion, ale to tak tylko mówię XD
No no…
Haha ci od Hermesa zawsze mają najlepsze wejście (y) już go kocham ;p
Bardzo fajne doskonale cię rozumiem- też tak mam. Pisze i pisze, nie wiem o czym, jedynie wiem, że mam dociągnąć to pisanie do zakończenia, które dokładnie wiem, jak będzie wyglądać. Czasami mam tylko przebłyski pewnych punktów, które musza się wydarzyć. Ale to było w miarę okej 😀 Nie jakoś bardzo chaotycznie. O Uranos się pojawi, nieźle xD
Ciekawe. Troszkę za dużo imion, ale się nie czepiam.
Błędy wypisała Ci już Cass, więc nie będę się po niej powtarzać.
Annie, moja kochana <3333
Nareszcie długo wyczekiwany rozdział! A teraz czekam na następny, który ma nastąpić szybko! Siadaj i pisz!
Błędy wypisała Cass, a ja tylko dodam, że masz jeszcze 5 dni spokoju… Ty wiesz od czego XD
Czekam na ciąg dalszy <3
PS: Dziękuję za dedyczkę :3
Biorąc pod uwagę to, że wplatasz w to znane ci osoby z bloga, to bardzo fajne Oczywiście, dalekie perfekcji, dialogi są sztuczne itd, opisy wymuszone i schematyczne, jednak na prawdę- chętnie będę to czytać dalej Super! 😀
Jeeej, to opko jest jednym z moich ulubionych. Bardzo się cieszę, że wkońcu napiosałaś kolejną część. Długo wyczekiwaną (przynajmniej przezemnie ) część.
Błędy wymieniła już Cass, więc nie będę wymieniać ponownie(i tak bym tego pewnie nie zrobiła, bo większość błędów zazwyczaj mi umyka)
Fajne wymyśliłaś te postacie(i to że wstawiasz znane stąd osoby) a ja wcale nie uważam że jest dużo imion 😀
No dobra, a teraz zasiadaj do kolejnej części, a ja mam nadzieje że pojawi się ona wcześniej 😉
A, i bardzo dziękuje za dedykacje(jej, dostałam dedykacje w jednym z moich ulubionych opek) 😀
Tak wspaniale się czuję. Odnalazłem błędy! *O*
*MODE JECHANIE TRAKTOREM ON*
Przyczepię się głównie do złego zapisu dialogu! Mwahahahahahha.
Jeśli piszesz:
-Denerwuję się tym zapisem dialogu- powiedział.
to kropka będzie dopiero po powiedział. Tak samo będzie w przypadku „warknął, mruknął, westchnął, wrzasnął, szepnął itp.”. ALE jeśli będzie wykrzyknik lub pytajnik to piszemy go tak:
– Denerwuję się tym zapisem dialogu!- wrzasnął, waląc głową w ścianę.
to wykrzyknik lub pytajnik piszesz przed myślnikiem, a kropkę po opisie czynności.
Jest jeszcze inna sytuacja. Gdy piszesz:
-Denerwuję się tym zapisem dialogu.- Wbił nóż w stół, który z niepokojącym trzaśnięciem zadrżał.
to kropka jest przed myślnikiem, a zdanie po myślniku zaczynasz z dużej litery. Czyli jeśli opisujesz inną czynność, nie czynność mówiącą de facto o wyartykułowaniu czegoś, to traktujesz zdanie przed myślnikiem i to po myślniku jako oddzielne twory, połączone jedynie magiczną kreseczką, zwaną [FANFARY] myślnikiem.
Poza tym były literówki i błędy interpunkcyjne, ale mam nadzieję, że wynikły one tylko z nieuwagi. Znam ten ból, gdy poprawiasz opowiadanie tysiąc razy, a po wysłaniu dopiero dostrzegasz całą watahę błędów.
Life is brutal and full of zasadzkas. XD
Podoba mi się Twój styl pisania, jest płynny i taki w pewnym sensie urokliwy. Jak czarne charaktery w filmach Disneya (te kobiece, gwoli ścisłości). Tak, zebrało mi się na porównania z kulturą popularną, ;_______;.
To wszystko przez okulary-kujonki. One zmieniają człowieka, :-D.
Poza tym lubię Twój sposób budowania akcji, sprawia, że mam wielką ochotę poznać dalszy ciąg. Więc pisz prędko!
I lubię to jak wykreowałaś postaci wzorowane na blogowiczach. Sebastian (alias Nożownik, dla tych którzy nie czytali poprzednich części) to cudo nad cuda, *.*.
I mam pytanie: czy mój bohater będzie miał jakąś magiczną zdolność po Apollinie?
Nie chcę podpowiadać, ale nieziemski, zaczarowany głos w połączeniu z piosenkami z Broadwayu (polecam np. „Defying Gravity”) byłby zabójczy.
Liczący na Twój talent pisarski,
Nożownik.
XD