No dobra. Mam dosyć. Nie wytrzymam! Kiedy koniec!? Boże błagam, nie wytrzymam! Jak możecie się domyśleć są to moje bardzo mądre myśli na matmie. Niestety, dzisiaj ją mam. Grzech, no po prostu grzech! Kto ją wymyślił. Wyobraźcie sobie życie bez tego przedmiotu. A na dodatek jest sprawdzian! Zaraz koniec matmy. Napisałam siedem na osiem zadań z czego dwa tylko będą poprawne. Dzwonek, dzwonek, dzwonek! Wreszcie zadzwonił. Z wielką radością oddałam kartkę naszej pani z piekielnego przedmiotu. Pierwsza wypadłam z klasy. Wiecie o mnie już dwie rzeczy: nie zgapiajcie ode mnie na sprawdzianie z zakazanego przedmiotu, bo dostaniecie jeszcze gorszą ocenę, a po drugie jest to najgorszy przedmiot na świecie. No jeszcze lepiej! Teraz lekcje z Truskawką. Na serio pani od techniki ma naprawdę inaczej na imię ale tak się przyjęło. Jest to pulchna (i to bardzo) z czerwonymi, kręconymi się na każdą stronę włosami i czerwonym czołem zafarbowanym przez farbę kobieta. Nazywana też drzewem. Wielki i gruby pień z wielkimi liśćmi. Jak kto woli. Poszłam długim korytarzem, a potem na złość po schodach na górę.
-Aleks, dzisiaj jedziemy do babci- starszy brat. Non! Chodziliśmy do razem gimnazjum. Ja do pierwszej, a on trzeciej. Dopiero zaczęłam naukę i jest super! Maks miał błękitne oczy i brązowe włosy. Szczupły i wysoki. Ja za to czarne oczy i włosy, wysoka i także szczupła. Mi i jemu nic nie brakuje.
– Wyluzuj, ok?
-Zapomniałaś! Musisz iść. Babcia ma urodziny!
– Powiedziałam, że będę to będę. Kaput? – przewrócił oczami i poszedł do swojej klasy. Wreszcie przyszły moje koleżanki- sorry, nie przyjdę. Babcia ma urodziny. Szybciej Maks mnie zabije niż mama. Uważa, że urodziny pod koniec grudnia rzadko się zdarzają. A poza tym to moja babcia.
-Spoko, bez ciebie będzie nudno ale jakoś to przeżyjemy- mój głupi braciszek uważa, że urodziny w tym miesiącu to jakaś świętość! No zwariował! No i z kim ja żyje. Wiecie już, że mam brata nieudacznika. Powtarzam zawsze sobie w duchu: takie jest życie. Co mają powiedzieć inne dziewczyny, które mają po plus dwóch braci? Dziękuje zawsze, że mam tylko jednego. Jak zawsze na technice drżała ziemia. Mówi się raz, a dobrze. Na tym przedmiocie jest inna definicja: kilka milionów razy i to dobrze się wydrzeć.,, Zamknij się”, ,,Zostaw to” albo ,, Masz ADHD!?”. Jak mówiłam takie mam życie. Dobrze, że koleżanki są ekstra. Robiliśmy kwiatki. A potem anglik, akurat to jest spoko. Siedziałam jak aniołek, a pani mówiła jak ja pięknie recytuje, czytam, piszę, jaka ja grzeczna. Za to ich kocham. Do domu wlokłam się wolno mając nadzieje, że o mnie zapomnieli i pojechali. Ale jednak nie. Przed domkiem jednorodzinnym stał jeszcze samochód. Weszłam cicho, wiedząc, że Maks mnie zaatakuje.
-Księżniczka przyszła-powiedział braciszek.
-Weź się zamknij, ok?
-Czyżby księżniczka się zezłościła? Może zaniosę twój plecak? -wiem, że żartował ale dałam mu plecak i poszłam do kuchni. Mama siedziała koło taty i o czymś gadali.
-Jak tam był w szkole-czasem mama mnie przerażała swoją lekkością.
-Ok.
-Sami pójdziecie do babci. My musimy jechać do banku.
-Boże, ja nie wytrzymam z Maksem, zabierzcie mnie ze sobą.
-Jedziesz i nic więcej nie masz do gadania.
-Braciszku, idziemy sami do babci. Mamo, tato żegnajcie. Miło było was poznać- popatrzyli się na mnie z rozbawieniem.
-Idź załóż sukienkę.
– Najgorszy dzień w moim życiu!
-Mamo, nie dawaj mnie na takie męczarnie! Nie dożyje widoku Aleks w sukience!
-Otóż to! Nie chcecie stracić jedynego syna!
-Aleks sukienka, Maks marynarka i to już! -zagrzmiał tata. Akurat w tych sprawach nie można był się z nim kłócić. Poszłam na górę. Miałam tylko jedną sukienkę. Bal szóstoklasisty. Nigdy nie pokazałam się w niej bratu ani nawet kreacji. Była czarna, bez ramiączek przed kolana, przewiewna ze złotą wstążką. Wyszłam z pokoju. Prawie posikałam się ze śmiechu. Maks w marynarce. Przyznaje, gorzej ode mnie.
-Świetnie wyglądasz- skomentowałam. On się mnie przyjrzał.
– A ty też świetnie wyglądasz.
-Nie wkurzaj mnie.
-Ale na serio mówię.
-Dzięki ale niestety nie powiem tego samego o tobie.
-Zdaje sobie z tego sprawę.
-Chodź, bo będzie jeszcze gorzej. Mama nas podwiezie-poszliśmy na dół. Poszliśmy do samochodu. Babcia mieszkała daleko z tond. Za miastem. Jechaliśmy z godzinę, a potem skręciliśmy. Babcia mieszkała w miasteczku Izydy. Czemu się tak nazywa? Mnie się nie pytajcie. Bardziej brata, on jest geniuszem. Babcia wyszła nam na przywitanie. Miała siwe włosy ułożone w kok i fartuch. Jak wszystkie babcie, które zawsze coś gotują w kuchni. Nie można powiedzieć, że jest szczupła ani gruba. No jak babcia. Nawet dobrze nie wyszliśmy, przybiegła do nas i zaczęła przytulać.
-Jak pięknie wyglądacie…
-I nie pozabijaliśmy się po drodze -powiedział Maks.
-Szkoda Aurelio, że nie możesz zostać.
-Ja także ale mam sprawy w banku.
-No trudno, wejdźcie moje dzieci- zauważyłam, że nie posiadała w sobie tyle szczęścia ile mogłaby nam pokazać. W domu było sporo miejsca. Dwu piętrowy, łazienka, kuchnia, pokój babci i gościnny, jadalnia i mały salon. Zielone ściany, dużo foteli i kanap, a na nich stosy poduszek i telewizor. Na mnie zawsze robiły wrażenie zdjęcia rodziny. Ja w pieluszce, Maks na rowerze i rodzice w dniu ich ślubu. Usiadłam, mój kochany braciszek, jak najdalej ode mnie. Babcia popatrzyła się na nas uradowana.
-Niedawno waz widziałam kilka miesięcy temu. Naprawdę urośliście.
-No wiadomo, nikt nie stoi w miejscu- powiedział Maks. On to ma gadki. Aż powala z nóg. Jak dziewczyny mogą się w nim bujać? U mnie jest ich chyba z dziesięć. Posłałam mu kpiarskie spojrzenie. Iż to mój kochany braciszek, odwzajemnił mi.
– No to kto chce ciasto?
-Ja- wypaliłam szybko. Jestem dobra z dwóch rzeczy: dokuczaniu Maksowi i jedzeniu babcinych ciast. Widać, że się ucieszyła. Od razu pobiegła do kuchni i przyniosła mi wielki kawał ciacha. Pycha! Maks popatrzył się na mnie ironicznie.
-Dzieci jak tam w szkole?
-Spoko, tylko Aleks jak zawsze nałapała pały- późnij mu podziękuje.
-A ja słyszałam, że dostałeś uwagi.
-Chyba ty…
-Dzieci, zawsze musicie się kłócić? Porozmawiajmy sobie. Maks, nie kłam. Aleks bardzo dobrze sobie radzi w szkole. Widziałam jaj kartkę z ocenami. No to opowiadajcie. Co tam ciekawego?
-Nic. W szkole jest fajnie. Mam bardzo fajne koleżanki i kolegów. Nauczycielki także są spoko. Ma się te sympatie. Wkurza mnie tylko Truskawka. Pani z techniki, która mówi żebyśmy poszli się zbadać. Nazywamy ja tak, ponieważ ma czerwone loki, straszną twarz i zafarbowane czoło. Znana także jako Drzewo. Wielki pień i durze liście- babcia się uśmiała.
-Słyszę, że się trzymasz. Smakuje ciasto?
-Wyborne.
– A ty Maks. Jak tam w szkole?
– Szczerze, nie chcę odchodzić z gimnazjum…
-Ja tam nie mogę się doczekać kiedy pójdziesz.
-Cicho! Nieźle się trzymam i rozważam opcje nie zdania.
-Wątpię, masz za dużo dobrych ocen. Mogłeś się starać ale jestem pewna żebyś tego nie przeżył. No chyba, że mama cię zabije za czwórę. U ciebie to absurd!
-Nie wiem jak możesz się cieszyć z takiej oceny.
-Facet, na tym żyje.
-To wy jesteście do tego stworzeni-powiedziała babcia nie swoim głosem.
– Do czego?
-A nie ważne. Tak mi się powiedziało. Cieszę się, że jesteście zadowoleni.
-Babciu, czemu to miasteczko nazywa się Izyda?- zapytałam.
– Dawno temu, gdy ludzie wierzyli w bogów egipskich na tym właśnie miejscu objawiła się Izyda. Usłyszała wielką zdradę. Przepowiedziała, że dwójka rodzeństwa ocali świat. Do tej pory nie znaleźli dzieci potężnych jak bogowie. Oczywiście to tylko historyjka. Bogowie nie istnieją. To tylko bujdy- czemu wydawało mi się, że dla babci jest to ważne? Nagle zadzwonił telefon. Babcia szybo odebrała. Z kilka minut słuchała i odłożyła słuchawkę.
-Dzieci, jedziemy do domu. Szybko. Pakujemy się i wyjeżdżamy- co?
-Babciu, o co chodzi? -zaczął Maks.
-Nie ma czasu. Namierzyli was.
-Kto…?
-Chodźcie do garażu.
-Po co?
-Później- powiedziała to innym głosem. Poszliśmy do garażu. W środku nie było wcale garbusa, tylko ekstra samochód terenowy. Maks wyszczerzył gały. Nie widziałam go w takim szoku od dostania czwóry z matmy. Mówi, że to jego ulubiony przedmiot. Coś mu chyba dolega.
-Aaale co to…
-Nieważne, wsiadajcie- jechaliśmy z dwadzieścia minut. Gdy byliśmy na miejscu rodzice nas spakowali.
-Mamo, co się dzieje?- zapytałam drżącym głosem.
-Nie jesteście tu bezpieczni. Musicie jechać.
-Gdzie, z kim, a wy?- mój brat zadaje wiele pytań.
-To wy jesteście w niebezpieczeństwie. Nic nam nie zrobią.
-Ale kto? W jakim niebezpieczeństwie?- mama przytuliłam mnie tak samo tata- Izydo pilnuj ich.
-Jaka Izyda?- odwróciłam się. Nie było już tam mojej babci. Tylko piękna, blada kobieta w grubym warkoczu i jasnymi włosami. Jej nienaturalnie niebieskie oczy świeciły się. Miała na sobie suknię sięgająca do ziemi. Piękniejsza niż najładniejsza modelka świata. A gdy się uśmiechnęła świat stanął na głowie. Co dopiero przeżywał mój brat.
-A ty to kto? I gdzie babcia?
-Ja nią jestem. Miałam nad wami czuwać dopóki Czarny Dzień o was się nie dowie. Lecz się to się stało. Musimy uciekać. Opowiem wam wszystko po drodze. Wsiadajcie.
– Ale my cię nie znamy.
-Owszem znacie mnie trzynaście lat. Więc jak, chcecie żyć czy nie?- ta laska na serio mówiła.
– Hola, hola, hola. Może trochę wolniej? To bogowie egipscy istnieją? Ale ja jestem chrześcijanką! To nie może być prawda!
-Owszem, Bóg chrześcijan istnieje, ale czemu my nie możemy istnieć?- no to teraz zgłupiałam.
-Więc idziecie ze mną, czy nie? Ja do niczego nie zmuszam- popatrzyłam się na nią podejrzanie.
-Czemu ci tak zależy na nas? Jesteś boginią, możesz wszystko.
– Właśnie, miałam was opuścić, ale pokochałam was, jak własne wnuczęta. Zrozumcie, że wasze życie jest zagrożone. Musimy uciekać.
-A rodzice?- zapytał Maks.
– Nic im się nie stanie. Czarny Dzień nie potrzebuje waszych rodziców. Dla niego są jak reszta śmiertelników.
-Kto to Czarny Dzień?- ja i Maks zapytaliśmy się jednocześnie.
– To istota, która miała tak mroczną duszę, że Waga Sprawiedliwości się zniszczyła. Dusza wygnana z tego i innych światów. To straszne, nie ma miejsca dla niego na tym świecie. To jedziecie?
-A czemu chce nas dopaść?- Maks na serio ma dużo pytań- Izyda położyła swoje dłonie na nasze ramiona.
– Ponieważ jesteście niezwykłymi dziećmi z niezwykłymi talentami magicznymi.
-Serio?- zapytałam.
– Serio. Wsiadajcie- tata dał do bagażnika nasze liczne bagaże [ no chociaż moje, u Maksa zapewne są tylko książki] i ucałowali. Jak zawsze kobiety mają pierwszeństwo, oczywiści grałam z braciszkiem w kamień, papier i nożyce i wygrałam, usiadłam z przodu. Nie wiedziałam gdzie i po co jedziemy, ale zdawałam sobie z tego sprawę, że mogę zginąć. Izyda była dość współczesną boginią. Na autostradzie jechała z dwieście na godzinę. No i oczywiści nie miała na sobie boskiego szlafroka. Tylko rurki, bokserkę i trampki. Przyznaje, wyglądała nieziemsko. Maks nie miał odwagi nic powiedzieć. Bał się, że wypali coś głupiego. Oj, braciszku, tak i tak nie masz u niej szans. Wygląda na dwadzieścia, a naprawdę ma z pięć tysięcy lat. Po godzinie jazdy przyzwyczaił się do niej, nawet na jej olśniewający uśmiech.
-Izydo, o jakie talenty magiczne ci chodziło?- bogini się na mnie popatrzyła.
-Nie mam pojęcia jak to ci powiedzieć.
-Chyba nic mnie nie zaskoczy. Bogini jest moją babcią, moce, opuszczenie rodziny, ekstra samochód no i Maks w marynarce.
-Ej, patrz na siebie.
-Aż oczy się cieszą!- Maks prychnął- no to powiesz?
– Jak chcecie. Macie w sobie cząstki bogów. I to przeciwnych.
-Jak ogień i woda?- zapytałam.
-Coś w tym rodzaju tylko jeszcze gorzej! Dziwne, że się jeszcze nie zabiliście! W jednym jest cząstka Apopa, a w drugiej Maat.
-A kto to?
-Siostro, Apop bóg chaosu, a Maat pokoju. Co ciebie w szkole uczą?!
– I nie wiadomo kto jest kim. Ci bogowie dali wam przy narodzeniu cząstkę swoich duszy. Wiedzieli, że bogowie planują spisek. Choć pragną się pozabijać złączyli moce. Dali wam moce abyście razem przywrócili spokój na świecie. Apop jest zamknięty w więzieniu, a Maat w Sądzie Ozyrysa. Właśnie tam jedziemy. W Sali Sądu zwarzymy wasze serca. Jeśli jesteś od Maat pióro rozbłyśnie, a jeśli od Apopa pokruszy się.
-To Maks zwarzy swoje serce i będziemy wiedzieć kim jestem. Po co dwa razy?
-I tu jest pies pogrzebany. Mogłam się pomylić albo Czarny Dzień chce mnie zbić z tropu. Anubis zaprowadzi nas do Ozyrysa. Umówiłam się z nim w Londynie.
– To znaczy, że bóg śmierci jest po naszej stronie. Mam nadzieję, że będzie miał dobry dzień- powiedział przestraszony Maks.
– A czemu?
– Anubis rzadko ma dobry dzień. Zabija przy pierwszej lepszej okazji.
– I to też kłamstwo. Anubis to dobry chłopak. Miał ciężki życie. Jego matka, Neftyda, zostawiła go ze strachu przed Ozyrysem. Zajęłam się nim i dlatego jestem boginią rodzin. Opiekowałam się Anubisem. On mi ufa i zaufał w tej sprawie. Szczerz mówiąc myślałam, że będę z samymi chłopakami. Dziewczyny, kochana są delikatne- no to teraz mi zaszumiało w uszach. Maks zaczął się śmiać. Wybuchłam jak torpeda.
– Dziewczyny są słabe!? Ja ci dam słabe! Chodzę na karate, judo i zapasy! Byłam dwadzieścia razy u dyrektorki za pobicie największych łobuzów w szkole i dwa razy na policji! Ja jestem cieniasem?!- Izyda straciła kontrolę nad kierownicą. Maks podskoczył.
– Musisz być wyjątkiem- powiedziała skołowana Izyda.
– A tak w ogóle na ile jedziemy?- zapytał się Maks.
– Jeśli się okaże, że jesteście tymi pół bogami to na zawsze.
-A jeśli nie?
-Wymażemy wam pamięć.
-Czyli koniec matmy!- zawołałam.
-Taa, koniec- powiedział Maks.
– Będziecie mieli od dzisiaj nowe obowiązki, jeżeli zdacie test.
„-Aleks, dzisiaj jedziemy do babci- starszy brat. Non! ” to wyrażenie, jest nie po polskiemu O.o
„Ja za to czarne oczy i włosy, wysoka i także szczupła.” brakuje jakiego kolwiek orzeczenia!!! Nie pisz równoważników zdań, aż tak długich.
„-Spoko, bez ciebie będzie nudno ale jakoś to przeżyjemy- mój głupi braciszek uważa, że urodziny w tym miesiącu to jakaś świętość! No zwariował! No i z kim ja żyje.” zapomniałas napisać, że powiedziały to przyjaciółki. To brzmi, jakby mówił to twój brat. Duża litera. Enter, takie magiczne rzeczy, a uczyniłyby cuda. Zapominasz o tym za często, to jest jeden z wielu przykładów.
„Miło było was poznać- popatrzyli się na mnie z rozbawieniem.”- Masz cholerny problem z dialogami. A to nie jest trudna magia. Jeżeli, piszesz, że ktoś coś powiedział to piszesz:
– *spacja!!!* coś tam coś tam- powiedział, przeczesując włosy.
albo:
– coś tam coś tam- przeczesał włosy, uśmiechając się miło.
Natomiast są jeszcze przypadki, kiedy piszemy po tym, co ktoś mówi, wielką literą:
– bla bla bla. **- Jego mina nie wyglądała na zadowoloną.
Przyznaje- przyznajĘ. Jak jestem ja to na końcu ‚ę’
z tond- stąd ;_;
„-Szkoda Aurelio, że nie możesz zostać.
-Ja także ale mam sprawy w banku.” Szkoda-ja także… nie, tak nie może być. Powinno być, że Żałuję, albo ja też ubolewam, że nie mogę zostać.
„Jak dziewczyny mogą się w nim bujać? U mnie jest ich chyba z dziesięć.”- z tgo wynika, ze u niej jest dziesięć dziewczyn. nie kończysz myśli!!! Pisz dłużej, ale to co chcesz przekazać!
Przyznam szczerze- w połowie odpuściłam. Nie byłam w stanie wypisywać ci tu wszystkich błędów, a to na górze to cóż… zaledwie 10% tego, co przeczytałam :/
Literówki, ortografia, interpunkcja, składnia zdania, ‚ę’, ‚ą’ leżą i płaczą ;_;
Dziewczyno- masz potencjał. To widać. Widać tu, jakieś śmieszne, humorzaste przebłyski, spod tej warstwy badziewia błędowego, ale te plusy giną w tłumie! Zobacz, ile ci napisałam. Rzadko kiedy, pisze tak długie komentarze. Ale tu, no cóż… Jakoś tak postanowiłam ci pomóc. Zrobimy tak- zawrzemy układ(bo na czytanie i pisanie tego, przeznaczyłam czas, na odrabianie rozprawki na polski i nie pozwolę, by to poszło na marne). Zrobimy to tak- ty, napiszesz kolejną część. Lepiej. Bez błędów. Sprawdzisz ją osiem razy, zanim wyślesz. Napisz mniej, a rozwijaj opisy (których nie ma- żadnych- uczuć, wnętrz domów, charakteru, wyglądu). Jeżeli chcesz, mogę ci to sprawdzić przed opublikowaniem. Może masz alternatywne konto na poczcie, z którego wysyłasz tu swoje prace, by nikt nie wiedział kim jesteś, nie mam pojęcia. Ale możesz sobie takie założyć i wysłać mi to opowiadanie, część drugą, na mój adres: annabeth24@op.pl . Ja ci to poprawię, wypiszę, co masz źle i co musisz pozmieniać, dam parę rad. Nie jestem jakimś super pisarzem, ale kilka opowiadań na tej stronce mam i komentarze są pozytywne. oczywiście, to tylko propozycja. Zrób jak uważasz, ja czekam.
Powyższy komentarz, nie jest jednym wielkim hejtem- nie. Tylko pomocą. Dostosuj się do rad, a nie będziesz więcej takich musiała czytać.
Mogłabym tylko skopiować mówkę Ann24 ;* Ale to tak mniej ostro: ćwicz, a będą efekty