Oto pełny pierwszy rozdział tego opowiadania. Wcześniej powinnam dodać, że to zapowiedź tej historii. Chciałam sprawdzić czy taki pomysł wam się spodoba. Widzę, że tak. Rozdziały będę wysyłać w sobotę. Jest to moja własna wersja „ Domu Hadesa ”, bo oryginał nie za bardzo przypadł mi do gustu. Sama więc zaczęłam wymyślać co by się działo w tym tomie. Żeby było jeszcze ciekawiej połączyłam Kane’ów z półbogami. I jeszcze jedno… w tej serii będzie o wiele, wiele mroczniej niż w oryginale. Oby się Wam podobało!
Z dedykacją dla tych, którzy niecierpliwie wyczekiwali kolejnej części.
Bree
Carter
„ Rozpoczyna się nowy rozdział ”
Usiadłem przy jednym ze stołów, a wszyscy magowie zgromadzili się wokół mnie i wytężyli słuch. Historię zacząłem oczywiście od mojej potyczki z Percym Jacksonem- chłopakiem w obozowej, pomarańczowej koszulce o nadnaturalnych zdolnościach. Adepci słuchali przez cały czas słuchali w milczeniu, co mnie zdziwiło biorąc pod uwagę, że przed chwilą panował tu okropny hałas. Skończyłem opowieść w momencie, gdy naznaczyłem Percy’ego magicznym hieroglifem.
– Więc- zaczęła Sadie.- Mówisz, że istnieje jakaś inna magia?
– Greccy bogowie- dodała Jaz, jedna z adeptek krocząca ścieżką bogini lwicy, Sachmet.- Tego się nie spodziewałam…
– A ja… chyba tak.
Ja oraz pozostali zwróciliśmy wzrok na zakłopotaną Sadie.
– Jak zakończyła się twoja koronacja na faraona… rozmawiałam z mamą. Mówiła mi coś o konkurencyjnej magii. O innych bogach…
– To ma sens. Wszystko łączy się w jedną całość. Ten cały Percy Jackson jest od tamtych. Greckich bogów.- podsumował Walt.
– Ale co teraz? Chwila… Percy powiedział mi, że pochodzi z Long Island.
– Long Island? To nie jest daleko.- spostrzegła Ziya.
Wstałem z krzesła. Nie ma na co czekać. Percy musi być na pewno w poważnych tarapatach, skoro mnie wezwał.
– Lecę tam. To z pewnością o wiele większa afera. Powinienem skontaktować się z kimś, kto wie co mogło się przytrafić Percy’emu.
Zwróciłem się do mojej dziewczyny, Ziyi, a także do Sadie i Walta.
– Jesteście ze mną? Wolałbym nie wybierać się tam sam.
– Jak najbardziej, Carterze. Możesz liczyć na moje wsparcie.- przytaknął czarnoskóry chłopak.
Ziya i Sadie pokiwały głowami.
– Słuchajcie Dzisiaj zajęcia będą odwołane. Macie wolne i dobrze wykorzystajcie ten czas. Niestety nie potrafię powiedzieć wam kiedy wrócimy… Jaz?
Dziewczyna wystąpiła z grupy magów.
– Przypilnuj ich wszystkich i utrzymuj Dom Brooklyński w porządku, dobrze? Jakbyś nie dawała sobie rady, poproś Amosa o pomoc. Najlepiej zawiadom go o naszej wyprawie.
– Jasne! Nie martwcie się o nic, będziemy grzeczni.
– Spakujmy się.
Tak szybko jak było możliwe wsadziliśmy do plecaków to co niezbędne dla egipskiego maga- amulety, figurki uszebti, uzdrawiające specyfiki. Przecież nie wiedzieliśmy co nas czeka. Jednak long Island to był nasz jedyny trop. Musieliśmy tam się wybrać. Wziąłem jeszcze mój chepesz- zakrzywiony złoty miecz i włożyłem go do Duat, inaczej egipskich zaświatów.
Gdy wybiegłem z willi, moja drużyna czekała już na mnie wraz z Świrusem- moim własnym gryfem.
– Jaki masz plan?- spytała Sadie wsiadając na Świrusa.
Właściwie to nie miałem żadnego konkretnego planu. Long Island to dość długa wyspa, jak zresztą sama nazwa wskazuje.
– Jak mamy znaleźć tych kumpli Percy’ego?- zastanawiała się Ziya.
– Nie ma się o co martwić. Wziąłem ze sobą specjalny amulet, który wskazuje położenie innych źródeł magii.
– Jesteś genialny!
– E, tam. Przecież wiesz, że jestem specem od egipskich gadżetów.
No tak. Musicie wiedzieć, że Walt nie mógł kiedyś używać własnej magii z powodu tajemniczej choroby. Tą chorobą była mianowicie klątwa Tutanchamona- przechodziła ona z pokolenia na pokolenie w rodzinie chłopaka. Jak Walt odkrył, że ma umrzeć z powodu tej klątwy zaczął mniej używać magii , bo ona odbierała mu energię. Przeszedł więc na amulety.
Koniec końców wszystko dobrze się skończyło ponieważ naszego przyjaciela uratował bóg śmierci Anubis( w którym kochała się moja siostra, ale to już inna historia ) i zagościł w jego duszy, co czyniło go magiem śmierci.
– Świrusie- powiedziałem do gryfa biorąc lejce.- Na Long Island, proszę.
Lecieliśmy ponad chmurami aby zwykli śmiertelnicy nie mogli ujrzeć mojego gryfa. Podróż trwała kilka godzin i dotarliśmy na miejsce około południa.
Kazałem Świrusowi wylądować w pobliskim lesie. Zostawiłem mu coś na ząb i ruszyliśmy przed siebie, kierowani amuletem Walta.
– I co? Dokąd nas prowadzi?
– Na północ. Musimy być cierpliwi.
Szliśmy tak parę godzin, bez celu, aż nagle ujrzeliśmy wzgórze na którym prezentowała się piękna sosna.
– Mamy iść na górę.
– Ale tam przecież nic nie ma!- jęknęła Sadie.
– Patrz. Ja jednak coś widzę.- moja dziewczyna wskazała palcem gdzie mamy powinniśmy patrzeć.
Najpierw pojawiła się brama. Później za nią zaczęliśmy spostrzegać jakieś dziwne domki.
– Co to u licha jest?- spytałem kompanów, zdziwiony jeszcze bardziej wytężając wzrok.
Całe wzgórze otaczał las. Także nie za wiele widzieliśmy. Wtem mnie oświeciło. Przecież Percy miał na sobie obozowa koszulkę! To musi być ten obóz, z którego pochodzi.
– Tam znajdziemy jego przyjaciół.- oznajmiłem- Ruszajmy.
– Tak jest!- poparła mnie drużyna.
Po jakimś czasie stanęliśmy niedaleko sosny. Zbliżał się wieczór. Amulet Walta jarzył się oślepiającym światłem. To znaczy, że jesteśmy na miejscu.
– No. To teraz możemy…
Nagle zza gałęzi drzewa wyskoczył jakiś dziwny, spory stwór.
– Nie, to jest smok!- wykrzyknąłem przerażony, gdy gadzina próbowała wbić w moje ramię swoje ostre kły.
– Niemożliwe!- wykrzyknęła Ziya, uchylając się przed natarciem stwora.
– Spokój!- krzyknął ktoś głośno i pstryknął palcami.
Smok jak posłuszny piesek wrócił na swoje miejsce. Odwróciłem się aby ujrzeć naszego wybawcę. Tak mocno wybałuszyłem oczy, że prawie wyszły mi na wierzch.
– Czego tu szukacie? Kim wy jesteście? Herosami?
Ostatnim obrazem jaki widziałem był pół- koń, pół –człowiek. Centaur. Prawdziwy centaur z greckiej mitologii. Wywróciłem białkami i mój umysł spowiła ciemność.
Fajne. Mogłabyś wpleść trochę więcej opisów, ale to tylko moje odczucie. Pisz dalej 😀
TAK TAK! Uwielbiam Cię za to opowiadanie! Tak dłuugo czekałam na Coś TAKIEGO! Czekam z niecierpliwością na następną część. Jestem strasznie ciekawa co się wydarzy dalej. Proszę, proszę pisz dalej !
Ps. Biedny Carter 😛
Całkowicie i w stu procentach zgadzam się Rajczo. Nic dodać nic ująć. =3
Zgadzam się z Amorkami, przydałoby się więcej opisów 😉 Znalazłam też parę powtórzeń, ale mniejsza z tym Fabuła jest super i już nie mogę się doczekać kolejnej częśći 😀
Mało uczuć.
Takie moje odczucie.
Ogółem pomysł fajny, wszystko fajne.
Ale mało uczuć, mało przemyśleń!
Chcę przemyślenia… Uczucia!
Przecież no… Coś musiał czuć ten Carter nie?
Poza tym było kilka powtórzeń :/
Ale ogółem spoko.
Pozdrawiam.
Witajcie! Jestem tu nowa, a już widzę, że zrobiłam na Was dobre wrażenie! I pamiętajcie, że to dopiero pierwszy rozdział! No ile może się dziać w pierwszych rozdziałach? O wiele lepsze będą jak akcja się już trochę rozkręci to znaczy wtedy, gdy Carter dowie się co właściwie stało się z Percym. Przepraszam też za powtórzenia i wszystkie błędy!
Dobra, wszystko ok, ale nie wpadaj w samozachwyt, dąż do perfekcji, aby twoje opko było jeszcze lepsze!
Ogólnie to fajnie, lubię Cartera, ale dasz też trochę narracji Sadie?? PROSZĘĘ!!xD
Pisz szybkoszybkoszybko ciąg dalszy!!! Ma być długie!! Dużo Magów! I ktoś ma umrzeć!!!
No, to tyle z wymagań Jane
Bree to bardzo ładny nick, od razu Cię polubiłam!
Od razu zaciekawił mnie twój nick. Kojarzy mi się z Władcą Pierścieni <3.
Jej, zgadzam się z dziewczynami .
Please, pokaż tym "magom" co potrafią herosi…xd
Wiem, wiem, jestem dziwna 😀
hmmm. Jeszcze jedno. ” Rozdziały będę dodawać w soboty „. Czy ty właśnie chcesz powiedzieć, że będę musiała czekać cały tydzień na następną część!?. Ja tu z ciekawości umrę 😛
Super!! Czekam na CD. Wydaje mi sięże akcja trochę pędzi i że mało uczuć, ale może tylko mi się tak wydaje. 😀 I tak jak to powiedziała Annel „pokaż tym ‚magom’ co potrafią herosi”
P.S.Nie daj nam umrzeć z ciekawości. 😛
Fajne opowiadanie. Czekam na następne części.