Strasznie się cieszę, że prolog Wam się spodobał. Przedstawiam kolejną część. Nie mam szczęścia do początków. Może chociaż ten jakoś wyszedł. Wiem, że nie jest to jakieś wielkie arcydzieło, ale się starałam. Z góry przepraszam za interpunkcję. Dedykacja dla Chione za rady pod poprzednią częścią i wszystkich innych, którzy skomentowali. I chcę tylko zwrócić uwagę, że prolog nie dotyczył Nico.
—
– Amorki
Rozdział I „Czas zaczynać…”
„Bo żyć możesz tylko tym, za co zgodzisz się umrzeć.”
Antoine de Saint – Exupéry
Dwa miesiące później…
Boreasz siedział zgarbiony na tronie. Ręką podpierał sobie brodę. Założył nogę na nogę i czekał. Szczerze, trochę mu się nudziło. Chione całymi dniami wrzeszczała mu nad głową, Zetes domagał się nowych ubrań, a jego drugi syn… Nawet nie pamiętał jego imienia. Pamiętał za to, jak męczył go o nowy kij do baseballa.
Siedział w swojej sali tronowej. Kolumny połyskiwały surowymi promieniami porannego słońca. Kandelabr kołysał się lekko. Wrota były cieżkie, wykonane ze stali. Jego tron pokryty był różnymi tkaninami. Od wejścia do niego ciągnął się purpurowy dywan. Strasznie bolewał nad tym, że sam nie zaprojektował tego pomieszczenia.
W końcu odwrócił się do swojego nowego gwardzisty, zmierzył go wzrokiem i pokiwał głową. Miał na sobie czarną zbroję. Czarne włosy sterczały na wszystkie strony, a w szarych oczach błyszczały iskierki ekscytacji. Czas, by udowodnił swą wierność, pomyślał. Chłopak był młody, miał szesnaście lat. Artemida bardzo go polecała, więc chciał go sprawdzić. Zaraz, jak ten chłopak się nazywał… A no tak, Zayn. Zayn Evans.
– Evans… – machnął ręką, dając znak by nastolatek podszedł.
Zayn gwałtownie wyrwał się z zamyślenia. Postąpił trzy kroki naprzód i uklęknął przed tronem. Dopiero godzinę temu przyjął go na służbę, a już posyłał go, gdzie popadnie. Czasami miał wrażenie, że staruszek chce się go po prostu pozbyć.Ciekawe co za zadanie szykuje mu teraz. Lekko zdenerwowany, z duszą na ramieniu, czekał na zadanie.
– Tak panie? – zapytał chłopak, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć bogowi w oczy.
Przyjrzał mu się. Starał się wyczuć, czy jest gotowy. Nawet jeśli nie był, świetnie to maskował. Na jego twarzy malowała się determinacja. Więc może jednak na coś się przyda.
– Pora byś dowiódł swojej lojalności – oznajmił zmęczonym tonem.
Chłopak uniósł jedną brew do góry. Myślał, że już ze cztery razy dał mu powody, by mu zaufał. Cóż, najwyraźniej się mylił. A więc kolejne pytania pozostają bez odpowiedzi.
– W jaki sposób? – dopytywał się.
Boreasz spojrzał na pozostałych strażników. Jego strażników… lodowe rzeźby, na każde jego skinienie.
– Wprowadzić Ashley Martin – rozkazał po czym zwrócił się do Zayn’a. – Musisz ukarać więźnia.
Chłopakiem zawładnął strach. Przecież on wie… Tego raczej nie da rady zrobić. Serce jakby przyspieszyło, a w głowie zmąciły się myśli. Nie mógł ich zebrać.
– Ale to moja siostra. Może nie łączą nas wiezy krwi, ale jest nią!
Wtedy drzwi się otworzyły i strażnicy wprowadzili blondynkę w łańcuchach. Szmaragdowe oczy pozostawały niewzruszone. Była ubrana w zieloną skórzaną kurtkę, biały t-shirt, czarne dżinsy i beżowe buty na koturnie. Włosy spięła w długiego kłosa, sięgającego jej do pasa. Miała oliwkową cerę i jasno różowe usta. Zgrabny, mały nos znajdował się na środku twarzy. Bez butów mogła mieć około metr sześdziesiąt cztery wzrostu. Szła z dużą gracją mimo iż popychały ją lodowe rzeźby.
Uśmiechnęła się do Zayn’e. Był to uśmiech mówiący Nic się nie martw. Będzie dobrze.
– Cześć, braciszku – przywitała się pogodnie.
Stał się jej starszym bratem w przęciągu tych dwóch miesięcy. Wyciągał ją z kłopotów. Dotąd pamięta jak zmusił Hadesa, by ten dał jej odejść wolno, kiedy złożyła mu wizytę. Chciała wskrzesić swojego pieska. A chłopak sprał Hadesa tak mocno, że aż oddał tego psa. Oczywiście Artemida potem kazała jej przez tydzień myć toalety na Olimpie.
O mały włos, a roześmiała by się w twarz Boreaszowi. To tylko pogorszyło by sytuację. Odwróciła się więc do niego i odważnie spojrzała w oczy. Wiedziała, że tym razem jej nie odpuści, a Zayn nic nie zrobi. Może, gdyby to było coś niższej kategorii niż zburzenie połowy zamku, wypuszczając do tego zadania ventusy, nie skazałby jej. Teraz znalazła się między Scyllą, a Harybdą. Po jednej stronie Boreasz, a po drugiej wściekłe ventusy. Zaczęła się zastanawiać, czy duchy wiatru nie byłyby lepsze, niż zagniewany bóg.
Pan wiatru uważnie spoglądał w oczy dziewczynie, szukając jakichkolwiek śladów żalu, czy nawet skruchy. Nic takiego nie znalazł. Dojrzał jedynie odwagę i wyzwanie. Za każdym razem, gdy na czymś przyłapał Ashley, ona nigdy nie przepraszała. Wzruszała tylko ramionami, odwracała się i wychodziła. Z pewnością była dzielna i lojalna. Ale i buntownicza. Nie lubiła niczyich rozkazów. Niezależna i wolna, tak właśnie żyła.
– Czy masz coś na swoją obronę? – spytał, a widząc, że kręci głową skinął na jej „brata”. – Karą jest śmierć, a ty zostałeś wyznaczony do jej wymierzenia.
Tym razem chłopak nie okazał żadnych uczuć. Stał niewzruszenie na swoim miejscu, ważąc powagę sytuacji. Nie wiedział, czy bóg wiatru mówi poważnie, czy tylko wystawia go na próbę. Zmarszczył czoło i zaczął myśleć jeszcze intensywniej. Waga sprawy jest zbyt wielka. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. Rozsądek podpowiadał, że to niemożliwe, ale w głębi serca czuł, że może się udać.
Zbliżył się niespiesznym krokiem do siostry. Wyjął miecz i zaczął krążyć wokół niej. Rzeźby powaliły blondynkę na kolana. Wzrok miała wbity w pogłogę. Dręczyły ją wątpliwości. Czy Zayn rzeczywiście ją zabije? A może znów ma jakiś genialny plan? Tak, czy inaczej ona jest w patowej sytuacji. Albo zginie z ręki strażników, albo chłopaka. Uniosła wysoko głowę i odgarnęła włosy do tyłu, szybkim ruchem głowy. Jej bystre oczy błądziły krok w krok za chłopakiem. Wyraz twarzy miał zamyślony, jakby uparcie powtarzał coś w myślach, by nie zapomnieć. Jego nogi stwiały pewne i lekkie kroki. Prawa, lewa, prawa, lewa… Echo ruchów niosło się po sali niczym krzyk. Powoli przystawił jej ostrze do gardła. Patrzył złowrogo i surowo badając jej reakcję.
– Czy to prawda? – warknął cicho i gardłowo.
Ashley chwilę mu się przyglądała. Nie rozumiała sensu słów, które przed chwilą usłyszała. Miała wrażenie, jakby ja o coś oskarżał. No… miał o co.
– Co takiego, braciszku? – zapytała spokojnie.
– Nie pogarszaj sytuacji, Ash – upomniał.
Dziewczyna długo milczała, nie mogac wymyślić odpowiedzi. Odwróciła tylko głowę.
– Uznam to milczenie za tak. – mruknął. Po czym szepnął tak by tylko ona usłyszała. – Nie ruszaj się!
Uniósł miecz i zamachnął się nad jej szyją. Mrugnął jednym okiem i znów przybrał kamienną twarz. Przez chwilę górę wzięły emocje i lekko pochylił miecz, ku dołowi. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą. Walczył sam ze sobą, modląc się, by przypadkiem nie przeciąć jej tętnicy. W tedy cały plan spali na panewcę.
– Wierzę w ciebie – szepnęła pokrzepiająco i zamknęła oczy.
Poruszył się niespokojnie. Kolana drgnęły, a oczy zaczęły się pocić. Opanował to i opuścił ostrze na szyję dziewczyny. Tylko błysnęło.
Nie czytałam prologu ale na pewno zerknę na następne części pisz szybko CD
Genialna część Było parę literówek ale nie chce mi się tu ich wypisywać( odezwał się mój weekendowy leń ) Opko bardzo ciekawe ale troszkę nie umiem się w nim połapać. Zniecierpliwiona czekam na CD 😀
ja również nie czytałam prologu, ale to jest świetne! 😀 naprawdę, pisz jeszcze więcej tak dobrych tekstów, bo już jestem ciekawa co zrobił Zayn. 😀
PS. wstawisz mój rysunek do galerii? to ten domek hermesa.
Hefajstosa
Jak mnie tu długo nie było 😮
Od urodzin Leony… O.o
Strasznie bolewał nad tym – ubolewał
Uśmiechnęła się do Zayn’e – nie mogę z tej deklinacji xD Godne mojego nauczyciela francuskiego, który jest w Polsce od listopada, ale nieważne xD Uśmiechnęła się do Zajne – niezłe, niezłe!
A opko w ogóle genialne, bardzo mi się podobało ^^
Haha, serio tak napisałam? Ja to jak walnę literówkę to z klasą, nie? xD
A ogólnie fajnie, że się podoba. Jestem mile zaskoczona,
Opko naprawdę fajne. Melia wypisała wszystkie błędziki, a ja tylko dopowiem, żebyś pisała dalej.
MELIA!!! WRÓCIŁAŚ!!! ZASUWAJ I NADRABIAJ OPKA <333
Ciekawie się zaczyna. Wciągnęło i pomimo kilku błędów dobrze cię czytało. Czekam na część 2