Wreszcie nadszedł ten moment i mogę pochwalić się 5 rozdziałem mojego opka. Z dedykacją dla wspaniałego chatu A zwłaszcza Milady Chione, Carmel, Shady i szalonych anonimków. Pozdrowienia!
– Więc może ten? – zapytał po raz kolejny prowadzący uroczystość smok.
– Nieee, zbyt pospolity….- różowa smoczyca nieśpiesznie przeniosła wzrok na następnego kandydata. Nagle z trybun doszedł ją głos przewodniczącego:
– Flegmo, doprawdy, ile można czekać? Nie damy Ci następnej szansy. Bierzesz czy nie?
– Biorę, biorę – odezwała się apatycznie Flegma bez cienia entuzjazmu. Z widowni rozległy się smutne szmery u szepty smoków, które nie miały szans na dokonanie wyboru. Flegma powlekła się w stronę swojego domu, a tak właściwie jaskini. Za nią niepewnie szedł niski, ale szczupły brunet. W jego piwnych oczach migotały iskierki rozbawienia i wesołości, ale też strachu. Prawdopodobnie nikt mu nie wyjaśnił, co się tu dzieje. Ale Will wiedział.
Saphira najpierw kazała mu iść się umyć i przebrać w wybrane przez nią ciuchy. Najpierw trochę się sprzeciwiał, ale chęć poznania prawdy była zbyt kusząca, a dziewczyna obiecała wszystko mu wyjaśnić, gdy już się ogarnie. Po kąpieli Will przyjrzał się dokładnie wybranym ubraniom. Włożył białą koszulę i czarne, drogie spodnie z podbitej wełną skóry. Do tego wykonane podobnie buty? Ujdzie. Potem przyjrzał się marynarce i kamizelce, i jednomyślnie stwierdził, że zrezygnuje z nich na rzecz długiego, czarnego płaszcza. Jeszcze raz tęsknie spojrzał w stronę swoich starych ubrań, lecz były one zbyt zniszczone podróżą by mógł je nałożyć. Gdy wrócił do pokoju, Saphira przyjrzała mu się krytycznie, ale chyba nie miała nic przeciwko lekkiej zmianie dokonanej przez chłopca. Ruszyła w stronę szafki na kosmetyki. Will jeszcze nie wiedział, co go czeka…..
– Co ty sobie wyobrażasz!?- krzyknął, gdy blondynka nażelowała mu włosy jakimś paskudztwem i przymierzała się do psiknięcia cuchnącą wodą.
– Musisz ładnie wyglądać na ceremonii – odparła niewzruszona i spróbowała przypudrować mu twarz.
– Co to jest, jakieś Miss London?!?!?!
– Ceremonia Wyboru – odpowiedziała zrezygnowana i odłożyła kosmetyki.
– Opowiedz mi o niej, proszę… – szepnął jej do ucha Will. Saphira westchnęła jeszcze i zaczęła:
– Kiedyś Londyn był normalnym miastem pełnym ludzi, a Smoki wykorzystywano do przesyłania wiadomości – oczywiście z kurierem na grzbiecie, lub do walki. Wtedy miały kapitana i całą załogę. Były ślepo przywiązane do swoich kapitanów, a całą załogę traktowany jak rodzinę, lecz również swoją własność. Rzadko kiedy smok rezygnował ze swojego porucznika lub chociaż gońca. Za kapitana gotów był oddać życie, zrobić wszystko. Nie wszędzie tak było. W Chinach, gdzie sztukę hodowli smoków opanowano do perfekcji, były one szanowne i traktowane jak ludzie, a nawet lepiej. I właśnie jajo Chińskiego smoka dotarło do Anglii… To długa historia, a my nie mamy czasu – ucięła.
– Wszystkiego dowiesz się później. Opowiem ci o tym po uroczystości. Obiecuję.
Will westchnął tylko i zrezygnany powlókł się za Saphirą w stronę wyjścia na plac. Zatrzymali się w niewielkiej sali przy ciężkich wrotach. Dziewczyna szepnęła, żeby poszedł za nią. Chłopiec poszedł cicho za nią. Dotarli do niewielkiego balkoniku, z którego widoczny był cały plac.
– Musze Cię tu zostawić – powiedziała smutno. Will trochę się zmartwił, że zostanie sam, a poza tym nawet polubił Saphirę. Na pożegnanie pocałowała go w policzek i szybko się ulotniła, pozostawiając lekko zdezorientowanego Willa.
Na plac została wywołana następna osoba, tym razem dziewczyna. Miała miodowe włosy i bursztynowe oczy. Nie wyróżniałaby się w Obozie, ale tutaj wydawała się wzbudzić niezwykłe zainteresowanie. Według zasad po wejściu kandydata każdy smok może się o niego ubiegać, o ile siedzi na trybunach. Wyjątkiem była Flegma. Ta stara, zasłużona smoczyca miała pierwszeństwo i otrzymała możliwość targowania się ze względu na swój wiek. Teraz jednak to wyższe od rangą Smoki będą je miały. Według reguł, jeśli na dziedzińcu wyląduje smok, może go przebić tylko większy lub piękniejszy. Jego miejsce może zająć również stworzenie posiadające specjalne zdolności, na przykład widzenie w ciemności. Najczęściej jest to umiejętność plucia kwasem, rzadziej zianie ogniem. Istniały też inne zdolności…. Tak niespotykane, że posiadający je smok z góry otrzymał wysokie miejsce w hierarchii.
Na placu wylądowała biała smoczyca, znany wśród swoich pobratymców jako Oliwka. Nie mogła się pochwalić zbyt imponującym rozmiarem, nie posiadała też żadnych dodatkowych zdolności. Była jednak bardzo piękna, jej łuski lśniły od klejnotów, skrzydła zdobiła jedwab, a pazury były pokryte białym złotem. Odziedziczyła ona znaczny majątek po rodzicach, którzy zginęli podczas wojny napoleońskiej. Zanim się wykluła, spędziła w jaju ponad 50 lat. Była jeszcze bardzo młoda, a już posiadała wysoką pozycję społeczną. Po krótkiej naradzie ze starszymi smokami przewodniczący uroczystości skinął głową na malutkiego, zielonego smoka. Mógł być wielkości konia. Podał on dziewczynie jakiś papier i spytał cicho o imię. Dziewczyna mruknęła coś i podpisała dokument. Wtedy uradowana smoczyca złapała w łapy dziewczynę i wzniosła wesoło w powietrze. Po chwili jednak przypomniała sobie, że to jeszcze nie koniec.
– Jak masz na imię? – zapytała uroczyście Oliwka. Po chwili padła ostrożna odpowiedź:
– Carmel.
To imię bardzo do niej pasowało, do jej karmelowych włosów i złotych oczu. Dziewczyna patrzyła na swoje piękne buty i długą, czerwoną suknię. Być może bała się następnego pytania. Smoczyca odezwała się bardzo poważnie:
– A więc, Carmel, jakie imię mi nadasz?
Na trybunach zapanowała cisza. Po dłuższej chwili Carmel odparła białej smoczycy:
– Chione. Nadaję ci imię Chione.
Rozległ się głośny aplauz. Smoczyca złapała Carmel. Najpierw przeleciała nad trybunami z dziewczyną na grzbiecie. Ta śmiała się i machała do smoków. Przewodniczący uśmiechnął się na myśl o wesołej smoczycy. To dobrze, że dziewczyna ją polubiła. Nie każdy smok był akceptowany przez kandydata. Oliwka, a raczej Chione, była bardzo miła, energiczna i zawsze radosna. Carmel przypadł do gustu również wygląd i swobodne zachowanie smoczycy. Będą razem tworzyć zgraną parę.
Potem wywołano jeszcze kilka osób, ale Will już nie zwracał na to uwagi. Myślał o tym, czy ktoś go wybierze. Co się dzieje z osobami, których nikt nie chce? Saphira mówiła, że to mało prawdopodobne, ponieważ każdy smok chce mieć towarzysza.
– Następny.
Will chwiejnym krokiem wyszedł na plac.
Superr. Smoki, smoki, smoki. Gwiazda skacze ze szczęścia.
Saphira najpierw kazała mu iść się umyć i przebrać w wybrane przez nią ciuchy. Najpierw – powtórzenie najpierw
zdobiła – zdobił
O Bosz! Padłam. Naprawdę, po prostu padłam. Gdy przeczytałam ,,Carmel”, byłam baaard
Baaardzo zszokowana. A gdy doczytałam Oliwka, to dostałam ataku śmiechu XD Ale oczywiscie jestem poztywnie zaskoczona.
Dziękuję ;*
Ach proszę bardzo
I jednego nie rozumiem: pod moim opkiem jest szalone 3 komentarzy, a pod gwiazdy kilkanaście. Aż tak mnie nie lubicie?
Ej ja sobie wypraszam. Twoje są pozytywne. A moje jeszcze trzeba podzielić przez 2. 😀
Przeczytałam! Zmobilizowałam się, żeby ruszyć szare komórki i przeczytać! Mój mały sukces.
Fajnie piszesz. Z lekkością i rozwagą. Nie każdy tak umie (ja tak nie umiem!)
Smoczyca Flegma podbiła moje serce samym swoim imieniem
Już szósta część, szybko minęło.
Pisz szybko, czekam <3
Sorry, że tak długo nie dodawałam komentarza, ale świąteczne porządki zajęły mi cały czas.
Czegoś takiego się nie spodziewałam. Smok wybiera swojego towarzysza, a nie na odwrót. Piszesz z fajną lekkością, lubię twój styl pisania. Opko fajne i z wielką chęcią będę śledziła dalsze części.
Coś mi to przypomina tylko nie wiem co… Pisz dalej a na pewno przeczytam 😀