MOŻNA TO CZYTAĆ BEZ SERII PANI CIENIA!!! A IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM BARDZIEJ MOŻLIWE, ŻE POJAWI SIĘ KOLEJNA CZĘŚĆ!
OMG!!! Jak ja dawno nie pisałam PC, normalnie MASAKRA!!! Ale wydaje mi się, że nie wyszłam z wprawy, a nawet mogę Wam powiedzieć, że uważam, iż ten tekst, który (może) za chwilę przeczytacie jest całkiem dobry. A przynajmniej miejmy nadzieje (Carmel modli się do Ateny oto, aby to coś było w miarę w porządku). No więc, to jest jakby przypomnienie PC. Nie dzieje się to między żadną częścią, jest tu tylko jeden mały spojler, ale tak oczywisty, że postanowiłam go jednak umieścić. Do tego jednak zdecydowałam, że Jake urośnie i niech ma ten swój wzrost sto osiemdziesiąt.
Dedykuję to każdej osobie, która skomentuje to coś. Dziękuję bardzo wszystkim , którzy oczekiwali tego czegoś (pewnie nikt, ale co tam, podziękować zawsze można ^^). Do tego chcę pogratulować J.J, że jednak tą groźbą mnie zmotywowała do pisania (A tak wgl: Możesz do mnie wbijać, kiedy chcesz, nauczysz mnie malować XD).
Mam zamiar z tego zrobić trzyczęściowiec, może dwu, a potem przejdę do historii właściwej. Która i tak się niedługo skończy, ale ciii!
Całuski skarby, carmel
PS. Za wszystkie błędy przepraszam!
PSS. Wiem, że ostatnie zdanie jest w innym czasie, ale musiałam to podkreślić, a czas przeszły w tym zdaniu dziwnie brzmiał.
PANI CIENIA
DODATEK (CZĘŚĆ I) ,,ERYNIE I RÓŻ” {nie, nie mogłam wymyśleć głupszej nazwy)
Autor: carmel
OBÓZ DLA SPECJALISTYCZNIE IDIOTYCZNYCH BACHORÓW
DOMEK HERCOSIA, GODZINA 13:30
NIENAWIDZĘ RÓŻU I ERYNII. Naprawdę.
No dobra, róż był gorszy niż Erynie. One przynajmniej nie sprawiały, że wyglądałam jak lalunia wycięta z jakiegoś tandetnego magazynu dla nastolatek typu ,,Bravo!”. No ale szczerze, wyobrażacie sobie mnie na okładce? Jakiś horror! Pewnie przed całą tą sesją fotograficzną wysłaliby mnie na solarium i do jakiś bab od paznokci. Tych, no wiecie, eeee, makijażystek? Nieee. Hmm. O, już wiem! Do manikiurzystek.
Ale zostawmy sprawę moich paznokci i za bladej skóry i przejdźmy do konkretów, a dokładnie: Co tym razem przyszło do głowy tej dziwaczce, Amelii, że uważała, iż róż był gorszy od takich strasznych potworów? Już wam wyjaśniam:
To wszystko zaczęło się w Piątek. Ptaszki śpiewały, słońce raziło, czyli pogoda jak na Hawajach. Okropnie wnerwiających, gorących Hawajach z masą przygłupich dzieciaków poubieranych w rażący pomarańcz. Wszyscy obozowicze radowali się piękną pogodą (nie rozumiałam tych bachorów: przecież u nich nigdy nie padało, więc po co nagle się szczerzyć jak idiota i wołać ,,Jaki wspaniały dzień!”?! Do tego uśmiechali się jak mali kleptomanii, którzy właśnie ukradli ci kieszonkowe. Aż trzy razy sprawdzałam, czy miałam portfel na miejscu!). Ja sama byłam wkurzony (to ci nowość!). Nie miałam nic do słońca, ale, do cholery, od czasu do czasu deszcz powinien sobie popadać. Ale nie! Ci Idioci-Którzy-Myślą-Że-Wiedzą-Wszystko-Najlepiej-Ale-Są-W-Błędzie wymyślili sobie, że najlepiej codziennie się opalać! Co z tego, że taka ja po za długim przybywaniu na słońcu wyglądałam jak rak? Nic! I niby ja nie miałam za grosz empatii! Hipokryci!
OK, ale wróćmy do właściwej historii: W dzień wolny od krawatu pojawił się przełom – WRESZCIE MOGŁAM SOBIE IŚĆ Z TEGO PASTWISKA DLA SPECJALISTYCZNIE IDIOTYCZNYCH DZIECIAKÓW! Niby jak? A tak, że Hercoś (no wiecie, ten bóg od tych fajnych skrzydlatych butów) zorganizował konkurs, który polegał na… . Szczerze mówiąc wtedy nie wiedziałam, o co chodziło. Usłyszałam tylko jak Chejron mówił: ,,Bla, bla, bla, konkurs, bla, bla, bla, wyjazd z Obozu, bla, bla, bla, nagroda” i bez dopytywania, zapisałam siebie, Aronię i Cass. Wiedziałam, że wygramy to coś. No bo, heloł! Córka Hercosia (Aronia), Afrodyty (Cass) i Nyx (ja) w jednej drużynie to zwycięstwo gwarantowane!
A pomyśleć, że po kilku latach przyjaźnienia się z synem Ateny powinnam zacząć pamiętać, że najpierw musisz się zapoznać z tekstem, który podpisujesz zanim nabazgrzesz na nim swoje imię i nazwisko.
Teraz byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie mogłam się wycofać, a z drugiej strony…CZY TYLKO JA NIE WIDZIAŁAM SIEBIE W ROLI MODELKI?! Chyba jednak inni też nie uważali, że mogłabym łazić po wybiegu w sukniach ekologicznych firmy: ,,Bogini Piękno Tyła spółka zoo” (uwierzycie, że kiedyś tak Grecy mówili, że Gołębica miała świetny tyłek?!), bo zaczęli się na mnie dziwnie gapić, moje sługusy (dzieciaki z domku Hercosia {ponieważ nikt oprócz mnie nie wiedział, kto był moim boskim rodzicem, mieszkałam w domku tego od obuwia} i wyjątkowo też Aronia {ona jako jedyna nie była moim niewolnikiem, a wręcz przeciwnie – jej również się bali}) nawet otworzyli mordy. Chejron chciał coś powiedzieć, ale wtedy Jake, syn Zeusa, (nienawidzę Idioty! To znaczy Jake’a, Zeusa jeszcze nie poznałam) go uciszył:
– Ej, jeśli Mel tak bardzo tego chce, nie brońmy jej – i uśmiechnął się złośliwie.
Alarmowe dzwony w mojej głowie zaczęły natychmiast bić, ale ja, zbyt pod jarana myślą o zwaniu z tego miejsca, podpisała głupi świstek, który drżącą ręką podał mi Chejron.
Potem, gdy dowiedziałam się, co obiecałam na tym papierku, chciałam go podrzeć i wyjątkowo Maja (córka Afrodyty) chciała mi pomóc, ale skończyło się na tym, że Maję wyprosili z Wielkiego Domu, a mnie przygniótł Denis (syn Tanatosa) i Ada (pfu, Adrian! Sorry, ale miałam się do niego zwracać pełnym imieniem. Nie wiadomo czemu, ludzie uważają, że Ada to tylko imię żeńskie!) (syn Ateny).
Życie było naprawdę niesprawiedliwe.
Nagle rozległ się głośny huk, przeszkadzający mi w dalszych jękach. Leniwie przewróciłam się na bok, tak aby widzieć z łóżka, na którym leżałam, co się stało.
Do domku wbiegły Aronia i Cass.
Hmm, teraz pewnie oczekiwaliście, że przedstawię jak wyglądają te dwie? Spróbuję, lecz uprzedzam, iż pewnie załamiecie się moją zdolnością do opisywania osób.
Dobra, więc obie dziewczyny były szczupłe i drobne. Na tym jednak podobieństwo się kończy – Aronia miała ciemne loki, oliwkową cerę oraz, jak zwykle, ubrała się niczym wampirza księżniczka. No wiecie, wysokie obcasy (dodawały jej z siedem centymetrów, ale ja i tak przewyższałam ją o pół głowy! Buahaha!), rajstopy w czaszki, krótka spódnica oraz ostry, czarny makijaż. Cass natomiast przypominała nimfę; mogła się pochwalić długimi, prostymi jak druty, ciemnoczerwonymi włosami i czekoladowymi oczami. Moja przyjaciółka dzisiaj założyła na siebie obcisły, jasnobrązowy kostium, który uwydatniał jej figurę.
Eeeee, i jak? Wiecie, robiłam to pierwszy raz i starałam się być obiektywna, ale gdybym…. na przykład wspomniała o nieco już rozmazanym tuszu do rzęs Aronii, to ta by mnie normalnie zabiła, więc…. ARONIA ROZMAZAŁA SOBIE TUSZ!!!
A potem się dziwię, że Gotka pragnie mnie zamordować… .
– Mel, ruszaj tyłek, JEDZIEMY NA OLIMP!!! – wydarła się na całe gardło Cass. Rzuciłam w nią poduszką (nie moją, oczywiście), ale dziewczyna złapała ją w locie i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Cholera jasna! Dlaczego ci wszyscy obozowicze (oprócz mnie) musieli mieć taki świetny refleks?! To okropne! Człowiek już nawet nie mógł nikogo walnąć!
– Walcie się. – mruknęłam elokwentnie i odwróciłam się do nich plecami, gapiąc się na świeżo odmalowaną, zieloną ścianę. Moje sługusy ją tak przemalowali, bo usłyszeli, że ten kolor uspokaja i uznali, że może ja i Aronia zamiast się na nich drżeć, będziemy wolały gapić się na ścianę. Bosz, a oni się dziwili, że uważałam ich za głupków… .
– Avili, wstawaj z wyra i won mi do fury!
– Nie. – odpowiedziałam córce Hermesa.
– AVILI, JAK JUŻ W NAS W TO WKOPAŁAŚ, TO IDZIESZ DO AUTA, CZY TEGO CHCESZ, CZY NIE!!!
Ludzie! Ja tu chciałam nad sobą poużalać, pomyśleć jaki świat był zły, ale nie! Te dwie jędze oczywiście musiały wszystko zniszczyć. Brawo, laski, normalnie medal za ,,NAJWSPANIALSZE WYCZUCIE CZASU 2014”!
– Ada, plan B! – o co chodzi Cass z planem B? To oni mieli plan A?!
No chyba, że dla nich planem A było przekonanie mnie wrzaskami Aronii. Gotkę (jeśli nie byłeś jej sługusem) trudno wkurzyć i gdy pierwszy raz usłyszałam, jak się darła, przez parę minut nie potrafiłam wyjść z szoku.
Nie spodziewałam się, iż ten ich kolejny pomysł wypali. Gdybym wiedziała, co się stanie, zabiłabym te dwie, jak tylko weszły.
Ale jak zwykle żyłam w tak słodkiej, że aż gorzkiej niewiedzy.
Może nawet udałoby mi się zwiać, gdyby nie to, iż mieli efekt zaskoczenia. No bo kto normalny spodziewałby się, że jego łóżko zacznie latać?
Najśmieszniejsze było to, że ja, Amelia Avili, z pewnością nie zaliczałam się do osób normalnych.
Po prostu czasem nie wierzyłam w niektóre rzeczy.
Najgorsze okazywało się jednak to, iż zawsze musiałam znajdować się w błędzie.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
DROGA DO EMPIRE STATE BUILDING
JAKAŚ TAM AUTOSTRADA, 14:20
Walić róż, kwiatki i Erynie! Prawdziwym Złem na tym świecie byli moi ,,przyjaciele”!
No bo ludzie, rozumiałam jeszcze, że dziewczyny mogły być na mnie wściekłe, za to że je w to coś wkopałam, ale Ada i Denis?! Oni powinni mi współczuć, a nie kombinować przeciwko mnie z dzieciakami Hefajstosa! (Może za karę zwalę ich z dachu Drapacza Chmur?)
Latające łóżko. Phh, chyba nie potrafili być mniej oryginalni.
OK, to było oryginalne. Ale też przerażające. Postawcie się na moim miejscu: leżycie sobie spokojnie na cholernie niewygodnym łóżku (prawie tak twardym jak ta beznadziejna sofa pana G., czy tam pana D.), kiedy te nagle zaczyna się unosić do góry. Co wtedy byście zrobili, gdybyście do tego nie mogli nawet spełznąć z materaca? Nie wiedziałam, co chłopcy na niego nałożyli, jednak to musiał być jakiś mocny klej, czy coś w tym rodzaju.
Mieli przynajmniej szczęście, że mnie odczepili. Inaczej bym ich udusiła. Choć, to ciekawe, jak bym to zrobiła, gdybym nie miała nawet możliwości, podniesienia się z kapy. Hmmm.
Jedynym plusem tej sytuacji było to, że przez przypadek moja poduszka spadła, gdy leciałam, i uderzyła Jake’a vel Idiotę.
Minusem okazała się natomiast to, że Idiota również jechał z nami do Empire State Building. Miał podobny pogadać z Herą o czymś tam.
Przynajmniej miał podły humor – pocieszałam się całą drogę do wieżowca, siedząc obok Cass na tylnym siedzeniu ciężarówki.
Oczywiście, strzeliłam Foch Forever i się do niej nie odzywałam. Choć nawet nie musiałam – dookoła nas siedziało mnóstwo opalonych dziewczyn, które bez przerwy trajkotały:
,,Makijaż mi się rozmazał!”
,,Mam nadzieję, że dostanę ciuch w odcieniu karmelu! Ten mi najbardziej pasuje do karnacji!”
,,No i wtedy Ann rozpłakała się, rozumiesz ty to?!”
Tak, Los mnie nienawidził.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
EMPIRE STATE BUILDING
SALA TRONOWA, GODZINA NIEWIADOMA, BO ŻADEN CHAM NIE CHCIAŁ MI POŻYCZYĆ ZEGARKA
Wow – to była moja pierwsza myśl, gdy dotarłam do ,,pałacu”.
Bo Olimp wcale nie okazał się wielką, nudną ruderą o złotych ścianach. On bardziej przypominał kolorowe kasyno.
Nie żartowałam! Wszystko tutaj miało jaskrawe barwy, a z sufitu leciały wielkie bańki mydlane. Podłoga została wykonana ze szkła, przez co za każdym razem, gdy spojrzałam w dół, widziałam fioletową rzekę, w której pływały, wesoło do nas machające, najady. Ale chyba medal najfajniejszej rzeczy tutaj pewnie by dostała ruletka z diamentów. Stała ona na środku pomieszczenia i wydawało się, że specjalnie na nas czekała.
Mogłam się założyć, że Aronia z trudem powstrzymuje się od podbiegnięcia i ukradzenia jej. Czy tego chciała, czy nie, była córką boga złodziei, a to do czegoś zobowiązuje. Choć chyba nawet nie udałoby się jej do tego podejść – wszyscy tak bardzo zachwycali się Olimpem, a dokładnie Salą Tronową, że parę nimf, które zamiatały i tak mega czystą podłogę, aż podeszło do nas, z przylepionymi do twarzy uśmiechami stewardess, i zaczęło nam śpiewnie tłumaczyć, co można tu robić, a co nie.
Nudziary.
Nagle rozbrzmiał głośny huk i obok ruletki stanęła ciemnowłosa kobieta z tiarą na głowie. Mogła mieć jakieś czterdzieści lat i była totalnie piękna. Nie żebym stała się znawczynią urody, ale nawet ja zauważyłam jej fiołkowe oczy w kształcie migdałów, jasną jak śmietana skórę i świetną figurę, którą podkreślała długa, sięgająca do podłogi, granatowa sukienka.
Boginki, widząc ją, rzuciły się na kolana.
Nie ma to jak znanie swojego miejsca.
– Ty – syknęła kobieta, wpatrując się w coś za mną.
Obejrzałam się i zobaczyła, że kobieta zabija wzrokiem Idiotę. Jake natomiast patrzył na nią ze znudzeniem widocznym w granatowych oczach.
– Cześć, macocho – prychnął chłopak.
Cholera. Tego to się nie spodziewałam. Więc ta babka była tą, no, żoną starego Piorunochronna? Nieźle.
– Jak śmiesz tu przychodzić, ty mały, nędzny… – zaczęła na niego warczeć.
Mimowolnie zamrugałam, ale nie dlatego, że ta kobita zabierała mi rolę wrednej wiedźmy, która darła się na synka Zeusa. Ale temu, że wyczułam w okół macochy tego Idioty potężną aurę. W życiu jeszcze czegoś takiego nie czułam – powietrze jakby falowało od mocy, a na ramionach pojawiła mi się gęsia skórka. Niespodziewanie moje mięśnie zaczęły się same napinać, a w głowie pojawiło mi się tysiąc sposobów, jak zaatakować tą panią i wygrać.
Czasem ADHD było naprawdę irytujące.
Zgadzam się.
O, Głosie, ty mój osobisty dręczycielu, teraz uznałeś, że się pojawisz?
Tak, pomyślałam, że ciebie zaniedbałam – ostatnio za mało ci dokuczałam.
Wal się.
Ja ciebie też kocham, Izi!
AMELIA!!! NAZYWAM SIĘ AMELIA, TY NĘDZNA PODRÓBO GŁOŚNIKA!!!
Jasne, słońce.
A-M-E-L-I-A. Nie skarbie, nie słońce, a tym bardziej nie Izabell – zdrajczyni Obozu!
Skończyłaś już?
Nie.
To dobrze. A teraz słuchaj: ta macoszka Jake’a to Hera, bogi…
Wiem!
Daj mi dokończyć! To Hera, bogini małżeństw, żona Piorunochronna, matka Aresa i Hefajstosa.
Pfff, Ares. Nie lubię drania, przypomina mi jakiegoś gangstera-pedofila.
No, mi też. Powinien się inaczej ubierać, no nie? Och, ale zostawmy go i zajmijmy się najważniejszym – Hera nie znosi wszystkich dzieci Zeusa, których on nie ma z nią.
Sugerujesz, że Hera nie lubi Jake’a? Już kochałam tą boginię.
– Durny, idiotyczny… – wyliczała nadal Hera.
– Ja ciebie też lubię, macocho – Jake przewrócił oczami.
Bogini posłała mu spojrzenie godne bazyliszka i syknęła:
– Zasługujesz na śmierć, dziecko.
Większość obozowiczy słysząc to, cofnęło się lekko. Nimfy popatrzyły na siebie z przerażeniem. Jedna z nich bardzo cicho, wręcz bezszelestnie, wstała i powoli zaczęła iść w stronę ogromnych drzwi w kształcie łuku.
Ja jednak jak zwykle musiałam się wyróżnić i prychnęłam. Tiaaaa.
Hera spojrzała na mnie lodowato i rzuciła nieprzyjemnie:
– Masz jakiś problem?
Nie! Powiedz ,,nie”!
– Tak.
Czasem naprawdę ciebie nie znoszę!!!
Bogini uniosła brew i otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale jej nie dałam:
– No bo on nie zasługuje na śmierć. Ona jest zbyt łagodna! Ale jakieś przyzwoite tortury mogą być. Lub wyślijmy go od razu do Tartaru! Albo…
– Grzecznie zamkniesz się i dasz porozmawiać starszym, mała.
Jake znikąd pojawił się przede mną. Choć wcześniej byliśmy równi, teraz chłopak przewyższał mnie o jakieś dziesięć centymetrów i nie dawał mi o tym zapomnieć. Debil.
– To dyskryminacja! Pozwę cię! – zawołałam, mrużąc oczy.
Jake nachylił się lekko w moją stronę i zapytał:
– To już nie chcesz mnie wysłać do Tartaru?
– Najpierw ciebie pozwę do sądu, a potem wyślę do Tartaru! – rzekłam, zadowolona z siebie. Jednak przybywanie z synem Ateny miało swoje plusy, szczególnie jeśli chodziło o planowanie.
– Wow, Mel, twoja inteligencja mnie powala.
– Ja przynajmniej jestem bystrzejsza od cyklopa.
Jake mimowolnie się skrzywił, przypominając sobie jakże ,,miły” incydent z trzęsieniem Ziemi. Ja zachichotałam – nie potrafiłam zapomnieć jego zabawnej miny, gdy mówiłam do jednookiego olbrzyma o synku Piorunochronna: ,,To skończony bezmózg. Choć ty też. Gdzie wy staliście jak rozdawano inteligencję? Bo na pewno nie czekaliście na urodę. Mam nadzieję, że będziecie mogli oddać te twarze. Powinni wam zwrócić kasę.”*
To było po prostu genialne.
Jake chyba jednak nie uważał tego za specjalnie zabawne, bo nachylił się jeszcze bardziej w moją stronę i uśmiechnął się słodko.
Według mnie za słodko.
– Och, no tak Mel, zapomniałem ci za to podziękować.
Odchyliłam się do tyłu, gotowa uciekać. Nawet gdy Jake miał taki sam wzrost jak ja, mógł bez problemu powalić mnie na ziemię jedna ręką, a teraz? Masakra.
– Podziękujesz jej później – warknęła Hera – Teraz gadaj, co ty tu robisz!
– Stoję. – wywrócił oczami.
– Ej, to mój tekst! – krzyknęłam oburzona. Syn Zeusa puścił mi oczko.
Herze się on jednak nie spodobał. Dalej piorunowała nas wzrokiem.
– Zeus mnie tu przysłał, abyśmy rozwinęli lepsze stosunki, macocho – wymamrotał Jake po dłuższej chwili.
– Twój tata wysłał cię, abyś spędzał czas z osobą, która ciebie nie znosi? Nie ma jak to wspaniałe, ojcowskie pomysły – prychnęłam.
– Tak, Zeus nigdy nie był ikoną ojca idealnego – westchnęła Hera, a potem ostro dodała:
– Ani męża.
Spojrzałam na resztę obozowiczy. Wszyscy stali parę metrów od nas i wpatrywali się w nas (no dobra, najbardziej we mnie) jak w jakiś dziwolągów. Nawet Aronia, która była pierwsza do dokuczania Jake’owi, swojemu byłemu, wlepiała we mnie wzrok, jak w idiotkę.
O co im chodziło?
A walić ich. Skoro miałam przy sobie super potężną boginię, to powinnam raczej myśleć o korzyściach dla siebie, a nie się przejmować dziwactwami moich znajomych.
– Hero, bogini małżeństw i czegoś tam jeszcze, mam dla ciebie propozycję: oboje nie lubimy Idio… znaczy się Jake’a – żona Zeus coraz bardziej zaczynała się interesować moją mówką, a ja jeszcze się nie rozkręciłam – Tak więc, możemy połączyć siły i go wyeliminować. Ty go wyślesz najszybszą drogą do Hadesu, a ja się zajmę świadkami. Wtedy mogłybyśmy…
Nie dokończyłam, bo Idiota znowu mi przeszkodził:
– Hero, Zeus i tak się dowie, jeśli mnie zabijesz. Jednak moglibyśmy się dogadać – ty byś pozbyła się tego czegoś – spojrzał znacząco na mnie – a ja postarałbym się być dla ciebie milszym oraz mój ojciec na pewno…
– Zniszcz go! – krzyknęłam, przerywając i celując palcem w niego.
– Nie, ją!
– Nie, go!
– Starsi mają pierwszeństwo – uśmiechnęłam się wrednie.
– O, to teraz pamiętasz o zasadach dobrego wychowania? – warknął Idiota, pochylając się jeszcze mocniej nade mną. Starałam się nadal stać prosto, ale to nie było takie łatwe – choć miałam ten swój wzrost siedemdziesiąt, to jednak przy ciemnowłosym czułam się strasznie mała. Szczególnie gdy pochylał się tak, że dokładnie widziałam złote plamki na jego tęczówce i ten durny, niesforny kosmyk, który opadał mu na twarz.
Niech szlag weźmie jego cholernie ładne oczy, cholernie ładną twarz, cholernie ładny zapach Nieba. Nienawidziłam was.
Ale nawet nie w połowie tak, jak tego dziwnego kołatania w żołądku.
– Niech pani zabije ją! – zawołała nagle niepewnie Majka.
– Ej! Ja to słyszałam! – rzuciłam oburzona, obracając się w stronę obozowiczy.
– A myślisz, że o co jej chodziło? – Jake wyraźnie sobie ze mnie kpił.
Wzięłam gładki zamach prawą ręką, ale chłopak się tego spodziewał i z łatwością go zablokował. Szybko próbowałam go podkosić, jednak po chwili to ja leżałam na ziemi, cała obolała.
Niedelikatny frajer!
– Dziewczyn się nie bije! – mruknęłam, powoli się podnosząc i rozmyślając o słodkiej zemście.
– Wywalczyłyście sobie równouprawnienia, to macie.
No nie, to już totalna przesada! Wściekła, chwyciłam Idiotę za kostkę i pociągnęłam z całej siły, tak, że zwaliłam go z nóg.
Oczywiście, musiał upaść na mnie.
O Losie, ty mnie chyba nie znosiłeś prawie tak jak ja nie znosiłam Nyx!
– NIECH PANI BĘDZIE ŁASKAWA I ZAMORDUJE GO!!! BŁAGAM!!! – Aronia zaczęła skakać jak Kangur i wymachiwać rękami.
Nie, jasne, po co mi pomagać, skoro można sobie powrzeszczeć… . Ja natomiast znajdowałam się na wyszlifowanej podłodze i byłam przytrzymywana za nadgarstki przez swojego wroga, który do tego dalej naruszał moją przestrzeń osobistą – nadal na mnie leżał! O Bogowie, ile on ważył…?
I, do pieprzonej niesprawiedliwości, czy musiał tak ładnie pachnieć?!
Wtedy drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem i wleciał przez nie z okrzykiem bojowym ,,Za Narnie!” … latający karzeł?!
JA CHCĘ DO OBOZU!!!
KONIEC CZĘŚCI I
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* – ten fragment jest wzięty z Pani Cienia (12)
Wyłapałam jeden przecinek i pousuwały mi się większe przerwy (ale o wina mojej poczty). Tak to jest spoko, tak więc łaskawie pozwalam czytać 😉
Naprawdę fajne, szacun ja bym czegoś takiego nigdy nie napisałabym, a to ostatnie zdanie nie przeszkadza wgl. :}
<3*
*Nie chce mi się nic pisać
😀 poprawiłaś mi humor tym opowiadaniem pisz CD 😀
Kocham twoje opko, a to jest fantastyczne. Tak mi brakowało Amelii. Przyślij kolejną część, proszę
AGHAHAHAHAH <3 Boże, śmieję się jak głupia, o mamo, hahah! Kocham Jake'a!!! On jest cudowny, a Mel? O bogowie, jej komentarze! Carmelek, jesteś niesamowita!!! 😀 Czemu ja tego wcześniej nie czytałam?!?!? To jest absolutnie świetne, boskie i takie życiowe xD momentami jakbym czytała własne myśli!
Jedyna moja uwaga to żebyś postarała się ograniczyć nawiasy. To ani nie brzmi dobrze ani nie wygląda, kiedy w co drugim zdaniu masz nawias. I ten nawias w nawiasie! To już lekka przesada – można się nieźle pogubić. Proponuję stosować zamiast nawiasu dwa myślniki lub przecinki. Oczywiście nie twierdzę, że w ogóle nie można stosować nawiasów, ale akurat w Twoim opowiadaniu jest ich zdecydowanie za dużo. Wszystkiego z umiarem, prawda?
A tak w ogóle to świetnie piszesz – uśmiałam się do łez. Na prawdę genialne. Po prostu bomba.
Dziękuję za komentarze, jesteście wspaniali 😉 I wiem, sporo tych nawiasów, ale chciałam popisać, kto jest boskim rodzicem kogo, bo większość pewnie nie wiedziała. Nie bójcie się jednak, w następnym rozdziale nie będzie tyle nawiasów ; D
No no, na prawdę fajne 😀 Laska jest genialna, serio spoko charakter 😉 Jake też jest super i przewiduję romansik :3 mrrr
A więc…
Podjęłam się tego trudu i przeczytałam (trudu nie ze względu na opko , tylko na to, że jestem potwornym leniem i mi się nie chce ostatnio nic czytać 😉 ). Zauważyłam parę błędów na początku, ale już zapomniałam gdzie były, a nie chce mi się porządnie szukać.
Napisałam Ci komentarz XD czuj się zaszczycona.
Wysyłaj kolejną część, bo przy tej nieźle się uśmiałam, poza tym jest świetnie napisana. 😛
Dzięki laski ;* To bardzo miłe.
O i Sucha, proszę cb, wypisz mi te błędy. Ja sama ich szukam i nie mogę ich znaleźć, a chcę wiedzieć czy to przecinki czy literówki. Dawno nie pisałam i chcę wiedzieć nad czym popracować. Z góry dzięki ; D
Zachęciłaś mnie do przeczytania poprzednich części Pani Cienia Strasznie fajne <3
Zacznij czytać od.. 10, 15? Pierwsze są beznadziejne ;/
Trochę za późno, przeczytałam pierwsze 5
Super, siostrzyczko ;D
Kocham to! KOCHAM KOCHAM KOCHAM!!!!!!!! Sorry, że tak późno ale ostatnio przesiaduję w szpitalu i nie mam internetu. Ile ja na to czekałam i nwm jak to teraz opisać. Aż sama coś popiszę, bo to mnie mega zmotywowało. Jejku, cały czas czytając to miałam wyszczeż na twarzy. Ja chcę więcej!!!!!!!