Wróciłam 😀 Koniec nauki, koniec wyjazdów- jestem cała wolna!
A więc proszę oto następna cześć Jeszcze tak 3-4 i Epilog ;* (wreszcie!) Chcę się wyrobić przed wakacjami, więc będę często wysyłała.
Mam nadzieję, że kilka osób to przeczyta.
Dedykacja dla wszystkich, którzy przeczytali i tak miło skomentowali ostatnią część!
ANNABETH24
[Miranda]
Szczerze mówiąc, liczyłam na coś bardziej błyskotliwego niż oznajmienie, że nie ma sukienki… Nie wiem, jakieś „przepraszam, nie zauważyłem piętnastu bogów mierzących grubo ponad pięć metrów, Hestii, siedzącej na środku Sali, a obok Jane oraz Mirandy”… No, ale jednak od niektórych nie można za wiele oczekiwać.
Szczególnie od samych siebie.
Jak tylko go zobaczyłam, zerwałam się z krzesła i popędziłam przed siebie w jego stronę. Nie minęłam jednak trójnogu z palącym się ogniskiem, kiedy wpadłam na niewidzialną ścianę.
– Ała!- mruknęłam, zataczając się w tył.
Trafiłam w to centralnie czołem, więc czułam, że jutro będę mieć fioletową plamę na środku czoła, jednak teraz bardziej mnie zastanawiało, czemu nie mogę biec dalej?! Przecież tam jest Mike! Halo!
Odwróciłam się i spojrzałam na Hestię.
– Co jest?! Czemu nie mogę…
– To tylko bariera- uspokoiła mnie bogini. Ta jej potulna i łagodna twarz przez cały czas była trochę przerażająca. Ale mimo to od razu ją polubiłam, była taka… ciepła i miła.- Zniknie, jak obrady się skończą. Bogowie nie chcieli, żeby tamci herosi was widzieli. Mogłoby ich to albo rozproszyć, albo zestresować.
– Jak lustro weneckie?- spytała Jane, a Hestia tylko kiwnęła głową.
Świetnie, właśnie stałam się biernym obserwatorem rozmowy o tym, czy na pewno uda mi się znów ożyć. I do tego moimi adwokatami, którzy będą bronić mnie i Jane jak w sądzie, jest Nathan i Mike. Pocieszające.
Choć nie. Będąc szczera, już bez krztyny ironii i dowcipu, uważałam, że lepszej osoby od Mika nie mogłam dostać. Ufałam mu w stu procentach. Po prostu… Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie, a przynajmniej zrobi wszystko, co może. Może trudno niektórym w to uwierzyć, szczególnie tym, co go znają dość długo, ale nie wystarczająco długo, by wiedzieć, że pod tą roześmianą twarzą bezczelnego i nieposłusznego chłopaka siedzi gdzieś Mike, który wie, czego chce, jest odważny i opiekuńczy.
– To normalne, że oni nic nie mówią, tylko się na mnie patrzą jakbym był psychiczny?
Tak, nadal podtrzymuję, że Mike mnie nie zawiedzie.
– Wiesz, to zależy, czy pytasz o to, czemu milczą, czy czemu się tak na ciebie patrzą- odparł Nathan, spoglądając na Mika z rozbawieniem. No aż musiałam się uśmiechnąć, Nathan zawsze w ten swój spokojny sposób potrafił dogryźć nawet Mikowi. Ten tylko prychnął coś i zmarszczył obrażony brwi.
Kobieta, która przybyła z nimi, stanęła pomiędzy chłopakami i położyła im dłonie na ramionach, żeby ich uciszyć. O, widać, że jest choć trochę rozumna…
Wtedy za nami coś się poruszyło. Obróciłam się i zobaczyłam, że to Zeus podniósł się ze swojego tronu. Tak jak ostatnio, dumnie panoszył się na swoim honorowym miejscu, pokazując wszystkim, jaki to on jest wspaniały i potężny.
– Zostaliście wezwani w sprawie, która rzadko się nie zdarza. Mianowicie, jeden z ważniejszych bogów, mój brat, Hades – tu Pan Niebios, wskazał na wujaszka, który niechętnie skinął głową- postąpił niezgodnie z prawem, które spisaliśmy już wielki temu. Zapewne domyślacie się, o jaką sprawę chodzi.
Bogowie zgodnie zaczęli potakiwać, niektórzy z obojętnością, inni jakby mieli usnąć z nudów. Czytaj- Atena energicznie machnęła głową, a Dionizos aż chrapnął głośniej poprawiając głowę opartą na dłoni.
– Od ostatnich dwudziestu lat albo chodzi o tego bezczelnego bachora, Petera Johnsona, albo o te dwie- mruknął Pan D., nie racząc nawet otworzyć oczu, jedynie podrapał się po zarośniętej lekko brodzie.
Uwaga. Ważny komunikat. Jeżeli kiedykolwiek, będziecie mieli okazję ujrzeć Atenę i Posejdona, zgadzających się w pewnej sprawie, to tylko teraz. Albo przynajmniej w tym stuleciu. Koniec apelu.
– Ten bachor to mój syn- zauważył Pan Mórz, ściskając w ręku swój trójząb i unosząc znacząco brwi z zaciętym wyrazem twarzy.
– Mniejsza o jego syna, te dwie to moje wnuczki- prychnęła Atena i spojrzała na Hermesa.- Mógłbyś coś powiedzieć, to twoje córki!- zawołała, oburzona jego brakiem zainteresowania.
– Moja droga, wiesz, że określenie „te dwie” w jego ustach to nie jest jakaś wielka obraza, szczególnie, jeżeli są w jakikolwiek sposób związane z tobą- zauważył Hermes. Wyglądał na rozbawionego, ale kiedy Zeus odchrząknął, tata przestał niedbale opierać się na łokciu, tylko wyprostował się.
– Kontynuując. Atena, prosiła mnie, żebym was tu wezwał po to, abyście byli świadkami objawienia, kto ostatni zerwał Kwiat Persefony. Jeżeli tą osobą był Hermes, Jane Anastazja Hillewy oraz jej siostra bliźniaczka Miranda Christina Hillewy, córki Hermesa i Oliwi Hillewy- córki Ateny, zostaną zwolnione z umowy, przez co żadna z nich nie będzie musiała umierać niepotrzebnie, tak jak w tej nieszczęsnej umowie było zapisane.
– Nie musisz przypominać, zbyt wiele razy o tej umowie słyszeliśmy- przerwał mu Apollo, zanim Zeus zdążył cokolwiek dodać.- Wiemy też, czemu ją podpisano, co robiła, wszystko wiemy. Przejedzmy do rzeczy, kto jest za?
Wszyscy bogowie jednogłośnie unieśli ręce w górę, a ich twarze mówiły: „Błagam, niech już tego nie powtarzają!”
Spojrzałam zdenerwowana znowu na Mika. Stał po jednej stronie tej wysokiej kobiety, nerwowo zaciskał pięści, czasem przeczesywał włosy. Ostatni raz widziałam go w Hadesie. Wtedy wyglądał, jakby miał wykitować ze szczęścia. Jednak teraz dopiero zobaczyłam, jak bardzo się zestarzał, jak bardzo był zmęczony. Przecież on miał dopiero… osiemnaście lat? Na pewno nie więcej. A mimo to właśnie powrócił z radosnej wycieczki do Podziemia. Cały w siniakach i rozcięciach na skórze, do tego strzępy ubrań wisiały na nim jak na bezdomnym. Wyglądał fatalnie. Jednak stał wymęczony tymi ostatnimi dniami, kilkanaście kroków ode mnie. Ja go widziałam, on mnie nie. Ta niewidzialna dla niego bariera, sprawiała, że mnie nie widział. A ja, uwięziona niczym w klatce, mogłam jedynie wiercić się na krześle i czuć, jak moje wnętrzności skręcają się w brzuchu i jak serce mocno uderza o żebra.
Mike rozglądał się, jakby oczekiwał, że zaraz mnie zobaczy. Że pojawię się nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie i wpadnę mu w ramiona. Nie specjalnie słuchał Zeusa ani nikogo, tylko co jakiś czas jedynie nachylał się i mówił coś Nathanowi lub na odwrót. Jednak mój Mike nie przestawał kręcić głową i szukać mnie w każdym kącie tego pomieszczenia. Złudna nadzieja. Tak bardzo chciałam mu się pokazać, podbiec tam, wyściskać go. To co zrobił, było przecież niesamowite. Nikt mu nie kazał. Kiedy decydowałam się na śmierć, by być z Jane, kazałam mu nie utrudniać niczego, ale pamiętać. Jak mogłam być tak egoistyczna?
Stał wtedy tuż za mną i choć nie odzywał się za bardzo i tak wiedziałam, że mnie wspiera, gdy kłóciłam się z bogami. A teraz on stał tam sam. Nie miałam jak mu pomóc… On zrobił to wszystko sam. Wiedząc, że jak zawiedzie, zobaczymy się jedynie po śmierci. I to na chwilę, bo ja do końca świata będę siedzieć w pałacu Hadesa, a on będzie musiał pójść dalej. Ale jednak udało mu się, choć mnie przy nim nie było. Jak ja ratowałam świat (to teraz brzmi, jakby to było śmieszne i nie wiadomo jak dawno temu), to on jednak był przy mnie, za każdym razem.
A mnie teraz przy nim nie ma.
– Penelopo, możesz zaczynać- oznajmił Zeus, siadając na tronie i dumnie wypinając pierś do przodu. Zupełnie jak ostatnio, znów przechwalał się swoją pozycją…
– Szanowni bogowie- zaczęła melancholijnym tonem ta obca kobieta, w takim razie była to jednak Penelopa. Miło poznać.- Abreem i Mind przybyli do mnie wczoraj, nie wiem dokładnie kiedy, ale wiem, że nie było to dawno. Chłopcy chcieli się dowiedzieć, kto ostatni zerwał Kwiat Persefony. Zgodnie z nie pisemną umową, którą z wami zawarłam, moje wspomnienia są czyszczone, by zachować moją bezstronność.
– Ja tam nadal nie wiem, po co to komu- mruknął Hermes, ale zaraz uciszyły go groźne syknięcia innych Olimpijczyków. Kobieta kontynuowała, lekko wychyliła się przed Mika i Nathana i niespiesznie zmierzała przed siebie.
– Znacie zasady. Zerwiesz kwiat, wybierzesz ideał, kwiat znika a ty możesz odejść. Jednak, gdy nie wybierzesz swojego ideału, oprzesz się kuszącej mocy tej rośliny, kwiat pokaże ostatnią osobę, która go zerwała.
Kiedy tylko to powiedziała w sali dało się usłyszeć cichy, ale ostry i kolący w uszy śmiech. Wszystkie oczy podążyły w tamtą stroną. Artemida chichotała, jakby usłyszała naprawdę dobry dowcip. Jednak w końcu machnęła ręką, jakby odrzucając od siebie rozbawienie.
– Ależ Penelopo! Zawsze cię ceniłam, jako jedną z niewielu mężatek, jednak to co mówisz, jest niedorzeczne!- zawołała, nadal wyglądała na rozbawioną. Jej brązowe loki falowały od drżenia jej ramion, bo cały czas powstrzymywała chichot.- Wszyscy wiemy, że według tego, co powiedziałaś, jeden z tych dwóch mężczyzn- tu wskazała głową na Nathana i Mika- musiał ten Kwiat zerwać. Tylko mężczyzna może to zrobić, takie są tradycje- dodała sceptycznie i posłała mordercze spojrzenie Zeusowi, który wpatrywał się w przeciwną stronę, licząc kafelki w ścianie i wyglądając tak, jakby pierwszy raz w życiu zauważył, że ściany mają kafelkową mozaikę.
– Artemido, pani- Penelopa, skłoniła się jej.- Mogę poświadczyć, że Mike Abreem zerwał tego narcyza.
Zerknęłam na Mika. Nathan nachylił się w jego stronę, coś do niego szepnął i odsunął się, szczerząc szeroko, natomiast Mike prychnął coś obrażony i wywrócił oczami.
– Plus dla Nathana- usłyszałam głos Jane. Moja siostra siedziała na krześle obok mnie i uśmiechnęła się podle.- Grunt to się nie przepracowywać. Inni mogą zrobić wszystko za ciebie.
Posłałam jej zblazowane spojrzenie, a ona tylko cmoknęła w moją stronę i wzrokiem znów wróciła do obserwowania tego, co dzieje się wokół nas. Wyglądała, jakby nieźle się bawiła. Jednak jej szare oczy były szeroko otwarte i ktoś, kto zna ją tak dobrze jak ja, mógłby od razu powiedzieć, że jest cholernie zestresowana i wystraszona. Ups, tak się składa, że taką osobą jestem ja. Więc, mogę bez wyrzutów sumienia oznajmić, że moja siostra ostatni raz była taka spięta i przestraszona, jak zjadła przez przypadek pająka.
– Wybacz mi, ale uważam, że zaszło nieporozumienie- ciągnęła Artemida.- Kwiat Persefony, miał być tak zaczarowany, żeby nikt go nie zerwał. Narcyz, zwodniczo piękny miał być niebezpieczny i zdradziecki. NIKT nie miał mieć szans go odłożyć, każdy mężczyzna, ujrzawszy swój ideał, miał dać się omotać i wybrać swoją idealną wersję dziewczyny.
Usłyszawszy to, otworzyłam szerzej oczy i wlepiłam spojrzenie na Mika. Czy on też coś takiego zobaczył? O bogowie, co się stało, że on nie wybrał tej „dziewczyny idealnej”? A co jeżeli jego ideałem jest jakaś modelka z długimi nogami i zabójczym uśmiechem? O bogowie, nie! Przecież ja nigdy nie dorównam takiej kobiecie…
– Owszem, Mike widział taką postać- uśmiechnęła się Penelopa.
– To mężczyzna, nie mógł postąpić na tyle inteligentnie – mruknęła Artemida opadając na oparcie swojego tronu, wyglądającego tak, jakby ktoś wyrzeźbił go w pniu wielkiego drzewa i przystroił różnorodną leśną florą. Bluszcze, gałęzie, mchy i drobne pnącza porastały ten tron, czyniąc go pięknym, ale też trochę przerażającym, jakby został wyjęty z opowieści o leśnych potworach czy innych.
– Oj siostrzyczka, nie marudź- odezwał się nagle przystojny młodzieniec z promiennym uśmiechem. Takiej twarzy się nie zapomina, a szczególnie jeżeli należy ona do Apolla.- To przecież mój synek, co nie, Mike? To oczywiste, że jest inteligentny, cały tatuś!- zawołał i uniósł kciuki w górę, pokazując je synowi. Mike uśmiechnął się niepewnie i też uniósł jednego kciuka w górę, ale szybko opuścił rękę po czym dołączył do Zeusa i on też nagle wykazał zainteresowanie mozaiką na ścianie.
– To prawda?- zapytała bogini łowów mojego chłopaka.- Powiedz nam, co widziałeś. A raczej kogo. Tylko nie kłam- dodała, groźnie marszcząc brwi.
Penelopa zaraz znalazła się obok Mika i pokrzepiająco poklepała go po ramieniu. Chłopak
(w poszarpanych spodniach, rozciętych na całą długość łydki, do tego w bluzce, która kiedyś powinna być szara, teraz mieniła się wszystkimi odcieniami piasku, ziemi i brudu) wyglądał, jakby wyciągnięto go z rynsztoku. Mimo to, kiedy stał obok Nathana, który mógłby być osądzony, że również spędził wakacje w podmiejskich ściekach, żaden z nich nie wyglądał źle. Stali wyprostowani, zdecydowani i wyglądali bardziej męsko niż ostatnio. Jak nastolatki, teraz prawie jak mężczyźni… Czy mówiłam już, że cholerne podobają mi się tacy faceci? Och, a czy powiedziałam już, że to potworne uczucie, wiedzieć, że od takiego faceta dzieli cię niewidzialna bariera?
– Widziałem dziewczynę- oznajmił Mike, ociągając się trochę.
To w porządku, że nagle uznałam, że to okej, że jestem dla niego w tym momencie niewidzialna? Ciekawe co by powiedział, jakby mnie widział. Skłamałby, żebym nie była zazdrosna? Nie wiem, ale nagle ucieszyłam się, że mogę bezkarnie podsłuchiwać całą prawdę.
– Konkretniej- prychnęła Artemida.- Wiem, że była to kobieta.
– Oj moja kochana, miłość jest pyskata, nie masz pewności, że ten przystojny chłopiec widział kobietę. Nasz młody heros równie dobrze…- zaczęła szczebiotać Afrodyta, ale nagle umilkła, widząc mordercze spojrzenie Artemidy, Apolla, Mika… Oraz mogłaby zobaczyć moje, gdybym była widoczna.
– No pojawiła się taka dziewczyna- powtórzył Mike, przeczesując palcami rozczochrane włosy i drapiąc się po karku.- Owszem, jej wygląd, to jak mówiła, był dla mnie super, ogólnie to była mega i jak ją zobaczyłem, to chciałem za nią pójść wszędzie…- bąknął.
Patrzyłam na niego zdumiona. Nigdy, odkąd wiedziałam, co do mnie czuje, nie myślałam, że mógłby mu się podobać ktoś inny niż ja i samo mówienie o kimś takim, usłyszenie tego od Mika, zabolało. A nie powinno. Bo przecież ja też mogłabym mieć inny ideał niż Mike, prawda? Właśnie… Wiec nie ma problemu. Wcale nie miałam ochoty utłuc każdą dziewczynę, która by mu się spodobała…
– Mój drogi, nie musisz się krępować- uśmiechnęła się do niego Penelopa, a Mike zerknął na nią zdumiony.- Ja wszystko widziałam razem z tobą. Opowiedz im, kim była ta dziewczyna i czemu chciałeś za nią pójść.
Wszystkie pary oczy znowu zwróciły się do niego. Mike pewnie kiedyś walnąłby jakąś śmieszną anegdotkę, rzucił coś na odczepne, czy tylko się droczył, jednak teraz westchnął zrezygnowany.
– Ta dziewczyna wyglądała tak jak Ona. Tylko była wyższa i trochę chudsza. I miała prosty nos oraz mniej piegów- odparł, wpatrując się w podłogę, jakby się tego wstydził.- Najpierw myślałem, że to Ona, ale potem sobie przypomniałem, że to złudzenie.
Artemida wpatrywała się w niego z niedowierzaniem i wyglądała na zdumioną, ale nadal groźną i nie ufną. Apollo szczerzył się do wszystkich i co chwila, łapiąc spojrzenie któregoś z bogów, wskazywał na siebie, mówiąc bezgłośnie „moja krew”. Atena kiwała dumnie głową, choć zaraz się otrząsnęła i znowu przeszywała wszystkich lodowato spokojnym spojrzeniem.
– Kto to był…?- powtórzyła zdumiona Hera, patrząc na niego zszokowana.
– To była Miranda. No, najpierw myślałem, że to ona, dlatego od razu chciałem ją stamtąd zabrać i dać sobie spokój- powiedział Mike, wzruszając ramionami.- Ale potem ona mi uświadomiła, że to jest tylko… tylko taka druga Miranda. Że jakbym wybrał ją, już nigdy bym nie zobaczył Mir, a to było jakieś nierealne. Ta dziewczyna, mimo że była idealna, to jednak nie była Mir, a to przecież po nią, no i oczywiście po Jane, zszedłem razem z Nathanem do Podziemia.
– Chcesz nam powiedzieć, że widziałeś Mirandę?- zapytała moja babcia, ukrywając zadowolenie.- Twoim ideałem była Miranda, prawda?
Mike skinął głową.
– Owszem. Wiedziałaś o tym, dlatego potrzebowałaś mnie i Nathana, żebyśmy tam poszli. Nikt inny by się nie parł, wiesz przecież o tym- odrzekł, chłodno patrząc na Ateną, która nie kryjąc zadowolenia potaknęła,- Ale tamta była inna. Bardziej doskonała.
Cóż, miło coś takiego usłyszeć.
– To czemu jej nie wybrałeś?- żachnęła się siostra Apolla cynicznie kiwając głową i przedrzeźniając Mika.- Przecież była bardziej doskonała.
– No tak, była- poparł ją Mike, puszczając jej docinki mimo uszu.- Była doskonała, ale to jednak nie była Mir. A przecież oczywiste jest to, że Mir jest dla mnie lepsza od doskonałości.
O MAMO! To co usłyszałam, wbiło mnie w fotel, wyrwało całe powietrze z płuc i oszołomiło. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział coś takiego, to było jak bajka. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak to jest usłyszeć tak ogromny oraz tak piekielnie szczery komplement. Nie wiedziałam jak się zachować, miałam ochotę położyć się na ziemi i umrzeć ze szczęścia. Choć w mojej sytuacji nie wiem, czy by się tak dało… I nie byłoby to mądre, skoro właśnie chcą mnie ożywić.
Mike, mój Mike, stał pomiędzy tymi ogromnymi tronami, taki mały, nic nieznaczący i jednak patrzył im dzielnie w oczy i mówił o mnie takie rzeczy. Wyglądał jak jakiś żebrak, któremu zabrano wszystko i teraz przyszedł się upomnieć o swoje.
Wypowiedz Mika trochę przytkała całe towarzystwo. Szczególnie boginie, bogowie zareagowali bardzo podobnie. Artemida uniosła jedynie zdumiona brwi i przestała się wykłócać. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy oparła się o swój tron i w zamyśleniu przykładając palce do ust, nadal bacznie wpatrując się w obu herosów. Persefona westchnęła i posłała Hadesowi karcące spojrzenie, którym jasno dała mu do zrozumienia, że on też powinien tak mówić. Hades tyko dyskretnie spojrzał na Demeter, która wyglądała, jakby miała się rozpłakać, ale szybko oprzytomniała. Popatrzyła się na syna Apolla z uznaniem, ale nadal nie odzywała się, tylko bacznie przyglądała się wszystkiemu. Natomiast Atena znowu wyglądała tak, jakby jej gracz wygrał partię chińczyka i panoszyła się na swoim tronie z dziką satysfakcją na twarzy. Chińczyk to bardzo fajna gra, doskonale kształci i uczy liczyć! Hera spojrzała wyzywająco na swojego męża, a kiedy ten uśmiechnął się przepraszająco, pokręciła głową i oparła się na łokciu. To miłe, że już druga boska para mi zazdrości. A jakie budujące morale…
– O najświętsza i najpiękniejsza Afrodyto- zawołała Afrodyta. Cóż, ta ma już wystarczająco wysokie morale i mniemanie o sobie, tego nie trzeba podbudowywać…- Mój chłopcze, to było takie urocze!
Zanim Mike zdążył cokolwiek powiedzieć, obok niego pojawił się Nathan patrząc z politowaniem na Afrodytę.
– To było po prostu szczere- powiedział, na co Jane wybuchła krótkim śmiechem i aż zachwiała się na krześle.
– Brawo, Nathan, następny punkt dla ciebie!- zawołała, choć wiedziała, że chłopak jej nie usłyszy.- Choć nie, za Afrodytę masz dwa punkty!
Widać, ona tak ukrywała zdenerwowanie, kiedy ja już obgryzłam wszystkie paznokcie i teraz pozostało mi rozrywanie nitek z cienkiego paska, który miałam zawiązany na biodrach, przytrzymujący błękitny materiał.
– Dorze, koniec tego!- zawołała znużona Atena.- Mike, podaj Kwiat Persefony.
– Komu?- zapytał, ale posłusznie wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął białego narcyza. Mimo, że roślinka, spędziła dobry kawał czasu w jego kieszeni od bluzy, wyglądała jakby ją przed chwilą wyrwano z ziemi.- Tobie jej nie dam!- zaoponował, patrząc na Atenę.
– Nadal mi nie wierzysz?- prychnęła bogini.
– Nie wierzę nikomu, kto ot tak, zwalnia kogokolwiek z przysięgi! I zakazuje samobójstwa- dodał gniewnie.
– Cóż, radziłabym nie spotykać się z żadnym dorosłym, skoro takie masz kryteria komu ufać- westchnęła Atena, ale nic już nie dodała.
– Daj go mnie- odezwała się Persefona i zwinnie ześlizgnęła się z oparcia na rękę tronu Hadesa, gdzie do tej pory siedziała i przyczajona obserwowała wszystko.
W miarę jak szła, kurczyła się, tak, że kiedy stanęła obok niego, była jego wzrostu. Uśmiechnęła się do Mika przyjaźnie, wyjmując z jego dłoni narcyza. Ujęła go delikatnie w palce jednej dłoni, a drugą ręką, przesunęła nad płatkami kwiatka. Wszyscy patrzyli, jak roślina migocze i zaraz znika, a zamiast jej, na wysuniętej dłoni Persefony stoi jakiś mężczyzna.
– Miri! Twoje kudły mi zasłaniają, nie widzę, czy to tata!- zawołała Jane, odsuwając moją głowę na bok, bo z wrażenia aż wychyliłam się do przodu jakby miałoby to w czymś pomóc…
Na dłoni Persefony stał facet, którego widziałam pierwszy raz w życiu. Delikatny hologram, przez który wszystko prześwitywało, ale nawet widząc z daleka musiałam przyznać, że to na miliard procent nie jest bóg złodziei.
– O Boże- szepnęłam do siebie.
Rany, sis… kurde, no, załamujesz mnie dlaczego w takim momencie?! Kto to był?! Piszże proszę!
Chyba nie wytrzymam
i te wyznanie Mike’a <33333 o boze, słodziutkooo :***
całuski z informatyki,
twoja sis ♥
Jak będziesz często wysyłać, to dawaj następną część! Przez te twoje zakończenia umrę kiedyś na atak serca 😉
Kooooocham! Jak można kończyć w takim momencie?! Cud, miód i bóstwo!
Oho jak się dużo wydarzyło :3 Niesamowite, jak można tak pisać! ><
Ale najważniejsze- darłam się i piszczałam jak durna nastolatka do monitora, kiedy czytałam wyznania Mika *—* Uśmierciłaś moje wszelkie pohamowania i to w wielkim stylu bo miałam ochotę skakać po łóżku i machać laptopem nad głową drąc się, żeby bogowie poszli się je*ać a Mike zawsze będzie ubóstwiał Mir. Mirke? Mikanda? Ktoś ma pomysł na nazwę tego cudownego paringu? *-* Normalnie moje nowe ukochane OTP! <3
Dobra, przyznaje się- nie czytałam poprzednich części.
Ale to jest SUPER!! Masz bardzo fajny styl pisania!
Jak będę miała czas to nadrobię zaleglości.
Inez, o mamo O.o nawet nie wiesz, jak mi miło ;3 cóż, nadrabiania będzie, bo to łącznie z 50 rozdziałów i na początku trochę słabych…
Dziękuję Ci bardzo, bo to miłe jak czytasz taki komentarz