[Sheila]
Ktoś mną potrząsał. Jęknęłam. Machnęłam ręką i walnęłam w czyjeś czoło. Usłyszałam niewyraźnie krzyki. Chwyciłam poduszkę i przyłożyłam ją do tyłu głowy, zakrywając uszy. Przekręciłam się na bok. Jęczałam, ale mój dręczyciel nie przestawał. Nagle poczułam na sobie zimną wodę. Krzyknęłam. Zacisnęłam dłonie, wyskakując z łóżka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego – no ja bardziej oceniłabym to jako grymas przypominający wyszczerzenie, ale nie kłóćmy się – Nico z wiadrem w ręku – dostanie mu się za to. Obok niego stał Pollux, wyglądał jakby ujrzał… Co najmniej minotaura w pieluszkach. Zauważyłam też jego czerwone czoło. Uśmiechnęłam się drwiąco, a po chwili jednak uświadomiłam sobie, że stoję przed nimi cała mokra. Mimowolnie, moja twarz się zarumieniła i pochyliłam ją w dół. Warknęłam:
– Nico… Pollux.
– Wyglądasz tak słodko jak jesteś wściekła…- zaczął Pollux.
– I mokra. – dodał Nico.
Prychnęłam. Chwyciłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Szybko przebrałam się. Nagle usłyszałam rozbawiony glos Polluxa:
– Nie dało się Ciebie dobudzić, księżniczko!
Zachichotałam. Po chwili rozpoczęły się śmiechy. Wyobraziłam sobie jak oni leżą na podłodze i uderzali pięściami w podłogę z rozbawienia. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Był to komiczny obraz. Kiedy wyszłam z łazienki, okazało się, że nie musiałam sobie tego wyobrażać. Mimo mojej woli, wybuchłam śmiechem i dołączyłam do ich zajęcia. Kilka minut potem jednak spoważnieliśmy i usiedliśmy na jednym z dywanów popijając herbatę, która nie wiadomo z jakich powodów pojawiła się na stoliku. Może tata o nas dba? Nie ważne w sumie. Razem obgadywaliśmy misję. Śmialiśmy się. To był niespodziewany widok – Nico i śmiech. Był uroczy. Przyznam. Ale to nic.
– Nico… Pójdziesz? Chciałabym się pożegnać. Musimy iść, co nie? -powiedziałam nagle.
– Mhm… – mruknął i wyszedł z domku.
Zostałam z Polluxem sama. Westchnęłam i uśmiechnęłam się. Nienawidziłam pożegnań. Były przygnębiające, bo nie wiadomo kiedy i CZY wrócę. Przytuliłam się do niego. Nie chcąc uroniłam kilka łez.
– Siostrzyczko… Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. – powiedział.
Nie. Ja wiedziałam. Nie będzie dobrze. Coś się stanie. Nie wiem co. Wiem tylko jedno – to będzie złe. Westchnęłam i odsunęłam się od niego.
– Pollux… Zrozum, wiem, że coś się nie uda. – mruknęłam.
– Trzymam za Ciebie kciuki. – uśmiechnął się. – Będzie dobrze. Uwierz w to.
– Niech Ci będzie. Do zobaczenia, braciszku.
– Wróć cała i zdrowa.
Cmoknęłam go w policzek, porwałam moją torbę i wybiegłam. Nico wyglądał na bardzo znużonego czekaniem. Założyłam plecak i zaczęliśmy iść w ciszy. Prawdę mówiąc, była trochę dla mnie irytująca, bo jednak widziałam głośnego Nica. No nic. Trzeba się przyzwyczaić. Odwróciłam się i zobaczyłam wychodzącego Polluxa. Pomachałam do niego ręką. A on tylko ją machnął i nagle się uśmiechnął. Podbiegł pod werandę i krzyknął:
– Wszystkiego najlepszego!
– Dziękuję! – odkrzyknęłam.
Odwróciłam się i znów szłam na równi z Nico. Mieliśmy się skontaktować z Chejronem by obgadać z nim plan misji. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam od czego mamy zaczynać. Ta przepowiednia nic mi nie powiedziała… Spojrzałam na czarnowłosego. Wyglądał na zamyślonego… Przypominał mi kogoś. Osobę z przyszłości…
Hadesa. Tak. Samego pana Podziemia. Spotkałam go… Kiedyś. Tak bardzo dawno. Przyszedł po Larissę. Tak. Ukarał moją mamę… Zamknął ją w klatce śmierci, ale uwolniła się… Spotkanie było przerażające… Choć go nie pamiętam.
– Nico… Pollux.
– Wyglądasz tak słodko jak jesteś wściekła…- zaczął Pollux.
– I mokra. – dodał Nico.
Prychnęłam. Chwyciłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Szybko przebrałam się. Nagle usłyszałam rozbawiony glos Polluxa:
– Nie dało się Ciebie dobudzić, księżniczko!
Zachichotałam. Po chwili rozpoczęły się śmiechy. Wyobraziłam sobie jak oni leżą na podłodze i uderzali pięściami w podłogę z rozbawienia. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Był to komiczny obraz. Kiedy wyszłam z łazienki, okazało się, że nie musiałam sobie tego wyobrażać. Mimo mojej woli, wybuchłam śmiechem i dołączyłam do ich zajęcia. Kilka minut potem jednak spoważnieliśmy i usiedliśmy na jednym z dywanów popijając herbatę, która nie wiadomo z jakich powodów pojawiła się na stoliku. Może tata o nas dba? Nie ważne w sumie. Razem obgadywaliśmy misję. Śmialiśmy się. To był niespodziewany widok – Nico i śmiech. Był uroczy. Przyznam. Ale to nic.
– Nico… Pójdziesz? Chciałabym się pożegnać. Musimy iść, co nie? -powiedziałam nagle.
– Mhm… – mruknął i wyszedł z domku.
Zostałam z Polluxem sama. Westchnęłam i uśmiechnęłam się. Nienawidziłam pożegnań. Były przygnębiające, bo nie wiadomo kiedy i CZY wrócę. Przytuliłam się do niego. Nie chcąc uroniłam kilka łez.
– Siostrzyczko… Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. – powiedział.
Nie. Ja wiedziałam. Nie będzie dobrze. Coś się stanie. Nie wiem co. Wiem tylko jedno – to będzie złe. Westchnęłam i odsunęłam się od niego.
– Pollux… Zrozum, wiem, że coś się nie uda. – mruknęłam.
– Trzymam za Ciebie kciuki. – uśmiechnął się. – Będzie dobrze. Uwierz w to.
– Niech Ci będzie. Do zobaczenia, braciszku.
– Wróć cała i zdrowa.
Cmoknęłam go w policzek, porwałam moją torbę i wybiegłam. Nico wyglądał na bardzo znużonego czekaniem. Założyłam plecak i zaczęliśmy iść w ciszy. Prawdę mówiąc, była trochę dla mnie irytująca, bo jednak widziałam głośnego Nica. No nic. Trzeba się przyzwyczaić. Odwróciłam się i zobaczyłam wychodzącego Polluxa. Pomachałam do niego ręką. A on tylko ją machnął i nagle się uśmiechnął. Podbiegł pod werandę i krzyknął:
– Wszystkiego najlepszego!
– Dziękuję! – odkrzyknęłam.
Odwróciłam się i znów szłam na równi z Nico. Mieliśmy się skontaktować z Chejronem by obgadać z nim plan misji. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam od czego mamy zaczynać. Ta przepowiednia nic mi nie powiedziała… Spojrzałam na czarnowłosego. Wyglądał na zamyślonego… Przypominał mi kogoś. Osobę z przyszłości…
Hadesa. Tak. Samego pana Podziemia. Spotkałam go… Kiedyś. Tak bardzo dawno. Przyszedł po Larissę. Tak. Ukarał moją mamę… Zamknął ją w klatce śmierci, ale uwolniła się… Spotkanie było przerażające… Choć go nie pamiętam.
***
Otworzyłam załzawione oczy. Na podłodze z kafelków leżało martwe ciało Larissy. Poczołgałam się do niej i rączkami wytarłam jej załzawioną buźkę. Zapłakałam. Nagle w drzwiach pojawił się dwaj mężczyźni. Spojrzeli na mnie, a ja zakryłam Larissę za sobą.
– Nie bój się, kochanie… – powiedział jeden z nich w koszuli w panterkę.
Uklęknął obok mnie i poczochrał po włosach. Puściłam Larissę. Wyjął ją i utulił. Westchnął. Na jego twarzy malował się smutek. Nagle Larissa zamieniła się w ciecz. Złotą. Zaciekawiona, spróbowałam dotknąć tej substancji, jednak to na nic. Mężczyzna trącił moją rączkę. Odsunęłam się.
– Moja córka… Zabita przez własną matkę. – mruknął. – Hadesie, wiesz kto mąci jej uczuciami?
– Nie wiem. Ale Posejdon ostatnio zrobił się nerwowy. – odezwał się drugi mężczyzna.
Cisza. Po chwili nagle zaczęli się kłócić – co dziwne, po innym języku. Starogrecku… Jedyne słowo, które zrozumiałam to było… „Entyfalos”. Kilka minut potem ucichli. Ten drugi powiedział:
– Dionizosie, mam rozkaz zabrać duszę twojej żywej córki.
– Dlaczego?! Zeus kazał?! Zamierza ściąć głowę swojej poto…
Otworzyłam załzawione oczy. Na podłodze z kafelków leżało martwe ciało Larissy. Poczołgałam się do niej i rączkami wytarłam jej załzawioną buźkę. Zapłakałam. Nagle w drzwiach pojawił się dwaj mężczyźni. Spojrzeli na mnie, a ja zakryłam Larissę za sobą.
– Nie bój się, kochanie… – powiedział jeden z nich w koszuli w panterkę.
Uklęknął obok mnie i poczochrał po włosach. Puściłam Larissę. Wyjął ją i utulił. Westchnął. Na jego twarzy malował się smutek. Nagle Larissa zamieniła się w ciecz. Złotą. Zaciekawiona, spróbowałam dotknąć tej substancji, jednak to na nic. Mężczyzna trącił moją rączkę. Odsunęłam się.
– Moja córka… Zabita przez własną matkę. – mruknął. – Hadesie, wiesz kto mąci jej uczuciami?
– Nie wiem. Ale Posejdon ostatnio zrobił się nerwowy. – odezwał się drugi mężczyzna.
Cisza. Po chwili nagle zaczęli się kłócić – co dziwne, po innym języku. Starogrecku… Jedyne słowo, które zrozumiałam to było… „Entyfalos”. Kilka minut potem ucichli. Ten drugi powiedział:
– Dionizosie, mam rozkaz zabrać duszę twojej żywej córki.
– Dlaczego?! Zeus kazał?! Zamierza ściąć głowę swojej poto…
***
– Masz dziś urodziny? – pytanie Nico spowodowało mój powrót do rzeczywistości.
Na chwilę zamilkłam. Nie pamiętałam co było dalej. Co znaczy „Poto”? Jakie to słowo w ogóle?! O co chodziło mojemu tacie? Dlaczego zapomniałam o tym spotkaniu? Nie rozumiem… Dlaczego teraz sobie to przypominam? Co się dzieje?
– Dokładnie. – powiedziałam – A ty kiedy masz…
– Wczoraj… – mruknął
Wczoraj. Zacisnęłam pięść. Pewnie nikt mu nie złożył życzeń. Głupia. Nikt pewnie nie wiedział! Ale dlaczego? Nie rozumiem Nico. Nie ogarniam dlaczego on tak bardzo chce być samotny. To w końcu go zabije. Westchnęłam.
– Nico… Em, to… Wszystkiego najlepszego…
Czarnowłosy drgnął. Usłyszałam ciche podziękowania, a po chwili chłopak szybko przyspieszył. Rozglądałam się. Obóz wyglądał na opustoszały. Jak się później dowiedziałam – wszyscy pojechali do domów. No, wszyscy co mogli. W końcu wigilia… Czas magii, świąt. Po chwili ujrzałam Wielki Dom. Prawdę mówiąc, nie był on duży. Jednopiętrowy, niebieski domek. W środku przytulny. Słyszałam, że na strychu kiedyś mieszkała Wyrocznia.
Nawet nie zauważyłam, a znalazłam się z Nico w pokoju gościnnym. Rozciągnęłam się na kanapie i chrupnęłam krakersa. Westchnęłam. Musieliśmy czekać na Chejrona. Mimowolnie wspominałam poprzednie dni. Drgnęłam na wspomnienie plującej zielonym dymem Rachel. Nagle usłyszałam głos Chejrona:
– Witaj Nico, Sheilo.
– Witaj. – odpowiedział czarnowłosy, a ja tylko kiwnęłam głową.
Wstałam i wyjrzałam za okno. Stąd miałam doskonały widok na mój domek. Zauważyłam też miejsce ogniska. Było tam kilku obozowiczów – pewnie wśród nich były te od Hermesa – sprzątających bałagan, który narobiliśmy wczoraj.
Nagle niebo rozdarł piorun. Zauważyłam, że trafił w… Mój domek. Wrzasnęłam. Centaur i syn Hadesa próbowali mnie uspokoić, ale ja nie mogłam stłumić gniewu. Nie wiem dlaczego. Byłam wściekła. Oskarżałam o to pana Niebios… Ale się myliłam. Powracając do wydarzeń… Kilka minut po uspokojeniu się upadłam na podłogę… Zemdlałam.
– Masz dziś urodziny? – pytanie Nico spowodowało mój powrót do rzeczywistości.
Na chwilę zamilkłam. Nie pamiętałam co było dalej. Co znaczy „Poto”? Jakie to słowo w ogóle?! O co chodziło mojemu tacie? Dlaczego zapomniałam o tym spotkaniu? Nie rozumiem… Dlaczego teraz sobie to przypominam? Co się dzieje?
– Dokładnie. – powiedziałam – A ty kiedy masz…
– Wczoraj… – mruknął
Wczoraj. Zacisnęłam pięść. Pewnie nikt mu nie złożył życzeń. Głupia. Nikt pewnie nie wiedział! Ale dlaczego? Nie rozumiem Nico. Nie ogarniam dlaczego on tak bardzo chce być samotny. To w końcu go zabije. Westchnęłam.
– Nico… Em, to… Wszystkiego najlepszego…
Czarnowłosy drgnął. Usłyszałam ciche podziękowania, a po chwili chłopak szybko przyspieszył. Rozglądałam się. Obóz wyglądał na opustoszały. Jak się później dowiedziałam – wszyscy pojechali do domów. No, wszyscy co mogli. W końcu wigilia… Czas magii, świąt. Po chwili ujrzałam Wielki Dom. Prawdę mówiąc, nie był on duży. Jednopiętrowy, niebieski domek. W środku przytulny. Słyszałam, że na strychu kiedyś mieszkała Wyrocznia.
Nawet nie zauważyłam, a znalazłam się z Nico w pokoju gościnnym. Rozciągnęłam się na kanapie i chrupnęłam krakersa. Westchnęłam. Musieliśmy czekać na Chejrona. Mimowolnie wspominałam poprzednie dni. Drgnęłam na wspomnienie plującej zielonym dymem Rachel. Nagle usłyszałam głos Chejrona:
– Witaj Nico, Sheilo.
– Witaj. – odpowiedział czarnowłosy, a ja tylko kiwnęłam głową.
Wstałam i wyjrzałam za okno. Stąd miałam doskonały widok na mój domek. Zauważyłam też miejsce ogniska. Było tam kilku obozowiczów – pewnie wśród nich były te od Hermesa – sprzątających bałagan, który narobiliśmy wczoraj.
Nagle niebo rozdarł piorun. Zauważyłam, że trafił w… Mój domek. Wrzasnęłam. Centaur i syn Hadesa próbowali mnie uspokoić, ale ja nie mogłam stłumić gniewu. Nie wiem dlaczego. Byłam wściekła. Oskarżałam o to pana Niebios… Ale się myliłam. Powracając do wydarzeń… Kilka minut po uspokojeniu się upadłam na podłogę… Zemdlałam.
***
Sen. Pojawiłam się w głębinie morza. Przeraziłam się , wstrzymałam powietrze, które po chwili wypuściłam. Przestraszyłam się, ale jednak nie utopiłam się… Nagle podpłynęły do mnie dwie okropne maszkarady przypominające syreny. Były jednak o wiele bardziej obrzydliwsze. Od nich czuć było woń… Tytanów.
– Młoda heroska, ha! – krzyknął jeden z nich.
Zaśmiali się. Skrzywiłam się. Nie wiedziałam o co im chodzi. Dlaczego śmiali się ze mnie? Po chwili uspokoili się, łapiąc się za „brzuchy”.
– I ona ma nas załatwić? Zabawne! – prychnął ten drugi.
– Nawet nie wie gdzie iść…
– Nawet nie zna swoich przyjaciół!
– Złote Runo, porwane…
– Buahahah, giń Herosko!
Po usłyszeniu ostatniego głosu zaczęłam się dusić. Machałam rękoma, ale ciągle kierowałam się w dół. Ciemność. Potrzebowałam jasności. Ciepła. Ja nie chciałam umierać. To nie moje przeznaczenie!
Moja dusza oderwała się od ciała częściowo. Widziałam łańcuch. Wydobywał się z mojej duszy, a swój koniec miał na plecach ciała. Nic nie czułam. Nic nie słyszałam. Nagle… Nic nie widziałam. Musiałam się wydostać…
Moment później pojawiłam się w ciemnej grocie. Na ścianach widziałam wykute malowidła przedstawiające konia i delfina, jak walczą. Upadłam z trzaskiem na podłogę, jednak nic mnie nie zabolało. Od ścian czuć było wilgocią. Byłam pod wodą. Jęknęłam.
Nagle zauważyłam dziewczynę przykutą do skały. Wokół jej twarzy była wirująca woda, jakby miała się udusić, jednak nic jej się nie działo. Oddychała spokojnie jak na więźnia. Przyjrzałam się jej. Niemal nie krzyknęłam jak rozpoznałam w niej Juliet. Jej oczy wołały o uwolnienie.
Chciałam do niej podbiec, jednak czas nagle zwolnił. Nie mogłam nic zrobić. Byłam bezsilna. Z głębi sali usłyszałam głęboki, potężny głos brzmiący jakby był bogiem lub tytanem…
– Widzisz jak MAŁO wiesz o swojej koleżance? – drgnęłam. – Tak mało.
Zadrwił ze mnie. Chciałam krzyknąć. Wrzasnąć, by się zamknął. Ale nie mogłam. Głos nie wydobywał się z krtani. Byłam w stanie tylko klęczeć i czekać. Spojrzałam bezradnie na Juliet. Jej oczy ukazywały smutek.
– Jej natura nie lubi więzów… – zaśmiał się tajemniczy głos.
Nagle przed oczami nastała ciemność. Próbowałam się ruszyć. Ujrzeć coś. Nie mogę dopuścić, by Juliet zginęła. Była mi bliska… Została moją przyjaciółką. Nie mogę jej tam zostawić… Muszę ją znaleźć.
– Potomkini wielu bogów, przyłącz się do mnie… – usłyszałam na koniec.
***
Sen. Pojawiłam się w głębinie morza. Przeraziłam się , wstrzymałam powietrze, które po chwili wypuściłam. Przestraszyłam się, ale jednak nie utopiłam się… Nagle podpłynęły do mnie dwie okropne maszkarady przypominające syreny. Były jednak o wiele bardziej obrzydliwsze. Od nich czuć było woń… Tytanów.
– Młoda heroska, ha! – krzyknął jeden z nich.
Zaśmiali się. Skrzywiłam się. Nie wiedziałam o co im chodzi. Dlaczego śmiali się ze mnie? Po chwili uspokoili się, łapiąc się za „brzuchy”.
– I ona ma nas załatwić? Zabawne! – prychnął ten drugi.
– Nawet nie wie gdzie iść…
– Nawet nie zna swoich przyjaciół!
– Złote Runo, porwane…
– Buahahah, giń Herosko!
Po usłyszeniu ostatniego głosu zaczęłam się dusić. Machałam rękoma, ale ciągle kierowałam się w dół. Ciemność. Potrzebowałam jasności. Ciepła. Ja nie chciałam umierać. To nie moje przeznaczenie!
Moja dusza oderwała się od ciała częściowo. Widziałam łańcuch. Wydobywał się z mojej duszy, a swój koniec miał na plecach ciała. Nic nie czułam. Nic nie słyszałam. Nagle… Nic nie widziałam. Musiałam się wydostać…
Moment później pojawiłam się w ciemnej grocie. Na ścianach widziałam wykute malowidła przedstawiające konia i delfina, jak walczą. Upadłam z trzaskiem na podłogę, jednak nic mnie nie zabolało. Od ścian czuć było wilgocią. Byłam pod wodą. Jęknęłam.
Nagle zauważyłam dziewczynę przykutą do skały. Wokół jej twarzy była wirująca woda, jakby miała się udusić, jednak nic jej się nie działo. Oddychała spokojnie jak na więźnia. Przyjrzałam się jej. Niemal nie krzyknęłam jak rozpoznałam w niej Juliet. Jej oczy wołały o uwolnienie.
Chciałam do niej podbiec, jednak czas nagle zwolnił. Nie mogłam nic zrobić. Byłam bezsilna. Z głębi sali usłyszałam głęboki, potężny głos brzmiący jakby był bogiem lub tytanem…
– Widzisz jak MAŁO wiesz o swojej koleżance? – drgnęłam. – Tak mało.
Zadrwił ze mnie. Chciałam krzyknąć. Wrzasnąć, by się zamknął. Ale nie mogłam. Głos nie wydobywał się z krtani. Byłam w stanie tylko klęczeć i czekać. Spojrzałam bezradnie na Juliet. Jej oczy ukazywały smutek.
– Jej natura nie lubi więzów… – zaśmiał się tajemniczy głos.
Nagle przed oczami nastała ciemność. Próbowałam się ruszyć. Ujrzeć coś. Nie mogę dopuścić, by Juliet zginęła. Była mi bliska… Została moją przyjaciółką. Nie mogę jej tam zostawić… Muszę ją znaleźć.
– Potomkini wielu bogów, przyłącz się do mnie… – usłyszałam na koniec.
***
Jasność. Otworzyłam oczy. Nade mną stał Chejron. Nico gdzieś z oddali przyglądał się czemuś. Usiadłam.
– Co się stało z Polluxem? – zapytałam od razu
– Nic mu nie jest. – odpowiedział Chejro
– Jak? Przecież piorun… – zaczęłam
– Nic się nie stało. Ktoś Ci mąci w uczuciach. – przerwał mi Nico
Poczułam gniew. Chciałam już wstać i mu przywalić, jednak opanowałam się. Nie mogłam. To nie była moja złość. Była obca, jakby kogoś. Przypomniał mi się sen. Wszystko im opowiedziałam. Twarz Chejrona stała się bardzo poważna.
– Wcześniej… Kronos… Entyfalos – wymruczał. – Poto…
– Kim jest Entyfalos? – zapytałam przerywając Chejronowi.
– Wcześniej był królem wód. – zaczął Nico – Dziecko Gai i Uranosa. Posejdon kazał go umieścić w grocie Śmierci, a on jak dotąd się nie odzywał… – w tym momencie Nico przerwał zamyślając się, a po chwili dokończył – Nie miał siły, więc kazał porwać potomkinię Posejdona, bądź Neptuna… Kobiety od pana Mórz, cóż, dają mu więcej mocy niż mężczyźni.
Skąd on tyle wiedział? Po za tym przecież Wielka Trójka miała umowę. Mój tułów opadł na podłogę. Wpatrywałam się w sufit, który przypominał nocne niebo.
– Juliet jest potomkinią Posejdona? – wyszeptałam.
Wstałam i spojrzałam pytająco na Chejrona. Poprawiłam torbę i ułożenie włosów, podczas gdy on dawał nam instrukcje.
– Tak więc. – mruknął Chejron – Musicie się tam udać, uwolnić Juliet, a tam pewnie będzie też Złote Runo… Wyruszacie za kilka minut!
– Tak jest. – zawołałam z Nico.
– Co się stało z Polluxem? – zapytałam od razu
– Nic mu nie jest. – odpowiedział Chejro
– Jak? Przecież piorun… – zaczęłam
– Nic się nie stało. Ktoś Ci mąci w uczuciach. – przerwał mi Nico
Poczułam gniew. Chciałam już wstać i mu przywalić, jednak opanowałam się. Nie mogłam. To nie była moja złość. Była obca, jakby kogoś. Przypomniał mi się sen. Wszystko im opowiedziałam. Twarz Chejrona stała się bardzo poważna.
– Wcześniej… Kronos… Entyfalos – wymruczał. – Poto…
– Kim jest Entyfalos? – zapytałam przerywając Chejronowi.
– Wcześniej był królem wód. – zaczął Nico – Dziecko Gai i Uranosa. Posejdon kazał go umieścić w grocie Śmierci, a on jak dotąd się nie odzywał… – w tym momencie Nico przerwał zamyślając się, a po chwili dokończył – Nie miał siły, więc kazał porwać potomkinię Posejdona, bądź Neptuna… Kobiety od pana Mórz, cóż, dają mu więcej mocy niż mężczyźni.
Skąd on tyle wiedział? Po za tym przecież Wielka Trójka miała umowę. Mój tułów opadł na podłogę. Wpatrywałam się w sufit, który przypominał nocne niebo.
– Juliet jest potomkinią Posejdona? – wyszeptałam.
Wstałam i spojrzałam pytająco na Chejrona. Poprawiłam torbę i ułożenie włosów, podczas gdy on dawał nam instrukcje.
– Tak więc. – mruknął Chejron – Musicie się tam udać, uwolnić Juliet, a tam pewnie będzie też Złote Runo… Wyruszacie za kilka minut!
– Tak jest. – zawołałam z Nico.
CDN…
***
Data urodzin Nico jest zmyślona jak by co. Brałam pomysł na urodziny Nico przed wigilią z głowy 😉
Hmpf.. Mam nadzieję, że się spodoba, bo pisałam to… długo ; – ;
Przepraszam, że niezbyt się udzielam na RR, ale mam dużo obowiązków D: Po za tym przez większość dnia mam wyłączony internet ;-;
Data urodzin Nico jest zmyślona jak by co. Brałam pomysł na urodziny Nico przed wigilią z głowy 😉
Hmpf.. Mam nadzieję, że się spodoba, bo pisałam to… długo ; – ;
Przepraszam, że niezbyt się udzielam na RR, ale mam dużo obowiązków D: Po za tym przez większość dnia mam wyłączony internet ;-;
Annieee
Jestem ciekawa co będzie dalej… :*
Świetne!!!!