Potrafisz jej dotrzymać?
Obiecaj mi, że zachowasz ją dla siebie.
Najlepiej zamknij ją w swojej kieszeni,
zabierając ją do grobu.
Jeśli ujawnię ją Tobie, to wiem że jej nie powtórzysz,
bo dwoje może utrzymać sekret,
tylko jeśli jedno z nich nie żyje.”
Ich twarze były ubrudzone, włosy rozczochrane. Ubrania były znoszone, obie wyglądały jak bezdomni.
-Masz coś na nosie. – roześmiała się Savia, patrząc na przyjaciółkę.
-A gdzie czegoś nie mam? – odwarknęła Zel, ale potarła nos palcem. – Marzę o kąpieli.
-Mówiłam Ci, żebyśmy się zatrzymały przy Sobersguard i umyły.
-Mhmmmm. – odburknęła Zel z uśmiechem.
Savia spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się.
Chwilę potem dziewczyny wyszły na dwór. Zielone morze traw sięgających zaledwie kostek, ciągnące się przez mile, lśniło w blasku popołudniowego słońca.
Savia odwróciła wzrok od przyjaciółki i uczyniła to samo ze swoją kurtką. Przewiązała ją jedynie rękawami w pasie.
Dzień był rześki, ale ciepły. Lekki, letni wiaterek poruszał włosami towarzyszek, a także soczystozieloną trawą. Dziewczyny były w połowie drogi do niewielkiego miasteczka Knijad, które mieściło się niedaleko rzeki Ciraus. Miasteczko, które tak naprawdę było wsią, szczyciło się bardzo dobrą opinią o gospodach, których było tam wiele. Ludzie byli raczej życzliwi, gorzej z nimfami, bywały one złośliwe. Savia przetarła czoło ręką i ruszyły dalej w drogę.
Kiedy grota, z której wyszły była już bardzo, bardzo daleko, a one były coraz bliżej celu, niebo zaczęło się ściemniać. Słońce rzucało już tylko słabą poświatę, a puchate chmury były teraz koloru czerwonego, jasnego fioletu, a także różu. Zelria odetchnęła ciepłym, letnim powietrzem, w którym czuć było kwiaty i ten niezidentyfikowany zapach przywodzący na myśl ogniska i pływanie w jeziorze. Uśmiechnęła się pod nosem, idąc kamienistą ścieżką, i pomyślała, że dobrze jest iść z kimś kto jest przyjacielem. Cisza nie jest wtedy taka… głucha. Jakby wypełniona niewypowiedzianymi słowami wdzięczności, aprobaty tego, że się po prostu jest.
Knijad było, trzeba to mu przyznać, głośną, dobrze oświetloną wsią. Już z odległości kilometra, widać było migoczące pochodnie i śmiech ludzi. Im bliżej, tym bardziej człowiek czuł się otoczony ludźmi. Niedaleko bram miasteczka, przyjaciółki zaczęły spotykać wędrowców, półbogów, a także satyrów. Wszyscy z nich uśmiechali się miło i życzyli towarzyszkom miłego pobytu, jeden z satyrów podarował Zelri stokrotkę, rozbawiając ją tak, że wybuchła radosnym śmiechem, dziękując mu za podarunek.
Savia i Zel zagościły w najbliższej gospodzie, jaką napotkały idąc przez wieś, były bowiem bardzo zmęczone długim wędrowaniem.
Autor: Podoba Wam się? Komentujcie, jeśli macie jakieś uwagi, byłoby mile widziane, jakby ktoś dla odmiany pohejcił XD
bardzo fajnie nie mogę się doczekać następnej części
Ktoś tu lubi PLL, co? <3
A ogólnie jestem ciekawa co dalej wykombinujesz 😀
Nigdy w życiu nie widziałam/czytałam tego serialu/książki, przykro mi.
Jejciu, jaki cudowny styl! Ciekawy prolog, bardzo mi się spodobał. Czekam na kolejne części
Dziękuję 😉
Ich twarze były ubrudzone, włosy rozczochrane. Ubrania były… – powtórzenie były
W tym akapicie, tam gdzie dziewczyna mówi ,,O Zeusie…” też są powtórzenia ,,były/było”.
Jeśli mam cię schejtować, to mogę cię tylko ochrzanić za to, że opko jest dobre, a krótkie. Wiadomo, to prolog, ale mogłoby być dłuższe.
Witam nową wśród moich opek, nazywam się Od-zawsze-piszę-ktrótkie-prologi-i-doprowadzam-tym-ludzi-do-białej-gorączki xDDD
*krótkie
Świetny wstęp czekam na cd
Bardzo mnie zaciekawiło, czekam na ciąg dalszy 😉