Hej wszystkim
Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł na nowe opko. Zainspirowały mnie do niego dwa ulubione seriale. Mam nadzieje, że choć troszkę Was zaciekawię. Miłego czytania.
iriska335
Kate
„Oczywiście, że tu jesteś”. Jedyne miejsce, w którym z pewnością mogę znaleźć mojego brata to szkolne boisko koszykówki. Zobaczyłam go od razu, co nie było zbyt trudne. W samym środku grupki sportowców (w tym cheerleaderek )stał wysoki blondyn, ubrany w jasnoniebieskie jeansy, czerwoną bluzkę oraz granatową bluzę. Na jego oczach widniały czarne okulary przeciwsłoneczne. „Jak zawsze wystrojony”. Chłopak zażarcie chwalił się efektem spędzania długich godzin na siłowni. Podeszłam do nich bliżej.
-Która z ślicznotek chce dotknąć jakie twarde? – chłopak zachwalał swój biceps.
-Ja!- krzyknęła jedna.
-A właśnie, że nie, bo ja!- dodała druga.
Zaraz tłum podekscytowanych dziewczyn zaczął przekrzykiwać się nawzajem. W towarzystwie tego piętnastolatka to zupełnie normalne. W szkole uchodzi za największe „ciacho”, przez co nie może odpędzić się od wielbicielek. Nie może, bardziej bym powiedziała, nie chce. „No cóż, oni już tak mają”. Postanowiłam przerwać to przedstawienie, w końcu mieliśmy do załatwienia coś ważnego.
– Sorki, że przerywam ci to urocze spotkanie Louisie, ale mamy sprawę do załatwienia.
– Cześć siostra – powitał mnie z uśmiechem, ale nie tym prawdziwym. Znam go bardzo dobrze. Większość czasu gra „twardziela”, a tylko niekiedy jest tym prawdziwym , nieirytującym bratem. – Jeśli chodzi o to… – ręką zaczął poprawiać swoje krótko ścięte włosy. Jego fryzura przypominała mi tą ze starych zdjęć ojca. On też w młodości czesał się na „jeża”. „Nie do wiary, wymiguje się”.- … niestety ja odpadam. Razem z chłopakami mamy trening, więc sama rozumiesz…
– Nie, nie rozumiem – przerwałam mu ostro.- Louis byliśmy umówieni. Po za tym wiesz, że to ważne. Niedługo urodziny taty, a my wciąż nie mamy prezentu.
Dlaczego on to robi? Został tylko jeden dzień, a oboje zdajemy sobie sprawę, że tata źle znosi swoje urodziny. Przede wszystkim dlatego, że nie ma z nami mamy. Z tego powodu zawsze próbujemy wybrać mu taki prezent, który by ją przypominał. Aby zawsze miał jej cząstkę przy sobie.
– Kate, wiem, ale…
-…ale jestem kapitanem drużyny i nie mogę zostawić jej samej – dokończył za niego nowoprzybyły brunet. Tak samo jak mój brat był wysoki oraz dobrze zbudowany. Nie powiem, był przystojny. Miał na sobie strój sportowy – czerwone spodnie do kolan oraz T-shirt z napisem „ Naprzód wilki”, w ręku trzymał piłkę koszykową.
– Chyba nie zginiecie jeśli opuści jeden trening? – zapytałam, wciąż poirytowana.
Chłopak uśmiechną się do mnie.
-Ty pewnie jesteś Katherine, bliźniaczka Louisa – słowo „bliźniaczka” powiedział z dużą nutą niepewności w głosie. – Jestem Mike.
Chłopak wyciągnął do mnie dłoń. Odwzajemniłam jej uścisk.
– A ciebie to dziwi, ponieważ…?- zapytałam lekko zdezorientowana.
-No nie wiem, może z powodu włosów.
– A no tak – uśmiechnęłam się lekko.
Zupełnie o tym zapomniałam. Od zawsze denerwowało mnie porównywanie nas do siebie, dlatego kiedy tylko dorosłam na tyle by dostać pozwolenie ojca, ufarbowałam włosy na czarno. Teraz jedyną identyczną rzeczą jaką posiadamy są oczy – szare, często mieniące się na fioletowo. Ponoć identyczne miała nasza mama.
– Louis proszę – zwróciłam się ponownie do swojego brata, przeszła mi już złość, więc nie zabrzmiało to surowo. Wręcz przeciwnie, błagalnie. Wyczuł zmianę w moim głosie, a ja w jego oczach. „ Z krainy Louis’a powraca na Ziemię”.
– Ok. Niech będzie – wywrócił oczami, po czym zwrócił się do reszty – Nie obijać się, jasne chłopaki? Drogie panie, żegnam.
-Nie!
-Zostań jeszcze trochę!
-Zostaw chociaż swój numer!
Odchodząc wciąż słyszałam smutne wzdychanie dziewczyn.
– Czy ty zawsze musisz się tak zachowywać?
– Ale jak? – udał, że nie wie o co mi chodzi i puścił do mnie oko.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Choć nie wiem jakim był by palantem to mój brat. Zawsze mogę na niego liczyć. Przekonałam się już o tym wiele razy.
***
Co jak co, ale centrum w Los Angeles do najmniejszych nie należy. Można tu znaleźć wszystko: biżuterię, ciuchy, torebki, zegarki… ale nie to nas interesowało. Szukaliśmy czegoś wyjątkowego. Chodziliśmy już tak od dwóch godzin, niestety do tej pory nic nie przypadło nam do gustu. Ponad to doskwierał straszliwy upał. Wiem, że w LA to normalne, mimo to w ostatnich dniach jest wyjątkowo gorąco. Moją uwagę przykuła wystawa u grawera. „To może być to”.
-Louisie, wydaje mi się, że to mogłoby pasować – podzieliłam się swoim odkryciem z bratem. –Co o tym sądzisz?…Louis?
Odwróciłam się w bok i co zobaczyłam? Mój kochany bliźniak przeglądał się w szybie, układając fryzurę oraz poprawiając ciuchy. „Dlaczego mnie to nie dziwi?”
-Serio?- nie powiedziałam tego zbyt głośno, ale najwidoczniej chłopak miał na ten temat inne zdanie. Na dźwięk mojego głosu podskoczył. „Biedaczek był tak zajęty przeglądaniem się w lustrze, że aż się wystraszył”. Wybuchłam śmiechem.
-No co? – zapytał zdziwiony.
Posłałam mu jedno z moich spojrzeń „Serio, nie wiesz o co mi chodzi?”. Od razu zrozumiał co miałam na myśli (bliźniaki tak mają- rozumiemy się bez słów, co czasem irytuje, a czasem bardzo pomaga).
– A co by się stało gdyby fryzura mi się zepsuła, albo miałbym jakąś plamę? – Po czym dodał z przekonaniem. – Przezorny zawsze ubezpieczony.
„Jak baba”
– Lepiej wejdźmy do tego sklepu- pociągnęłam blondyna za sobą.
Sklepik był nie wielki. Utrzymany w barwach brązu i beżu. Na wystawie widniało wiele kryształowych, złotych oraz kolorowych rzeźb. Za ladą stał starszy mężczyzna. Miał siwe włosy oraz wąsy. Na nosie nosił drobne okulary.
– Dzień dobry. W czym mógłbym wam pomóc?
-Dzień dobry – odpowiedzieliśmy wspólnie, następnie dodałam. – Chciałabym zobaczyć tamten kryształ.
Mężczyzna podał mi wskazany przeze mnie przedmiot. Był to uroczy, nie duży gołąb. Uwagę przyciągały jego oczy. Były zrobione z fioletowych diamencików.
-Jest piękny, a ty co myślisz?
– Masz racje jest śliczny- mój brat miał jakąś zmieszaną minę, jakby chciał coś jeszcze dodać.
-Ale…?- chciałam dowiedzieć się co chodziło mu po głowie.
– Kate, nie sądzisz, że powinniśmy skończyć z prezentami tego typu.
-Nie rozumiem – zaskoczył mnie tym stwierdzeniem.
-Nie zauważyłaś? Ojciec wciąż nie może się pogodzić z odejściem mamy, a oboje dobrze wiemy, że ona nie wróci. Bogowie nie mogą zakładać rodzin, przynajmniej nie ze śmiertelnikami. A te wszystkie przedmioty tylko mu o niej przypominają.
Mój mózg zaczął pracować na wyższych obrotach. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, co dziwniejsze było to, że Louis doszedł do tak głębokich przemyśleń.
-No tak, ale czy nie oto chodzi w miłości, aby pamiętać osoby, które się kocha? Mieć je zawsze w sercu?
-Tak, ale czy możemy być pewni, że to mu nie szkodzi? Może łatwiej było by mu zapomnieć?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Totalnie mi zamącił w głowie. Może miał racje. Czyżby te prezenty sprawiały ojcu jeszcze większy ból? Jednak nie da się zapomnieć o ukochanej osobie. Szczególnie jeśli jest nią Afrodyta.
Oddałam sprzedawcy kryształ, po czym wyszliśmy ze sklepu.
Szliśmy tak w milczeniu wśród tłumów przechodni, każdy pogrążony we własnych myślach. Bliźniak nie zwracał już uwagi na swoje odbicia, tylko pogrążył się we własne myśli. Przejmował się tą sytuacją. Nie dziwię mu się. Jesteśmy bardzo zżytą rodziną, dlatego też na Obóz jeździmy tylko w wakacje. Nie chcemy zostawiać go samego na dłuższy okres.
-Co to jest? – nagle odezwał się blondyn.
Podążyłam za jego wzrokiem. Wskazywał na jedną z bocznych uliczek. Po środku niej świecił jakiś okrąg światła.
-Lepiej to sprawdźmy.
Podążyliśmy wzdłuż alejką. Im bliżej podchodziliśmy, tym większe czułam obawy. Było w nim coś dziwnego, coś złowieszczego. Biła od niego moc, energia.
-Nie podoba mi się tu – stwierdziłam.
-Nie dygaj siostra, w razie czego cię obronię.
„O niee, znów się zaczyna” Nie cierpię jak udaje takiego supermana. Zaczyna się popisywać, przez co później robi głupie, nieodpowiedzialne rzeczy. Niestety i tym razem tak było.
Wyciągał już rękę w stronę świata, kiedy zdałam sobie sprawę czym to może być.
-Louis nie!!! – krzyknęłam.
-Wyluzuj
-Nie, ty nie rozumiesz…
Nie dokończyłam jednak zdania, gdyż braciszek dotknął dłonią kulę energii. Zdążyłam jedynie złapać go za drugą rękę. Wszystko działo się tak szybko. Poczułam silny prąd, porywający mnie na przód. Przed moimi oczami przebiegały rozmazane obrazy i nagle była już tylko ciemność.
Niezłe. Zaciekawiłaś mnie co jest bardzo fajne i (trochę) irytujące, bo muszę czekać na CD., ale mam nadzieję, że niedługo się ukarze 😀
Bardzo fajnie Serio, super piszesz, nie widziałam błędów. I największy plus:
WRESZCIE NIE SCHEMACIK-POCZĄTEK!!! *-* Choć wszyscy zaczynają od schematu, to ty nie, owację na stojąco 😀 Inaczej- nie ma nagłego bum, bohaterowie nie trafiają do obozu jak Percy. To jest super u cb.
A tak na marginesie… To nie jest oskarżenie, tylko czysta ciekawość. Czytałaś opka Annabeth24? „Bliźniaczki” oraz „Gdzie ty tam i ja”? Bo w jej opku występuje jeden z głównych bohaterów Mike i Louis a do tego jak tytuł wskazuje też są bliźniaczki, tak jak u ciebie- kochające się rodzeństwo, a zupełnie inne
Nie nie czytałam, choć słyszałam wiele dobrych opinii o „Bliźniaczkach”, więc pewnie zacznę I dziękuje za miłe słowa 😀
Polecam je, szczególnie kłótnie Nathana i Mike’a 😀
Muszę ci powiedzieć, że bardzo dobrze zaczęłaś. Inaczej 😀 Masz wieeelki plus na start Sama zaczynałam od schematu- szkoła- psycho-morderca- ratunek- obóz. A u ciebie tak nie jest Zaciekawia od razu Ja obecnie słyszę, że początek moich „Bliźniaczek” jest szczerze beznadziejny A u ciebie początek jest jak początek super książki. Więc masz we mnie czytelnika następnych rozdziałów ;*
Co do zbieżności imion… Przypadek pewnie Hahah Grupowa, chyba wynajmę cię, jako reklamę moich wypocin O.o xDD