Wróciłam Na chwilę, między jedną poprawką a drugą, znalazłam kilka minutek, na napisanie czegoś 😀 Oby brak czasu nie sprawił, że rozdział jest gorszy :/
Dla Chione (twój tłuszcz ci to dedykuje, czyli ja :’) ), mojej ukochanej jaraczki, która czasami wspiera mnie i jest ze mną częściej niż moja koleżanki z klasy i do tej pory nigdy mnie nie zawiodłaś, Piper77 oraz carmelka za to, że nadal mg udawać twojego men’a 😀
To jak już koniec ckliwych dedyków to proszę- specjalnie do fanów Jane
Wasza ANNABETH24 :*
Naprawdę nie wiem, po co te całe zachody i ceregiele. Teraz na świecie kobieta może wszędzie wejść w spodniach, nie musi być piękna ani nikt nie patrzy jej się na nogi czy w jak drogą i piękną kieckę jest ubrana! No, tak jest na ziemi. Więc czemu na Olimpie miałoby być inaczej?
No ja właśnie nie wiem, ale ta menda od gołębi chyba wiedziała. Cóż, zgodziłam się na prześcieradło, które uparcie nazywała ‚przepiękną, zwiewną suknią’, nie protestowałam, jak machnęła ręką, a moje odbicie w lustrze lekko wyładniało, a włosy się przestały strzępić i wystawać na wszystkie strony, wręcz po raz pierwszy w życiu wyglądały na spacyfikowane. Ale to, co zażądała teraz, było już szczytem chamstwa!
– Ty wredna tapeciaro, wybij to sobie z głowy!- wrzasnęłam, podkulając nogi i obejmując nogi rękoma
– Słodziutka, zrozum, to nic strasznego!- krzyknęła Afrodyta, nachylając się nade mną i opierając jedną rękę o oparcie krzesła, na którym siedziałam.
Hades przeniósł mnie tu razem z Mirandą jakieś pół godziny przedtem. Prosto na tę największą salę na Olimpie. No wiecie, pewnie już wiele razy o niej słyszeliście- dwadzieścia metrów w górę, trzy kilometry w dal- idealne miejsce na parapetówkę, pokaz fajerwerków, oraz wyścigi konne.. Wszystko tam było wielkie, jakby bogowie mierzyli tyle, co przeciętny dom rodzinny. Ich trony były równie wielkie i chciałam bardzo zobaczyć, jak się na nie wdrapują. Do tej pory ci, których spotkałam mieli wzrost normalnego człowieka. Więc niby po co im taki wysoki dach? No a tym bardziej… jak do cholery wejdą na te trony? Chyba windą… Nawet Afrodyta, która darła się na mnie, jakby wcale tym normalnym człowiekiem nie była (ani normalną boginią), była mojego wzrostu. Więc czemu jej ogromny różowy tron, jak z magazynu dla perfekcyjnej pani domu, był rozmiarów XXXXL?
A w ogóle ta kobieta to wredne babsko… Siedziałam na małym krześle, obok jej tronu. Ta kobieta, sama, jak tylko pojawiłyśmy się w wejściu na salę tronową, oznajmiła, że „z radością doprowadzi nas do ludzkiego wyglądu”.
Tak szczerze, to już wtedy przestałam ją lubić…
– Jeszcze raz nazwiesz mnie słodziutka, a będziesz pierwszą boginią, która zginie. I to z ręki herosa. I to herosa, który jest praktycznie martwy!- zawołałam, akcentując każdy początek nowego zdania oraz marszcząc brwi i nos.
Nie wiem, czy moją mimikę twarzy było widać, bo jedną z ciekawszych rzeczy, które odkryłam po pojawieniu się tam to to, że zarówno Miri jak i ja byłyśmy lekko przezroczyste. Nawet przez nas, ubrane w materialne ubrania, można było zobaczyć, co jest za naszymi plecami. Te szmaty, choć ona uparcie nazywała je inaczej, które dała nam Afrodyta po założeniu, robiły się takie, jak my. Było to w miarę zabawne, ale jednak trochę przerażające i nawet kłopotliwe.
– Hillewy!- zawołała oburzona Afrodyta, prostując się i patrząc na mnie gniewnie.- Jak zaraz nie przestaniesz, zachowam się nie fair i użyję czarów!
– Tak? To ja cię spalę na stosie, stara wiedźmo!- prychnęłam, odwracając głowę na bok i patrząc się na Miri.
– Natychmiast ściągaj te obtarte gumiaki! Glany były modne w poprzednich dziesięcioleciach! Teraz nosi się botki, koturny, ewentualnie ‘conversy’ i ‘vansy’, dla dziewczyn w twoim wieku!- wrzasnęła, jak prawdziwa kobieta, wyrzucając z siebie te informacje na jednym oddechu.
– Ty wredna jędzo!- ryknęłam wściekła.- Jak śmiałaś nazwać tak moje kochane buciki?!
– Kochane!- prychnęła.- Kochana to jestem ja, że się tobą zajęłam! Te buty to jedynie na gniazdo szczurów się nadają!
– Nikt ci nie kazał! I tak w ogóle, to właśnie przesadziłaś!
– Sumienie mi kazało! Wyglądałaś gorzej od Ateny! Ta to w ogólne się nie zna- dodała, jakby mówiła do siebie.- Łączyć błękit z brązem… Beżem, to jeszcze rozumiem, ale brązem…
– Miranda, powiedz jej coś!
Moja siostra, już ubrana w te prześcieradła, przeźroczysta i prześwitująca, siedziała na najniższym schodku przy tronie naszego ojca, Hermesa. Jego tron był najbardziej… podobny do normalnego, królewskiego tronu, trochę takiego, na jakich siedzą królowie w historycznych filmach o Grecji czy Rzymie. Miranda opierała się łokciem o złączone kolana, a na dłoni podpierała policzek. Bawiła się prawdziwymi piórami, które zdobiły wyrzeźbione w tronie taty sandały ze skrzydłami. Miri, wykorzystując swoja moc czy talent, jak zwał tak zwał, przyciągała do siebie piórka, łapała je i odprawiała z powrotem na miejsce. Nie wiadomo, co takiego umiała robić, ale w Podziemiu odkryłyśmy, że Miri po prostu „kradnie z jakiegoś miejsca” pewien przedmiot i przyciąga go do siebie. Dar idealny dla dzieci Hermesa.
– Jane, nie rób scen- westchnęła, kiedy Afrodyta wyciągnęła do mnie rękę, a ja aż weszłam na krzesło i stałam na nim, patrząc na nią z góry.
– Właśnie!- poparła ją bogini, tupiąc gniewnie nogą.- Słuchaj się siostry! Wie, co mówi!
– Zapomnij! -wrzasnęłam oburzona, patrząc na nią, jak na wariatkę.
– Ściągaj te, buty, ale już!- pisnęła poważnym tonem i gestem dłoni wskazując na ziemię, rozkazała mi zejść z krzesła. Patrzyła się na mnie z dołu, bo przecież to ja stałam na krześle, uparcie nie dając jej dotknąć swoich butów.
– Zapomnij po raz drugi!
– Jak nie dasz się przebrać, wołam Aresa, a wtedy tak zabawnie nie będzie!- krzyknęła, a raczej pisnęła różowa landryna.
– Zapomnij po raz trzeci! Sprzedane, więc spadaj!- odkrzyknęłam w jej stronę.
Nasze wrzaski można było pewnie usłyszeć aż na dole, przy wejściu do Empire State Building. Cóż, współczuję wszystkim mieszkańcom tego uroczego, boskiego miasteczka, zwanym Olimpem, ale to nie moja wina, że ta lafirynda tu też mieszka…
– A poza tym, powinnaś wołać swojego męża, a nie jakiegoś Aresa, ty wredna…
– Dosyć!
Razem z Afrodytą, obejrzałyśmy się w tym samym momencie na drzwi. Do sali wkroczyła pewna osoba. Ujrzałam drobną kobietę, posiadającą czarne, długie włosy. Była strasznie chuda i zdawała się być krucha. Mimo to wyraz jej twarzy był wyzywający i stanowczy. O nie, następna…
– Cześć, ciociu- mruknęła Miranda, posyłając Persefonie delikatnym uśmiech.
– Witaj, Mirando- odrzekła chłodno królowa podziemi i stanęła obok Afrodyty.- W czym problem, moja droga?
Nie byłam pewna, czy to było do mnie czy do Afrodyty, ale mimo to odpowiedziałam. Cóż, Afrodyta zrobiła to samo, co poskutkowało tym, że zaczęłyśmy się przekrzykiwać.
– Ten chodzący kicz kazał mi się przebrać…
– No naprawdę! Ja jej dobrze życzę, a ten bachor…
-…zrobiła z mojej twarzy paletę malarską…
-…to są zwykłe sandałki rzymskie! Hit sezonu!
-…to nie wszystko! Nazwała je już nie pamiętam jak, ale nie powinna tak ich nazywać! A może one też mają uczucia, co?!
– Ja naprawdę nie wiem! Ta dziewczyna jest gorsza od Artemidy!
– Niewiarygodne, prawda?! Nie dość, że uparta, to jeszcze męża zdradza!
Persefona machnęła dłonią i obok niej pojawiło się proste krzesło z czarnego drewna. Kobieta westchnęła i usiadła na nim.
– Starczy.- Jej ton nie był groźny ani nie krzyknęła, jak ja i Afrodyta darłyśmy się od pół godziny, ale i tak obie umilkłyśmy. Miranda zaciekawiona odesłała piórko na miejsce i obróciła twarz w naszą stronę.
– Moja droga, zmyj jej to z twarzy- powiedziała spokojnie Persefona, a Afrodyta, mamrocząc pod nosem coś na temat bezguścia i okaleczania wizerunku kobiet, pstryknęła palcami.
Zadowolona, posłałam jej górujące spojrzenie. Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że stałam na krześle nie było to trudne. Bogini piękności i debilności aż się zatrzęsła i tylko resztki godności powstrzymywały ją od wywalenia języka, jak robią to rozwydrzone małe przedszkolaki.
– A teraz ty Jane.
– Nie poddam się bez walki- oświadczyłam, znowu się prostując i krzyżując ręce.
Persefona westchnęła gniewnie, wykonała dłonią ges, przypominający rysowanie ‘U’ w powietrzu, i krzesło, na którym stałam, przesunęło się. Niestety, beze mnie.
Z głuchym brzdęknięciem i okrzykiem wylądowałam plecami na podłodze. Uniosłam się na łokciach. Miranda z trudem powstrzymywała się, by się nie roześmiać, natomiast Afrodyta zrobiła minę, jaką robią wszystkie zołzy w głupich amerykańskich komediach. Nie musiała za bardzo się wysilać…
– A teraz Jane, powiedz, czemu nie chcesz zdjąć tych strasznych gumowców- westchnęła Persefona, po czym dodała, unosząc głowę i patrząc na Afrodytę.- Moja droga, glany wyszły z mody jakieś trzydzieści lat temu, nieprawdaż? Teraz nosi się botki i trampki, o ile dobrze pamiętam.
Wywróciłam oczami, kiedy Afrodyta energicznie pokiwała głową, tak że jej idealnie ułożone loki aż podskoczyły wokół idealnej twarzy.
– Bo nie- prychnęłam, niezdarnie wstając. Nie śmiać się, każdy owinięty w antyczne szmaty by wstawał jak ostatnia łamaga, a nie jak jakaś księżniczka ninja z wrodzoną gracją i stylem.
– Umarłam w tych butach, to i w nich ożyję- dodałam, widząc niezadowolone spojrzenie Persefony. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo drzwi, te ogromne drzwi wejściowe znowu się rozwarły i do środka wmaszerowała bogini w pomarańczowej szacie, z opalonymi ramionami i kasztanowymi włosami. Uśmiechała się promiennie, a jej oczy świeciły przyjaźnie. Wyglądała na miłą, ale też na tyle ważną, że odechciało mi się robić cokolwiek złego, żeby się z nią pokłócić.
– Dziewczęta.- Kiwnęła głową w stronę moją i Miri.
Moja siostra wyprostowała się i wstała. Nerwowo wygładziła sukienkę i z gracją zsunęła się ze schodków na podłogę.
– Afrodyto, Persefono.- Przybyła kobieta kiwnęła głową na obie boginie. Te również uśmiechnęły się do niej, Afrodyta może mniej przyjaźnie. Persefona podniosła się z krzesła, które, gdy tylko bogini przestała je dotykać, rozwiało się w czarną chmurę i znikło.
– Witaj, Hestio- odrzekła królowa Podziemia, miękkim tonem.- Możemy zaczynać?
– Tak. Penelopa przesłała mi wiadomość. Zaczynamy- uśmiechnęła się wesoło i uniosła ręce.
Nie zrozumiałam, co się dzieje, ale nagle poczułam dłoń na ramieniu. Miranda stała za mną z rozdziawioną buzią i rozglądała się po sali. Podążyłam za jej wzrokiem i tez oniemiałam.
Na wszystkich tronach siedzieli kilkumetrowi ludzie. A raczej bogowie. Nie zauważyłam, kiedy się tam pojawili, ale wyglądali, jakby siedzieli tam od zawsze. Dwunastka wielkich bogów. Dwanaście tronów, na każdym inny bóg. Zeus po środku, obok niego jego małżonka Hera, po drugiej stronie Posejdon w bermudach i koszuli z Hawajów. Gustownie… A o moje glany to wojna była… Obok Pana Mórz pojawił się jeszcze jeden tron, trochę ukosem, ale był to czarny tron Hadesa, identyczny jak w Podziemiu. Wujaszek już na nim siedział, ubrany w garnitur. Na oparciu przykucnęła Persefona z gracją i teraz wyzywająco patrzyła przed siebie. Rozpoznałam jeszcze Afrodytę, która już zapomniała o mnie i zalotnie trzepotała rzęsami do Aresa, siedzącego naprzeciw niej. Tego faceta widziałam raz i to na początku mojej herosowej kariery, ale i tak dobrze zapamiętałam. Był jeszcze Pan D., ubrany tak jak w Obozie Herosów i Atena, w białych szatach oraz złotej zbroi.
– Dziewczynki, chodźcie ze mną.
Spojrzałam się na Hestię, która delikatnie trzymała mnie za ramię, natomiast drugą dłoń, bogini dotknęła pleców Mirandy. Moja siostra jak w transie wpatrywała się w górę, pochłaniając każdy centymetr kwadratowy bogów, ich tronów, ubiorów, wyglądu wszystkich razem. Czternaście bogów w jednym pomieszczeniu, do tego piętnasta Hestia, prowadząca mnie i Miri pod tron Zeusa.
– Widziałam ich już raz, ale jakoś wtedy nie zwróciłam uwagi na to, jacy oni są piękni- odezwała się cicho Miranda.- To znaczy, ten widok. Normalnie jak z obrazów…
– Jak odejmiemy dwunastu z nich, owszem, możemy uznać ich za pięknych- odparłam.- Apollo nie jest zły, a Pan D. ma dziś fajną koszulę- dodałam.- Pozostałych, stanowczo wykreślamy.
Żaden z olimpijczyków się nie odezwał, żaden nie patrzył na nas. Wszyscy wyglądali, jakby nie dostrzegali nawet siebie nawzajem i zdawało im się, że siedzą sami w sali.
Hestia poprowadziła nas przed tron Zeusa, gdzie płonęło małe ognisko na trójnogu. Tam wskazała małe krzesełka w stylu greckim i sama usiadła na większym, ale takim samym siedzeniu, co my.
– Czemu oni nic nie mówią?- zapytałam w końcu boginię. Ta uśmiechnęła się do mnie.
– Czekają.
– Na kogo?- zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Jakoś głupio mi było zadawać takie pytania w tym gronie…
– Na Penelopę oraz dwóch herosów, którzy dziś rano w Ogrodzie Hadesa zerwali Kwiat Persefony.- Twarz Hestii była spokojna, niemal jak maska. Uśmiechała się delikatnie, a jej oczy utkwione były we mnie. Ja też patrzyłam na nią, ale co jakiś czas zerkałam na innych bogów i na drzwi.
– Mike…- jęknęła Miranda, prostując się i odrywając wzrok od twarzy boga, który siedział na końcu, a jego tron był najprostszy, ozdobiony jedynie rzeźbionymi sandałami z prawdziwymi opierzanymi skrzydłami. Tata…
– Tak, młody Abreem i Mind- uśmiechnęła się bogini ogniska domowego i spojrzała na niezaspokojoną twarz mojej siostry.- Ale nie martw się, promyczku, są cali i zdrowi.
– Co oni zrobili?- zapytałam. Dobra, może wszyscy wiedzą o co chodzi, ja tylko wiedziałam, że szukali jakiegoś Kwiatu Persefony. I tyle. Nathan nie był zbyt rozmowny w Podziemiu, przez cały ten czas, jak siedział ze mną w moim pokoju tępo patrzył się na mnie i próbował wydukać jakieś zdanie. No trochę przesadziłam, ale jednak- nic mi nie powiedział na ten temat.
– Zerwali Kwiat Persefony- odrzekła Hestia, ale szybko dodała:- To dłuższa historia. Ale dzięki temu, że oparli się jego złej mocy, która na pamiątkę porwania Persefony każdemu śmiałkowi, który spróbowałby zerwać kwiat, proponowała osobę, która byłaby ideałem pod każdym względem. Chłopcom się udało i dzięki temu, że byli na tyle opanowani i wierni, Kwiat ich nie zwiódł i udało im się.
– A co to ma do ratowania nas?- wtrąciłam.
– Waszego ojca oskarżono o zerwanie tego Kwiatu. Kwiat oczywiście się odradza, za każdym razem, gdy ktoś go zerwie. Jednak Abreem i Mind zerwali go, ale nie wybrali życia z idealną dziewczyną.
To normalne, że moja siostra zrobiła się bardziej czerwona niż węgiel w ognisku u stóp Hestii?
– Przyjdą tu?- spytała Miranda z nadzieją. Hestia się uśmiechnęła trochę szerzej.
– Oczywiście. Dzięki temu co zrobili, Kwiat może wskazać osobę która zerwała ostatni Kwiat. W tym stuleciu zerwała go tylko jedna osoba. Jeżeli to nie będzie wasz ojciec, to oznaczałoby, że Hermes jest niewinny.
– A to daje niepoprawne oskarżenie i umowa musi być zerwana!- zawołałam i odetchnęłam z ulgą.- Jeżeli to nie Hermes, będziemy żyły!- zawołałam do Miri, która- nadal czerwona- wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpuścić.
Nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo coś innego przykuło jej uwagę. Hem, hem, hem, zgadnijmy co, a raczej kto…
– Błagam cię, przestań!
– Sam przestań, to nie ja opowiadam anegdotki o chińskich zakonnicach. A tak w ogóle to w Chinach są zakonnice?
– To ty zacząłeś! Trzeba było nie mdleć na środku przejścia dla pieszych!
– Ja nie zemdlałem!
– Ta, jasne. Zemdlałeś jak baba. Siedem przypadkowych osób próbowało cię przez pięć minut obudzić!
– Pewnie mnie rozpoznali, wiesz, sławny jestem, wpadłeś na to?
– Nie powiedziałbym.
– Właśnie, więc może lepiej…
– Ej, Mike, znowu wszyscy się na nas gapią.
– Co? O! Już jesteśmy. Miło…
– Tia…
– O bogowie, teraz przynajmniej nie mam sukienki!
– I tak wyglądasz jak ciota.
– Ten z krzywą gębą się odezwał.
Nathan, mój Nathan i mój kochany Mike stali w wejściu. Przyprowadzeni przez wysoką kobietę po czterdziestce nie zauważyli, że są w Sali na Olimpie. Kłócili się, nie patrząc na nic wokół. Byli tak zawzięci w tej sprzeczce i jak małe dzieci, by wygrać ostrą wymianę zdań, że nie zauważyli, że kilkanaście par oczu patrzy się na nich. Szkoda tylko, że na mój prosty i nie skomplikowany rozum, to od nich miało zależeć, czy ożyję czy nie…
Ale i tak miło wiedzieć, że przynajmniej oni się nie zmienili.
*****************
przeczytałeś, to proszę, napisz króciutki komentarz, bo wiecie…4 osoby które to czytają? to mało motywujące :<
+ no to teraz wszystko w opku zacznie się kończyć >:)
Tak bardzo smuteczek. Nie ma dedykacji dla siostrzyczki :c
W każdym razie! Rozwaliła mnie ta kłótnia Jane z Afrodytą xD Jestem za Jane! Glany są dobre!
Twe opisy są świetne.
Ale!
Jakoś mi brakowało emocji. Nie wiem dlaczego, może dziwnie teraz to odbieram?
Mike i Nathan rozwalają wszystko XD
Pisz pięknie tak dalej ♥
Cóż, masz rację :/ przeczytałam ostatnio jakiś fragment I serii i tam rozmyślania i emocje na 1 stronę *w* jak ja tak mogłam xD Więc następny chyba się zmotywuje i najwyżej będzie miał 8 stron, ale emocje będą 😀
A dla cb sis dedyczek jest zawsze xD Wiesz… ja ci wysyłam dedyk no… tak… przez spokrewnienie xd
Uwieeeelbiam Jak dla mnie każda część jest bardzo dobra, ale faktycznie teraz brakowało mi trochę uczuć. Kłótnia Jane i Afrodyty powala na kolana, a przekomarzania chłopaków boskie 😀 Czekam na CD!
Kocham Jane. I czekam na CD.
Nic dodać, nic ująć.
Jane Jane Jane Jane Duuuuużo Jane!!!
Ale chłopcy też są fajni <3
Jane xD
Jak możesz?! Jak możesz przerywać w takim momencie. Oczywiście Jane i jej glany rządzą <3 Napisz szybko cd;-)
Mike i Nathan <3
Rozbroili mnie, leżę i nie wstanę. :'D
To jest takie genialne, aż brak mi słów. Jestem z Jane w sprawie glanów! XD
Żeby przerwać w TAKIM momencie?
Za niedługo ma być ciąg dalszy, inaczej umrę ze zniecierpliwienia, a tego nie chcemy, prawda?
Ty obłudniku! Kończyć?! Ja ci zaraz tutaj… Ty skończysz, i to marnie!
W każdym razie ja wiem, co ty planujesz. Ja to wiem.
I wiesz, co ja zrobię, jak walniesz tego trolla. Ooo, nie chcesz tego doświadczyć.
Kontynuując, cudne opko <3 Jane ma rację. No bo glany *-*
I moi chłopcy <3 och, jak można wykreować tak zarąbiste postacie?
Dobra, kończę już xD
Dzięki za dedykaszjonsa ;D Aż się chyba wezmę za Przyjaciółki na zawsze! 😉
Bierz się za nie, bierz! Piper77 trzymam kciuki 😀 !
Nie bój się, Grupowa, ja ją przypilnuję, żeby dalej pisała PNZ 😀
Co ma chińska zakonnica do mdlenia na pasach ;_; hahah zabiło mnie to!
Za to Nagroda rangi najwyższej się należy. Kocham. Normalnie to, że Jane nie polubi afrodyty, było najcudowniejszym faktem na świecie <3 I te kłótnie. Kocham 😀 to o spaleniu na stosie, sandałki hit sezonu, zapomnij po raz trzeci, normalnie jebłam i nie powstanę już chyba nigdy :"D Choć może bym powstała, jednak potem przyszedł mój ukochany duet i znów mnie powalił. Tylko takie pytanie… Tobie nie wstyd, kończyć to w takim momencie? -_-
Wow, śliczne <333 Jaram się Tw opkiem jak…. chwila, jak to było? O, już pamiętam: ,,Jaram się Twoim opkiem jak Percy wodą'' XDX
Podpisuję się pod wszystkimi XD
Dzięki za dedyke ;*
PS. Ze mną czyta to gdzieś tak osiem osób, a jak znam życie, jakiś leń przeczytał i nie skomciał ;p