Dobra, przewiduję to na jakieś 2, może 3 części. Piszcie, czy jest sens to kontynuować.
szekla
„Będziesz moją dumą. Zrobisz to dla mnie.
Nie. Nigdy.
Oh. Jak pięknie.
Nie zmusisz mnie.
Jesteś taki pewny siebie… W końcu zrozumiesz.
Co?
Że nie odrzuca się własnej matki.
Nie jesteś moją matką.
Jestem matką każdego.”
Popełniliśie kiedyś ogromny błąd?
Nie? To się cieszcie. Bo ja popełniłem.
Zacznijmy od początku. Oficjalnie nazywam się Fovos. Jestem bogiem strachu i zła. Takim wielkim horrorem i powieścią kryminalną w jednym. Chyba domyślacie się jaki mam charakter?
No więc, jestem siódmym i najmłodszym synem Kronosa i Rei. Podczas Tytanomachii przewodziłem armią ojca. I dlatego właśnie zostałem strącony do Tartaru, a potem przeniesiony na Pola Elizejskie. Chyba każdy zna tę historię.
Rzecz w tym, że „zaprzyjaźniłem” się ze swoim braciszkiem, Hadesem (kilka przekleństw na temat Zeusa i voila!). Ten natomiast zapoznał mnie z Aresem. Ten typ mi się spodobał. Siostrzeniec obiecał sprowadzić mnie na Ziemię (brzmi to absurdalnie, ale uwierzcie mi na słowo).
Byłem do tego sceptycznie nastawiony. Jak niby mam się wydostać z Podziemia? Poza tym, Zeus oraz inni bogowie natychmiast mnie znajdą i zaczną torturować.
Wtedy dowiedziałem się o pewnym Obozie Herosów. Ares miał odwrócić uwagę bogów, a ja miałem się dostać do tego herosowego bagna i udawać syna Aresa.
No więc, po naprawdę długich nocach planowania znalazłem się przed sosną Thalii. Szybko podbiegł do mnie jakiś strażnik.
– Kim jesteś? Herosem? Potworem? Śmiertelnikiem? Kto jest twoim boskim rodzicem? – Zostałem zasypany gradem pytam. No cóż, musiałem udawać głupiego.
– J-ja… jestem synem Aresa – zacząłem przestraszonym głosem. Ach, jestem świetnym aktorem! – Ojciec opowiedział mi o tym miejscu. Powiedział, że mam się tu udać.
– Dobra, zaprowadzę cię do Chejrona.
Chłopak poprowadził mnie przez obóz. Widziałem pola truskawek, arenę, skałę z lawą. Moja pierwsza myśl to było sarkastyczne: serio?
Razem weszliśmy do Wielkiego Domu.
– Przyprowadziłem nowego!
– Dobrze, Dawid – matko, temu koniowi się tu nie nudzi? – Oprowadź go po obozie.
I tak zaczęła się niezwykle nudna opowieść.
Dawid opowiadał mi o bogach, atrakcjach itd. Na koniec zaprowadził mnie do niedużego domku. Był pomalowany na czerwono, ogrodzony drutem kolastym, a nad drzwiamy widniała ogroma cyfra 5.
Chłopak wepchnął mnie do środka, ale sam nie wszedł.
Już mi się tu podoba.
– Nowy – krzyknęła do reszty ciemnowłosa dziewczyna. Moje… rodzeństwo (aby było prościej, będę tak nazywać te pomioty Aresa) wydało okrzyk radości, choć brzmiało to raczej jak okrzyk bojowy. – Imię?
– Eee… Louis.
– Cześć Louis, jestem Clarisse, grupowa domku.
Zabrzmiała koncha. To dobrze, bo akurat robiłem się głodny. A uwierzcie mi, nie chcecie mnie takim spotkać.
Na obiad chiałem dostać świeżego, czystego barana, ale uznałem, że to zły pomysł. Widzieliście kiedyś, aby na szkolnej stołówce ktoś zabijał barana? Poprosiłem więc o ten dziwny czerwono-żółty placek, który wszyscy jedli.
Potem, o zgrozo, tzreba było dać ofiarę bogom. Jak przy takiej oczywistej sytuacji mam pozostać niezauważonym? Wstałem razem z tłumem i udałem, że coś wrzucam.
Obiad się skończył, a ja chciałem pójść na sjestę, jak zwykłem to robić w Podziemiu, ale nagle Clarisse mnie złapała i zaciągnęła na arenę.
– Masz miecz? – Spytała. To chyba oczywiste, że go nie miałem! Ale zamiast wziąć pierwszą lepszą włócznię, wyczarowałem jeden. No co, nie można już w ogóle używać swojej mocy? Spojrzała na mnie dziwnie, ale chyba wszyscy tutaj mają jakąś zaczarowaną broń, bo po chwili zaatakowała.
Obroniłem się i odparowałem cios. Muszę przyznać, dziewczyna była dobra. Po kilku zręcznych manewrach wypadł jej miecz z ręki, a swój własny przystawiłem jej do gardła.
I to był mój błąd.
Zainteresował się mną Chejron. Zabrał mnie z tamtąd na prywatną rozmowę. Czułem, jak uginają się pode mną kolana.
Ciekawe, nie? Bóg, w dodatku strachu, się boi!
Już w Wielkim Domu, centaur rzekł:
– Czym ty jesteś?
Głupie pytanie.
– A jak myślisz, braciszku?
Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Na twarzy centaura pojawiło się zdziwienie, które szybko ustąpiło przerażeniu. To tylko dodało mi sił.
– Nie… Nie, nie, nie – powtarzał jak zepsuta zabawka.
– Myślę, że tak – uśmiechnąłem się. – Bracie… Kiedyś byliśmy blisko. Nie da się tego naprawić? Razem pokonamy bogów!
Zaśmiałem się. Uradowała mnie wizja jako władcę świata.
– Ale… Jak? Jak się tu trafiłeś? Jak, jak wyszedłeś z Podziemia?
– Och, nie było to trudne mając Hadesa za sprzymierzeńca.
– Muszę o tobie powiedzieć Zeusowi.
– Nie. Wcale nie musisz. Wystarczy, że przekonasz się i cały obóz do rewolucji. Wtedy może utrzymam was przy życiu – powiedziałem czyszcząc od niechcenia sztylet. Nie mogłem się zdenerwować. Byłem panem sytuacji.
Widziałem, że nauczyciel się zastanawia. Wiadomo, nie chciał zdradzać bogów, ale nie mógł pozwolić mi na zabicie całego obozu.
– Wystarczy tylko wyjść i rozprostować stare kości… – przeciągając się zacząłem wychodzić. Mogłem w każdej chwili zmienić się w swoją boską postać i proszę! Po obozie.
– Czekaj! Nie chcę brać w tym udziału. Nie będziemy walczyli przeciw bogom, ale nie będziemy też Ich sprzymierzeńcami.
– Ciekawa propozycja ośle. Wierzę, że nie powiadomisz Olimpu.
Obrażanie go sprawiało mi przyjemność. Wyszedłem z budynku z szerokim uśmiechem.
Nie rozumiem, jak te dzieciaki wytrzymują z tym koniem.
Wszedłem do „strasznego” domku.
– Cześć dzieciaki – złosliwy uśmiech wdarł się na moją twarz. Wszyscy patrzyli na mnie podziwem, ale także ze strachem.
Nie żałuję tego, co zrobiłem. Znęcanie się i szantażowanie sprawiało mi przyjemność. Głęboko wierzyłem, że uda mi się przeciwstawić bogom. Że razem z sprzymierzeńcami dam radę obudzić Gaję oraz mojego ojca. Uwolnić tytanów z więzienia.
To były głupie marzenia podsycane nadzieją, nienawiścią i wiarą.
Było kilka literówek:
Popełniliśie= popełniliście,
drutem kolastym= kolczastym [chyba, że chodziło ci, że ogrodzenie jest w kółka z drutu],
nad drzwiamy widniała ogroma cyfra 5= nad drzwiami widniała ogromna cyfra 5,
chiałem= chciałem,
tzreba= trzeba,
z tamtąd = stamtąd,
złosliwy= złośliwy.
Poza ty za krótkie jak dla mnie. Ile ci to zajęło ledwie 2 strony? za krótkie!
Akcja natomiast pędzi jakby goniło je stado zabawowych kucyków. W ogóle nie potrafiłam wczuć się lub chociaż zrozumieć w jakiejś części bohatera. Brak opisów, jakichkolwiek, uczuć czy miejsca.
W dodatku chyba pomyliłaś imię boga-> FOBOS to grecki bóg strachu. Poza tym jego ojcem był podobno Ares, a matką Afrodyta. Wraz ze swoimi braćmi, wg. mitologii, Dejmosem (terror, ból) i Enyo (horror) towarzyszył swojemu ojcu na polu walki. Chyba, że to ja się pomyliłam albo ty stworzyłaś nowe bóstwo.
Podsumowując, pomysł miałaś może i dobry, ale wykonanie go zabiło. Choć skoro jak piszesz mają być jeszcze 2 części to może to poprawisz i będzie lepiej. Wtedy z chęcią przeczytam cd.
„Oficjalnie nazywam się Fovos” – Nie powinno być „Fobos”? Z greki „strach”, pasowałoby. Strzelam, że to literówka, ale pewności nie mam.
„I dlatego właśnie zostałem strącony do Tartaru, a potem przeniesiony na Pola Elizejskie. Chyba każdy zna tę historię” – przewodził armią Kronosa i został przeniesiony na Pola Elizejskie? Nie, chyba nie znam tej historii
„- Masz miecz? – Spytała” – „spytała”, z małej litery
„Po kilku zręcznych manewrach wypadł jej miecz z ręki, a swój własny przystawiłem jej do gardła.” – tak sam z siebie? Brakuje mi tu opisu. Czy on jej ten miecz wybił z ręki; ona go upuściła z jakiegoś konkretnego powodu (typu: Zmachała się i ze spoconej dłoni jej się wyślizgnął.) Rozumiesz o co mi chodzi? Bo Clarisse była dobra w szermierce i nigdy miecza nie gubiła.
” z tamtąd” – stamtąd
„…czyszcząc od niechcenia sztylet” – skąd go wytrzasnął? Wszedł przecież bez niego.
” przeciągając się zacząłem wychodzić” – tu chyba przecinka brakuje po „przeciągając się” i „przeciągając” z wielkiej
” też Ich sprzymierzeńcami.” – Z małej „ich”
„Wszedłem do „strasznego” domku” – który jest tym strasznym domkiem?
Co do całokształtu: Nie jest źle, pomysł nawet fajny, ale ten tekst do mnie nie przemawia za bardzo. Hades wypuszczający kogoś z Podziemia? No może, ale nie jest aż tak durny, żeby wypuścić na wolność boga i przemycić go do Obozu. Może i nie lubi Zeusa, ale nie na tyle by zagrozić samemu sobie. Chociaż może się później okaże, że ten bóg go jakoś omamił? Byłoby ciekawie. Albo nagle Hades skumał się z tytanami. Hmm, to by było nawet ciekawe. Druga sprawa, bohater zachowuje się tak jakby znał Obóz. Jednak nie mógł być tam już wcześniej. Nawet z opowieści innych bogów nie mógłby aż tak dobrze rozpoznawać budynków.
Fajne stylistycznie 😀
Czekam na następną część
Bardzo fajne nie będę wymieniała literówek bo inni to zrobili. Czekam na ciąg dalszy 😉
Hmmm… ciekawy pomysł. Czekam na kontynuację.