To mój pierwszy wiersz. Moim zdaniem słaby, ale oczekuję szczerej krytyki.
Enjoy,
Niya (*_*)
Stanęli twarzą w twarz,
Posejdona syn i syn Hermesa.
Wokół tłum ścichł,
Walka na wzrok.
Stanęłam w tłumie,
Na sztylecie dłoń.
Przepycham się.
Och, Annabeth!
Syn mórz i syn dróg,
Wzajemny przyjaciel i odwieczny wróg.
Mieczy szczęk,
Spiżu brzdęk,
Spojrzał w oczy śmierci jeden z nich.
Miecz na ziemi,
Na ziemi właściciel.
Nadal przepycham się.
Och, Annabeth!
Stanęłam i gapię się.
Percy zwycięscą,
Luke zwyciężonym.
Tłum duchów rozpływa się.
Jak dym.
Nadal gapię się.
Och, Annabeth!
Brak tryumfu, satysfakcji,
Tylko smutek i żal.
Smutku żar.
Och, Annabeth, jak mi żal!
Żal, że Kronosa w Luke’u nie powstrzymałam.
Że na Luke’a śmierć pozwoliłam.
Przygotuj całun. Zielony, z sierpem.
Ku pamięci zdrady przyjaciela.
Kilka rzeczy czasem się nie rymowało, ale tak to fajny, czytało się całkiem dobrze, oprócz tych zgrzytów z rymami.
Taa, zgadzam się z Carmel.
przyczepiłbym się do słowa „gapić”, jest trochę niepoetyckie. A tak to fajnie