Pfu, udało się. Większość tego napisałam w: autobusie, samochodzie, szkole, ławce w parku, na przerwie, czekając na rodziców… Cóż… nie gadam, co dalej, bo się pogubicie.
W każdym razie jest kolejna część „Przyjaciółek na zawsze”!
Wybaczcie, jeśli będą jakiekolwiek błędy, ale… moim nowym nabytkiem jest tablet, który jest ze mną od przedwczoraj, i… ładnie to ujmę, niezbyt się rozumiemy
Dedykacja dla carmel, za nasze rozmowy, Kate240, że jest z moim opkiem… no, od zawsze, Leony99, bo jest taką… no nie wiem, traktuję ją jako taką patronkę tego opka, Melii, za pomocne komentarze, i… Ann24, za to, że… że jest i mi bardzo pomaga. Też dla wszystkich, którzy to skomentują. Bardzo proszę o chociaż króciuteńki komentarz, żebym wiedziała, że moja praca (oraz siedzenie i klikanie w maluteńką klawiaturkę we frygającym autobusie też) nie idą na marne.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają to opko, i jeszcze się nie znudzili 😉
Miłego czytanka!
Kendra
Nienawidzę moich snów.
Cisza. Spokój. Czas na myślenie.
Gdzie to wszystko?
Gwarantuję, że kiedy złapię tego, kto mi podsyła takie sny, oskalpuję go, zabiję, powyrywam kończyny i zakopię. Bez litości.
Wiatr cicho grał wśród drzew, szumiąc delikatnie, drażniąc moje uszy. Spokojny zefirek owiewał mi twarz. Jakbym wtulała głowę w miękką, aksamitną poduszkę. Gęstwina ciemnych loków szalała w powietrzu. Ciemność pochłaniała wszystko, obejmując mnie niczym stary, dobry przyjaciel. Trawa uginała się pod moimi stopami. Szłam lekko, ledwo muskając ziemię. Moje nozdrza wypełniał zapach lasu i dużej ilości kwiatów, a oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Jedno światełko zabłysnęło, jak nadzieja, która ukryła się na dłuższy czas. Nadzieja nigdy nie umiera. Za nim drugie, przepędzając wszechobecną monotonię, zabarwiając świat na złoto. Kolejne. Następne. Jeszcze jedno. Po krótkiej chwili wszystko rozświetliło się tysiącami barw. Ciemność ustąpiła kolorom.
Pierwsze, co zobaczyłam, to brzoza. Biała kora była spękana, a zwisające liście szumiały, jakby płacząc, zawodząc. Było ich więcej, tworzyły zwarty krąg. A w środku… o bogowie…
Nigdy nie myślałam, że tam trafię. To miejsce zostawiłam tak dawno… Biały marmur dumnie stał, nie ruszony, majestatyczny. Na nim stare, zeschnięte kwiaty, smętnie zwieszające swoje kruche płatki. Fioletowy kolor już dawno wyblakł, ustępując miejsca czerni. Przed nimi stał jeden, jedyny czerwony znicz.
Nie wiem, skąd TO się wzięło. Ostatni raz widziałam je kilka lat temu, ale stał wtedy pośród
innych, prawie takich samych grobów.
To tam leżała moja babcia.
Obok sarkofagu stała zwykła, drewniana ławeczka pomalowana na ciemnoszary kolor. Nie
zauważyłam drobnej, niskiej istotki, która na niej siedziała.
Była ubrana w brązowawy płaszcz, długi do samej ziemi. Kaptur zakrywał twarz tajemniczej
osoby, pochylającej nisko głowę.
Nie wiem, co mi się stało, ale usiadłam obok niej. Podniosła na mnie wzrok.
– Witaj, Kendro Fillan – zadziwiła mnie delikatność jej spojrzenia. Oczy miała tak jasno-brązowe, że mogłabym się w nie patrzeć godzinami. Na pierś spłynęły jej dwa, kasztanowo-rude, miękkie loki. – Doskonałe miejsce na wspomnienia. I rozpalenie domowego ogniska.
– Rozpalenie ogniska? – spytałam, nie wiedząc, kim jest tajemnicza kobieta. Coś jednak zaczynało mi w głowie świtać.
– Domowego ogniska -poprawiła mnie. – Kendro Fillan, wiesz, ile masz wspomnień związanych z babcią?
Wiele.
Babcia kąpiąca małe, roześmiane dziecko z krótkimi, ciemnokasztanowymi loczkami. Inne- bardziej zapamiętane. Stragan, tony pięknych kolczyków. Złote, srebrne, miedziane, z wełny, muliny, małe, duże, średnie, koła, kwadraty, gwiazdki. Do wyboru wszystkie odcienie różnych kolorów- od czarnych po najjaśniejszą biel. Zobaczyłam, gdzieś na półce wśród setek innych, kolczyki w kształcie sówek. Diamentowe oczy i śliczny błekit na brzuszku- to mnie zachwyciło. Pociągnęłam babcię za rękę i wskazałam jej ową piękną ozdobę.
– Babciu – zaczęłam błagalnie. – Zobacz…
– Śliczne, aniołku – potwierdziła. Wzięła je do ręki i dokładnie obejrzała, marszcząc brwi.
– Ile za te kolczyki, zapytała się sprzedawcy, mężczyzny w podeszłym wieku z wielkimi wąsami, wskazując na ozdobę na ucho. Zapiszczałam wtedy z ekscytacji.
– Piętnaście dolarów – odparł ten znudzonym głosem. Widocznie już mu się sprzykrzyło stanie przy kramie w tak upalny dzień.
– Poproszę – oznajmiła babcia, wyjmując z torby pieniądze, co ja skwitowam szerokim uśmiechem.
Sprzedawca podał jej brązowawą torebeczkę, której spoczywał zakup, przyjmując dolary.
– Tata się nieco zdenerwuje – mruknęła, puszczając do mnie oczko. – Ale jakoś go udobrucham.
Roześmiałam się szeroko i złożyłam na policzku babci czułego całuska malinowymi ustkami.
Nie mam prawa pamiętać tylu szczegółów. Miałam wtedy zaledwie pięć lat. Ale… to miejsce… No, naprawdę urzeczywistniało wiele rzeczy. Moje wspomnienia były bardzo precyzyjne. Znowu poczułam się małym dzieckiem wtulającym się w babcię. To wszystko było tak cudowne, a jednocześnie nierealne, że po policzku spłynęła mi łza. Tak bardzo chciałam powrócić do tamtych czasów. Do nieświadomości swojego boskiego pochodzenia. Do tych pięknych, spokojnych chwil w życiu, kiedy jeszcze nie miałam koszmarnych snów, misji… Gdy nie martwiłam się, czy przeżyję.
– Wspomnienia są bolesne – szepnęła kobieta. – Ale dają siłę. Można sobie przypomnieć, ile się znaczy. A te gorsze… uczą, że twoje teraźniejsze życie nie jest takie złe, jak myślisz.
Uczą… Może. Może i potrafią coś takiego uświadomić. Może umieją pokazać, że to, co jest, co trwa, jest dobre. Może wpajają pewne zasady. Nie to właśnie mówi się, żeby wyciągać wnioski z robienia błędów?
– Czy moje życie faktycznie jest tak dobre… – zadałam pytanie, które mnie tak nurtowało. Bogowie, czy mogę uzyskać na to odpowiedź?
– Sama sobie na to odpowiedz – No jaaasneee… Najlepiej. Sama mam na to odpowiedzieć? Gratuluję. – Kendro, niektóre pytania nie muszą, a wręcz nie mogą uzyskać odpowiedzi… a przynajmniej z zewnątrz.
– Co w to się wlicza? Ja nad sobą nie panuję.
Od dość długiego czasu nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie potrafię powiedzieć, co we mnie szaleje. Uczucia, emocje… to wszystko się zlewa w jedną, wielką, zupełnie nie do rozplątania nić, która zagubiła się w swoich odmętach, nie wiedząc absolutne nic.
– Zastanów się. Bliskie relacje… Czy umiesz je nazwać? Tego nie wiem. Tylko ty możesz mi na to odpowiedzieć.
Ja? Co ja wiem? Czy właśnie nie dałam wyraźnie do zrozumienia, że potrzebuję pomocy?
– Czy miłość też w to wliczysz? Kendro, musisz sama do tego dojść. – kobieta poprawiła szatę i zapatrzyła się w marmur. – Pomyśl. Wszystko przyjdzie z czasem.
Miłość? Co ja o tym wiem. Nie mam pojęcia, jak się można czuć, gdy jest się zakochanym. Czy naprawdę ja to muszę rozwikłać?
Muszę. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że… to moja droga. Samotna. Bez nikogo. Muszę tego dokonać. Ja muszę rozwikłać wiele zagadek, ale najbardziej potrzebuję odpowiedzi na tylko jedną. Muszę rozwiązać pytania o moich uczuciach. I muszę to zrobić sama.
Czy ja jestem nienormalna?
– Kim są dla ciebie ci, z którymi żyjesz na codzień? – spytała.
Cass. To moja przyjaciółka od… zawsze. Zawsze mi pomagała. Gdy nie potrzebowałyśmy kontaktu- nie protestowała. Gdy jej potrzebowałam- pomagała.
Bogowie, czy ja… jestem podła? Zawsze się do mnie dopasowywała…
Filip. Ja… Nie wiem. Naprawdę. Czuję, że… on jest kimś dla mnie. Jest kimś dla mojego serca. Ale kim? Kim on jest? Co ja czuję? Czy moje cholerne uczucia muszą być takie pogmatwane?!
Szlag. Znowu słowo „musieć„!
Seba. No, lubię gościa. Głównie przez wzgląd na to, że jest chłopakiem mojej przyjaciółki. Ale mam do niego zaufanie.
James. To dziwne, ale stał się… jakby mniej wkurzający. Pomaga nam… Czy nie o to właśnie chodzi w misjach? Żeby się do siebie zbliżyć?
Tori. Kocham ją. Jest moją… siostrzenicą, dzieckiem, które mam pod swoją opieką… Tym wszystkim w jednym. Nie oddałabym jej nikomu. Nikomu. Nie pozwoliłabym jej zrobić krzywdy. Nigdy.
Kurczę, to wszystko brzmi jak rozmyślania jakiejś głupiej nastolatki, która nie wie: „rzucić go, czy nie? Którą bluzkę? Jeszcze makijaż? Kocham go czy nie?”
Taka prawda. Ale naprawdę moje uczucia są rozrzucone. Nie mogę ich pozbierać. A tym bardziej ogarnąć.
– Wiesz, kim jestem? – kobieta spojrzała na mnie.
– Hestia – domyśliłam się.
– Tak. Pomagam założyć rodziny. Dla mnie domowe ognisko jest najważniejsze. Spróbuj pomyśleć.
Pomyśleć?
– Idź, Kendro. Zastanów się. – bogini zaczęła się rozmywać. W końcu został tylko grób. Zauważyłam, że w mojej dłoni jest kwiatek. Położyłam go na marmurowej płycie.
– Pomóż mi, babciu… – szepnęłam i cały świat stracił ostrość.
*********
Szliśmy brzegiem plaży. Byliśmy nad jeziorem w małym miasteczku pomiędzy Charleston a Houston. Moje stopy już pokrywał piasek. Odbijały się w nim promienie słoneczne, przez co skrzył się. Byłam w samych dżinsowych spodenkach i krótkim, odkrywającym część brzucha topie. Chłopaki szli z gołymi klatami (serio, chłopaki, serio?!), a Cass ubrana była, jak to ona, w zwiewną spódnicę. Tori dreptała obok mnie, ze spuszczoną głową.
Ktoś musiał jednak przerwać mój jednostajny krok. Ktooo? Filip, oczywiście. Złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię. Wbiegł ze mną do wody i rzucił się na falę. Bardzo, naprawdę baaardzo śmieszne…
– FIlip! Ty debilu! – wyszłam z wody, cała mokra (odkrycie roku- wychodząc z wody jest się mokrym! Brawa dla mojej inteligencji). – Nienawidzę cię! – zaczęłam chlapać w niego wodą, co on bezczelnie skwitował śmiechem.
– Co mi zrobisz? – krzyknął i roześmiał się. On… on naprawdę się fajnie śmiał…
STOP! Stój, Kendra. Coś ty powiedziała? Już ci całkiem odbiło?
Ale ja tylko stwierdziłam fakt.
Zaczęłam go gonić. Naprawdę, zachowywaliśmy się jak małe dzieci. Czekoladowe loki powiewały za mną, a wiatr dmuchał w moją twarz.
Wymijaliśmy się. Cały czas starałam się go złapać, ale wciąż mi się wymykał. Patrząc na jego umięśnioną budowę ciała można by pomyśleć, że jest jakimś biegaczem, trenującym nałogowo.
Powaliłam go. Upadł na piasek, a w jego błękitnych oczach czaiło się rozbawienie. Mokre włosy dotknęły piasku, który od razu się do nich przylepił.
Usiadłam mu na piersi, pochylając się i wyszeptałam:
– Pamiętaj, że córka Ateny zawsze wygrywa.
Uśmiechnął się. Moje loki opadły mi na ramiona.
On ma takie śliczne oczy.
Pfu, Kendra, co się z tobą dzieje?!
Ale to prawda…
Powinnam się leczyć.
Ale naprawdę, mogłabym się wpatrywać w jego oczy godzinami, i nie znudziłoby mi się to. Po prostu mogłam w nich utonąć, bezpamiętnie, spaść w dół. Były tak… żywe, błyszczące, i to spojrzenie. Delikatne, umiarkowane. Jednocześnie pociągało i dawało znać, że właściciel takiego wzroku jest trudnym orzechem do zgryzienia. Nie odpychało, wręcz przeciwnie… mówiło, żeby spróbować. To, jak patrzył na mnie, to jak moja twarz odbijała się w tych czystych oczach, urzekało mnie. Ścisnęłam kolanami mocniej jego boki. Nie wyrywał się, tylko dawał mi znak akceptacji. Jakby mówił, że spokojnie mogę sobie siedzieć na jego piersi.
To było cudowne.
Wreszcie zeszłam z niego.
– A co to było? – roześmiał się.
– A wredność – kąciki moich ust się podniosły. Po chwili jednak odwróciłam się i podeszłam do przyjaciół. Stanęłam jak wryta. Poczułam w tamtej chwili na sobie jakiś wzrok… kogoś…
Rozglądnęłam się. Zobaczyłam wysokiego, atletycznie zbudowanego blondyna. Stał w towarzystwie rudowłosej dziewczyny i jeszcze jednego chłopaka z brązowymi lokami. Jednak to ten ze złotymi włosami patrzył na mnie czujnie. O bogowie, jego oczy…
Podszedł. Instynktownie rozluźniłam się, nie wykluczając ewentualności walki.
Zaniepokoiłam się. Chłopak popatrzył na mnie ciepło. Zbyt ciepło.
– Hej – przywitał się. Miał ładny głos. Kojący i uspakajający. Słońce tańczyło na jego ciele. Nie miał koszulki, więc widać było, jak atletycznie jest zbudowany.
Ale jego oczy… one mnie niepokoiły. Były… błękitne. Identyczne jak oczy Filipa.
– Jestem Max, syn Jupitera, jeden z rzymskich herosów z Obozu Jupiter. A ty… czyżbyś była córką Wenus? Biorąc pod uwagę twoją urodę…
Chyba się zarumieniłam.
Nie należę do grona dziewczyn, które dosłownie mdleją na widok jakiegoś pięknisia, ale… ale muszę przyznać, że akurat TEN był… męski? przystojny? pociągający? W każdym razie interesował mnie. Coś mnie do niego pchało, nieuchronnie, nie do zaprzeczenia. Samym wyglądem jakby zapraszał mnie do bliższego poznania go.
Wyglądał na lidera- pewny siebie, zdecydowani, nie do przekonania, utwierdzony w swojej racji. To, w jaki sposób mówił, robił gesty, wykorzystywał mimikę twarzy- wszystko stawiało go w świetle przywódcy.
– Jestem córką Ateny. – rzekłam dumnie, zadzierając podbródek do góry. Spojrzał na mnie, zaciekawiony.
– Greczynka? – przekrzywił głowę, jakby „skanując” mnie. – Tak myślałem.
– Kend, co się dzieje? – Cass podeszła do mnie, wpatrując się w grupkę syna Jupitera.
– A ci co? – Sebastian stanął obok mojej przyjaciółki; wyglądał jak jej osobisty ochroniarz. Widziałam w jego oczach, że jeśli ktokolwiek zaatakuje jego dziewczynę, on tego nie podaruje.
– Co jest? – James podszedł do nas z małą Tori, która podbiegła do mnie, kiedy tylko zobaczyła moją osobę. Wtuliła się w mój bok, rączkami obejmując moje udo, a głowę kładąc na biodrze. Odruchowo ją objęłam.
Na końcu podszedł Filip. Nic nie mówił, tylko intensywnie wpatrywał się w Maxa z pewną dozą… zazdrości?
– Gadamy – uśmiechnął się chłodno blondyn.
– Widzę – warknął Filip, patrząc się podejrzliwie na Maxa.
– Coś nie pasi? – odparł tamten z wyższością. Rudowłosa dziewczyna gapiła się na mnie z zazdrością.
– Owszem – uniósł brwi. Czułam, jak powietrze wokół nas trzeszczy pod wpływem elektryczności.
– Chłopaki… – zaczęłam, ale przerwał mi odległy trzask pioruna. Srebrna, długa błyskawica rozświetliła niebo, rozdzierając chmury.
– Co się unosisz? – prychnął Max, zaciskając pięści. – Czyżbyś chciał zwrócić uwagę swojej ślicznej koleżanki?
Zatkało mnie. Słyszałam już kiedyś komplementy, ale niegdy nie sprawiały mi takiej przyjemności, jak tam, na plaży, usłyszane od przystojnego, złotowłosego syna Jupitera.
– Rozśmieszasz – warknął Filip. Jego oczy wydały mi się o wiele bardziej „chłodniejsze”. Gdy w nie patrzyłam, stwierdziłam z zadziwieniem, że widać w nich miniaturowe pioruny.
– Skończ – odparł Max. Spojrzał ma mnie z dziwnym, jakby pożądającym błyskiem w oku.
– Piękna, może teraz powiesz mi, gdzie zamierzacie?
Filip
Bogowie! Myślałem, że szlag mnie trafi. Ten… MAX podrywał… ugh!
Pomyślałem, że w tamtej chwili najchętniej zabiłbym go. Co ja mówię, cały czas miałem na to ochotę!
Kendra i mój… braciszek rozmawiali o tym, co jest celem ich i naszej misji. Tak dobrze im się gadało.
Nienawidzę go.
A najlepsze było, że zaproponował, żebyśmy mieli razem misję, bo „moja i twoja drużyna jadą do Houston, a wiesz… możemy jeszcze parę spraw obgadać…” po czym bezczelnie puścił jej oczko.
Zagryzłem wargi. Nie mieli środka transportu, więc poprosili… to znaczy ON poprosił, abyśmy ich zabrali ze sobą. Dla niego oznaczało to dodatkowe godziny przebywania z Kendrą, dla mnie- przedłużenie bólu.
Genialnie.
Gdy rudowłosa, Lisa, i ten brązowowłosy, Joe, poszli przepakować rzeczy wraz z Cass, Sebą, Jamesem i Kendrą, ja przycisnąłem Maxa do ściany.
– Odwal się od Kendry… – powiedziałem groźnym głosem. Ten tylko parsknął śmiechem.
– Jasne. Myślisz, że puszczę taką piękność – uśmiechnął się wrednie.
– Przestań! – zacisnąłem pięść.
– Co? Nie podoba ci się? – zaśmiał się, patrząc zuchwale w moje oczy.
– Nie mów tego, co nie chcę mówić!
Filip- mistrz logiki.
– Chyba mi nie powiesz, że nie patrzysz się na nią jak ciele na malowane wrota! Ale przykro mi- ja nie jestem bezczynny. A ta córeczka Ateny jest… całkiem całkiem.
– Żartujesz?! Chyba cię pogrzało, kolego. – pokręciłem głową.
– Będziesz walczył? Chcesz walki? Mój drogi, jestem bardziej doświadczony w tych sprawach. Tych– to znaczy, że znam się i na flirtrowaniu, i na walce.
– Syn Zeusa nigdy nie poddaje się bez walki – warknąłem.
Wykręcił moją rękę, prawie przewracając mnie. W zamian kopnąłem go w brzuch, jednocześnie waląc w jego nos wolną dłonią. Po chwili już rozciął mi wargę, za co podciąłem go, wywalając nas obydwu na ziemię. Turlaliśmy się po gruncie, a już po chwili straciłem rachubę, które to moje kończyny, a które jego. Dosłownie, przestałem czuć moje ręce, nogi… Ale to sprawiło, że walczyłem jeszcze zacieklej.
– Co wy do cholery robicie?!
Kendra to ma dopiero wejścia.
Okej, pytanie naukowe numer czterdzieści siedem: co zrobiła córka Ateny?
No jasne! Rozsadziła nas po przeciwnych kątach w samochodzie!
Mogłem spokojnie podziwiać Maxa, a on mnie. Cudowne, czyż nie?
Kary Kendry.
Gratuluję geniuszu. Ona to specjalnie zrobiła…
Pokonywaliśmy kolejne kilometry dzielące nas od Houston.
W milczeniu…
Już mówiłam, że Kara Kendry jest boska, ale to powtórzę: jest boska. Opowiadanie mi się podobało i to bardzo. Pisz CD, te Twoje walenie w klawiaturkę się opłaca 😀 A z tabletem się dogadasz – to naprawdę świetne urządzenia 😉
Bardzo, bardzo fajne i dziękuje za ddk 😀
Opko jak zwykle świetne. Błędów chyba nie było, ja w każdym razie ich nie znalazłam.
Jedyne co, to kolczyki mogą kosztować 15 dolarów? Ja tam się nie znam, bo od 2 lat nie widziałam żadnej biżuterii, ale to ok 50 zł…
Czekam na CD
Kate, jeden dolar to 3, 40 zł jeśli się nie mylę. 15*3.4= 51
To na tyle jeśli chodzi o te kolczyki 😉
Super. Kendra jest super. Wszystko jest super. Filip też jest mega super. No, jaram się. I dziękuję za dedykacje
Może i rzadko komentuje, ale miej takie dziwne odczucie, że jesteś obserwowana, bo czytam.
skwitowam – skwitowałam
błekit – błękit
na codzień – na co dzień
niegdy – nigdy, niegdyś
Umarłam. Plażowe igraszki na piasku z Filipkiem i nagle: Puf! I jakiś zakochany w walorach Kendry, półboski Adonis pojawia się znikąd. Nie kupuję tego. I to w dodatku brat Fifiego i oczywiście też na misji i chociaż ma boskie oczka i jest „pociągający”, to nie potrafi ogarnąć transportu ( zbajerować jakiejś osiemnastolatki i pojechać na stopa). Powtarzam – nie kupuję. Ale tak to spoko. Hestia i dziwny, tajemniczy dialog, po którym rozkminiam o co chodzi. Nie jest źle. Bosko też nie, ale jest dobrze.
Pozdrawiam ^^
To… cieszyć się?
Dziękuję za wytknięcie błędów. Przyda się 😉
A czego Ci w nim brakuje? Masz jakieś takie konkretne zastrzeżenie?
Nie mogę powiedzieć czego mi brakuje. To twoje opowiadanie i oczekuję twoich pomysłów. Konkretnych zastrzeżeń nie mam. Po prostu stwierdziłam co się dzieje w mojej głowie po przeczytaniu fragmentu na plaży – nie kupuję tego. Może innym przypadnie do gustu, ale nie jestem jedną z tych osób. Czekaj, mam jedną uwagę – mogłaś opisać towarzyszy Maxa, chyba, że są epizodyczni i nie opłaca się tego robić.
Rozmowa z Hestią nad grobem babci zawsze spoko 😀
Cieszę to się z dedyki.
Wiesz… ci przyjaciele są bardziej ubarwieniem- misja jest trzyosobowa. Główną postacią z tej trójki jest Max, reszta jest bardziej… tłem. W każdym razie nie są zbyt ważni dla całej serii 😉
Proszę :3 Hah, czuję się obserwowana 😀
Jasna dupa, ile tekstu!
Hah, serio, nie wiem, co to było XD to był, nie wiem, coś złego czy nie? 😉
Hadesik po prostu nie pisze tak duzo w swoich opkach i tyle.
spoko spoko, zacznę
Haha,urocze spotkanie rodzinne. Ostatnio,kiedy czytalam cos o rodzenstwie kochajacym jedna dziewczyne… Coz,nie mieli latwo xD
Gratuluje,ja nie mialabym cierpliwosci do pisania czegos dluzszego niz komentarz na telefonie/tablecie,do tego w autobusie i… Z tak dobrymi efektami ;3 Bardzo podobal mi sie opis snu,cale opko w sumie,dlatego mam nadzieje,ze znajdziesz czas na pisanie dalszych czesci C:
Nie kupuję Maxa :c wstrętny dupek oprócz tego, to tak jak już powyżej wspominano ja bym w następnym rozdziale raziła wyjaśnić skąd on się wziął na plaży… akurat tej plaży, jaką ma misję, nwm, cokolwiek 😀
Kary Kendr- jebłam :3
Max, synek Zeusa… Nie było już kiedys w jakimś opku kogoś takiego…? Never mind…
Opko super, jak na pisane w busie. 😀
nie poszło na marne
Mnie się bardzo podoba. Świetnie piszesz i wciągasz w akcję. Jestem urzeczona
Opowiadanie jest całkiem niezłe do momentu, w którym pojawia się Max ze swoją drużyną. Serio, jest naprawdę dobrze. Wspomnienia Kendry są naprawdę dobrze napisane, czuć więź, która wiązała dziewczynę i jej babcię. Hestia jest identyczna jak w książce – miła, spokojna, taka opoka. Igraszki z Filipem też są ładnie opisane, Kendra zaczyna rozumieć swoje uczucia i to działa na jej korzyść, ponieważ bez zrozumienia swoich własnych emocji zwykle nie zachodzi się zbyt daleko. Człowiek jest zbyt poplątany, żeby gdziekolwiek iść bez uporządkowania swojego wnętrza.
I wszystko do tego momentu jest dobre, ale Max wszystko psuje -.-
Nawet nie sam Max, a reakcja Kendry na jego widok. Też pewnie bym zareagowała podobnie na widok jakiegoś wyjątkowo życzliwie obdarzonego urodą faceta (ba, na pewno), ale raczej w rodzaju „przystojny facet”, a nie w sposób, w jaki zrobiła to Kendra. Jeszcze przed chwilą była głęboko zakochana w Filipie, a potem zauważyła jego boskiego braciaka i serce jej zmiękło? Nie kupuję tego.
Drobna uwaga merytoryczna – półbogowie rzymscy i greccy zazwyczaj się nie znoszą i chcą się zacząć okładać. Taka spokojna reakcja wydaje się być wręcz nadzwyczajna.
Wyjaśnij, skąd właściwie znalazł się Max, czemu chodzi bez koszulki jak jaki gwałciciel i kim jest jego drużyna.
To tyle :3
Rozwijasz się i idziesz co raz dalej, ale opisywanie związków międzyludzkich to coś, na czym czasami polegasz. Popracuj nad tym i pomyśl, jak ty byś zareagowała na miejscu swoich postaci. Spróbuj je dobrze odwzorować.