To, co zrobiłam, nie było najrozsądniejszą rzeczą, którą mogłabym zrobić w takiej sytuacji. Instynkt kazał uciekać, jednak ja jak zwykle mu się sprzeciwiłam.
Trzask. Moja pięść uderzyła w nos chłopaka, który postanowił spuścić łomot mojej przyjaciółce. Zaskowyczał z bólu i chwycił się za nos. Długie blond włosy opadły mu na twarz, przysłaniając pole widzenia. Odepchnęłam go na bok, próbując przecisnąć się przez tłum ludzi, który zasłaniał mi drogę do mojej nowo poznanej koleżanki.
– Allison! – wrzasnęłam przerażona. Tak strasznie się o nią bałam… Z tego, co widziałam, dostała naprawdę parę mocnych kopniaków, które mogły zrobić krzywdę komuś większemu, a co dopiero drobnej dziewczynie z domku Afrodyty.
Nie czułam się dobrze, tak bardzo martwiąc się o dziewczynę, którą znałam praktycznie od dziś. Coś jednak mną szarpnęło – współczucie, sympatia do tej nietypowej osoby? Nie mogłam jej tak po prostu zostawić na pastwę losu, by gromada uciekinierek z solarium i pakerów z siłowni zrobiła jej naprawdę dużą krzywdę. Tak nie robią porządni ludzie.
Jeden chłopak uchwycił moją dłoń w żelazny uścisk, z którego jednak zdołałam się wyswobodzić. Czułam, jakby przybyło mi mocy, jakby coś dziwnego mi się stało. To samo zdarzyło się, gdy O’Connell na mnie napadł – wtedy też poczułam przypływ adrenaliny i jakiejś niesłychanej, wręcz nadludzkiej siły. Gniewu też.
Siła zniknęła, gdy zobaczyłam Ali leżącą na ziemi. Jej blond włosy rozsypały się na ziemi, potargane i splugawione błotem, krwią i ziemią. Twarz była niebezpiecznie blada i pokryta pyłem, a wpół przymknięte oczy posyłały mi półprzytomne spojrzenie. Z kącika jej ust płynęła krew.
– Allison… – wymruczałam, klepiąc ją w policzek. Jęknęła cicho, chyba nie rozumiejąc, co dzieje się wokół niej. – Cholera, dziewczyno, obudź się…
Ludzie, którzy wcześniej katowali Allison, teraz stali ze złośliwymi uśmieszkami i przyglądali się temu, jak bezskutecznie próbuję z nią nawiązać jakikolwiek kontakt. Co chwila padały pełne jadu komentarze.
– To lesba. Należało się jej. Mogła się nie dobierać do dziewczyn, mogła się z tego wyleczyć – powiedziała jedna dziewczyna, ciamkając gumą do żucia. Jej koleżanka potaknęła i rzuciła jakimś przezwiskiem w stronę Ali.
Przesunęłam palcami po jej włosach, czując wielkie współczucie dla tej biednej dziewczyny. Czułam, że musiała się nasłuchać wielu takich epitetów w swoim życiu. I że to pobicie zapewne nie jest pierwszą nieprzyjemnością, która ją spotkała. Jest winny, znajdzie się i paragraf – brutalna zasada funkcjonowała zawsze w ten sam sposób, ciągle znajdując nowe ofiary.
Tłum ludzi zebranych wokół nas zaczął skandować.
– Lesba! Lesba! Lesba! – wrzeszczeli wniebogłosy, przekrzykując pojedyncze osoby, które mówiły o tym, żeby dać wreszcie spokój Allison i odejść. Tłum otoczył mnie i Ali, nie pozwalając nawet na zaczerpnięcie oddechu.
Tak właśnie działa społeczeństwo, moi drodzy. Szkoda, że ta bardzo przydatna zasada dotycząca funkcjonowania tego złożonego organu została przedstawiona na zwyczajnej dziewczynie, która nie zasługiwała na takie traktowanie. Nikt by nie zasługiwał. Nawet najgorszy śmieć.
– Spierdalajcie! – krzyknęłam do nich rozjuszona. – Świry! – dopowiedziałam jeszcze równie gromkim głosem.
Tłum zarechotał, słysząc moje słowa i nadal wywrzaskiwał obelżywe hasła. Głosy, które mówiły o tym, żeby dać „lesbie” spokój ucichły. Próbowałam znaleźć kogokolwiek, kto byłby gotowy mi pomóc – na próżno.
Głaskałam głowę Ali ułożoną na moich kolanach, wypowiadając szeptem kojące słowa i mówiąc do niej o tym, że powinna jeszcze chwilę wytrzymać. Mówiłam, że za chwilę ją zabiorę, gdy tylko tłum się rozluźni i będzie się dało bezpiecznie przejść.
– Wł… – jęknęła Ali niewyraźnie, przy okazji opluwając się jasnoczerwoną krwią tętniczą. Kropelki krwi osiadły na jej ustach, jakby rosa na płatkach kwiatów. Nie wyglądało to najlepiej, toteż modliłam się, aby to zamieszanie skończyło się tak szybko jak to możliwe i żeby Allison mogła dożyć momentu, gdy skopię tyłek wszystkim jej prześladowcom w spektakularny sposób.
Nie dosłyszałam, o co właściwie jej chodziło, więc spytałam.
– O co chodzi? – spytałam zdenerwowana, mierząc nienawistnym spojrzeniem wszystkich, którzy stali dookoła nas i napawali się tym odważnym czynem, jakiego dokonali.
– Tak, kurwa. Pobiliście piętnastolatkę, która można połamać byle dmuchnięciem. Brawo dla was – myślałam z goryczą.
Allison kaszlnęła jeszcze raz i zmarszczyła czoło w wysiłku. Mówienie sprawiało jej wyraźny kłopot, więc nadstawiłam uszu i zaczęłam wsłuchiwać się uważnie w jej słowa.
– Twoje włosy… Palą się… – powiedziała, wskazując na mnie głową, a potem splunęła krwią. Chciała zapewne, aby krew wraz ze śliną wylądowały na trawie, ale zamiast tego, pobrudziła mi jeansy.
Wpatrywałam się w nią zdziwiona, zastanawiając się, o co właściwie chodzi w jej wypowiedzi, ale zanim zdążyłam się dowiedzieć, o co chodzi, usłyszałam stukot kopyt i czyjś gromki głos.
– Co to za zbiorowisko?!
Odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos, zauważając, że na miejsce przybiegł Chejron – opiekun obozu. Poprawił swoją kraciastą koszulę i ostrym, przenikliwym spojrzeniem zmierzył wszystkich obozowiczów, jakby chciał odnaleźć sprawcę.
Swoje spojrzenie zatrzymał również na mnie, jednak to było dłuższe i bardziej „docierające-do-głębi-duszy” niż te, którymi obdarzył obozowiczów. Miał bardzo zdziwioną minę, jakby rzeczywiście paliły mi się włosy, jak to mówiła Allison.
Obozowicze, korzystając z faktu, że Chejron najwidoczniej nie jest skupiony na tym, kto jest, a kogo nie ma, zaczęli masowo ewakuować się z miejsca zdarzenia. Wszyscy, co do jednego – pięknisie w szpilkach od Louboutina, chłopcy o bardzo rozwiniętej tkance mięśniowej i odwrotnie proporcjonalnie rozwiniętym mózgu, także postronni, szarzy obserwatorzy, którzy nie wyróżniali się tak z otoczenia jak pozostałe jednostki.
Chciałam ich dopaść. Zrobili Ali krzywdę. Ośmieszyli ją. Powinna ich spotkać zemsta – najgorsza i najbardziej okrutna.
Zawsze miałam takie myśli, gdy ludzie znęcali się nad słabszymi. Nie byłam może najbardziej sprawiedliwą osobą i często łamałam zasady, ale w takich sytuacjach wręcz kipiałam złością. Pierwotne instynkty przejmowały nade mną kontrolę, sprawiając, że mściłam się na ludziach brutalnie i sprawiając im tyle bólu, ile sami zadali.
Chejron podszedł do nas powoli, w jego spojrzeniu malował się niepokój. Oho, pomyślałam. Coś się stało. Wiedziałam, że nabroiłam, ale chciałam mu zwrócić uwagę na to, że zamiast przejmować się ewentualnym ukaraniem mnie powinien zająć się raczej Ali, która była w ciężkim stanie.
– Przeproszę ich za to… – skłamałam. – Ale teraz potrzebna jest pomoc. Allison ma uszkodzone płuco. – wskazałam na blondynkę, która półprzytomnym spojrzeniem patrzyła się naszą dwójkę i zaciskała zęby z bólu.
Westchnęłam i już chciałam wziąć Allison na ręce i powiedzieć Chejronowi, żeby mi pomógł, gdy ten nagle odezwał się i przybrał pokerową twarz zamiast tego wyrazu zaskoczenia, który malował się na jego twarzy kilka sekund wcześniej.
– Spójrz w górę – powiedział Chejron, a ja jak ostatnia idiotka posłuchałam jego słów i zaczęłam się gapić w górę.
Nade mną błyskało się światło, w którym malował się hologram przedstawiający wagę oraz miecz. Okej, co to, do diabła, jest?
– Właśnie zostałaś uznana. Witaj, Ree Johnson, córko Nemezis, bogini sprawiedliwości i równowagi – dodał po chwili Chejron.
Nie spodziewałam się, że ona będzie jej matką, ale pasuje. Dobrze opisałaś uczucia, a tamtych ludzi sama mam ochotę skopać. Tolerancja, przecież takie słowo istnieje! A opko baaardzo udane.
Slowo istnieje,problemem ludzi jest zrozumienie go i wcielenie w zycie :[
yyyyyyyyyyyyy chyba ci sie cos pomylilo Nemezis jest od zemsty, a Temida od sprawiedliwosci ale tak ta to spoko, troche za molo opisu walki walnela kogos w nos i tyle
To ty się pomyliłaś coro – Nemezis jest boginią zemsty, ale także sprawiedliwości i przeznaczenia.
sory pomylka Nemezis byla tez od tej sprawiedliwosci (sama smieje sie z swojej glupoty :P) ale w wienksosci od zemsty,na serio sory (nawet RR pokazal ją jako bogini zemsty ) (na serio jestem strasnie glupia (hahahahahhaha sama z siebie sie smieje hahhahhahaha))
Wiem, że Nemezis jest także boginią zemsty. Wydaje mi się po po prostu, że Chejron przy uznaniu nie podaje „negatywnych” atrybutów rodzica.
I walka jest krótka, bo to w zasadzie nie była nawet za bardzo walka, tylko danie komuś w nos, by odczepił się od przyjaciółki :3
Ciesze sie,ze powstaje wieloczesciowe opowiadanie,w ktorym pojawia sie motyw homoseksualizmu(lub jego pozorow).
Podoba mi sie,nie spodziewalam sie,ze Ree bedzie corka Nemezis. Czekam na kolejna czesc,wiec pisz :3
Poruszyłaś w tym opowiadaniu bardzo ważny temat. Temat tabu. To bardzo dobrze. Nie znam wielu osób, które w ogóle by o tym pomyślały, a co dopiero napisałyby i wysłały do sieci. Brawo za odwagę. Naprawdę, jestem z Ciebie dumna.
Opowiadanie napisane jest bardzo dobrym stylem, wręcz świetnym. Dobrze opisałaś przeżycia bohaterki, jej współczucie do skatowanej dziewczyny. Krótkie, ale niesamowite.
Aby to przeczytać skusił mnie komentarz Chione o temacie tabu. Przyznam się że jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się
że przedstawisz to w taki sposób. Nie czytałam poprzednich części. Na początku stwierdziłam, że to będzie historia jakich wiele. Bo jakie mogą być problemy z normalnością? Zostanie herosem? Postaram się ją czytać teraz regularnie bo jestem ciekawa co będzie później. Sama nie wiem czy chcę czytać poprzednie rozdziały. Pasuję mi ta tajemniczość, bo nie wiem jakie są postacie i ich ogólne relacje.
Sama napisałam miniaturkę yuri i właśnie ją wysłałam. Miałam to zrobić później, ale nie mogłam się powstrzymać
Pozdrawiam i weny życzę 😀