Jak mnie tu dawno nie było, ponad rok, ktoś mnie jeszcze pamięta? J Wszelaką winę zwalam na szkołę, maturę, samą siebie oraz moje lenistwo. Przerzuciłam się z prozy na poezję. A dzisiaj tak po prostu w wyniku przeszukiwań znalazłam na kompie TO i stwierdziłam, miałam na to przecież fajny pomysł, wrócę do pisania tego. Przepraszam z góry za wszystkie błędy i jeżeli wyczujecie jakąś zmianę stylu gdzieś tak od połowy tego rozdziału. Przez rok wiele się zmieniło.
Pozwoliłam łzom płynąć przez chwilę, potem miałam ochotę przywalić sobie w głowę czymś naprawdę ciężkim. Jestem boginką a co chwila ryczę. Trzeba w końcu dbać o reputację. Od tej pory zero łez. I ja i Daniel musimy jakoś to przetrwać. Nieważne co się stanie, kiedyś o mnie zapomni, pozna jakąś inną dziewczynę, zakocha się i będzie szczęśliwy. Westchnęłam ciężko, żeby to było takie proste. Musiałam wziąć się w garść, nie było innego wyjścia. Ja też musiałam o nim zapomnieć, więc nie tylko on cierpiał. Gdybym tylko nie musiała siedzieć w Obozie zajęłabym się pracą i mogłabym nie myśleć o tym wszystkim, ale w tej sytuacji, pozostawało mi tylko iść na kolację.
Obozowicze dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy siadałam przy stole wraz z Panem D. i Chejronem. Rozejrzałam się po stolikach, część twarzy była mi zupełnie obca. Daniel, jak się spodziewałam nie przyszedł. Wzrok Kamila pytał: Co się dzieje? Guy i Rѐmi próbowali mnie rozśmieszyć robiąc głupie miny. Lana patrzyła zszokowana, podobnie zresztą cała reszta, która mnie znała. Jednakże córka Afrodyty po chwili uśmiechnęła się z wyższością, uświadomiła sobie, że Daniel jest teraz wolny. Nie chciałam na nią patrzeć, więc skierowałam swój wzrok na córkę Demeter, którą widziałam z Danielem podczas mojej poprzedniej wizyty w obozie. Była lekko przestraszona, nie wiedziała co się dzieje, albo ktoś zdążył jej powiedzieć o tym co łączyło mnie i syna Apolla. Spojrzałam jeszcze na Percy’ego uśmiechał się, odwzajemniłam uśmiech.
– Jak długo zamierzasz zwlekać z rozpoczęciem kolacji Dionizosie? – spytałam zniecierpliwiona.
– Aż się na Ciebie napatrzą – odpowiedział z fałszywym uśmiechem.
– Jakie to miłe z Twojej strony. Naprawdę nie spodziewałam się.
– Potrafię być miły, jeśli zechce.
– Nie mam co do tego wątpliwości.
Szykował się do kolejnej ciętej pewnie jego zdaniem riposty, ale Chejron dał mu znak, żeby nie przedłużał i rozpoczął już kolacje. Dionizos wstał popatrzył pogardliwie na obozowiczów i zafundował swoją jakże lakoniczną mowę.
– Dobra słuchać. Mamy nowego obozowicza Patricka jakoś mu tam. Póki co mieszka w domku Hermesa, mimo że jest uznany przez Gaję.
Wśród stołów przetoczył się szmer. Spojrzałam na Patricka wyglądał na trochę zdezorientowanego, ale domek Hermesa już mu pewnie wszystko wytłumaczy. Odniosłam wrażenie, że unika mojego wzroku.
– Będziemy też mieli zaszczyt przez następne trzy dni wśród nas gościć – kontynuował Pan D. – Lethal. Starą obozowiczkę a obecnie boginkę śmierci z czego tam, bo zapomniałem – spojrzał na mnie.
– Śmierci z miłości – odpowiedziałam wściekła.
– Śmierci z miłości. Nie wiem czy to dobry wybór, ale to nie moja sprawa. Generalnie to nie chce mi się tu siedzieć, więc niech to kolacja się już zacznie i jak najszybciej skończy.
– On się nigdy nie zmieni co nie? – zagadnęłam do Chejrona.
– Zobaczymy co powiesz za sto lat – wtrącił się Pan D.
– Mam nadzieję, że w międzyczasie nie będę musiała Cię widywać.
– Ja też mam taką nadzieję – uśmiechnął się i wypił łyk dietetycznej coli.
– Chejronie?
– Słucham Cię Lethal – powiedział centaur z kwaśną miną.
– Czy mógłbyś mi nalać trochę wina? – spytałam z uśmiechem.
– Oczywiście.
Dostałam kielich z winem, smakowała wybornie. Dionizos patrzył tak łapczywie na trzymane przeze mnie naczynie.
– Czemu nie napijesz się ze mną? – spytałam go.
– Wiesz doskonale, że nie mogę – odpowiedział wściekły.
– Jaka szkoda. Tak głupio pić samemu. Ale nie będę się tym przejmować to wina jest takie dobre – uśmiechnęłam się sama do siebie – Jak mogłam wcześniej tego nie pić. Wino jest takie cudowne.
– Tylko się nie upij – rzucił Dionizos.
– Ja? Upić się? Potrafię pić z umiarem.
– A ja to niby nie?! – krzyknął Pan D.
– No cóż, jeśli mam być szczera to nie.
– Uspokójcie się oboje – wtrącił Chejron.
Postanowiłam więc nie denerwować Dionizosa, ale i tak szykowałam zemstę. Tylko muszę poczekać jeszcze dwa dni, aż moje skrzydła będą zdrowe, żebym mogła szybko zwiać. W końcu gniew boga wina może być straszny, ale co ja się będę tym martwić. Kolacja przebiegła dosyć zwyczajnie, więc zniknęłam kiedy to tylko było możliwe. Poszłam do mojego starego domku. Wróciły dawne wspomnienia, podeszłam do lustra i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Postać w lustrze zaczęła się poruszać.
– Dawno się nie widziałyśmy – powiedziała z wyrzutem.
– Obiecuję, że wezmę Cię ze sobą, jak będę wracać do domu – powiedziałam z uśmiechem.
– Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa.
Czesałam przez chwilę włosy w milczeniu.
– Rozchwiana emocjonalnie co nie? – zagadnęło moje odbicie.
– Tak – odpowiedziałam – Nie wiem co mam robić.
– No nie dziwię się – usłyszałam w odpowiedzi i posłałam w zamian wściekłe spojrzenia.
Moje odbicie najwyraźniej się obraziło, ponieważ zamarło i nie odzywało się więcej. Westchnęła ciężko, odkładając szczotkę, czyżby nikt tu nie sprzątał od mojej śmierci, zapytałam siebie i rozpoczęłam poszukiwania jakieś torby albo plecaka. Przy okazji przejrzałam stare ciuchy, zostawiłam tylko te czarne, resztę stwierdziłam, że oddam gdzieś do jakieś biednej rodziny, albo coś w tym stylu. Jako, że nie miałam innego zajęcia zrobiłam generalne porządki w domku. Co mi się jeszcze mogło przydać spakowałam wraz z ciuchami. Wszystkie niepotrzebne rzeczy, które nikomu już się nie przydadzą wywaliłam i od razu poczułam się lżej.
– Lepiej co nie? – zagadnęło odbicie w lustrze.
– O wiele – powiedziałam – Już nie jesteś obrażona?
– Nie, bo wiem, że teraz mnie potrzebujesz.
– Tak? – spytałam z uśmiechem – Zatem słucham, co tam siedzi wewnątrz mnie – stanęłam przed lustrem i czekałam, moje odbicie przybrało minę osoby, który lubi się wymądrzać, westchnęłam – No dawaj.
– Kalkulujesz cały czas. Wygląda to mniej więcej tak, jedna kolacja za mną, jeszcze dwie. Jeszcze dwa dni, kiedy to mogę spotkać Daniela. Dwa dni, które mogę spędzić z Kamilem i bliźniakami. Dwa dni użerania się z Dionizosem. Dwa dni w Obozie. Dwa dni męki.
– Nie brzmi to zbyt przyjemnie – mruknęłam i usiadłam na łóżku – Naprawdę martwię się o Daniela. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej o tej córce Demeter. Może, ona byłaby da niego odpowiednią dziewczyną.
– Nie chcesz się tego dowiedzieć – odpowiedziało odbicie.
– Wiem, przecież go kocham – powiedziałam i zamilkłam – Wiesz co, chyba przez te dwa dni, po prostu nie będę stąd wychodzić. Co Ty na to? – spytałam po chwili, długo nie otrzymywałam odpowiedzi.
Ten stan rzeczy zaniepokoił mnie, podniosłam wzrok, który dotychczas trzymałam na podłodze. Domyśliłam się, że skoro lustro zamilkło, to musiał ktoś tam być, spodziewałam się naprawdę każdego ale nie Patricka. Spojrzałam na niego pytająco.
– Gadasz z lustrem? – spytał nie rozumiejąc mojego niemego pytania.
– Przyzwyczajaj się do różnych dziwnych rzeczy – odpowiedziałam niemiło – Czego chcesz?
– No wiesz, mimo wszystko jesteś osobą, z którą spędziłem najwięcej czasu – uśmiechnął się – Wygląda na to, że Ty też potrzebujesz towarzystwa.
– To nieprawda – mruknęłam pod nosem.
– Prawda – wtrąciło się odbicie w lustrze, po raz kolejny tego wieczora rzuciłam mu wściekłe spojrzenia, ale chyba obecność innej osoby trochę je ośmieliło, bo uśmiechnęło się do mnie drwiąco.
Zaczęłam przeklinać w duchu, lustro znowu miało rację. W podziemiu miałam tylko Persefonę i Cerbera. Czasami miałam kontakt z Hadesem, Cheronem, Minosem i spółką i to właściwie wszystko. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie zrozumiał, zrozumiał jak cierpię, nie mogąc być z chłopakiem, którego kocham. Skarciłam się w duchu, znowu to roztrząsasz idiotko, tak to o Danielu nie zapomnisz.
– I robisz z tego dramat w stylu Romea i Julii – dodało lustro, chwyciłam poduszkę i cisnęłam w nie.
– Wiem o tym, aż za dobrze! – krzyknęłam.
Patrick, chyba nie miał o mnie najlepszego zdania a po tym co zobaczył raczej jego opinia nie poprawi się. Patrzył na mnie zdziwiony, śmiał się, ale postanowiłam to zignorować. Wiem, to mogło śmieszyć boginka z rozchwianiem emocjonalnym, normalnie do cyrku posłać. Nagle spoważniał i spojrzał mi w oczy.
– Ja rozumiem Lethal – powiedział, siadając na podłodze, oparł się o ścianę, zarówno ja i lustro przyglądałyśmy mu się ciekawie – Ta dwójka bliźniaków z dziwnymi imionami, dopadła mnie po kolacji i opowiedziała mi Twoją historię. Widziałem też potem tego Daniela, na strzelnicy.
– Tak zawsze wyładowywał złość – wtrąciłam mu się – Wybacz – dodałam po chwili.
– Wiesz dlaczego chciałem się zabić? – spytał bawiąc się bransoletką, którą zdjął przed chwila z nadgarstka.
Nie zauważyłam jej wcześniej, były to rzemyki misternie ze sobą splecione. Nie wiem od kogo mógł ją dostać, ale widać, że komuś zależało na tym, aby była duma właściciela. A może zrobił ją sam. Patrick, najwyraźniej uznał moje milczenia za zachętę do opowiedzenia tym razem swojej historii. Właściwie to w tamtym momencie zrobiło mi się głupio, gości chciał się zabić, ja się potem na nim wyżywałam i nie spytałam dlaczego, lustro chciało się odezwać, ale pogroziłam mu śmiercią i się z końcu zamknęło. No niestety, mniejsze bóstwa miewają też czasami wyrzuty sumienia.
– Dostałem to od niej – powiedział Daniel wpatrując się w bransoletkę, miał smutny głos.
– Opowiedz – zachęciłam go – Nie będę ci przerywać – dodałam i stwierdziłam, że skoro jestem boginką śmierci z miłości, to poniekąd należy do moich obowiązków.
– Miała na imię Claudia, była najładniejszą dziewczyną w szkole. Chodziliśmy ze sobą od pięciu lat. Niedawno nawet żartowaliśmy sobie, że zaraz po skończeniu szkoły, bierzemy ślub. Byliśmy naprawdę zgraną parą, kochałem ją spełniałem każde życzenia, oczekiwanie. Rozumieliśmy się bez słów. Wiesz w dzień, kiedy do mnie przyszłaś, to były moje urodziny, dzwoniłem do niej i w tle usłyszałem jakiegoś chłopaka. Udawałem, że było wprost przeciwnie, potem pojechałem do niej, była z innym. Powiedziała mi w końcu prawdę, że na początku, to może rzeczywiście coś do mnie czuła a potem to właściwie była kwestia, tego, że byliśmy najfajniejszą parą w szkole i głupio jej było tracić popularność. Po roku naszego chodzenia, zaczęła spotykać się już z tym drugim. Nie powiedziałem wtedy nic, po prostu wyszedłem, wróciłem i no wiesz, chciałem się zabić – spojrzał na mnie – Widzisz więc, rozumie, co to znaczy złamane serce – uśmiechnął się do mnie, wskazał na bransoletkę – Dała mi ją na naszą pierwszą rocznicę, przyzwyczaiłem się do niej i jakoś tak nie potrafię pozbyć.
– Czuje się głupio i jest smutno – powiedziało lustro.
Rozmyślałam nad historią Patricka, spojrzałam mu głęboko w oczy i skinęłam głową na znak, że rozumiem i współczuje.
– Wiesz co, późno się zrobiło, nie chce wracać do obcych, mogę tu zostać? – spytał niespodziewanie.
– Na pewno tego chcesz? No wiesz wszyscy się raczej mnie obawiają, mam zupełnie przeciwne do twoich zdolności – powiedziałam szybko.
– Nie szkodzi – uśmiechnął się przyjaźnie.
– Robisz to na własną odpowiedzialność. Zostajesz na całą noc sam na sam z boginką śmierci rozchwianą emocjonalnie.
Spojrzałam na lustro, odbicie było zamyślone, więc gdzieś tam we wnętrzu coś roztrząsałam, w końcu spojrzało na mnie i powiedziało tajemniczo – Więź.
Tęskniłam 😀 Przekomarzanie z panem D… Po prostu słodko. Czekam na cd
Ja też pamiętam, ale wtedy byłam chyba w okresie ,,Jestem za leniwa, żeby komentować, ale czytam”. I bardzo się cieszę, że to kontynuujesz. To świetne opko ^^ Przykładem tego jest np. to, że pamiętam je nawet po roku (już na serio rok?). No, to wracaj do pracy i pisz CD!