Mam nadzieję, że prolog jest dobry i nie ma w nim za dużo błędów, ale zapewne są, w szczególności błędy interpunkcyjne, których chyba nigdy nie uda się mi wszystkich wyłapać. Z dedykacją dla carmel za to, że ma cierpliwość i zawsze poprawia moje opko Jane, że zawsze komentuje moje prace i nico_23 która chyba jako jedyna czeka na CD Pani Śmierci.
Nazywam się Jessica Saeint i mam piętnaście lat. Jestem wysoką blondynką o niebieskich oczach. Mieszkam w San Francisco i chodzę do prywatnej szkoły, której dyrektorem jest mój ojciec. Moja matka zginęła w wypadku samochodowym gdy miałam 2 miesiące. Tata znalazł sobie nową partnerkę, urodził im się
syn- Nathan, a o mnie mój ojciec tak jakby zapomniał gdy założył nową rodzinę. Z pozoru jestem zwykłą nastolatką z problemami, ale tylko z pozoru.
***
Obudziło mnie wołanie mojego ojca:
-Jessico, wstawaj spóźnisz się do szkoły!
Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Spojrzałam przez nie: padało. Krople deszczu powoli spływały po szybie jak łzy. Dziś pogoda była dokładnie taka jak mój nastrój. Westchnęłam i podeszłam do szafy z ubraniami. Wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ubranie, nie obchodziło mnie w co się ubiorę i tak w końcu mnie wywalą z tej szkoły, zanim znajdę jakichkolwiek przyjaciół.
***
Siedem godzin później:
-Wróciłam- krzyknęłam u progu.
Moja macocha wyjrzała z kuchni i zmierzyła mnie swoim wzrokiem po czym znów zniknęła w pomieszczeniu.
-Umyj ręce, a potem przyjdź do kuchni pomożesz mi- powiedziała z głębi.
Jej głos odbijał się od ścian przedpokoju w którym stałam. Moja przybrana matka nienawidziła mnie, po tym jak dawno temu gdy byłam pięciolatką zbiłam jej ulubiony wazon, przy okazji wylewając wodę z niego na jej wyjściową sukienkę. Myślała, że o tym nie wiem i próbowała udawać miłą, szkoda, że tylko wtedy gdy mój ojciec był w pobliżu.
Zrobiłam to co mi kazała. Gdy tylko weszłam zaczęła swój monotonny dialog:
-Zwiąż włosy nie chcę aby twoje kłaki wylądowały w talerzy, mam nadzieję że dobrze umyłaś ręce, dziś zrobisz sama obiad, bo ja muszę iść do fryzjera- rozkazała na jednym wydechu.-Przyszedł do Ciebie list, zapewne od jakiejś twojej koleżanki.
-Oczywiście- przytaknęłam.
W moim domu nie czułam się tak jak u siebie lecz tak jakbym tu zarabiała na gotowaniu i sprzątaniu. Zresztą tak właśnie było, jedna różnica to, że ja nie dostawałam za to pieniędzy. Ojciec dawał mi je żebym tylko się odczepiła i dała mu święty spokój.
Zrobiłam jakiś makaron chyba z sosem pomidorowym, a przynajmniej z czymś co tak wyglądało. Przy okazji zabrudziłam całą kuchnię. Makaron był na firankach, podłodze i na szafkach, sama do końca nie wiem jak to zrobiłam, jakoś tak wyszło. Ten makaron tak jakby wybuchł. Macocha zapewne mnie zabije. Kolejną rzeczą jaką ona uwielbiała, a ja nienawidziłam był PORZĄDEK, wszechpanujący porządek. Miała manię, ale mój ojciec mnie nie słuchał zresztą, odpowiadało mu to, jego ważne dokumenty zawsze były posegregowane i poopisywane. Odstawiłam obiad i weszłam do salonu, po prawej stronie stał stolik, a koło niego kanapa. Naprzeciwko był kominek, a na nim leżała blado fioletowa koperta. Podeszłam i wzięłam ją, po chwili wahania otworzyłam list w środku było napisane :
Droga Jessico, Olimp, 6 kwietnia 2014
Z okazji Twoich 16 urodzin chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze.
TATA
PS. Wyślę po Ciebie kogoś z obozu, spakuj się i o godzinie 17 czekaj przed Empire State Building. Ktoś w fioletowym podkoszulku już będzie tam na ciebie czekał.
Zaraz, przecież ja miałam tatę mieszkałam z nim pod jednym dachem. Dlaczego nie powiedział mi tego gdy wychodziłam. Czy to jakiś żart Olimp to taka góra gdzieś w Grecji, jak to mogło dojść skoro nie miało nawet znaczka, adresu, na niej było tylko ładnymi literami wykaligrafowane moje imię.
Jednak zdecydowałam się tam pójść, jak zawsze głupota przeważyła nad rozumem.
***
O godzinie 17 wedle polecenia mojego „taty” czekałam przed Empire State Building. Był to wysoki budynek zbudowany w latach 30 miał aż 102 piętra. Nigdy specjalnie nie interesowałam się architekturą ale ten budynek mnie do siebie przyciągał. Nie był to jego wygląd lecz energia jaka od niego emanowała (tak wiem jestem dziwna). Po wyjściu z domu myślałam o tym, że nikt mi nie zrobi mi krzywdy raczej też żadna osoba mnie nie porwie- prawda? W tłoku jaki panuje w godzinach popołudniowych na Manhattanie, raczej nic nie może się stać (oczywiście pomijając: kradzież, drobne siniaki, zadrapania oraz guzy) gdy wszyscy wracają z pracy Po 10 minutach zobaczyłam dziewczynę idącą w moja stronę.
-Specjalnie ci się nie spieszyło?- zapytałam gdy podeszła.
-To, że się spóźniłam nie znaczy, że się nie spieszyłam- odpowiedziała obruszona dziewczyna- choć szybko do samochodu przebywanie poza granicami obozu jest niebezpieczne dla herosów.
-Dla kogo?
-Herosów mam ci przeliterować to słowo? H E R O S wiem, że trudno ci uwierzyć i tak dalej ale musimy już iść, tu w tym tłumie dość łatwo nas zabić.
Dziewczyna była zniecierpliwiona.
-To idziesz czy nie?
-Nie, nawet nie wiem jak się nazywasz.
Na jej ustach pojawił się półuśmiech, ale w oczach nadal malowała się powaga.
-Mam na imię Reyna, a ty jak się nazywasz?- zapytała
-Jessica- odpowiedziałam
-Choć- zachęcała Reyna- Obóz Jupiter to jedyne bezpieczne miejsce dla takich jak my.
Uśmiechnęłam się i zapytałam:
– To co? Gdzie jest ten obóz?
-Na wzgórzach Oakland, a teraz chodź ze mną do jeepa.
***
Za oknem, w oddali było widać, zielone wzgórza, słabo oświetlone przez księżyc.
-Za tymi właśnie wzgórzami jest Obóz Jupiter.
-Aha- mruknęłam pod nosem.
Spojrzałam na Reynę która prowadziła, dziewczyna miała czarne włosy, związane w mocno zaplecionego warkocza, sięgającego do łopatek. Na jej niebieskie oczy opadała wycieniowana grzywka.
Półbogini przez prawie całą drogę próbowała mi wszystko wyjaśnić i opowiedzieć. Lecz chyba w końcu stwierdziła, że chyba to nie a sensu, i tak jej nie słuchałam.
Nim się obejrzałam dojechaliśmy do wzgórz. Przejechałyśmy przez drewniany most, pod którym szybkim nurtem płynęła szeroka rzeka. Gdy znalazłyśmy się po drugiej stronie mostu ubrania mojej koleżanki (tak chyba mogłam ją nazwać, nie oszukała mnie i nie wywiozła do ciemnego, upiornego lasu gdzie następnie zapewne by mnie by zabiła, a moje szczątki zagrzebała głęboko w ziemi) zmieniły się: biała bluzkę która wcześniej miała na sobie, zastąpiła tego samego kroju tylko luźniejsza i fioletowa. Na prawym przedramieniu zaczęły pojawiać się litery układające się w napis SPQR. Dziewczyna wsadziła rękę do kiszeni i wyjęła z niej srebrny pierścień, który następnie nałożyła na jeden z palców prawej dłoni.
Gdy Reyna wreszcie zatrzymała pojazd, wokół niego niespodziewanie zaczęli się pojawiać nastolatkowie w fioletowych koszulkach, dokładnie takich jak miała niebieskooka siedząca obok mnie.
Wśród herosów stojących na zewnątrz pojawił się chłopak który wyróżniał się w tłumie, on jako jedyny miał fioletową pelerynę.
Ps. Nie wiem co ja mam z pogodą u mnie w opowiadaniach zawsze pada.
Dzięki za dedykację!
Fajnie piszesz, ale jeszcze musisz się podszkolić. Trochę mi brakowało opisów, chociaż kilka było. Nie wiemy nawet, jak wygląda pokój Jess.
Rzeczywiście, z Interpunkcją słabo. Przez większość czasu czułam się, jakby ktoś zastrzelił wszystkie przecinki i wywiózł (tak to się pisze?) zwłoki do lasu.
Trochę mało było przemyśleń, albo inaczej: Jess najpierw robi, a potem nie myśli. Dość uległa, brakuje mi w niej zadziorności typowej dla nastolatek. Nie wiem jak ty, ale ja bym nie poszła za Reyną.
A, i jeszcze jedno: Kiedy ktoś cieniuje włosy, to znaczy, że za pomocą specjalnego nożyczko-grzebienia podcina włosy tak, by.. No nie wiem, tak dziwnie skręcały w.połowie długości. Nie wiem, czy o to ci chodziło, z tą grzywką, ale na.pewno nie są to cienie na włosach jak niektórzy myślą. Jeśli o to chodziło, to spoko. Wiem o czym mówię, mam takie włosy.
Fajnie, że dość długie, widywałam tu prologi na 5 linijek, Serio
Czekam na PŚ i To!
PS. Sorry za tak obszerny komentarz, siedzę w domu i się Nudzę Jane
Fajne.
I serio, liczę na tą kontynuację.
Fajne, naprawdę. Trochę brakowało mi tu opisów oraz przecinków (interpunkcja zaginęła ).
Czekam na CD.
P.S. A co do „Pani Śmierci” to jakoś przegapiłam (ślepa ja), ale dziś wieczorem nadrobię zaległości. 😀
*przegapiłam to opko
Dziękuję za komentarze, postaram się dodać więcej opisów w następnych częściach i popracować nad przecinkami.
Fajny pomysł, brakowało mi czegoś z Obozu Jupiter
Miałam pomysł by pisać o OJ. Spodobało mi się.
Ale mało przemyśleń, mało uczuć! Po prostu jakby bohaterka była lalką! Robię to. Robię tamto. Robię cośtamto!
Btw.
-Choć- zachęcała Reyna- Obóz Jupiter to jedyne bezpieczne miejsce dla takich jak my.
Tu powinno być chodź. ;w;
Ogółem powinna być uparta. I nie dać się zaciągnąć Reynie.
Tylko Nico_23 czeka na CD? Kłamczysz, a ja?