Za czasów wielkich herosów: Katakumby by Rue
To moje pierwsze opko. Piszcie, czy w ogóle jest sens to kontynuować. Opowiadanie dedykuję mojej koleżance. Za jej szczere spojrzenie na moje bazgroły, no i za pomysł na Sky, tytuł i to co z nią zrobić.
Rue
– Yyyyy… -jęczę cicho. Strasznie boli mnie głowa. Po chwili dociera do mnie zapach starej pościeli, potu, krwi, niemytych ciał i ogólnego brudu.
– Gdzie jestem? – Szepczę przez spękane usta. Otwieram oczy.
Cicho piszczę i zaraz się zamykam. Wszystko już zdążyłam sobie przypomnieć. Zniknęło senne odrętwienie, które trzymało mnie z dala od rzeczywistości. Widzę białe ubrudzone posoka ściany, podłogę pełną odpadów, ubrudzone prześcieradło na moim łóżku, czyli stole, na którym mnie torturują… Słyszę krzyk dziewczyny. Co jej robią? Ile może mieć lat? Czym zawiniła? Pewnie tak jak wszyscy po prostu się urodziła. Znowu słyszę jej krzyk tym razem jeszcze bardziej rozpaczliwy. Tylko wtedy dają mi spokój. Kiedy krzywdzą innych. W ten sposób ranią mnie też psychicznie.
Jeszcze raz zanim odejdę od zmysłów. Nazywam się Sky Evans. Mam 14 lat. Jestem córka Zeusa. To, dlatego tu jestem, bo w moich żyłach płynie boska krew. Obóz Herosów… Moi przyjaciele… Julia, Jack, Rose, Emily, Alex, Adam, Will, Madeline, no i malutka Alice oraz moja siostrzyczka Lilly… Przypominam sobie ich twarze. Cechy, talenty, przygody… Weekendowe pikniki z Julią, Lilly i Alice… Wycieczki po lesie… Zabawy na plaży… Tylko to pozwala mi się jeszcze trzymać. Marzenia, że może kiedyś do nich wrócę. Ucieknę, albo oni mnie odnajdą, zanim te potwory zdążą mnie zakatować na śmierć.
Głęboko oddycham, kiedy dziewczyna w sali obok piszczy. Podnoszę delikatnie ręce. Chcę zatkać uszy, lecz zatrzymuję dłonie przed twarzą. Moje pokryte bliznami ręce. Dotykam swojego ubrania, a raczej strzępów. Tęsknie za Obozem. Kolejny rozdzierający krzyk. Tym razem zatykam uszy trzęsącymi się dłońmi. Liczę w myślach do dziesięciu, nie równomiernie oddychając i dygocząc. Chcę się obudzić z koszmaru. Dostaję dreszczy. Muszę się zająć czymś innym. Patrzę na ścianę, na której robią kreskę na każdy dzień, który tu spędziłam. Ile ich jest? A tak, skoro porwali mnie 14 stycznia, wieźli samolotem przez dwa dni, a na ścianie jest 88 kresek, to w takim razie mamy… Fanfary proszę… 13 kwietnia.
Po chwili nieprzerwanego krzyku heroski obok, słyszę już tylko jej pochlipywanie. To zły znak. Zaraz tu po mnie przyjdą. Czuję okropny strach przed bólem, świstem bata, dotykiem rozżarzonego pręta…
Czuję jak łzy spływają mi po policzkach. Nie ma sensu powtarzać sobie, że jestem silna, bo tu wszyscy są bezbronni.
Wchodzą dwie drakiny zawijają mnie w jakąś szmatę, chcę krzyczeć, gdy ciągną mnie, kopią i popychają, bo nie jestem już w stanie chodzić. Czuję, jak wrzucają mnie do wody. Jest zbyt płytka żeby się utopić. Nie dadzą mi tej satysfakcji. Nie pozwolą mi się zabić, bo wtedy bym wygrała. Umarłabym szybko i bezboleśnie, to byłby mój ostatni akt walki.
Mogę o tym tylko pomarzyć.
Nagle przez wodę przepływa prąd. Prąd! Powinien mnie parzyć, ale nic mi się nie dzieje. To, dlatego, że jestem córką Zeusa. Mimo wszystko piszczę jakby obdzierali mnie ze skóry. Muszę zachować pozory, bo znajdą mi karę gorszą niż siedzenie w deszczu krwi, gdy nie piłaś od dwóch dni, gorszą niż nacinanie ramion i posypywanie ran solą…
Na chwilę przestają, żebym mogła złapać oddech. Mimo wszystko czuję się silniejsza niż przed chwilą. Nagle zapala mi się w głowie iskierka nadziei. Może któregoś dnia będę miała tyle siły, że uda mi się ze sobą skończyć. I tak już nikomu więcej nie pomogę… Znowu czuję prąd. Machinalnie piszczę. Słyszę pytania.
– Czy dołączysz do oddziałów Panów tego świata? – słyszę paskudny syk drakiny tuż przy moim uchu. Nie poddam się. Nie udało im się do tych czas, to teraz też im się nie uda.
– Nigdy! – pół piszczę, pół krzyczę. Im tak naprawdę na tym nie zależy, ale chcą mieć pretekst, żeby mnie katować, chociaż nie wiem, po co im on. I tak jesteśmy na ich łasce.
Męczą mnie jeszcze przez półgodziny. Choć tak naprawdę to ja na tym zyskuję.
Później znowu wleczą mnie do mojej sali. Mimo, że jestem silniejsza fizycznie nic nie chroni mnie przed tym, co ma nastąpić. Przestali męczyć piętnastolatkę obok około dwudziestu minut temu. Więc wcale nie jestem zdziwiona, gdy słyszę krzyk w drugiej sali, tej po mojej prawej.
Nagle ogarniają mnie dreszcze. Płytko oddycham, chociaż nie wiem, dlaczego. Czuję paniczny strach. Chcę wyrwać się z sali, biegać i zacząć się drzeć jak ta ośmioletnia dziewczynka.
– O bogowie!!! – piszczę.
To Lilly.
Bardzo fajne
Myślę, że to był prolog. Nie znalazłam żadnych literówek ani błędów innej maści 😉
Nie ma tragedii, choć przecinki mogłyby już wrócić z urlopu. A poza tym, to one wloką, a nie wleczą. Styl masz niewyrobiony, lekko chropowaty ten tekst wyszedł, co sprawia pewien dyskomfort odbiorcy. Powtarzasz zdania (mam na myśli pewne konstrukcje, schematy), a słownictwo również mogłoby być bogatsze. O tym, jak niedopracowana jest psychika bohaterki mogłabym się długo rozwodzić, ale po co? Bo wrzuciłaś, jak autorka, dziewczynę w mocno skrajną sytuację, a my, jako czytelnicy, właściwie nie wiemy, czy jest bardziej wystraszona, zła, smutna, czy chce zakatować prześladowców, czy zwykłe poderżnięcie im gardeł jej wystarczy, a może zadowoliłaby ją ucieczka? Według mnie narracja pierwszoosobowa, a zwłaszcza w czasie teraźniejszym, wymaga od autora wczucia się w emocje postaci i oddania samym nacechowaniem tekstu, niekoniecznie bezpośrednio – słowami, tego, co czuje narrator.
Nie mogę napisać, że pomysł rzucił mnie na kolana, bo i tego typu schematy akcji się tu pojawiały, aczkolwiek żadne z opek, które czytałam nie doczekało się końca, oby w tym przypadku było inaczej.
Żeby wyszło ładnie, składnie i na temat, od następnej części oczekuję:
– poprawnej interpunkcji (i używania polskich znaków zawsze i wszędzie, gdzie trzeba)
– wyjaśnienia, kim jest bohaterka, co jej się stało, co wie o miejscu, w którym przebywa (bo równie dobrze może być u Argentyńskiego handlarza skarpetami w piwnicy jak i na zapleczu Pentagonu, więziona przez Talibów, którzy wynajęli drakainy do pomocy)
– jakiegoś ładnego opisiku tortur (no co? temat taki, że powinny się jakieś znaleźć, a to, że je lubię to inna sprawa…)
– może jakieś wspomnienia bohaterki..? Przeszłość to świetny sposób kształtowania bohaterów, a ci, którzy takową posiadają są zdecydowanie lepsi.
Miłego tworzenia, i miejmy nadzieję, że pisanie tego komentarza się opłacało, pozdrawiam cieplutko.