Dedyka Dla Leoszczury i Carmel. Może to opko też nie grzeszy długością, ale chociaż dialogi poprawione
Quickdroo
Ciemność. Jedyna rzecz, którą widziałem. Ciemność. Nie wiedziałem gdzie jestem, co tutaj robię, ani kto mnie tu zabrał. Jak to zwykle w filmach bywa, macałem ściany, żeby znaleźć jakiś przęłącznik światła, czy coś w tym stylu. W końcu zdołałem wymacać klamkę. Otworzyłem drzwi. Za nimi stała wielka sala. Podłoga była wykafelkowana, a kahelki miały kolor szafiru. Cała sala była w kolorze szafirowym. Było jasno, mimo tego, że nie było tam okien. Na końcu sali, na(szafirowym jak można się domyślić) łóżku, leżał Ogromny Szafirowo – czarny smok. Jego oczy były jak talerze, świeciły jak latarki i były granatowe(nie szafirowe).
-Witaj wnuku Percivala – rzekł to głosem niskim, powaznym i strasznym. Emanowała od niego energia zła. Sprawiał wrażenie, jakby jednym dmuchnięciem mógł zapanować nad całym światem. Nie wiem czemu, ale wiedziałem, ze to była prawda. I to było przerażające.
-Kim jesteś?! Czego ode mnie chcesz?! – zapytałem krzycząc, bo miałem wrażenie, że inaczej by mnie nie usłyszał.
-Spokojnie po kolei. – powiedział – Jestem koszmarem twego dziadka, jego najgorszym błędem. Jednym z Shen-Gong-Wo. Najgroźniejszym potworem. Ostatecznym. Jestem Szafirowym smokiem.
To było bez sensu. Jak mój dziadek mógł stworzyć potwora? Co to jest to całe Shen-Gong-Wo? Czemu ja tu jestem?
-Czego chcesz?-zapytałem. Widać rozbawiło go to pytanie.
-Jesteś mi potrzebny. Dzięki tobie będę mógł stąd wyjść i znowu być panem świata. – Powiedział to z małą dozą szaleństwa. Zaśmiał się. Był to śmiech pusty i przerażający. Machnął ogonem, a ja poczułem, że jakaś niewidzialna siła ciągnie mnie do tyłu.
Obudziłem się. Nade mną stał Aklymenos, oraz jakaś dziewczyna, na oko w moim wieku. Była może o jakieś dziesięć cm niższa od Aklymenosa. Długie rude włosy miała splecione w warkocz sięgający jej do łokci. Miała niebieskie jak niebo oczy, oraz parę piegów na policzkach. Ubrana była w dżinsy, oraz pomarańczowy podkoszulek, z narysowanym centaurem, a poniżej był napis „Obóz Herosów”.
-Gdzie ja jestem ?- zapytałem.
-Idź jeszcze spać. – powiedziała dziewczyna. Jej głos brzmiał pięknie, aksamitnie, można by rzec.
-Nie śpi już za długo? – zapytał Aklymenos.
-Zabił piekielnego ogara, ma prawo być zmęczony. – powiedziała – Adrenalina daje supermoce, ale szybko męczy. Gdybyś ty zabił ogara, też byłbyś zmęczony.
-Może i tak, ale on śpi ponad dobę. – prawie krzycząc powiedział Aklymenos.
-Śpię ponad cały dzień?! – powiedziałem zaskoczony. – Czasem mi się zdarzało długo spać, ale nigdy tak długo. Ho, ho, nowy rekord. Trzeba to gdzieś zapisać. – dodałem ze śmiechem.
-Hmm… Zdarzało ci się zasypiać na długo. Ciekawe. – stwierdziła z ciekawością dziewczyna.
-To coś dziwnego? – zapytałem.
-Jeszcze nie wiadomo. – powiedziała, a w jej oczach można było wyczytać, że gorączkowo nad czymś myślała. Wtedy ją poznałem. To była Laura May, dziewczyna z klasy Aklymenosa.
Wstałem z hamaka. Byłem tak zmęczony, że ledwie mogłem utrzymać się na nogach. Laura dała mi ciastko. Kiedy zjadłem, poczułem przepływające przez ciało ciepło. Od razu poczułem się lepiej.
-Ambrozja. – powiedziała – Razem z nektarem stanowią pokarm Bogów. Jeśli za dużo zjemy, lub wypijemy, nasza krew zamieni się w ogień.
-Czekaj, czekaj, – powiedziałem zaskoczony – powiedziałaś „Bogów”?
-Laura już mi to wyjaśniła. – Aklymenos wydawał się zadowolony z tego, że przebywa blisko Laury.
-Ale co ?
-Bogowie olimpijscy istnieją! – w oczach Aklymenosa można było zauważyć podniecenie – Wszystko to o czym uczyliśmy się na historii, o mitologii greckiej jest prawdą! Istniał facet o imieniu Herakles. Zeus naprawdę zaszył sobie w kolanie płód Dionizosa!
-Skoro o Dionizosie mówimy, to chodźmy do niego. Musi was poznać. – powiedziała Laura.
-Czekaj, a jak nas tu przyniosłaś? – zapytałem.
-Szłam do szkoły, gdy zobaczyłam, że leżycie nieprzytomni na ziemi. Zadzwoniłam iryfonem do Obozu…
-Czym?
-Iryfonem. – powiedziała, jakby to była najnormalniejsze słowo, jak chleb, czy masło. – Później wam wyjaśnię co to jest. Zadzwoniłam iryfonem do Obozu i wezwałam parę osób, żeby mi pomogli was przenieść.
-Dobra, ale po co my tu jesteśmy? – zapytałem.
Laura chciała coś powiedzieć, ale Aklymenos ją ubiegł.
-Jesteśmy Herosami! – wykrzyknął – Dziećmi Bogów i ludzi. Jesteśmy Półbogami. Półbogowie, półludzie.
-Czyimi? Jest dużo Bogów. Atena, Zeus, Hades.
Po niebie przetoczył się grzmot.
-Nie mówcie imion Bogów nadaremno. Bogowie łatwo wpadają w gniew. A co do twojego pytania, to właśnie tego próbujemy się dowiedzieć. Takie dzieci wysyłamy do domku nr jedenaście. Widzicie te domki? Mają kształt litery U prawda? Każdy domek, to inny Bóg, a do każdego domku są przydzielone numerki. Boginie mają numerki parzyste, a Bogowie nieparzyste. Jedenastka należy do Hermesa. Jest Bogiem podróżników, wiec każdy półbóg, który nie zostanie określony, czyli jego Boski rodzic nie pokaże, ze to jego dziecię, udaje się do domku nr 11.
Jej słowa dochodziły do mnie jak przez mgłę. Zrobiłem sobie w mózgu krótkie uporządkowanie informacji. „Jestem półbogiem – tak. Jestem na jakimś Obozie Herosów – tak. Udaję się właśnie w stronę boga wina, Dionizosa – tak. Jakiś „Szafirowy Smok”, grozi mi przez sen – tak.”
-A koszmary to normalne w życiu herosa? – zapytałem.
-Tak, tak samo jak dysleksja i ADHD.
„Mam koszmary, dysleksję i ADHD – tak.”
Szliśmy dalej w milczeniu. Oglądałem mijane przeze mnie rzeczy. Były tam pola truskawkowe, po których chodził na oko 17 latek, oraz parę też zwykłych osób, tylko że tym razem, byli od pasa w dół… Kozłami. Mieli całkowicie owłosione nogi, a tam gdzie powinni mieć stopy były rozdwojone kopyta. Z włosów wystawały im baranie rogi. Widziałem jezioro, na którym były kajaki. Nad brzegiem siedziały jakieś dziewczyny ubrane w dżinsy i T-shirty. Na mój widok, zachichotały i wskoczył do wody, znikając. Mój dziwnometr wynosił już szczyt, więc myślałem, że już nic mnie nie zdziwi. Do czasu kiedy zobaczyłem pół człowieka, pół konia. Przypominał potwora z mojego snu, wtedy kiedy szliśmy razem do szkoły. Tyle, że w śnie to koń był cały, a z grzbietu wystawała ludzka ludzka część. Tym razem zamiast łba konia był tułów. Obok niego siedział jakiś gruby facet, z lekką łysizną. Trzymał w ręku puszkę Coca-Coli.
-Witaj Elierze. – powiedział facet. Spojrzałem na Laura miną: „On zawsze myli imiona?”. Odpowiedziała miną: „On taki już jest”. – Ciesze się, że trafiłeś na nasz obóz. Ty tak samo Joshu. Bla, bla, bla. A teraz idźcie!.
„Jeśli taki jest Bóg wina, to ciekawe jakie charakterki mają inni Bogowie. Nie ma co nieźle się zapowiada.” – pomyślałem.
Mieliśmy iść, kiedy nagle coś mnie tknęło.
-Przepraszam, Dionizosie i… – spojrzałem na półkonia – półczłowieka.
-Chejronie. – powiedział konio-ludek.
-Dobrze. Dionizosie i Chejronie. Powiedzcie: znacie kogoś, albo coś, o imieniu Szafirowy Smok.
Chejron lekko zbladł. Wydawał się lekko zdenerowany. Pomyślał chwilę i odpowiedział.
-Idźcie już – zwrócił się do Aklymenosa i Laury. – A z tobą muszę pogadać na osobności.
Gdy Aklymenos(sądząc po minie, cieszył się, że może pogadać z Laurą sam na sam) i Laura poszli, a Dionizos wszedł do Wielkiego Domu, Chejron zapytał mnie:
-Jesteś wnukiem Percivala, prawda?
-Tak. A skąd pan wie?
-Jesteś do niego podobny. Poza tym wiesz o Nim.
-O Szafirowym Smoku?
Chejron skrzywił się. Widać nie lubił jak mówiono przy nim te słowa.
-Tak. O Nim. Twój dziadek, był odważnym herosem. Zapanował nad rzeczami poteżniejszymi, niż można sobie wyobrazić. Był synem Hermesa, ale specjalizował się w magii. Gdy zdobył wszystkie magiczne przedmioty, które nazywał Shen-Gong-Wo. Lecz pewnego razu, sam pragnął stworzyć Shen-Gong-Wo. Nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że Percival pragnął stworzyć potężne Shen-Gong-Wo. Najpotężniejsze. Pragnął stworzyć Shen-Gong-Wo, które byłoby żywą istotą. Najpotężniejszą, żywą istotą. I tak właśnie powstał… Szafirowy Smok. Twój dziadek, Eliocie wiedział jednak, że to byłoby niebezpieczne. Więc postawił jeden warunek. Jeśli smoka osadzi choć trochę sadza, to wtedy staje się z powrotem rzeczą. Jednak jeśli się go z sadzy wyczyści, to wtedy staje się smokiem. Kiedy pierwszy raz wyczyszczono go z sadzy, smok się zbuntował. Odkryto wtedy, jego nową, zupełnie nie zaprogramowaną moc. Jeśli da na kogoś swój oddech, to wtedy ta osoba zamienia się w zombie, który służy smokowi. Sam smok nie wiadomo dlaczego, potrafił się odczulić na sadzę. Jedyne co mógł jeszcze zrobić twój dziadek, to uwięzić smoka. Do dziś nie wiadomo, gdzie Smok jest, co robi, ani kiedy powróci.
Kiedy Chejron, to mówił przestraszyłem się nie na żarty. Niezniszczalny Smok mówi mi, że mam go uwolnić, bo jak nie to będzie dla mnie nieprzyjemnie. „Totalne bagno” – pomyślałem.
-A czemu pytasz? – nagle zapytał Chejron. Koleś opowiadał mi historię, przez którą włos się na głowie jeży, a dopiero teraz pyta czemu chcę to wiedzieć.
-Eee… Bo dziadek miał taką figurkę w domu, z podpisem „Szafirowy Smok”, a ja ją kiedyś stłukłem, jak chciałem się bliżej jej przypatrzyć. – zmyśliłem na szybko. Chejron przyglądał mi się dociekliwie, aż w końcu powiedział.
-Skoro tak, to idź do domku nr jedenaście.
-Spoko, tylko gdzie on jest?
-Choć, zaprowadzę cię.
Szliśmy dalej w milczeniu, aż zobaczyłem domek, z tabliczką „11”.
Wyglądał na najstarszy i najbardziej zużyty domek, w porównaniu do innych, ale za to był największy. Wyglądał jak zwykły drewniany domek letniskowy. Nad drzwiami wisiał kijek, wokół którego oplatały się dwa węże. Skąd ja znałem ten symbol… Aha, to jest kaduceusz, symbol Hermesa.
-Ja już muszę iść. – rzekł Chejron. – Mam nadzieję, że będzie ci fajnie na Obozie. – i odszedł.
Wszedłem do środka. Poczułem że z parę litrów wody wylewa mi się na głowę. Zacząłem słyszeć głośny śmiech.
„Podobno najważniejsze jest pierwsze wrażenie” – pomyślałem – „Ten kto to zrobił najwyraźniej nie będzie miał u mnie dobrego pierwszego wrażenia.
-Stary numer z kubłem wody na drzwiach, a ile daje radochy. – usłyszałem głos Aklymenosa.
„O stary draniu, zapamiętam to sobie”
-Poda mi ktoś ręcznik? – zapytałem.
-Jasne, masz – powiedział inny głos. Poczułem, że ktoś mi daje do rąk ręcznik(dalej nic nie widziałem).
Już chciałem przyłożyć ręcznik do twarzy, gdy coś postanowiłem sprawdzić. Próbowałem oderwać rękę od ręcznika, ale się nie udało. Ręcznik był nasmarowany klejem. Teraz już się naprawdę wściekłem. Chciałem już nakrzyczeć na nich używając słów na k, h, p, j, w, ale wtedy poczułem, że mój naszyjnik zrobił się nagle ciepły. Poczułem jak fala ciepła rozchodzi się po moim ciele. Poczułem, że natychmiastowo cały wyschłem, a ręcznik oderwał się od moich rąk. Gdy już przejrzałem na oczy, zobaczyłem kompletnie zdziwione miny wszystkich, którzy byli na sali.
-Jak ty to zrobiłeś? – zapytał ktoś.
-Mam swoje sposoby. – powiedziałem i uśmiechnąłem się tajemniczo. – A teraz powiedzcie, gdzie moje łóżko?
Hahhaahhah 😀
Ktoś tu się naoglądał Xiaolin: Pojedynek mistrzów, c’ nie? XD
Czuję się dumny, że to rozpoznałem. Nie oglądałem tego od jakichś trzech lat.
Co do opowiadania: nieźle. Ani nie genialnie, ani nie okropnie, ani średnio.
Humor jest bardzo fajny i przywołuje uśmiech na twarz, więc proszę byś kontynuował używanie go w swoich tekstach. Jest już tak mało dowcipnych opowiadań. Jak dobrze, że znalazł się ktoś kto nie pisze ciągle czegoś takiego: „Krew, mrok, zło, śmierć, umieram, nie chcę żyć, kochałem Cię, Percy, nie masz prawa życia, deprecha, jestę w dołę, jestę emą, umieram tutaj, potnę się mydłem ;__________________;” (Bez obrazy, Chio, xD).
Masz fajny pomysł, rodem z Cartoon Network |D. Fajnie by było też dodać więcej od siebie, ale ciiii… XD
Styl jest płynny i faktycznie nieco przypominający styl Riordana. Niemniej czegoś mi w nim brakuje. Większej głębi, naturalności. Trzeba by było nieco rozwinąć opisy uczuć, ale nie jest to jakieś naglące. Tylko taka sugestia.
Jakieś literówki się zdarzają, ale nie ma sensu ich wypisywać, bo powstały najpewniej w wyniku złego uderzenia w klawiaturę. Po prostu dokładnie sprawdzaj opko przed wysłaniem.
Następna sprawa: spacje. Z nimi jest trochę zamieszania. Spacji nie robimy pomiędzy nawiasem a wyrazem. Co do innych znaków interpunkcyjnych:
WYRAZ-ZNAK INTERPUNKCYJNY- SPACJA-WYRAZ.
Tak, tak to się robi.
Zwolnij akcję, bo toczy się ona z prędkością błyskawicy. Więcej zdarzeń pobocznych, typu rozwiązane sznurówki.
A teraz: chyba największy minus opka. Opis dowiedzenia się o istnieniu tegi całego mitologcznego fiku-miku. Bogowie! Jak można opisać takie emocje z głębią dowiadywania się o zepsuciu ekspresu do kawy. T.T
Powinieneś opisać jego zaskoczenie jeszcze bardziej, bo coś tam jednak było. I czemu on w to uwierzył z taką łatwością. Powinien pomyśleć, że to jacyś wariaci, że są z jakiejś sekty, że są pod wpływem narkotyków.
Ale nie załamuj się, „Nieheros” jest przykładem jak można zepsuć dowiedzenie się o bogach
(-Bogowie istnieją, dają ci sztylet i łuk, po południu jedzies na Obóz herosów!
– Wow, świetnie, mamo.)
Tak, aż się wstydzę.
Widzisz do czego się posuwam?! 😀
A więc tak: ćwicz, ćwicz, ćwicz i czytaj.
Ja tej serii nie oglądałem od 5 lat i dopiero sobie o niej przypomniałem, jak gadaliśmy z kumplem o tym, jak były kiedyś prawdziwe bajki. W sumie Szafirowy Smok był wymieniany tylko w jednym odcinku, więc gratulacje że się zorientowałeś. W sumie jeśli nie lubisz, w skrócie: zło, emo, śmierć, to przeczytaj sobie parę opowiadań od Saqreda.
opko ciekawe i i interesujące, użycie motywu xiaolin podoba mi się, ponieważ urozmaici to opowiadanie (będzie nietypowe) Ps. tak dawno już nie oglądałam tej bajki Ps 2. kto jest boskim rodzicem Eliota?
Uznam tak = świetne. Dosyć zabawne i zastanawiające. Wciągające. Muszę kiedyś oglądnąć Xiaolin x:
Pisz dalej.
Wykupiłam kilka błędów i powtórzeń ale jestem na komórce i nie chce mi się pisać.
To znaczy wyłapałam.