~*~
Uwaga! Mam małą prośbę, a konkretniej ja i mój brat. Chcielibyśmy wiedzieć ile osób przeczyta ten tekst, stąd prośba o komentarz.
otwarcie tekstu= 1 komentarz
Cokolwiek. Nie zależy mi na opiniach, ale na przybliżonej liczbie czytających w tygodniu, aby wiedzieć, kiedy publikować. Może być minka, kropka, czy jedno słowo, nieważne, co.
Raisa
~*~
Drzwi otworzył nam jeden z kelnerów zatrudnianych na tę okazję. Miał na sobie stary czarny frak i prostą, matową maskę. Przepuścił nas w drzwiach, poruszając burzą, blond loków.
-Dlaczego nikt nas nie poinformował o maskach?- spytał Edym, świdrując go lodowatym spojrzeniem.
-Bo ja o nich wiedziałam- powiedziała Yudora, podając mu płaszcz. Z torebki wyjęła zdobioną maskę o czarnej podstawie ze srebrną fakturą.- Ta jest twoja- powiedziała, zakładając mu ją.- Idź na dół, przykuj uwagę i czekaj u podstawy schodów na twojego kopciuszka- poinstruowała go, popychając w stronę drzwi.
-Czekam na ciebie- rzucił ciepłym tonem, potrząsając srebrną czupryną, zanim wyszedł przez drzwi.
Spojrzałam na jedną z siedmiu tajemniczych sióstr z wyrzutem, co z pewnością zamaskował mój kaptur.
-Czy chcesz mi jeszcze coś powiedzieć?
-Tak.- Sprawnie rozpięła wszystkie guziczki mojego płaszcza.- Tematem przewodnim jest noc żywiołów, ale ta nadęta dyrektorka ustaliła, że suknie maja być w kolorach skarbów ziemi lub wody, stąd moje srebro- wyrzuciła z siebie, zsuwając ze mnie okrycie wierzchnie. Młody kelner cicho westchnął, kiedy potrząsnęłam ognistą czupryną.
-I gdzie mi do ziemi w tej sukni?- spytałam z wyrzutem.
-Ty jesteś kometą, która stanie się skarbem ziemi lub pożarem, który stopi jej klejnoty- odparła z dziwnym uśmiechem, podając płaszcze kelnerowi.
-A maski?- spytałam, kapitulując.
-Są tutaj- odparła, zakładając matowo-srebrną maskę, pokrytą koronką.- A ta jest twoja.
Podała mi czarną maskę ze srebrnymi refleksami i krwistą koronką. Założyłam ją ostrożnie, drżącymi dłońmi. Motylki w brzuchu nie dawały mi spokoju. Poczułam zimną dłoń na nagim ramieniu.
-Nie bój się- dodała, podając mi koronkowe rękawiczki. – Do kompletu- wyjaśniła.
Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam ustami powietrze, przyklejając na twarzy swój wyuczony uśmiech.
-Dużo lepiej- oceniła.- Wyglądasz prześlicznie.
-Nie wiem, bo nie pozwoliłyście mi się zobaczyć w lustrze- odparłam zgryźliwie.
-To oceń jak wyglądasz po jego reakcji- powiedziała, wskazując głową na kelnera, który robił do mnie maślane oczy.
– Dobrze, że wzięłyśmy ze sobą Edyma- szepnęłam.
Skinęła, ukrywając chichot.
-Zejdę bocznymi drzwiami, żeby nie odwrócić uwagi od ciebie…
-Nie trzeba, ja…
-Spotkamy się na parkiecie- przerwała mi i wyszła.
Wzięłam kilka głębszych oddechów, zanim skierowałam się na główną salę.
Otóż muszę chyba wspomnieć jak ona wygląda. Głównym wejściem są długie schody, spływające na parkiet, ale istnieją jeszcze cztery boczne, po dwa na wschodniej i dwa na zachodniej ścianie oraz jedno nieznane wielu osobom, ukryte pod schodami za arrasami, zastępowanymi na uroczystościach delikatnymi draperiami. Całą salę można określić jednym słowem- ogromna, a opowieści o wielkich balach w przeszłości szkoły z pewnością mogły być prawdziwe. Na czas nowoczesnych zabaw wstawia się kontuar tuż za drugimi głównymi drzwiami, prowadzącymi do jadalni, w której przestawia się stoły i przyciemnia oświetlenie elektryczne na rzecz świec odpowiednich na bankiet. W głównej sali jednak oświetlenie pozostaje silne, aby tancerze nie powpadali na siebie. Należy zapewne wspomnieć, że w zależności od tematu zmienia się jej wystrój. Pamiętam mój pierwszy bal, kiedy to myślą przewodnią była woda. Niebieskie draperie zmieniły swymi kolorami ściany w wodospady. Światło na sali przyćmiono i zasępiono wielobarwnym błękitem. W barze serwowano nadmorskie potrawy. A każda z dziewcząt miała wpięty we włosy kwiat wodny, przeważając wśród lotosów.
Kiedy stanęłam u szczytu schodów, wszystkie spojrzenia, niestety, zwróciły się w moją stronę. Powoli dotarło do mnie, ze jestem jedyną dziewczyną w czerwieni oraz, że Jasmina Lavard, ubrana w zwiewną błękitną suknie, posyła mi mordercze przesłanie. Czułam ciężar tych wszystkich spojrzeń, kiedy spanikowana przeczesywałam salę w poszukiwaniu znajomych twarzy. Daleko w kącie sali dostrzegłam satynę Yudory, a gdzieś w tłumie mignęły mi włosy Belli. Obie były za daleko. Opanowują się przed ucieczką, dostrzegłam postać Edyma, otoczoną dziewczynami w rdzawych sukniach. Napięcie uciekło wyparte przez błogą ulgę. Pokierowałam moje morskie oczy, szukając jego spojrzenia, powoli schodząc z długich schodów. Kiedy je uchwyciłam, jego szare zimne oczy zsunęły się ze mnie szybko, zanim powróciły na moją maskę. Czułam jak delikatny uśmiech wkradał się na moje usta. Jednak chwila, kiedy dostrzegłam jego oniemienie i zachwyt zniszczyły mój spokój. Czułam, że z każdym jego krokiem w moją stronę, serce zaczyna mi bić, co raz szybciej. Patrząc tylko na niego sunęłam po stanowczo zbyt długich schodach. Kiedy byłam już prawie przy nim, wyciągnął do mnie swoją dłoń. Ujęłam ją, czując jak jego ciepło rozgrzewa zmarznięte palce. Na chwilę wydawało mi się, że moje serce zgubiło swój rytm.
-Jesteś prześliczna- wyszeptał, patrząc głęboko w moje oczy.
W starym jak świat zaborczym geście, objął mnie w talii wolną ręką, prowadząc przez salę. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, że razem z płaszczem zostawiłam swoją torebkę, ale po chwili straciło to dla mnie znaczenie.
-Co teraz?- spytałam cicho tak, żeby tylko on mnie usłyszał.
-Zatańcz ze mną- odparł z ukochanymi przeze mnie iskierkami w oczach.
Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy poprowadził mnie na środek parkietu. Nie obchodziły mnie zazdrosne westchnięcia ani lubieżne spojrzenia uczniów męskiej szkoły. Nawet cieszyło mnie trochę zabójczo zimne spojrzenie Edyma, które posyłał chłopakom, który chcieli zaprosić mnie do tańca. Skupiłam się na oddechu i na tym, żeby nie nadepnąć na suknie.
Środek sali niestety opustoszał dla nas, choć miałam płonną nadzieję, że zapomną o tym zwyczaju. Stanęliśmy, kiedy dostrzegłam postać madame na jednym z balkonów.
Chce sprawdzić czy podołasz- podszeptał mi głos rozsądku.
Edym przesunął się płynnie, aby znaleźć się naprzeciwko mnie.
-Oni nie istnieją- szepnął do mnie.
Uśmiechnęłam się lekko. Uspokoiłam oddech, ignorując wszystkie niepotrzebne bodźce. Teraz widziałam tylko nas dwoje i pustą salę. Zupełnie jak na treningach. Nieśmiało zbliżyłam się do niego, pozwalając, aby położył swoją ciepłą dłoń na mojej łopatce. Czułam jego ciało, kiedy lekko musnęłam go biodrami. Przyjemne gorąco rozlało się po moim ciele, gdy uniosłam wyżej podbródek, posyłając niewidzące spojrzenie w lewo. Pośród miłej ciszy rozbrzmiała cicha melodia piosenki Franka Sinatry i jego słowa- I’ve got you under my skin… Pozwoliłam muzyce zapanować nad swoim ciałem, prowadzona przez Edyma. Wsłuchana w słowa, nie zwracałam większej uwagi na kroki, zupełnie jakby Foxtrot był dla mnie czymś naturalnym, co było nie do pomyślenia. Czułam się jakbym utraciła kontakt z własnym ciałem, dopóki nie stanęliśmy. Usłyszałam brawa, które mnie przytłoczyły. Przycisnęłam się do Edyma, który z ciepłym uśmiechem, objął mnie ramieniem.
-Nie wierze, że to się dzieje naprawdę- mruknęłam, ciesząc się z jego bezpieczeństwa.
-Jesteś gotowa na jeszcze jeden taniec?
-Jeśli mnie nie zostawisz- wyszeptałam pełna niepokoju na widok spojrzeń płci męskiej.
-Ani na chwilę- odparła i ucałował mnie w czubek głowy, zanim zmusił mnie do zajęcia pozycji.
Zapewne wszyscy myśleli o jednym. Ale z niej szczęściara. Może i mieli trochę racji. Tańczyłam z osobą, której na mnie zależało, ale wcale nie było tak cudownie. Każdy mój ruch był obserwowany. Czułam na plecach ciężar tych spojrzeń. Wiedziałam, kiedy miałam kogoś z obserwatorów, nie wiem, dlaczego, lecz potrafiłabym ich wskazać. Niepokoiło mnie to bardzo, nawet nie czerpałam już takiej przyjemności z tańca. W końcu wyślizgnęłam się z bezpiecznych objęć i zniknęłam w tłumie. Przemykałam między wszystkimi, udając, że to tylko drzewa w lesie. Nie pamiętam, w jaki sposób wymknęłam się na balkon, ale zimne powietrze pozwoliło mi odzyskać zmysły. Odeszłam od drzwi, kucając w kącie wśród winorośli. Czułam wiatr targający drzewami i zapach burzy w powietrzu. Ból w potylicy wzrastał z każdą chwilą, zanim spadły pierwsze ogromne krople deszczu.
-Tutaj jesteś- odezwał się znienawidzony przeze mnie głos.
Wstałam i wyprostowawszy się, posłałam jej obojętne spojrzenie. Przede mną stała Jasmina w błękitnej sukni, która wyraźnie podkreślała jej biust, opinając się wokół niego. Zwiewny materiał był tak cienki, że patrząc na nią robiło mi się zimno. Włosy miała zaplecione jak greckie boginie. Piwne oczy patrzyły na mnie z zadziwiającą mądrością i ostrzeżeniem, kiedy zdjęła maskę.
-Zostaw go w spokoju- powiedziała, delikatnie mrużąc oczy.
-Kogo?
-Edym nie należy do twojego świata, więc nie łudź się nadzieją.
-Do jakiego mojego świata? Przecież…
-Jesteś jego zabawką- wycedziła pogardliwie.- Spójrz na mnie i na ciebie. Jak sadzisz, kogo wybierze? Sobie podobną czy przybłędę?
-Wracam na salę- oświadczyłam, próbując ją wyminąć. Ale złapała mnie za ramie z zadziwiająca siłą. Poczułam falę oburzenia, która objęła mnie z delikatnym dreszczem. Dało mi to siłę.
: Jestem z tobą.
Nie spodziewałam się tego głosu, ale dodał mi pewności siebie.
: Witaj.
: Może damy jej nauczkę?
: Z przyjemnością.
Pozwoliłam przejąć mu kontrolę nad moim ciałem, kiedy wykręciłam jej rękę. Skuliła się z bólu.
-Pozwólmy mu wybrać- wycedziłam.
Odskoczyła ode mnie, kiedy poluźniłam uścisk. Purpurowa na twarzy wyszła. Oparłam się o barierkę, łapiąc oddech.
: Jesteś tam?
: Tak.
: Musisz mi wiele wyjaśnić.
: Zapewne.
: Sama nasza rozmowa jest niemożliwa, a przecież była jeszcze nasza walka z Nico i kilka innych dziwnych rzeczy, które mnie spotykały.
: Teraz nie mogę. Obserwują mnie, a tego nie mogę ujawnić.
: Mnie też obserwują… Boje się, Carl.
: Wiem, ale może najpierw spójrz, co się dzieje.
Podniosłam przymknięte oczy. Wokół mnie szalał burza, która mnie nie dosięgała. Żaden podmuch wiatru nie rozwiał moich włosów. Żadna kropla wody nie zniszczyła mojej sukni.
: Wejdź do środka…Nie utrzymam połączenia dłużej….
: Carl? Carl!
: Wybacz, siostro.
Jego głos był taki słaby, że natychmiast wpadłam do środka. Spanikowana przeszukiwałam tłum. Wpadłam na kogoś i upadłam.
-Jesteś cała?- spytała Bella.
Błękit jej oczu oszołomił mnie, kiedy ktoś mnie podniósł.
-Viv, zgubiłem cię gdzieś w tłumie- odezwał się zaniepokojony głos Edyma.- Nic ci nie jest?
-Nie, wpadłam na Bellę. Jesteś cała?
-Tak- odparła, rozciągając usta w szerokim uśmiechu.- Cudnie wyglądasz.
-Dziękuje, ty też- odparłam, podziwiając jej prostą, pozłacaną suknię. Proste włosy opadały luźno na ramiona, przytrzymane opaską.- A ta fryzura…
-Ty mi to mówisz? Twoich krwawych loków nic nie przebije.
Zaśmiałam się słabo, kiedy szyby rozjaśnił rozbłysk światła, a grzmot zagłuszył wszystko. Zgasły światła i zapadła grobowa cisza.
-To chyba koniec- mruknęłam cicho.
-Masz rację- odparł Edym, wpatrując się w Bellę.- Chodźmy, zanim zrobi się tłok- dodał pogodniejszym tonem, biorąc mnie za rękę.
Jakimś cudem wydostaliśmy się z chaosu, który zapanował na sali, a w holu spotkaliśmy Yudorę z naszymi rzeczami.
-Koniec zabawy, ubierajcie się- rzuciła poważnie, wychodząc na zewnątrz.
Szybkimi ruchami pozapinałam się po ostatni guziczek, zanim ciągnięta przez Edyma dostałam się do domu madame. Tutaj też nie było lepiej. Brak prądu, wcale nie poprawił mojej dzisiejszej sytuacji. Obiecałam Aidzie, że ucieknę z nią po balu, a teraz, co miałam zrobić. Nikt nie odstępował mnie na krok, a w dodatku na zewnątrz panowała ulewa.
-Mogę iść do siebie?- spytałam Edyma, kiedy przyszedł do nas z latarnią.
-Oczywiście.
Widziałam, że coś go niepokoi, kiedy wchodziliśmy po schodach. Myślałam, że gorzej już być nie może? Myliłam się. Kiedy otwieraliśmy drzwi, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Pierwsze podejrzenie, które padło na naturę okazało się błędne, kiedy zobaczyliśmy zdemolowany pokój.
-Włamywacz- szepnęła, zaskoczona oglądając zniszczenia. Podłogę pokrywały kryształki stłuczonego szkła i moje rzeczy. Meble zostały skrupulatnie przeszukane, a szuflady wyjęte. Materac i poduszki zostały pocięte. Ramy okna uderzały w drzwi szafy, z której została wyrzucona moja walizka, którą dokładnie pocięto w poszukiwaniu skrytek. Patrzyłam zdruzgotana, ignorując uścisk Edyma.
-Intruz!- zagrzmiał, przekrzykując burze.
Zakotłowało się w domu. Każda osoba przeszukiwałam pokój po pokoju, piętro po piętrze. Skrupulatnie, jakby już nie raz to ćwiczyli. Zaniepokojona wyślizgnęłam się i usiadłam w bibliotece. Skuliłam się w mroku, za kominkiem. Nawet ciepły ogień nie sprawił, że poczułam się lepiej. Ktoś się do mnie włamał, a to oznaczało, że posiadałam coś wartościowego dla tej osoby. Pomyślałam o Aidzie, ale to nie mogła być ona. Włamywacz narobił hałasu, a ona była cicha. Wręcz niesłyszalna, bezgłośna niczym polujący drapieżnik. W dodatku przecież ja zawsze zamykałam okno, a drzwi przecież były zamknięte na klucz. Więc musiał być to ktoś z domu. Ktoś z kluczem. Wymacałam kluczyk od skrytki w jaskini, który miałam w podszewce bielizny. Wciąż był na miejscu, ale to nie poprawiło mi samopoczucia. Wciąż nie wiedziałam, dlaczego ktoś się do mnie włamał. Nawet tam nie miałam jakiś bogactw. Już więcej warte były antyki z salonu. Potarłam ramiona, rozgrzewając się. Wciąż byłam w balowej sukience, którą nawet się nie nacieszyłam.
Skrzypnęły drzwi i zaszurały ciche kroki.
-Viv?
-Tutaj jestem- odparłam na cichy głos Edyma.
Podszedł do mnie z kocem i usiadł obok. Nie oparłam się o niego, lecz objęłam kolana ramionami. Narzucił mi na plecy gruby koc.
-Nic nie znaleźliście?
-Nic.
Pokiwałam głową, pewna tej odpowiedzi.
-Musze cię zapytać. Muszę wiedzieć, czy miałaś coś cennego w swoich rzeczach?
-Nie w tych-szepnęłam, wsłuchując się w odgłosy domu.
-A gdzie…? W mojej…
-Tak. Tam ma zdjęcia mojej rodziny. Jedyną cenną rzecz, jaką posiadam- skłamałam.- Nie pomagam?
-Niezbyt, ale to dobrze. Wybacz, że zapytałem.
-Musiałeś- mruknęłam, wtulając się w koc.
Ucałował mnie w czubek głowy, zanim wstał i wyszedł. Nie wiem jak długo siedziałam tam, szukając w sobie spokoju, zanim usłyszałam ciche skrobanie. Rozejrzałam się, nasłuchując, Lae nikogo nie było w pokoju, kiedy ponownie je usłyszałam. Dostrzegłam cień za oknem. Brak prądu jeszcze bardziej mnie teraz zirytował. Niepewnie podeszłam do okna, ale widziałam tylko czerń. Nagle błysnęła błyskawica, oświetlając twarz Aidy. Wyszczerzyła zęby w drapieżnej imitacji uśmiechu. Otworzyłam okno, wpuszczając zimny podmuch wiatru do środka. Zamigotał ogień w kominku, a ja zadrżałam, czując zimne krople na skórze.
-Już czas- oznajmiła wśród chaosu burzy.
Przygryzając dolną wargę, złapałam płaszcz, który leżał na kanapie. Wciągając na siebie gruby materiał, zastanawiałam się co zrobi Edym, kiedy odkryje moje zniknięci. Usłyszałam wycie wilka.
-Szybciej- syknęła Aida.
Zarzuciłam na głowę kaptur i zeskoczyłam z okna w krzaki. Nie zważając na ubranie, wyszłam z zarośli, starając się nie narobić hałasu. Wypuściłam ustami kłąb pary. Wilki zwykle nie zapuszczają się samotnie na tereny ludzkie. Jakby dla potwierdzenia mojej tezy zawyły kolejne cztery. W co ja się wpakowałam- pomyślałam.
-Musimy zajść w jedno miejsce w lesie- oświadczyłam.- Tam ma swoje rzeczy- dodałam, pokazując szpilki.
-Nie wybieramy się na bal, lecz uciekamy- warknęła.
-Ja dopiero wróciłam z balu, więc nie narzekaj i chodź- rzuciłam, zanim pobiegłam przez las. Nie spojrzałam za siebie, lecz pokonywałam w szpilkach kolejne metry błota oraz co raz to nowe zwalone drzewa. Znając drogę szybko dotarłam do poszukiwanej ściany zarośli. Rozejrzałam się dookoła, zanim wraz z Aidą nie weszłam do jaskini. Szybkimi ruchami, wydobyłam kluczyk z fałd materiału, którym otworzyłam szafkę. Wyciągnęłam z niej wszystkie rzeczy. Ubrania na zmianę wepchnęłam do torby, ukrywając pod nimi książkę.
-Nie mamy czasu, żebyś się przebrała- oznajmiła mi Aida.
Skinęłam i tylko zrzuciłam szpilki, chowając je do szafki, a na ich miejsce wzułam dobrze znane buty do biegania.
-Chodź- mruknęłam, wchodząc do kuchni. Zrobiłam szybki tobołek, zabierając trochę zapasów. Odsunęłam szafkę i przeszłam przez dziurę za nią. Jego tajne wyjście.
-Nieźle- mruknęła.- Chodź, musimy się śpieszyć.
Pobiegła przez las. Tylko przez jedno uderzenie serca zawahałam się, spoglądając na znaną mi jaskinię, zanim pomknęłam jej śladem. W oddali usłyszałam kolejne wycie wilków, ale starałam się nie poddawać strachowi, który niczym boa dusiciel oplótł moje serce. W niedalekim sosnowym zagajniku stała spokojnie Esene. Aida podbiegła do niej i poprawiła popręgi.
-Aida?
-Wskakuj- rzuciła, sama wsiadając na konia.
-Nie, nigdzie z tobą nie pójdę, jeśli nie wyjaśnisz mi, co tu się dzieje- powiedziałam, cofając się o kilka kroków.
Westchnęła ciężko, wznosząc oczy ku rogalikowatej tarczy księżyca. Strugi deszczu ciekły z mojego płaszcza. Aida zeskoczyła lekko z siodła i zbliżyła się do mnie, obrzucając mój wygląd badawczym spojrzeniem.
-Carl przysłał mnie, żebym cię chroniła i właśnie próbuję to robić. Grozi ci tu niebezpieczeństwo, dlatego zamierzam cię wywieźć, co mi obiecałaś…
-Zaraz, jakie niebezpieczeństwo?
Leśną ciszę przerwało kolejne wycie wilków. Były co raz bliżej i co dziwne nie słyszałam żadnych innych nocnych zwierząt.
-Czy znasz mitologię?- spytała, jakby nie zauważając mojego rozkojarzenia.
-Mniej więcej- odparłam, nie rozumiejąc sensu tego pytania.
-Kojarzysz może Artemidę?
-Grecka bogini łowów i dziewictwa. Taka dziewczyna biegająca po lesie ze swoim orszakiem.
-Wiesz, z kogo składał się jej… orszak, jak go nazwałaś?
Wyczuwałam napięcie, w jakim oczekiwała na moje odpowiedzi.
-Dlaczego mnie o to pytasz? To bez sensu. Miałaś mi powiedzieć, jakie grozi mi niebezpieczeństwo, a nie…
-Wiesz czy nie?- spytała lodowatym tonem, przeszywając mnie wzrokiem. Jej oczy stały się ciemne, a rzęsy rzucały długie cienie na lisie rysy twarzy. Zadrżałam, czując na sobie jej spojrzenie.
-Z ogromnych ogarów i jej łowczyń, jak na wazie w salonie madame- odparłam, sparaliżowana strachem.-Polowała wraz z nimi na potwory- Minotaura i jemu podobne.
Aida posłała przelotne spojrzenie w kierunku rezydencji madame.
-Vivienne Shepard, stałaś się nową zwierzyną łowczyń Artemidy- oświadczyła śmiertelnie poważnym tonem, a w oddali zawyły wilki.
Wow, jakie zakończenie *_* Pisz szybko cd ;D
Świetne Pisz dalej!
Miał miał! Akcja strasznie chaotyczna, trudno się połapać. Błagam opanuj to troszkę :* bo to jest takie super! Zakończenie mega! I pisz! Możesz wstawiać nawet codziennie
Super! Zero błędów, szybko akcja. To jedno z najlepszych opowiadań na tym blogu. Masz świetny styl. Oby tak dalej!
Pisz, pisz, pisz, bo nie wytrzymam!!! 😉
Rozumiem Twoją (Waszą) prośbę o komentarze. Za jakiś czas zamierzam walnąć pod tym opkiem komentarz z prawdziwego zdarzenia, ale na razie czytam dopiero szóstą część – a nowe pojawiają się tak często, że nie nadążam. Jak zaczynałam było ich tylko siedem..! Na razie powiem tylko, że mi się podoba pomysł, a i wykonanie dobre.
Mogę cię zapewnić Kiva, że może jedynie następna część 10 będzie szybciej, bo na 11 trzeba będzie poczekać miesiąc jak nie dłużej.
To dawaj tę 10!!!!
Jak dla mnie to po prostu super i proszę pisz szybko bo już nie mogę się doczekać CD 😛