*Sheila*
Spojrzałam na niego. Widziałam jak wpatrywał się w moją twarz. Drgnęłam, gdy szybkim ruchem wziął mój kosmyk włosów w dłoń. Moja twarz mimo mojej woli zrobiła się delikatnie różowa.
Wbiłam wzrok w jego czarne oczy. Wspominałam, że wyglądały na puste? Ach, tak, zrobiłam to. Puste, czarne oczy. Hipnotyzowały, wciągały, a jednocześnie odrzucały. Tłuste, ciemne włosy. Aby na pewno? Czy on je w ogóle mył?
Westchnął. Spojrzałam na niego pytająco. Otworzył usta, które po chwili zamknął. Machnął ręką. Po chwili mruknął:
– Jesteś tak podobna do Bianci…
Zdezorientowałam się. Byłam zaskoczona. Bardzo. Kim jest Bianca? Jego dziewczyna? Czy kto? No nie, przecież Juliet coś mówiła o jej dołączeniu do Łowczyń. A co miało znaczyć jego czynność? Czy mam się bać? A może trzymać się od niego z daleka? Nie wiedziałam. Pytań dużo, mało odpowiedzi. Dlaczego? Nie wiem. Nikt tego nie wie.
– N…Nico… – zmieszałam się
– Wybacz. – powiedział i szybko zabrał rękę.
Kiwnęłam głową i delikatnie uśmiechnęłam się. Nico zachował swój poważny wyraz twarzy. Nie mogę na razie myśleć o tej Biance. Dowiem się później. Chwila. Juliet mi o niej mówiła… Później.
Odwróciłam się, nawet się nie pożegnałam, kiedy wchodziłam do mojego domku. Zrobiło mi się wstyd. Kiedy się uspokoiłam, wyjrzałam za okno, ale nie było tam nikogo. Pustka. Westchnęłam. Nie czułam się dobrze. Czarnowłosy źle na mnie wpływał. Usiadłam na łóżku rozglądając się.
Wracając. W domku czekał na mnie mój przyrodni brat. Pollux, ponoć. Zapytałam go i upewniłam się. Na szczęście się nie myliłam. W środku znowu spotkało mnie uczucie sympatii i przerażenia. Domek jak to domek. W środku był drewniany. Aż dziw. Kominek. W nim wesoło tryskał ogień. Jak w pokoju gościnnym. Na kilku fragmentach ścian wisiały bujne rosnące winogrona. Przy najbliższym do drzwi oknie stało łóżko. Drugie zaś było bliżej kominka. Te o którym później wspomniałam jest mojego brata. Na podłodze leżał miły w dotyku dywan o barwie fioletowej. Był tu również stolik, kanapa, kilka komód i oczywiście dwie szafy. Zaglądnęłam do jednej oznaczonej moim imieniem. Były tam wszystkie moje rzeczy. Zaskakujące.
Wracając do mojego współlokatora. Pollux jest zadziwiająco miłym chłopakiem. Zabawnym. Ale wiedziałam, że coś go gryzie. Wiadomo. Wiedziałam, że jest żywszy. Weselszy. Jednak jest coś co nie daje mu spokoju. Poczułam do niego sympatię. Był mi bliski. Muszę mu pomóc. Trochę się rzeczy o nim dowiedziałam, jednak nie było wśród nich czegoś co go zasmuca. Nie ufał mi tak bardzo. Co do jego wyglądu to był szczupły i średnio wysoki. Miał fioletowe tęczówki – jak moje, tylko ja mam bardziej ciemne – w nocy to wyglądały na czarne – po tatusiu – i brązowe włosy.
Nagle przerwał opowiadać o sobie i powiedział:
– Ej, Shei, powiedz coś o sobie.
– Nie ma o czym gadać. – odpowiedziałam. – Jestem nu…
– Na pewno jest, wariatko! – wyszczerzył się i poczochrał moje włosy.
– Ej, ej, co ty wyrabiasz?
Zaśmialiśmy się. Po chwili powiedziałam mu wszystko. Od szalonej matki, po przepowiednie aż do zostawienia mnie i Nico samego. Pominęłam sytuację sprzed drzwi – czułam, że nie powinnam tego mówić. No oczywiście w skrócie, bo opowiadanie całego życia było by zbyt długie. I bez sensu. Pollux wsłuchiwał się w moją historię jak zaczarowany. Kilka razy się wtrącił. Zainteresowała go moja mama, ale wiedział, że mniejszość z nas miała normalnego śmiertelnego rodzica. Są kilka osób z którymi oni się dogadują, tak na przykład Percy czy Annabeth. Nie wyróżniam się i nie powinnam tego robić. Jestem sobą. Nie jestem wyjątkowa.
W końcu postanowiłam się dowiedzieć czegoś o Biance. Pytam.
– Pollux, mogę o coś zapytać?
– No jasne. – powiedział.
– Kto to Bianca di Angelo?
Zdziwiłam się, że zapamiętałam nazwisko tej dziewczyny, o której słyszałam wcześniej z paplaniny Juliet. Kojarzyła mi się z Nico, ale nie pamiętałam jak. Czarnowłosy nawet o niej wspomniał. Spojrzałam na Polluxa. Zauważyłam, że wstrzymał oddech. Jego wyraz twarz stał się ponury. Smutny.
– Jesteś do niej podobna, Shei. Różnicie się tylko kolorem włosów i oczu. Bianka di Angelo… – przerwał na chwilę, a potem dokończył. – Jest zmarłą siostrą Nico…
Siostrą Nico. Do tego nie żyje. Rozumiem. Czyli co? Jak mogłabym być do niej podobna? Raczej nic mnie z nią nie łączy. Tak? Dziwne te geny. Co nie podobne do mnie, wyłączyłam się na resztę wypowiedzi Polluxa o Biance.
Nico. Współczuję mu. Wiem co to ból po stracie cennej osoby. Prawdę mówiąc, miałam siostrzyczkę. Miałam. Matka zbyt oszalała. Wspomnienie.
***
Mama uśmiechnęła się. Wzięłam moją siostrzyczkę do rączek i przycisnęłam ją do siebie. Miałam tylko pięć lat. Siostrzyczka dopiero trzy. Bałam się. Moja rodzicielka w dłoni trzymała nóż. Prosty, kuchenny. Ale był. Wolna ręka skierowała się w naszą stronę.
– Oddaj mi ją, Sheilo. – syknęła. – Przecież jej nic nie zrobię, kochanie.
– Nie! Zostaw! – krzyknęłam
Czułam łzy mojej siostrzyczki. Delikatnie pocałowałam ją w jej ciepłe czoło. Zacisnęłam moje piąstki by nie rozpłakać się. Nie przed Nimi. Matką. Larissą. Musiałam być silna.
Matka szarpnęła mnie za włosy. Syknęłam. Jedna łza potoczyła się po moim policzku. Przycisnęłam silniej Larissę. Kobieta skierowała rękę do niej. Wrzasnęłam i obróciłam się.
Krzyk. Krew. Ból. Wszystko w jednym momencie. Matka trafiła nożem w mój bark. Kolejna rana. Nagle poczułam ból. Puściłam siostrzyczkę, co było moim błędem. Mama wzięła ją w ramiona. Zaśmiała się. Przerażająco. Jak szaleniec. Oczy powoli mi się zamykały. Jedyne to co zapamiętałam to serce Larissy.
***
Koniec wspomnienia. Zacisnęłam dłoń w pięści. Śniło mi się co rok. Zawsze w dzień kiedy to zrobiła. Chciałam zapomnieć. Stracić wspomnienia. Oddać. Nikt nie mógł zrozumieć mojego szczęścia. Dlaczego myślą, że każdy kto takie coś przeżyje może mieć depresję? Nie rozumiem.
– Halo? – zawołał głos w mojej głowie.
Krzyknęłam. Przestraszyłam się. Przed moimi oczami pojawiła się zjawa dziewczyny. Blada. Zbytnio jej nie widziałam. Jak odezwała się, nie zauważyłam by jej usta otwierały się. Stała. Cicho. Nic nie robiła.
– Chciałabym z Tobą porozmawiać… – usłyszałam znowu.
– Shei co jest? – mój brat odezwał się.
Był zdenerwowany. Wyglądał za mnie, dookoła. Jednak wiedziałam, że nie widzi Jej. Zjawy. Widma. Dziewczyny. Była upiorna. A zarazem widziałam błyszczącą, ciepłą aurę wydobywającą się z niej.
– Wiesz co, Pollux… Chyba się przewietrzę. – uznałam
– No dobra. To idź, a ja już się przygotuję do spania.
– Zaraz wracam.
Wyszłam z domku, a Zjawa za mną. Porozglądałam się. Prawdę mówiąc, jak byłam z Nico, nie mogłam skupić się na wystroju domku. Zauważyłam zielony trawnik na dachu, a na nim pęczki winogron. Ściany domku były fioletowe. Na nich były fragmenty winogron. Wszędzie one! Oszaleje! Za dużo tych winogron! Nie wiem właściwie jak opisać ten budynek prawdę mówiąc.
Spojrzałam na Zjawę. Wyglądała na trochę inną wersję mnie. Była blada, jak wcześniej zauważyłam. Moją uwagę zwróciły jednak charakterystyczne rzeczy typu piegi czy czarne oczy. Była śliczna. Blask księżyca delikatnie odbijał się od jej ducha. Domyślałam się kim jest. Ale dalej nie wiedziałam. Kto by wiedział? Mogła być wszystkim. Zresztą pewnie to przez umiejętność związaną z szaleństwem… W końcu musimy znać swoje ofiary lub pacjentów.
Mój wzrok jednak stawał się złowrogi. A przynajmniej tak mi się zdawało. Wracając. Kim ona jest? Co ona tu robi? Dlaczego ZMARŁY mnie nawiedza? Bo ona jest zmarła, co nie? Co to ma znaczyć?
– Kim jesteś? Lub czym? – pytałam. – Co tu robisz? Jaki jest twój cel?
– Jestem… – zaczęła.
***
Trochę dłuższe. Chyba. I nudniejsze. Jejku, współczuje Wam takie coś chcieć czytać. Nie długo misja, więc będzie ciekawiej. Obiecuję ;-;
Annieee
Kurcze już zauważyłam kilka błędów które popełniłam.
1 raz przeskoczyłam w czasach. Widzę ten błąd.
2 razy powtórzenia… I jedno niezbyt logiczne zdanie.
Przepraszam za błędy
Świetne! wielki plus za pomysł. Pisz, pisz, pisz 😀