Już druga część! Yaay! ^u^
Cieszę się, że spodobało się moje nędzne opko. Szczerze mówiąc
myślałam, że pewnie znów wszędzie nawaliłam błędy i znów jest za mało
opisów czy przemyśleń postaci.
Tym razem musiałam edytować znacznie więcej, nie tylko kilka zdań jak
poprzednio. W końcu napisałam wszystko od początku. Wizerunki Alex i
George’a w moich oczach nagle się zmieniły i teraz naprawdę ich lubię.
Nie są tacy niewyraźni i nudni. Yaay! ^u^
Tym razem, moje wypociny dedykuję… sama nie wiem ^u^ Kto skomentował
poprzednią część ma ode mnie dedyczka i wielkiego przytulasa, chyba,
że nie lubi się przytulać (jak nie lubi to dwa, muahahaha XD) Miło, że
ktoś docenia moje starania z Wordem <3
~ Lavi_Ender
***
Z niewiadomych przyczyn od razu polubiłam George’a. Zaimponował mi
tym, że „od tak” zabił te dwie gorgony, które niemal zabiły mnie.
Ciekawiła mnie cała ta sprawa z greckimi bogami. Czy to co powiedział
mi wcześniej syn Eola było prawdą? Brzmiało to dość absurdalnie, ale
starałam się mimo wszystko nie skreślać od razu tej historii. Może
George miał mi do powiedzenia jeszcze coś interesującego.
– Domyślam się, że nauczyłeś się walczyć, dowiedziałeś wszystkiego o
bogach i poznałeś starogrekę na tym całym obozie… – zaczęłam wpatrując
się w plecy chłopaka. Ten zatrzymał się i odwrócił.
– Taak, a co? – odparł pytaniem drapiąc się po czole.
– No wiesz, po prostu mnie to zaciekawiło. Mój tata dorabia jako
przewodnik i zna całe miasto, a o żadnym obozie nie słyszał. Poza tym,
po prostu jestem ciekawa. Obóz Herosów… brzmi jak fajna zabawa.
– Oh. No tak. Ee… Znajduje się na Long Island, a Twój tata nie wie, że
tam jest, bo otoczony jest magiczną granicą, która nie wpuszcza do
środka potworów i śmiertelników. Coś w rodzaju Mgły, ale silniejsze.
No i… młodzi herosi się tam szkolą i uczą wszystkich ważnych rzeczy,
takich jak łucznictwo, szermierka czy starogreka. Moim zdaniem jest to
najlepsze miejsce na świecie.
– No i czemu masz mnie tam zabrać?
– No bo… Chejron mi kazał.
– Kto?
– Chejron, koordynator zajęć. Powiedział, że jeśli znajdziemy jakiegoś
herosa mamy go zabrać go obozu. Zazwyczaj robią to satyrowie, ale w
obecnych okolicznościach…
– Jakich okolicznościach?
– Wiesz co… nie wiem czy bezpiecznie jest o tym mówić teraz… Poza tym,
ja prawie nic nie wiem, serio. Chejron niewiele nam powiedział… Z
resztą, on sam też nie za bardzo orientuje się w sytuacji… W tym roku
wszystko się pomieszało.
– I nikt nie wie o co chodzi. Fajnie.
– No cóż. Nie moja wina, nie?
– A w ogóle… skąd pewność, że idę z Tobą na ten obóz?
– Nie – nie wiem, a nie chcesz?
– Mam własne życie, prawda? Rozumiem, że może na mnie napaść więcej
potworów, ale proszę Cię, nadal szczególnie nie wierzę w tę historię.
Boże, wyobrażasz sobie mojego nadopiekuńczego ojca nie wiedzącego
gdzie jestem?
– Słaba ta wymówka.
– To prawda, nie najlepsza, ale wymyślałam na poczekaniu.
– Naprawdę nie chcesz iść ze mną na obóz?
– Naprawdę. Ta cała Twoja gadka o bogach… to mi brzmi podejrzanie.
Poza tym, te gorgony to był pierwszy raz kiedy coś takiego mnie
spotkało.
– Ale skoro Cię już spotkało to niewykluczone, że spotka Cię jeszcze raz.
– A co jeśli powiem, że po prostu nie wierzę w greckich bogów,
potwory, ten obóz i chcę prowadzić normalne życie normalnej
nastolatki nie naparzając mieczem w co popadnie?
– Eee…
– Bardzo inteligentna wypowiedź. O patrz, jesteśmy blisko mojej stacji
metra. Jadę do domu.
– Musisz to robić? Chejron mnie zabije.
– Cóż, wydaje mi się, że to już raczej Twój problem.
– Okaż trochę współczucia!
– Nie.
Spojrzałam na niego z wrednym uśmiechem. Wyglądał na wyjątkowo
zmęczonego moim zachowaniem. Zachichotałam.
Trochę dziwnie było robić z niego głupka, ale czerpałam z tego jakiś
rodzaj przyjemności. „Ty jesteś nienormalna, Alex. Poznałaś fajnego
faceta i już się z nim droczysz. Gratulacje.” – pomyślałam.
Przepraszająco, o ile to możliwe, wyszczerzyłam do niego zęby.
Zrezygnowany uniósł brwi.
– To co, George? Ja spadam. Miło było poznać.
– Ale Alex!
– Pa pa!
Ruszyłam przed siebie ignorując chłopaka. Myślałam, że desperacko
złapie mnie za rękę, ale nie zrobił tego. Rozejrzałam się przy
przejściu dla pieszych. Z prawej i lewej mijały mnie samochody. Aż
dziwne, że nawet w miejscu obok zaułka z gorgonami nadal tętni życie,
wszędzie znajdują się sklepy, święcące reklamy i betonowe drogi.
Czekając na zmianę świateł wyciągnęłam z kieszeni telefon i zerknęłam
na wyświetlacz. Tak jak myślałam – tata dzwonił 10 razy. Jak zawsze,
zbytnio się denerwował. Rozumiem, było późno, ale już kilka razy
zasiedziałam się u znajomych do nocy, więc powinien powoli się
przyzwyczaić. A tym czasem, za każdym razem kiedy zostawałam do późna,
liczba nieodebranych rosła o co najmniej 3 od poprzedniego. Wpisując
numer taty, zauważyłam zatrzymujące się samochody i, krok w krok z
tłumem zdążającym w najróżniejszych kierunkach, ruszyłam w stronę
stacji.
Przyłożyłam słuchawkę do ucha i wsłuchałam się w śmieszny, pipczący
odgłos. Nie czekałam długo, mój nadopiekuńczy ojciec odebrał po kilku
sekundach.
– Alex? – zapytał zmartwionym głosem.
– Cześć, tato – odparłam uśmiechając się. – Przepraszam, że nie
odebrałam. Yy… koleżanka ukradła mi telefon i grzebała w zdjęciach.
– No dobrze, ale, moja panno, jest 23.30, trochę to za późno na
szlajanie się samotnie po mieście. Ktoś może na Ciebie napaść.
„Ależ, tatusiu! Właśnie napadły na mnie dwie gorgony z greckiej
mitologii i zostałam uratowana przez faceta, który był święcie
przekonany, że olimpijscy bogowie istnieją!”
– No weź, szwendam się wieczorami po tym mieście od lat, nikt mnie
nigdy nie napadł. A poza tym, jestem na stacji metra. O, właśnie
przyjechało.
– To dobrze, wsiadaj i wracaj.
– Do zobaczenia za 30min.
– Pa pa.
Włożyłam telefon do kieszeni i pospiesznie wsiadłam do pojazdu.
Rozejrzałam się po jego szaro – żółtym wnętrzu i usiadłam na jednym z
ciemnoniebieskich siedzeń przy ścianach. Zamknęłam oczy, rozluźniłam
ramiona i z całkowitą pewnością, że nic złego mi się nie stanie,
rozsiadłam się na krześle.
Podróż bardzo mi się dłużyła. Bębniłam palcami w barierkę. ADHD nie
pozwalało mi usiedzieć spokojnie. Nie mogłam doczekać się własnej
stacji i co chwila wyglądałam przez okno, żeby zobaczyć, gdzie jestem.
Ciemność bynajmniej nie ułatwiała mi tego.
Przynajmniej miałam czas, żeby wszystko przemyśleć. Stwierdziłam, że
George chyba nie kłamał. Nie byłam w stanie uwierzyć, że taki
pocieszny głupek umiałby tak dobrze zmyślać. Jeśli już albo go
nabrano, albo był po prostu przekonany, że to o czym mówi to prawda.
Ale jak to możliwe, żeby w XXI wieku istnieli bogowie, który narodzili
się w głowach starożytnych Greków? Jak to możliwe, że ci właśnie
bogowie miewali dzieci z normalnymi ludźmi? I jak to możliwe, że te
dzieci walczyły z potworami rodem z wyobraźni jakiegoś Greka? Na
zdrowy rozum coś takiego w ogóle nie ma sensu.
Może po prostu powinnam przestać brać wszystko na zdrowy rozum? Czy
mogę powiedzieć, że coś nie istnieje tylko dlatego, że nie jestem w
stanie udowodnić, że istnieje? Nie żeby coś, ale wydaje się to trochę
niesprawiedliwe.
Moje przemyślenia przerwało pojawienie się pewnego nienaturalnie
wyrośniętego faceta. Wyglądał jakby spędził co najmniej pół życia na
siłowni. Miał wielkie ręce i ogólnie był wielki. Jeszcze nigdy nie
widziałam kogoś tak ogromnego. Byłam prawie pewna, że gdybym stanęła
obok niego, okazałoby się, że jest ode mnie 2 razy wyższy.
Miał krótko przystrzyżone, ciemne, prawie czarne, włosy. Ubrał się w
wyjątkowo rozciągnięty, szary dres. Jego twarz była okrągła i
wyglądała jak twarz dziecka. Stanął przede mną, a ja uśmiechnęłam się
do niego beztrosko. Spojrzał na mnie z dziwną miną i przez chwilę
miałam wrażenie, że nie ma dwóch oczu, tylko jedno – jedno, duże,
brązowe oko.
Chyba zauważył moje zdziwienie, bo szybko się odwrócił. Starałam się
nie wgapiać w niego, ale naprawdę dziwiła mnie jego osoba. Tak
naprawdę, ciężko było mi spojrzeć na jego twarz. „Dziwne…” –
pomyślałam skonsternowana przygryzając paznokcie.
Metro zatrzymało się. „Mój przystanek!” – zawołałam do siebie i
wyleciałam z pojazdu. Wreszcie mogłam wyprostować nogi. Pobiegłam w
stronę pięcio – piętrowego budynku, w którym znajdowało się moje
mieszkanie. Jakoś przyjemnie mi się biegło, więc z rozpędu wleciałam
jeszcze na najwyższe piętro. Stojąc przed odrapanymi drzwiami
prowadzącymi do ciasnego, ale przytulnego lokalu, trzymałam się za bok
i usiłowałam złapać oddech. Usłyszałam kliknięcie zamka i przede mną
pojawił się mój tata.
Był mężczyzną podchodzącym wiekiem pod 40 o imieniu Hugh Hayward. Miał
koło 1.86cm wzrostu i był bardzo chudy, mimo że jadł dużo. Jego
starannie ułożone, rude włosy jak zawsze wyglądały idealnie. Brązowe
oczy, którymi przyglądał mi się zawzięcie, jeszcze miały w sobie te
iskierki. Jak za dawnych czasów.
Pracował jako architekt i dorabiał jako przewodnik. Miał wszechstronne
wykształcenie. Zawsze uważałam go za najmądrzejszego tatę na ziemi i
wściekałam się, że nie mogę uczyć się w domu.
Tata miał dziwne poczucie humoru. Uwielbiał śpiewać głupawe piosenki i
budzić mnie śpiewaniem ich o 5 rano. Bardzo często był nadopiekuńczym
rodzicem, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Uwielbiałam go.
– Cześć, tato – przywitałam się z uśmiechem wchodząc do mieszkania pod
jego ramieniem.
– No i jak było u koleżanki? – zapytał marszcząc brwi, jakby wiedział,
że go okłamałam.
– Dobrze. Byłam u Emily, tej z równoległej klasy.
„W równoległej klasie jest jakaś Emily?”
Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją w szafie. Rozejrzałam się po zagraconym
przedpokoju. Wszędzie walały się najnowsze projekty taty. Zgarnęłam
kilka z taboretu stojącymi obok kaloryfera i usiadłam na nim, żeby
rozwiązać buty. Postawiłam je pod grzejnikiem, żeby się nagrzały i
ruszyłam do swojego pokoju.
Zatrzymał mnie głęboki głos.
– Proszę chwilkę zaczekać.
Odwróciłam się gwałtownie. Przed drzwiami stał staromodny wózek
inwalidzki, a na nim siedział mężczyzna w średnim wieku. Miał
rozwichrzoną, brązową bródkę, długie, brązowe włosy i ciemne oczy.
– Jestem Chejron.
Po pierwsze – liczby piszemy w opkach słownie
Po drugie – twój, ciebie piszemy z małej
Po trzecie – dlaczego tekst jest tylko po prawej stronie?
Opko fajne, pamiętałam, że kiedyś takie było, choć przyznam, że w większości treści miałam już luki. Na koniec zastosowałaś ciekawy zawrót akcji, za co masz dużego plusa. No nic, pisz CD.
Dlaczego tekst jest po jednej stronie to nie wiem ;-; Też mnie to zastanawia.
Kiedy wysyłam opko wszystko jest okej, ale kiedy patrzę w wysłane już jest tylko z prawej. To mój Gmail ma problem.
Sorry :c
Fajniutkie. Tak jak pierwsza część ;3
Masz świetny styl czekam na CD
Jak mówiłaś tak zrobiłaś :3 zerwałaś ze schematem, więc jest duuuuży plus :). Sama postać Alex jest genialna ;p i dość intrygująca, więęęc cytując… mnie xD „przestań się gapić na ten komentarz i pisz CD” 😀