I oto wreszcie się zmobilizowałam i jest- 10 część Bliźniaczek :3 Kto czekał, temu jestem wdzięczna i mam nadzieję, że spodoba się wam 😀 Chyba dość długie wyszło, więc mam nadzieję, że dotrwacie do końca A z ogłoszeń parafialnych (kto czytał Nękanego ten wie), to tylko tyle, że robię przerwę w „Gdzie ty tam i ja”, bo nie nadążam pisać 3 opka na raz, więc jak skończę z Bliźniaczkami, to wrócę do Nat i Lilly. Mam nadzieję, że będziecie czekać :*
Wasz Annabeth24
Dedykacja dla wszystkich którym brakowało moich prac i na nie czekali. Kocham was <3
[Miranda]
Hades był wściekły. To na pewno. Ale chyba nie aż tak wściekły, jak ja.
– Macie mi natychmiast powiedzieć, kto to był i co tu robił.
Jak on śmiał?! W ogóle… Co to było! On mi się oświadczył… O mój ojcze, on mi się oświadczył!
– Jane i Mirando Hillewy!!!- ryknął ponownie wujaszek, siedząc na swoim tronie. Ja i moja siostra stałyśmy w jego Sali tronowej i udawałyśmy głupie. No, kto udawał, ten udawał…
– To był jakiś człowiek- powiedziała Jane.- I podejrzewam, że robił tu… no, był. O, właśnie. Robił to, że tu był. Bo bycie jest czasownikiem, nie? Można to zrobić. Co robisz? Jestem. Można robić bycie, prawda Siostruś?
Mike. On. Mi. Się. Oświadczył. Debil. Ale to… No szczyt głupoty! Przecież ja teraz znowu będę umierać z tęsknoty za nim! A on to znowu zrobił! Znowu walnął coś takiego i zniknął!
– Aghh!- warknął Hades i w stronę Jane poleciały dziwne macki ciemności, którymi Hades strzelał i zabijał na miejscu. Jednak moja siostra stała niewzruszona i nie drgnęła nawet o centymetr. Ja też. Ja nie rozumiałam co się dzieje wokół mnie, od tego zacznijmy…
– Przykro mi, że nie możesz mnie ponownie zabić- powiedziała Jane, wydymając dolną wargę i wkładając palec w ścianę ciemności i śmierci, która pojawiła się przed nią.- Ajć, razi- mruknęła, potrząsając palcem i z politowaniem spoglądając na władcę świata umarłych, jakby celowo chciała doprowadzić Hadesa do szaleństwa.
– Dobra, gówniaro, ty bądź już cicho.
– Przed chwilą miałam się spowiadać, a teraz to już mam być cicho!- przejęła się moja siostra.- I nie, nie będę cicho.- I jak to na Jane przystało, zaczęła śpiewać „Bad” Michaela Jacksona.
Ej, ale tak swoją drogą, to on nie jest za młody? W jakim wieku można się oświadczyć?
– Moja droga Mirando, a czy ty, masz mi coś do powiedzenia?- zapytał. Chyba pierwszy raz nie miał trupio bladej twarzy. Można powiedzieć, że zrobiła się trupio blada, ale lekko różowa!
– Zgodnie z konstytucją naszego kraju dziecko, którym jeszcze jestem i przez śmierć ciągle pozostanę, dopóki albo państwo, albo sama nie zapewnię sobie adwokata, mam prawo zachować milczenie- odrzekłam, kłaniając się teatralnie i niedbale przeczesując ręką włosy.- To samo tyczy się Jane, która również jest dzieckiem.
– Mam gdzieś tę waszą konstytucję!
– To źle- zauważyłam.- O ile dobrze zrozumiałam to, co czytałam w twojej bibliotece, wszyscy ważniejsi bogowie, w tym ku mojemu wielkiemu zdumieniu również wujaszek…- zrobiłam przerwę, by na niego spojrzeć i z satysfakcją dostrzegłam, że aż się trzęsie- byliście obecni przy jej tworzeniu i uchwalaniu. Stwierdzeniem, że masz ją gdzieś, podważasz własne prawo, opinię i potęgę. Czyli mówiąc, że masz konstytucję tam, gdzie powiedziałeś, że ją masz, stwierdzasz, że własne prawo i rozkazy też tam masz.
Hades wpatrywał się we mnie spod przymrużonych powiek. Gdyby nie to, że obok mnie stała Jane, zatykająca sobie uszy dłońmi i wyśpiewująca teraz pojedyncze słowa piosenki, mogłabym zacząć się bać Hadesa. Ale w takich okolicznościach cóż…Ciężko było się zlęknąć. Prędzej dostać ataku śmiechu…
– Jane, zamknij się- szturchnęłam ją w przedramię.- Hades próbuje być groźny, a przez twój wokal mu to nie wychodzi. Chodź, idziemy na basen.
– Macie poważne kłopoty, moje panie!- zawołał za nami Hades, kiedy wymaszerowałyśmy z sali.
Owszem, ja miałam poważny kłopot. Czemu nie dostałam pierścionka zaręczynowego?! Nie to, żeby mi na nim zależało, no ale weźcie… Każda dziewczyna czeka na to od dziecka. A to uczucie jest takie… puste. Mike mi się oświadczył. No okej. Nadal tego nie przyjmuję do wiadomości, ale załóżmy, że to nie były omamy. Ale… No to trochę dziwne…
[Nathan]
Od kiedy Jane wyrzuciła nas przez ścianę, nic co się wydarzyło nie mogłoby zliczać się pod kategorię „normalne”.
Najpierw, przez parę chwil tępo wpatrywaliśmy się w ścianę zamku. Mike, który się wywalił, gdy Jane wypchnęła go, leżał na plecach i podparł się na łokciach i co chwila otwierał buzię, jakby chciał coś powiedzieć. Ja tak samo. Choć mam nadzieję, że ja nie ruszałem tak ustami, bo nie chciałbym również przypominać ryby…
Oczywiście nie mogliśmy siedzieć tam wieczność. Nawet gdybyśmy chcieli, nie było nam to dane. Najpierw usłyszałem jakieś wrzasko-podobne odgłosy, a potem bandę szkieletów, które je wydawała. Pięć kościotrupów, każdy w stroju tatarskiego wojownika, pędziło w nasza stronę. Natychmiast kopnąłem Mika, który możliwe, że nawet ich nie zauważył. Chłopak przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
– Podnoś tyłek!- wrzasnąłem do niego i podciągnąłem do góry za kaptur.
Mike zerwał się i zaczął uciekać za mną. Tatarscy umarlacy gonili nas i coś krzyczeli. Nie miało to sensu, przypominało jedynie odgłos wydawany przy pocieraniu o siebie dwóch zardzewiałych metali. Nic przyjemnego.
Dobiegliśmy do tej łączki, gdzie dusze zmarłych spacerowały powoli i zdawały się być na wiecznym haju. Z trudem zaczęliśmy się przeciskać pomiędzy nimi. Co prawda bez problemu moglibyśmy przez nich przebiec, ale sama myśl o przechodzeniu przez ciało umarlaka…? Nie, wolę ich omijać, o ile się dało. Największy paradoks naszej ucieczki, polegał na jej celu i przyczynie. Uciekamy, bo rozzłościliśmy Cerbera i przez to Hades wie o naszej obecności. Dobra, więc w którą stronę biegniemy? No, to chyba jasne, że prosto do Styks, a jedynym przejściem do rzeki jest miejsce, gdzie stoi nasz przyjaciel Cerbuś.
– Nathan, mamy problem!- usłyszałem głos Mika. Chłopak biegł obok mnie.- Przypomnieli sobie, że byli Tatarami!
– I co z tego?- odkrzyknąłem do niego.
– To z tego, kretynie, że Tatarzy byli świetnymi łucznikami!
I, jakby na potwierdzenie tych słów, obok mnie przeleciała widmowa strzała, ale mimo, że widmowa, to nadal ostra. Z głuchym trzaskiem wbiła się w skałę obok. Rozpaczliwie zacząłem szukać jakiegoś ratunku, czegoś, co uchroni nas przed goniącymi nas Tatarami i zbliżającym się nieubłaganie miejscem, gdzie stał Cerber. To psisko było już widać z daleka i wcale nie uśmiechało mi się biec dalej, bo jeszcze chwila i ten kundel na stówę nas zobaczy. No, a wtedy mamy porządnie przerąbane.
Mike wyciągnął swój portfelo-łuk i zaczął w biegu strzelać za siebie. Byłem pod wrażeniem, jak celnie to robił. Gdyby nie to, że z niewyjaśnionych przyczyn strzały przechodziły przez kości Tatarów jak przez mgłę, to nie mielibyśmy problemu. Jednak goniące nas szkielety były odporne na groty i nadal biegły za nami ostrzeliwując nas. I chyba wolałbym nie sprawdzać, czy ich strzały przez nas też przenikną…
– Mike!- wrzasnąłem, a chłopak od razu spojrzał się w moją stronę.- Odłóż to, tylko marnujesz strzały!
– Ale może jak traf…
– Nie bądź głupi. Po pierwsze nie trafisz, bo biegniesz tyłem, a po drugie oni są odporni, ciemnoto!
Chłopak wywrócił oczami, ale posłusznie schował łuk i w postaci portfela wsadził go do kieszeni brudnych spodni. Biegliśmy dalej, aż w końcu dostrzegłem coś, co prawdopodobnie było naszą ostatnią nadzieją. Przed nami spomiędzy ostrych skał wystawał niewielki przesmyk. Można by się tam wcisnąć i może nawet gdzieś dojść. Jakbyśmy skręcili tam szybko i gwałtownie, biorąc pod uwagę, że znajduje się on na zakręcie, łatwo zgubilibyśmy szkielety!
– Mike!- krzyknąłem do niego, ale niepotrzebnie, bo teraz biegł tuż obok.- W tamtą szczelinę, jasne?
Zrozumiał od razu. Jeszcze jedna strzała świsnęła mi koło ramienia i byliśmy między skałami. Wyjrzałem i zobaczyłem, że Tatarscy wojownicy tego nie zauważyli. Skały doskonale nas zakryły.
– O mamo- jęknął Mike, opierając się o skałę.- A ja zaczynałem się już bać, że pobijemy jakiś rekord w biegu na czas a nawet nic za to nie dostaniemy!
– Na szczęście choć jeden z nas myśli i nie musiałeś biec dłużej- mruknąłem, patrząc na niego poirytowany.- Jak myślisz, gdzie dojdziemy?
Za jego plecami znajdowała się wąziutka droga. Gdybyśmy szli obok siebie miejscami moglibyśmy się zaklinować. Na szczęście Mike ruszył przed siebie pierwszy.
– Nie mam pojęcia, możemy sprawdzić- odrzekł.
– Stój!- syknąłem i chwyciłem go z kaptur bluzy.- A jak to prowadzi do czegoś złego?
Mike obrócił się i posłał mi zblazowane spojrzenie pełne niedowierzania.
– Człowieku, właśnie uciekliśmy Hadesowi i Cerberowi. Myślisz, że w tej niewinnej szczelinie, która uratowała nasze nędzne cztery litery może być coś gorszego?
– Eee…
– Podpowiem ci. Nie. Jane zostawiliśmy w zamku, więc nic gorszego nas już nie spotka.- Po czym znów się odwrócił i, nucąc coś pod nosem, ruszył przed siebie. Nie wiem czemu, ale poczułem się dotknięty. Dogoniłem go więc szybko i chcąc nie chcąc zacząłem za nim iść.
– Mógłbyś przestać o niej żartować?- spytałem go zmęczony już tym wszystkim.
– O Jane?- zapytał retorycznie.- Zapomnij! Ona śmiała się ze mnie przez około sześć lat, muszę jej to wynagrodzić- dodał.
– Ale serio, mógłbyś sobie darować. Porównywanie jej do Hadesa i Cerbera…
– No tak, ona jest miej owłosiona, sorka- przerwał mi, po czym obrócił głowę.- Oj, kochasiu, nie martw się. Jak ją zobaczymy poręczę, że ty ją broniłeś.
– Kochasiu- prychnąłem poirytowany, ale nie powiem, żebym się nie zarumienił.- I kto to mówi. W ogóle co ci odbiło?! Oświadczyć się? Serio, chłopie? Lepszego momentu nie mogłeś sobie znaleźć?- burknąłem, zmieniając temat. Mike tylko wzruszył ramionami, skręcając i mijając jedną z wysuniętych skalnych półek.
– Próbowałem wcześniej- powiedział trochę smutnym głosem.- No, ale… Ona mi nie dała okazji…
– Siedziałeś z nią w tym pokoju prawie pół godziny. Ja bym się oświadczył z dwadzieścia razy- odparłem z niedowierzaniem.
– Nie oświadczyłbyś się nawet dwa razy, bo po pierwsze Jane by cię zmiotła z ziemi po pierwszej próbie, a po drugie- obaj wiemy, że skrycie jesteś Julią, więc nie możesz wyjść za dziewczynę. Chyba, że jesteś lesbijką.
– Ha. Ha. Ha- warknąłem. Wsadziłem ręce do kieszeni spodni i nadal szedłem za Mikiem, który pewnym krokiem drałował do przodu, co jakiś czas spoglądając do tyłu na mnie, żeby podczas rozmowy zobaczyć moją twarz.
– Nie musisz się przede mną wstydzić takich rzeczy- wyszczerzył się.- Wiesz, mój własny dziadek twierdzi, że jestem gejem- dodał z ironią w głosie i zrobił niedowierzającą minę.- I to do tego w związku z tobą.
– Twój dziadek jest bardzo miły- zacząłem bronić tego uroczego staruszka, który omal nie wydmuchał nosa w moją bluzkę. Nie, serio, ten facet był uroczo miły. Bez ironii. Zawsze chciałem mieć dziadka. Nigdy nie miałem.
– Pomyśl sobie tak: ty przynajmniej masz dziadka- mruknąłem, kopiąc jakiś kamyczek.
– A ty nie?
– Nie. Chyba, że liczyć tego boskiego. Choć to też jest nie pewne, bo jedni mówią, że Hypnos jest synem Ereba, a drudzy, że Tartana.
Mike popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami, myśląc nad czymś głęboko. Szybko jednak z powrotem spojrzał przed siebie i westchnął zrezygnowany.
– Ci bogowie powinni wiedzieć z kim sypiają, nie?
Tak, Mike. Porozmawiajmy teraz, dlaczego bogowie greccy sypiają z co drugim bogiem i dlaczego teraz, kiedy upodobali sobie śmiertelniczki, wychodzą bardzo chore relacje. No, na przykład weźmy mnie i Mika. Moja matka jest wnuczką Chaosu a ojciec Mika jest synem syna Kronosa, którego ojcem był Uranos… Nie no, jakby to skrócić, mógłbym uznać, że jestem kuzynem jego dziadka.
W takich twórczych rozważaniach doszliśmy do jakiejś ciemnej przestrzeni. Bardzo ciemnej. Nie było widać niczego, co było dalej niż łokieć, kiedy wyprostowałem rękę. Nerwowo zacząłem się rozglądać z obawy, że albo zaraz nas coś zabije, albo wyskoczy z ciemności lub też po prostu ziemia nagle się skończy i runiemy w dół.
– Ciemno tu, co nie?- zauważył Mike. Nie widziałem go, ale wyraźnie słyszałem. Równie wyraźnie słyszałem jego kroki, wcale nie ostrożne i przemyślane. Debli zaraz się zabije…
– No serio?- prychnąłem, wyciągając ramiona przed siebie żeby znaleźć cokolwiek w ciemnościach.- Ej, Mike, gdzie jesteś?
– Mam nadzieję, że obok ciebie, bo jeżeli to nie twoja ręka maca moje żebra, to zaczynam się bać…
Automatycznie opuściłem ręce, bo faktycznie przed chwilę dotknąłem czegoś co mogłoby być bluzą syna Apolla. Poczułem jak Mike kładzie rękę na moim ramieniu.
– Ej, musimy chyba się jednak trzymać razem. Jak spadnę w jakąś dziurę to najwyżej cię pociągnę ze sobą, okej?
– Dobra, ale staraj się uważać, gdzie stawiasz nogi.
– Dobra. A i jeszcze jedno… Jakbyś ty gdzieś spadł, to nie obrażaj się, jak cię puszczę.
Normalnie bym mu odpowiedział, że nawet jakby miała to być ostatnia rzecz, jaką bym zrobił, to wciągnięcie go ze sobą, ale zobaczyłem, że coś się do nas zbliża. Było to niewyraźne coś, co się lekko świeciło. Poczułem jak palce Mika zaciskają się minimalnie mocniej, a jego oddech staje się wyraźniejszy i powoli dojrzałem zarys jego profilu.
– Co to?- spytałem, ale Mike syknął cicho żebym się uciszył.
Mała, srebrno niebieska poświata sunęła w nasza stronę, niespieszno przybliżając się. Im bliżej była, tym jej światło powiększało się, zaczęło oświetlać nasze twarze, ciała i skały wokół nas. Kiedy świeciło wystarczająco jasno, dostrzegłem, że stoimy nad brzegiem rzeki. Ciemnej, wręcz czarnej, mętnej wody. Czyli pewnie Styksu. Za nami z ziemi, niczym miniaturowe góry wyrastały szeregi kamieni i innych skał. Od brzegu wody dzieliło nas pięć metrów, a od niebieskiej mgiełki może ze dwa. Nie spuszczałem z niej oczu. Widziałem, że Mike też wpatruje się w to ‘coś’, co zatrzymało się i lewitowało metr nad ziemią.
Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w tą dziwną błękitną chmurkę. Nie była ona uzależniająca, hipnotyzująca czy coś w tym stylu. Jedyne, co wywoływała to może lekki…smutek? Jak po stracie czegoś cennego i bliskiego, zaprzepaszczeniu jakieś ważnej szansy, bolesnym wspomnieniu.
Nagle mgiełka zaczęła się powiększać. Z ziemi, z ciemności i zza skał przylatywały nowe strzępki, który po złączeniu stawały się coraz ciemniejsze, aż osiągnęły granatowy, prawie czarny kolor. Z tego skupiska zaczęła wyłaniać się i formować postać. Była to kobieta.
Mike puścił moje ramię i nerwowo odchrząknął szykując się do nagłego dobycia strzał. Jednak kobieta nie atakowała, ani nawet się nie odezwała.
Ogólnie to była ona jakaś dziwna. No, nie tyle co dziwna, co po prostu nienormalna. Odbiegała od normy, nie że psychiczna, czy walnięta. Jej cera zrobiła się blada, chorobliwie zielonkawa. Włosy czarne, lekko granatowe opadały ciężko na ramiona, plecy, wyglądały jak płaty jakiegoś materiału. Zdawały się lekko falować, niczym woda. Ubrana była w tą mgiełkę, z której się wyłoniła. Dzięki bogu, mgiełka była wystarczająco ciemna i gęsta, że nie prześwitywała. Stała się sukienką, czarną, bez wyraźnych konturów, a najbardziej przypominała, jakby ktoś wylał, a nawet cały czas wylewał gęstą granatową wodę, która spływała po jej smukłej sylwetce, tworząc wokół upiorną mgłę.
Taaak, bardzo fajnie. Teraz będziemy tu stać, a ta kobieta, która wygląda jakby pół stulecia spędziła na dnie jeziora będzie się na nas gapić bez mrugnięcia oka. Zawsze mogę też założyć, że Mike zaraz panie coś głupiego i wszyscy zginiemy.
– Nathan Mind- odezwała się kobieta i chyba po raz pierwszy mrugnęła ciężkimi powiekami.
– Też mi miło poznać- mruknąłem, wzruszając ramionami.
– Michael Abreem- znowu się odezwała, równie głośno i dźwięcznie, co ostatnio.
– Tak właściwie, to ja nie nazywam się Michael, bo mój dziadek mnie meldował i trochę wciągnął swoich ziółek ze szczęścia jak dowiedział się, że ma wnuka. Przez to w urzędzie jestem po prostu Mike, albo nawet Miki, bo to mój dzia…- zaczął tłumaczyć, co jakiś czas gestykulując dłonią.
– Syn Hypnosa i syn Apolla.- Dziwna kobieta po raz trzeci odezwała się i po raz trzeci był to ten sam zimny, głęboki głos, bez uczucia i emocji.- Przyszliście tu, by prosić mnie o przysługę.
– Pani stwierdza, czy się pyta?
Szybko nadepnąłem mu na nogę i posłałem mordercze spojrzenie.
– Stoicie przede mną nie bez powodu. Wiedziałam, że się pojawicie. To już od dawna było wiadome.
Super, ale jakby mówiła pani trochę bardziej zrozumiale, to może wtedy wszystko dla wszystkich byłoby wiadome, a nie jakieś niezrozumiałe rzeczy dla pani?
– Dokładnie, przybywamy prosić cię, o bogini nienawiści, o pomoc- powiedział nagle Mike, stając obok mnie i kłaniając się.- Przyszliśmy tu, Nathan Mind, syn Hypnosa oraz ja, Mike Abreem, syn Apolla, żebyś nam użyczyła swojej łaski i wskazała co mamy zrobić. Szanowna bogini, córko tytana, matko potężnych bogów, ty, która jako jedna z pierwszych przybyłaś na pomoc samemu Zeusowi. Pokornie cię prosimy, obydwaj, wielka strażniczko najświętszych przysiąg, żebyś nas wsparła.
Po czym skłonił się jeszcze raz, głęboko i z gracją. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten jego bełkot nie był zwykłym bełkotem i jego mówka prawdopodobnie może nas uratować. Szybko dołączyłem do niego w głębokim ukłonie, a kiedy się wyprostowaliśmy skinąłem mu głową z wdzięcznością. Ten tylko się uśmiechnął i spojrzał na kobietę, która nadal unosiła się w powietrzu przed nami.
– A więc- zaczęła z wyraźną satysfakcją na twarzy, słowa Mika wyraźnie podziałały na jej dumę- wiesz, kim jestem.
– Owszem- odparł chłopak, prostując się i tylko delikatnie skinąwszy głową uśmiechnął się delikatnie.
– Cieszy mnie to. Nawet bardzo. Świadczy to o twojej inteligencji oraz jasności umysłu. Musisz być jednak młodzieńcem roztropnym i racjonalnie myślącym, mimo swojego roztrzepania i z tego co słyszałam bezczelności.
Nie to, żebym się nie zgadzał co do ostatnich słów, ale w pierwszej części wypowiedzi wyłapałem z cztery błędy rzeczowe. ‘Jasność umysłu’, ‘roztropność’…
– Mogę tylko podziękować- oznajmił Mike.
Musze przyznać, jeszcze nigdy nie widziałem go tak kulturalnym i porządnym. Jakby wcisnąć go w kaftan, perukę i białe pończochy, to można by go podstawić do filmu na dworze królewskim z XVII wieku. Taki dobrze wychowany, ułożony i podlizujący się sługa, czy jakiś tam szlachcic.
– Po czym mnie rozpoznałeś?- zapytała bogini unosząc dumnie głowę. Widać każde bóstwo uwielbia, gdy czuje, że jest sławne. Niekończący się showbiznes i świat celebrytów na poziomie boskim. Zwariować można.
– To bardzo proste.- Mike zachowywał się nie nagannie, miałem ochotę go wyściskać.- Wyglądasz jakbyś została wyciągnięta z dna zasyfiałej rzeki, która zniszczyła ci cerę, tak na marginesie. A o ile wiem, tylko jedna bogini dała się wkopać na bycie rzeką w Podziemiu i jesteś nią ty, o wielka i potężna Styks.
Mike, kretynie, zginiesz.
Z niecierpliwością czekałam na kolejną część. Bardzo mi się podobała, zwłaszcza myśli Mirandy 😉 Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część
Urywać w takim miejscu? Jesteś zła! 😀 Pisz szybko kolejną część! 😉
*hehe, a mnie przesyłasz wszystkie rozdziały, lalala xD*
Ej, ja ci już pisałam, że opko jest… no, w miarę (czyt. cudownewspaniałeświetnegenialnesuperowskiezajebisteidealne). No.
I czekam na cd 😀
hahahhaha końcówka <3 Błagam opisz jej minę xD. Nie dam rady napisać długiego komentarza, ale ogólny sens sprowadza się do tego że jeśli nie napiszesz szybko CD to nie skończysz najlepiej ;* takie oficjalne ostrzeżenie ;333
wspaniałe, epickie, boskie no nie da się opisać tego słowami misz dalej
Końcówka najlepsza 😀
No, więc jak zwykle mogłabym się rozpisywać jakie to cudne, wspaniałe itp, ale mam jutro sprawdzian, a ty pewnie wiesz co myślę o tym opku Czekam na CD :))
Opowiadanie jak zwykle świetne, te rozłamy Miri o oświadczynach były genialne! ,,Czemu nie dostałam pierścionka”?! XD
Hahahah! Uwielbiam! Oczywiście, że tęskniliśmy za „Bliźniaczkami”. Zgadzam się z poprzedniczkami, opowiadanie jest najcudowniejsze na świecie.
Świetna końcówka <3
Kochanie, nie zabijaj mi Mike'a :E
Opowiadanie świetne :***
To jest najpiękniejsza rzecz jaką czytałam *-* kocham to, masz niezwykłą łatwość wciągnięcia czytelnika w ten świat! wow, serio cię podziwiam! A Mike i Nathan no są boscy po prostu!