Kochani,
Z racji tego, że ostatnio mamy deficyt jeśli chodzi o Wasze prace, mam dla Was propozycję. Napiszmy wspólnie opowiadanie
Ja rozpocznę pierwsze zdanie, a każda kolejne osoba dopisze w komentarzu następne i tak zdanie po zdania powstanie zupełnie nowa opowieść
Co Wy na to?
No to zaczynamy:
Ciepły wieczór. Plaża. Piasek. Percy siedział wpatrzony w spokojny ruch fal. Wtem za plecami usłyszał dziwny dźwięk….
Ciepło, piękne słońce, szum fal… taak to zdecydowanie Hawaje.
Nagle chłopak usłyszał kobiecy głos:
-Aloha! – była to ostatnia osoba, której Percy by się spodziewał.
Był to ogromny miś- żelek. Zalśnił swoim żelatynowym, różowym ciałkiem o przepysznym, malinowym smaku i powiedział:
– Przybywam z przyszłości. Zaufaj mi, bo inaczej złe, ananasowe miśki opanują cały znany nam Wszechświat, a Chuck Norris zginie!
Był to ogromny miś- żelek. Zalśnił swoim żelatynowym, różowym ciałkiem o przepysznym, malinowym smaku i powiedział tym samym kobiecym głosem:
– Przybywam z przyszłości. Zaufaj mi, bo inaczej złe, ananasowe miśki opanują cały znany nam Wszechświat, a Chuck Norris zginie!
Reyna?- Próbował zakryć obciachową spódniczkę, w której kieszenie, co gorsza nadal nie pojawił się Orkan- Co ty tu robisz?
Nagle Reyna zmieniła kształt, przyjmując nową, dziwaczną formę. Był to ogromny miś- żelek. Zalśnił swoim żelatynowym, różowym ciałkiem o przepysznym, malinowym smaku i powiedział tym samym kobiecym głosem:
– Przybywam z przyszłości. Zaufaj mi, bo inaczej złe, ananasowe miśki opanują cały znany nam Wszechświat, a Chuck Norris zginie!
– Odpoczywam – uniosła koktajl z palemką i uśmiechnęła się.
Nagle Reyna zmieniła kształt, przyjmując nową, dziwaczną formę. Był to ogromny miś- żelek. Zalśnił swoim żelatynowym, różowym ciałkiem o przepysznym, malinowym smaku i powiedział tym samym kobiecym głosem:
– Przybywam z przyszłości, z Wolnej Republiki Haribo. Zaufaj mi, bo inaczej złe, ananasowe miśki opanują cały znany nam Wszechświat, a Chuck Norris zginie!
Ale….ale – zająknął się i skrępowany odwrócił wzrok.
-Słuchaj, mam do ciebie nietypowe pytanie… -zaczął skołowany chłopak. -… czy…czy… nie no chyba zwariowałem… czy słyszałaś coś może o bogu czipsów?
Percy uśmiechnął się z wdzięcznością. miał ochotę wyściskać Reynę. Już się bał, że tylko mu przewidują się grubasy rąbiące czipsy…
– Bogowie, Reyna- wykrztusił z siebie i przybierając błogi wyraz twarzy.
– Aha- mruknęła ta, unosząc koktajl jak do toastu i pociągając dużego łyka.- Czyli zwariowałam.
– Nie!- zaprzeczył chłopak.- Ja też go widziałem.
Na twarzy Reyny pojawił się szeroki uśmiech.
– No to super. Albo to jakiś nowy spisek, albo oboje się czegoś naćpaliśmy- podsumowała i podała mu swojego drinka.
– Co to jest?- spytał.
– Nie wiem. Znalazłam w jednej z szuflad całą beczkę tego. I przez dwa dni praktycznie tylko to jem.
Percy wziął napój i odwzajemnił toast
– Hakuna Matata – zażartował i napił się.
Percy pokiwał ze zdumieniem głową, ale wziął od niej szklankę. Koktajl, o ile nim był, smakował obrzydliwie.
– Co ja my tu tak właściwie robimy?- spytał, wykrzywiając się i oddając dziewczynie szklankę.
– A bo ja wiem- wzruszyła ramionami.- Ostatnie zniknięcia i pojawienie się w innych nalezą do ciebie i Jasona. Może i tym razem jakiś chytry plan Junony?
– Albo coś przedawkowałem i mam zwidy.
– Nie, bo ja też musiałabym je mieć- odrzekła i dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.- A nie wydajesz się być przewidzeniem.
Nagle wpadł mu do głowy dziwny pomysł.
– A może Octavian?
– Co „może Octavian”?
– Wybija konkurencje. ja byłem tym gościem w purpurowym szlafroku…
– todze- syknęła Reyna posyłając mu mordercze spojrzenie.
– Właśnie. Zaraz pojawi się tu Jason i Frank i wtedy on zostanie tym gościem w purpurowym szla…- zaczął ale widząc parę brązowych oczów, z których niemal leciały pioruny, poprawił się: – todze.
Reyna wzruszyła ramionami, ale Percy jak zatchnięty kontynuował.
– I zostanie tym petrytorem czy jak to stanowisko się nazywa…
– Nie mogę uwierzyć, że jesteś taki ignorancki- stwierdziła dziewczyna.
– …i razem z Rachel przejmą władze nad Obozem Herosów i Nowym Rzymem!- wykrzyknął.
– Wow… nie zapędzasz się trochę? – wykrzyknęła Reyna cofając się o dwa kroki.
Wzruszył ramionami.
– A ja jestem Amazonka- żachnęła się Reyna patrząc na niego z politowaniem.
– No, tak swoją drogą to… Nie zdziwiłbym się.
Zaraz pożałował tych słów, bo dziewczyna nadepnęła mu na stopę i zaczęła mruczeć pod nosem coś po łacinie. Nic przyjemnego i chwalebnego.
– Ja tylko mówię to co myślę- mruknął obrażony.
– Myślec, to ty lepiej czasem zacznij- wyszczerzyła się.
( 69 kom ludzie <3 !!!)
(dopisałam do Amorki)
– To bardzo prawdopodobne!- od dawna już ją podejrzewał. Pod taką rudą czupryną nie może czaić się nic dobrego!
– Zmyślasz!
– I pewnie do tego chcą obalić olimpijczyków!!! – chłopak nakręcał się dalej
-Percy opanuj się! Pewnie nam się to wszystko śni, więc korzystaj ze słońca póki możesz – dziewczyna powróciła do opalania.
Niestety nie trwało to długo, bo nagle usłyszeli krzyk biegnącego Oktaviana.
-AAA!!! Niech ktoś zatrzyma to stado pawianów!!!
– Widzisz?! Czyli to nie on – powiedziała Rayna do Perciego i dalej się opalała ignorując krzyki przerażonego chłopaka
– A może – zastanawiał się Percy – A może to jest podstęp. Rachel zamieniona w stado pawianów tylko gra, że chce zabić Oktaviana, a tak na prawdę przybyli nas wykończyć?!
-Myślisz, że on wykombinowałby coś takiego? Masz po prostu schizę. Zaraz zaczniesz widzieć stado metalowych aniołów z Marsa. -A takie jak te się liczą?- Percy wskazał palcem w górę.
Pisanie na Infoboxie jest do kitu.
Gdy straszydła podleciały bliżej, okazały się nie metalowymi aniołami z Marsa, a skrzydlatymi jamnikami! Gdy wylądowały, natychmiast rzuciły się na pawiany, ratując Oktawiana z opresji.
Tego wszystkiego było już dla Percy’ego za wiele.
-Niech mi to ktoś, w końcu wyjaśni!!! – ryknął do swoich przyjaciół, którzy w momencie stanęli na baczność.
-Może ja spróbuję – usłyszał za sobą głos swojej ukochanej dziewczyny, swojej ukochanej Annabeth.
– Co ty tu robisz? – zapytał speszony.
– W wielkim skrócie? – spytała retorycznie. – Ktoś podmienił nas na roboty.
Teraz to naprawdę ma już świra.
– O święty jamniku! – Percy pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jeszcze mi powiedz, że konkurs tańca został odwołany.Tak bardzo chciałem pokazać swoją solówkę…
– Percy skup się! -Annabeth potrząsnęła mną. – Tutaj dzieje się coś dziwnego!
Popatrzyłem na nią. Tak wiem. Tu naprawdę coś nie gra.
-Super, to może… Na Posejdona! Hefajstos zwariował?!!!-Annabeth dała mu prawy sierpowy.-Ok, ok, więc?
Więc co takiego się tutaj dzieje? Jeśli to nie Oktawian ani Rachel albo zwariowany Hefajstos, to kto?
– Na Posejdona! Co się tutaj dzieje!
– Olimp został zaatakowany przez rzygające watą cukrową zmutowane kucyki Pony z piłami mechanicznymi zamiast kopyt – powiedziała śmiertelnie poważnym tonem. – Bogowie, po zetknięciu się z watą cukrową zamieniali się w… – zająknęła się. – Istoty niemyślące. „Bóg czipsów”, którego zapewne spotkałeś to… Hades. Po tym, jak oszalał.
Teraz to już przesadziłaś. Na maksa.
Nagle Annabeth zmieniła kształt, przyjmując nową, dziwaczną formę. Był to ogromny miś- żelek. Zalśnił swoim żelatynowym, różowym ciałkiem o przepysznym, malinowym smaku i powiedział głosem Annabeth:
– Przybywam z przyszłości. Zaufaj mi, bo inaczej złe, ananasowe miśki opanują cały znany nam Wszechświat, a Chuck Norris zginie!
Czy wy wszyscy jesteście chorzy?
– Acha…- Mruknął Percy coraz bardziej zrozpaczony – Nie no spoko. Czy tylko ja uważam, że to nienormalne! Świat herosów jest pokręcony, ale nie do tego stopnia! Reyna powiedz coś!
– Jestę ślimakię! – odparła. I rzeczywiście zamieniła się w wielkie, ochydne, śluzowate monstrum. Percy spojrzał zrospaczony na Oktaviana
-No, co?! Nie patrz tak na mnie! Co ja mam niby zrobić?
-Pozarzynaj jakieś pluszaki, bo ja wiem, powróż z waty cukrowej?!
-Jak chcesz to mogę powróżyć z twojego misia- oznajmił, wskazując na misio-żelko- Annabeth.
– Oktawian? – spojrzał na niego. W jego oczach zobaczył strach. – Czy ty też masz zamiar zamienić się w to coś?
– Bez przesady Percy – odpowiedział – To co teraz zrobimy?
sorry nie widziałam tego na poprzedniego 😉
Nagle dostałem tęczą w tył głowy.
-Skup się, glonomóżdżku. Pamiętaj o Chucku Norrisie! Tylko on może pomóc ci z powrotem domóżdżyć bogów!- rzucił miś, zanim nie rozpuścił się na głutowatą kałużę, w której wytaplała się Reyna.
spoko Nylla
Chociaż to nie była tak naprawdę Annabeth nie miałem zamiaru jej tego robić. Musi być jakieś inne rozwiązanie!
Ps. Proszę nie czytajcie tego powyżej. Wysłałam prawdopodobnie w tym samym momencie co Raisa i napisałam po prostu głupoty
Jak ja to robię, że piszę w tym samym momencie co ty?
Tylko ona wie co robić.
– Reyna, Octavian. Musimy znaleźć Annabeth, prawdziwą. Na pewno będzie wiedziała co robić – stwierdził i bez ich zgody ruszył na przód.
Wtedy przed nimi pojawił się wielki kamienny stół i różne kreatury zabijające leżącego na nim lwa
Skołowany Percy patrzył jak zacieśnia się krąg potworów. Doliczył się tam kilku Chrysaorów, dwóch Erynii, czterech Empuz, Echidnę, Gorgony, a nawet Minotaura, prowadzącego Gello.
-Eee… Octavian? Ślimaczku przydałaby nam się pomoc twojego krwiożerczego wcielenia- wydusił Percy, nie odrywając wzroku od dziwacznej sceny.
Nagle wokół tego obiadku podniosła się mgła. Wyglądała jak trujące opary, ale zapewne ze szczęściem naszych bohaterów byłaby ona zabójcza tylko dla herosów i herosów zmienionych w ślimaki.
Wtedy mgła przybrała ludzki kształt, okrążając kreatury. Co raz bardziej zagubiony Percy obserwował jak zielonkawe opary, zmieniają się w rycerzy w lśniących zbrojach. Rzucili się oni z bojowym okrzykiem na potwory. Rozbrzmiał spiż i niebo przybrało barwę krwi.
Percy zrobił sobie małe przypomnienie wiadomości. Bóg Śmierci chciał go zabić chipsami. Ok. Olimp został zaatakowany przez rzygające watą cukrową zmutowane kucyki Pony z piłami mechanicznymi zamiast kopyt. Ok. Bogowie zamienili się w bezmózgie dziwadła. Ok.
Annabeth zamieniła się w różowego, malinowego misia Haribo. Ok.
Reyna zamieniła się w ślimaka. Ok. Musi odnaleźć Chucka Norrisa. Ok.
Jakieś potwory zabijają lwa na kamiennym stole(rodem z Narnii). Mgła atakuje potwory. Ok. Co tu do Zeusa Wszechmogącego się dzieje!!!!!.
Takie myśli zaprzątały głowę Percy’ego. Ogarnął się dopiero wtedy, gdy strzała przemknęła mu tuż koło ucha. Zauważył wtedy, że martwy lew wstaje i atakuje wszystko dookoła. Nagle ryknął, a wtedy wszystko ustało.
Świat wokół niego zastygł, jakby w upiornym oczekiwaniu. Ale na co właściwie? Odpowiedź nadeszła szybciej, niż sądził. Zobaczył w oddali, na niebie rozmazany kształt. Przybliżał się on z każdą sekundą. Syn Posejdona wytężył wzrok. Nie, nie może być… Zmierzał ku nim Zeus, prowadząc za lejce skrzydlatego kucyka na biegunach.
W ustach żuł gumę Donald, a kiedy przygalopował, zaczął śpiewać
‚Szklana Pogoda…”, i zaczął padać deszcz. Wtedy potwory, lew, Zeus, guma Donald, oraz Reyna ślimak, zaczęły się rozmywać, aż w końcu został tylko Percy i Wyrocznia, która nie wiadomo skąd przyszła i zaczęła śpiewać: „O, radości, iskro bogów, kwiecie Elizejskich Pól…”, a potem zaczęła śpiewać „We Wil Rock You.” tupiąc nogą.
Nie. Pomylił się. Śpiewała „We wil fuck you”. Przeraził się. Zaczęła podchodzić coraz bliżej i bliżej, zawodziła coraz bardziej. Jej zasuszone usta szczerzyły się w upiornym uśmiechu. Wytrzymał jej wzrok, jednak po chwili nie mógł i zamknął oczy. I nagle… Złożyła wilgotny pocałunek na jego ustach. CO DO?!
Nie był w stanie nad sobą zapanować. Po prostu strzelił jej z liścia.
Mumia zwinęła się z bólu. Nagle zaczęła się przeobrażać w jakąś postać w czarnym płaszczu. To był Nico di Angelo.
-Po*ebało Cię!- krzyknął, a na policzku miał czerwony ślad po ręce Percy’ego.
-Trzeba było mnie nie całować!- odkrzyknął Percy.
-Chciałem zobaczyć, czy ty to ty, a nie jakiś robot. Twoje usta mają bardzo ciekawy smak. Trudno pomylić je z innymi.
Ojć, wybacz 😀 Nie zauważyłam, że ktoś wstawił 😉
Dziewczyna popatrzyła na niego z urazą, chwyciła się za policzek i wydała krótki jęk. Po chwili dołączyła do nich Reyna-ślimak, Zeus i potwory, co tworzyło ich chyba najgorszym chórem na świecie. Znów zaczęli zawodzić „We will rock you” i jeszcze bardziej się do niego zbliżyli. Percy cofał się powoli, ale w końcu napotkał wielką ścianę, która nie wiadomo jak się tam wzięła. Nie miał gdzie uciec…
Kontynuacja do Quickdroo:
– Twoje też – powiedział Percy.
I spojrzał na niego wzrokiem, od którego Nicowi zakręciło się w głowie. – Chodź do mnie – szepnął.
Nico opanowało coś dziwnego… Dawno skrywane uczucie. Ruszył do przodu, prosto w ramiona syna Posejdona i przylgnął z powrotem do jego ust.
Nagle z Tybru zaczęły dochodzić dziwne dźwięki. Wszyscy odwrócili głowy w tamtą stronę. Z rzeki wyszedł Lewiatan i powiedział:
-Promocja na Barbie i Ken w parze, tylko 19.99.- powiedział grubym głosem.
Tego nie ma. Kontynuujmy dalej do Chio.
Do Chione:
-Szkoda że nie mam kamerki, albo chociaż telefonu.- odezwał się głos za nimi.
Szybko oderwali się od siebie. a nimi, we własnej osobie stał Grover.
-Klub wzajemnej adoracji?- zapytał ze śmiechem.- Czy to tak się kończy postanowienie o znalezieniu Annabeth?
Percy kompletnie o niej zapomniał. Miał ja szukać. Nico raczej nie był zachwycony słysząc to imię.
Nagle z nieba wystrzeliła dziesięciometrowa sowa śnieżna, porwała Percy`ego i Nica w swoje szpony i odleciała w siną dal. Syn Hadesa całą drogę trzymał swojego towarzysza za rękę. Było im zimno, lodowaty wiatr targał ich ubraniami. I nagle, gdzieś nad Bośnią i Harcegowiną, sowa przemówiła do nich ludzkim głosem…