,,Czas to strumień nieujarzmiony ,
pędzący do celu odwiecznego
lecz dla nas wciąż nieodgadnionego ‘’.
Rozdział 1
Powoli wstałam z krzesła i sprężystym krokiem podeszłam do okna. Przeszukiwałam wzrokiem teren naszej posiadłości. Niedługo mieli się tu zjechać przyjaciele mojego taty, a raczej jego partnerzy w interesach z dziećmi , które stanowiły bandę rozbrykanych dzieciaków. Mój ojciec żeby umocnić swoją pozycję w świecie międzynarodowych finansów i pokazać siebie z lepszej strony siebie , kupił ogromną 40 hektarową posiadłość i postanowił zorganizować wielki, jak to nazwał? Tak , już pamiętam ,,happy fest ’’. Miał również nadzieję z matką , że wreszcie znajdę sobie więcej przyjaciół . Martwili się ,że mam za mało kontaktów z rówieśnikami. Ale jak mieć stałych przyjaciół , jeżeli kilka razy do roku zmienia się miejsce zamieszkania?
Miałam moją przyjaciółkę Mia , która mieszkała w Austrii , kilku znajomych z Chin i Toma z Kanady ,w którym kiedyś jako jedenastolatka byłam zakochana. Wciąż utrzymywałam z nimi kontakt poprzez video rozmowy i maile.
Zaczynało mnie już powoli męczyć to nieustanne życie na walizkach . Nie znaczy, że nie lubiłam poznawać nowych kraje i ich zwyczajów. Czasami miałam nadzieję ,że rodzice poświęcą mi choć trochę więcej czasu. Ojciec jest właścicielem międzynarodowej firmy deweloperskiej, a mama ma własną fundację pomagającą przywrócić wszelkim zwierzętom wodnym ich naturalne środowisko. Za nic w świecie nie miałam zamiaru uczyć się w internacie, więc godziłam się na swój los , który dla mnie był męczący , a niektórzy mi go zazdrościli, bo czy nikt , by nie chciał zacząć całkiem nowego życia w innym kraju , gdzie go nikt nie zna?
Dobra, wystarczy już tego ciągłego myślenia. Tymczasem usłyszałam z korytarza głos Betty (naszej gosposi , która była miłą starszą panią po 60 , nie miała własnych dzieci, więc mnie samą uważała za swoją przybraną wnuczkę. Mnie samej , była mi bliższa niż moja prawdziwa babcia- lady Birmingham, która nigdy nie przejawiała babcinych uczuć w stosunku do mnie, nie licząc może ciągłych uwag dotyczących mojego stroju i zachowania.) –Chloe, twój ojciec prosi byś zeszła do jego gabinetu, bo ma coś ci do powiedzenia skarbeńku .- zaszczebiotała Betty
-Dobrze , Betty już schodzę-odpowiedziałam jej .Lekko zdziwiona tym , że ojciec jest o tej porze w domu. Zwykle wraca dopiero późnym popołudniem. Gabinet ojca znajdował się piętro niżej obok biblioteki. Mieliśmy w domu windę , która kursowała pomiędzy wszystkimi piętrami ,ale ja jak zwykle wybrałam schody. Trzeba przecież dbać o kondycję. Zbiegłam tak szybko jak się tylko dało po marmurowych schodach bez zaliczenia upadku. Następnie przeszłam obok portretu praprapradziadka Louisa z ogromnymi wąsami ,które na myśl przywodziły mi wodospady i zapukałam do drzwi gabinetu taty.
-Proszę wejść-usłyszała glos taty zza drzwi. Na mój widok oczy mu pojaśniały. –Ach to ty Chloe , nie sądziłem, że tak szybko przyjdziesz, zwykle tak bardzo się nie śpieszysz.- odrzekł jak zwykle wypominając mi przy tym moją niepunktualność.
-Nie byłam niczym zajęta.-odpowiedziałam z przekąsem.
-Niedługo się to zmieni .Dobrze .Przejdźmy do konkretów. Doszedłem do wniosku ,że na naszym ,,happy fest’’ przyda się kilka dodatkowych rozrywek dla młodzieży . Zanim się zdecyduję chciałbym cię prosić o radę –powiedział i popatrzył na mnie z uśmiechem…… .
2 godziny później………..
Cicho stąpałam po marmurowej posadzce , mając nadzieję ,że nikt nie zatrzyma mnie po drodze. Do tylnych drzwi zostało mi tylko dziesięć metrów. Musiałam tylko skręcić obok służbówki ochraniarza, zbiec po schodach , by znaleźć się poza budynkiem. Na szczęście ochraniarz , był na naradzie ,więc nikt nie mógł mi zwrócić uwagi , że nie mogę przebywać poza budynkiem. Wiem to jest dziwne, wręcz nie normalne, ale nie mogę nigdy sama przebywać poza domem sama, zawsze towarzyszy mi ochroniarz. Rodzice boją się , że mogą mnie porwać dla okupu terroryści albo konkurenci mojego taty w interesach , żeby wymusić na nim swoje żądania. Gdyby moi rodzice mieli normalne prace , mieszkalibyśmy w małym domku jednorodzinnym domku, chodziłabym do zwykłej szkoły …….. i miałabym całkiem normalne życie. Zazdrościłam wszystkim normalnym ludziom. Ałł….. Potknęłam się o wystający korzeń, bo jak zwykle myślałam o niebieskich migdałach. Ale ze mnie łamaga. Skarciłam się w duchu. Myśl racjonalnie. Podpowiedziałam sobie. Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się na terytorium lasu przyległego do posiadłości. Zawsze uspokajała mnie dzika natura , czułam się w pewien sposób do niej przywiązana . Obecnym celem mojej …hm……. krajoznawczej wędrówki było dzikie jeziorko w środku lasu. Zagłębiając się ponownie w rozmyślaniach , nie zauważyłam nawet jak doszłam do jeziora. Usiadłam na brzegu i zapatrzyłam się w jego toń. W jego wodzie pływały małe rybki , niestety nie wiedziałam jak się nazywają. Ważki przelatywały obok mnie. Cudowna sielanka , pomyślałam. Usłyszałam syk nad moim prawym ramieniem. Syk? Obejrzałam się za siebie. Trzy metry przede mną stał prawdziwy potwór z kolczastym ogonem i paszczą pełnych ostrych zębów. Od pasa w dół był człowiekiem natomiast od góry……… no cóż smokiem..hm takim jakim jak przedstawiają baśnie . Widząc moją przerażoną minę zaśmiał się zduszonym uśmiechem i powiedział ludzkim głosem:
-Następny heros do zjedzenia . Nie mogę się doczekać , kiedy zjem cię ślicznotko.
Czy on nazwał mnie herosem? Nie na pewno nie jestem taka jak Herakles. Postanowiłam grać na zwłokę , może któryś z ochroniarzy podczas patrolu mnie usłyszy? Jeżeli nie to skończę jako tego czegoś posiłek . Zdusiłam strach. Rozpoczęłam grę:
-Obyś się nie udławił
On tylko się znowu zaśmiał i podszedł bliżej:- Widzę , że nie brak ci odwagi, ale chyba nie umiesz walczyć , jesteś bezużyteczna prawda? Za chwilę staniesz się moim posiłkiem.
-Szybciej zostaniesz wbity na pień i usmażony przez moich ochroniarzy-odpowiedziałam
-Hmm. … ciekawa propozycja , ale śmiertelnicy mi nic nie zrobią.-odpowiedział z jadowitym uśmieszkiem.
Muszę coś do cholery wymyślić .Nie chcę umierać. Tak już wiem mam przecież zegarek naprowadzający. Na szczęście patrzył mi w oczy w ten sposób jak każde zwierzę ocenia przeciwnika.
-A gdyby moi ochraniarze nie byli śmiertelnikami , co wtedy by się z tobą stało? Potwór zrobił zdziwioną minę. Był dekoncertowany. Odsłoniłam zegarek. Popatrzyłam na licznik czasu i powiedziałam będą za tysiąc pięćset sto dziewięć sekund. Wiem , że taka liczba nie istnieje ale to było hasło , które włączało opcje pomoc.
-Nie udawaj…. Jesteś sama. Znudziła mnie rozmowa z tobą. Teraz zabiję cię. Wystrzelił we mnie kolcami . Zdążyłam schylić za pień drzewa. Kolce w biły się w jego korę. Zaczęłam biec ile sił miałam w nogach. Niestety był on szybszy ode mnie.
-Nie uciekniesz mi – syknął , był zaledwie trzy metry za mną. Nagle strzała wbiła mu się w ramię. Za chwilę trzy w ogon.
-KTO, ośmiela się mnie atakować ??- wrzasnął w las . Nikt nie odpowiedział , w zamian trafiły go jeszcze trzy strzały.
-KTO ?-wrzasnął ponownie.
Nagle zauważyłam cień .Po chwili pięć metrów przed potworem stał przystojny ,wysoki , blond włosy młody mężczyzna. Mógł mieć jakieś siedemnaście lub osiemnaście lat. Wyglądał na pewnego siebie. Powiedział po prostu – Ja.
Ciąg dalszy mam nadzieję , że nastąpi. Powyższe opowiadanie jest moim pierwszym . Mam nadzieję ,że nie będziecie oceniać mnie surowo ,ale wszystkie adekwatne krytyki będą mile widziane. Pozdrawiam.
Dręczysz spację! Co biedna Ci zrobiła? Podam Ci przykład dręczenia;
,,-Hmm. … ciekawa propozycja , ale śmiertelnicy mi nic nie zrobią.-odpowiedział z jadowitym uśmieszkiem.”
A powinno być;
,, – Hm… . Ciekawa propozycja, ale śmiertelnicy nic mi nie zrobią (…)”
Widzisz? Nawet ładniej wygląda.
A te podpowiedzi w głowie polecam pisać ściągom pochyłą. To tak z innej beczki.
O i jeszcze wyżywasz się na kropkach;
,,szkoły …….. i miałabym” Po co ich aż tyle?!
Do tego bohaterka nie ma zbytnio charakteru. Skoro zwiała, a nie powinna to ona ma w sobie raczej trochę buntowniczej żyłki, prawda? Nie zbyt widać.
Więcej uczuć! Normalnie człowiek prawie by nie umarł na zawał, gdyby zobaczył potwora, a twoja bohaterka reaguje na to dość słabo. No, niby przerażenie jest, ale nie przekonujące… .
Opisy. Rozwiń, ulepsz, dodaj.
Przemyśleń. Je też dodaj. Ich akurat może być w nadmiarze.
No cóż… jakoś tak super źle nie jest, ale czeka Ciebie duuużooo pracy.
Zauważyłam parę drobnych , nieistotnych błędów, ale to nie zmienia faktu że opowiadanie jest dobrze napisane układa się w zwartą całość i świetnie się je czyta. Pisz dalej bo warto 😀