Heeeeej. Wiem, ta część miała przyjść o niebo później, ale się rozchorowałam, więc to napisałam. Z góry przepraszam za wszystkie błędy, ale pisze w gorączce. Z dedyką dla amelllo, magiap, Zeuski, Kate24 i Sucha17 (w dedykach nie odmieniam nazw, bo często źle to robię).
Całuski carmel
Rozdział XIII
– Cześć Chejronie. – rzucił nieco zachrypniętym głosem Jake. Jego policzki posiadały barwę delikatnej czerwieni, a fryzura była kompletnie zniszczona (ciekawe przez kogo?). Pewnie nie wyglądałam lepiej. – Mógłbyś przyjść później?
Wytrzeszczyłam gały.
Przy wejściu stał Chejron z szeroko otworzoną buzią. Lampił się na mnie i Jake’a. Jego mina mówiła ,,Co tu się do stu kopyt dzieje?”.
– Ale wy…jak to…przecież… – biedny centaur był w takim szoku, że nie umiał sklecić zdania. Choć chyba w mniejszym niż ja – nie mogłam nawet mrugnąć. Czułam, że policzki paliły mnie żywym ogniem, a wstyd sprawił, że najchętniej bym z stamtąd zwiała. Jedynie Jake dalej się uśmiechał. Idiota! Ja tu przeżywałam załamanie nerwowe, a on się szczerzył jak głupi do sera!
– Co tu się działo?! – huknął wreszcie Chejron, widocznie nieźle wkurzony. Jego oczy ciskały w nas piorunami. A dokładnie we mnie.
– Kazałeś mi pilnować Mel i właśnie to robiłem. – chłopak uśmiechnął się słodko, ale coś w tym uśmieszku wskazało na lekką złośliwość i sztuczność.
Natomiast ja chciałam zostać pogrzebana żywcem. Bogowie, dlaczego JA?! Moje życie to jakaś brazylijska telenowela! Nie dość, że pocałował mnie chłopak, którego nie lubiłam to jeszcze musiał być strasznie śliczny i pociągający! Na domiar złego oczywiście wszedł tu ten koński zad! Jak tak dalej pójdzie to bogowie zrobią sobie serial ,,Miłosne wpadki Amelii Avili!”! Ale wcześniej dorwę Afrodytę i jej podpalę wszystkie kiecki! Cass chyba nie będzie mi miała tego za złe… . OMG, co powie Cass jak się dowie?! A Ada?! Aronia pewnie wyskoczy z jakże oryginalnym tekstem ,,A nie mówiłam.”! Bogowie, ratujcie!!!!
– Ale nie miałeś jej tak pilnować! – wybuchnął fan swojej grzywy, zaciskając ręce w pięści.
– Nie dałeś mi żadnych instrukcji. – zauważył Jake – Choć następnym razem nie powinieneś dawać mi takiej pracy. Ale jeśli mi ją po raz kolejny dasz, nie będę narzekał. Bardzo mi się podobała. – Jake wyszczerzył się jeszcze szerzej, zauważając, że przy ostatnim zdaniu moja twarz miała pewnie kolor borówki. Odsunęłam się od niego i bąknęłam;
– Eeeee….miałam pomóc Aronii…w tym, no wiecie…śpiewaniu na….choć nie… . Ja już po prostu pójdę.
Zanim którekolwiek z nich zdążyło mi odpowiedzieć, szybkim biegiem wypadłam z pomieszczenia, unikając przy tym wpadnięcia na Chejronia i poleciałam na dół.
W uszach dalej mi dzwonił głośny śmiech rozbawionego Jake’a moim wyjaśnieniem ucieczki.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Kiedy wybiegłam na taras, wpadłam na jakiegoś chłopaka.
Był ode mnie starszy jakieś cztery lata. Posiadał złociste włosy i doskonale opaloną cerę. Jego oczy przywodziły na myśl letnie niebo, a śnieżnobiały uśmiech w stylu popularnego aktora, wręcz oślepiał. Chłopak był bardzo wysoki i mocno umięśniony. No, ciacho na sto jeden procent… .
– Witaj, piękna damo. Cóż taka słodka niewiasta robi tu sama? – stop, ten tekst z kimś mi się kojarzy, ale z kim?
– Idioto, odwal się od niej. Widać, że dziewczyna ma dobry gust, czyli nie jest Tobą zainteresowana. – odwróciłam się słysząc jakiś głos za moimi plecami. Na krześle obok pana D. siedziała jedenastolatka.
Dziewczyna posiadała rude jak marchewka dwa warkocze oraz śnieżnobiałą, nieskazitelna skórę. Na policzkach i zgrabnym nosku znajdowało się mnóstwo piegów. Wzrok Rudej był przeszywający, a tęczówki dziewczyny miały srebrny odcień. Ubrana była w ciemne, zniszczone jeansy i szarą kurtkę, która wisiała na jej drobnej posturze.
– Skąd wiesz, widzisz jaka jest czerwona? – spytał Pan-Ideał-Ciacho.
– Ona jak tu przybiegła miała już twarz w kolorze buraków, debilu. – wysyczała Ruda.
Pan D. siorbał Coca-Colę wyraźnie zainteresowany tą sytuacją. Ja próbowałam się domyśleć, o co w tym wszystkim chodzi i czemu ta dwójka wykłóca się na taki mało ważny temat, jak to kiedy zrobiłam się czerwona/buraczkowa?
– Nie prawda, to ja tak na nią zadziałałem. – zaprzeczył szybko blondyn, a następnie spojrzał na mnie i dodał;
– Możesz przyznać mi rację? Nie mam ochoty kłócić się z moją młodszą siostrą, a oboje wiemy, że to ja dobrze gadam. Ułożyłem nawet haiku;
Geniusz mój… – zaczął mówić, ale przerwał bo Ruda uderzyła pięścią w stół.
– Możesz przestać?! Nikt nie chce słuchać tego badziewia! A ja jestem Twoją bliźniaczką, wariacie – URODZILIŚMY SIĘ W TEJ SAMEJ SEKUNDZIE! – wydarła się.
Że co?! Przecież pomiędzy nimi MUSI być różnica przynajmniej ośmiu lat! CO TA RUDA MAJACZY?!
– Ar, mówiłem, żebyś nie wrzeszczała w gościach, to nieładnie. – blondyn pokręcił głową z dezaprobatą.
Ruda miała minę jakby chciała go udusić, ale zamiast tego krzyknęła;
– Jestem Artemida! Żadna Ar, Artis czy Artem! ARTEMIDA!
Artemida? Zaraz, ja kojarzyłam to imię! To moja ulubiona bogini z historii Ady! Czyli Ruda była tą opiekunką dziewcząt? Niemożliwe, jednak… w tym świecie widziałam już tyle rzeczy, że nie powinnam się dziwić. Ale co ona tu robiła? Może chciała pogadać z Chejronem?
Jeszcze raz przypatrzyłam się Rudej. Była ładna, lecz miała nietypową urodę. No, po bogini łowów spodziewałam się kogoś większego i bardziej strasznego, choć tym wzrokiem potrafiłaby zabić byka… . A skoro Ruda była Artemidą to blondyn to tata Cristiana! Wszystko pasuje! Cris i ten…eee… jego imię chyba zaczynało się na ,,E”, a może na ,,A” to dwie krople wody, oboje irytujący i wkurzający oraz aroganccy!
– Pani Artemido, o co chodzi? – spytał Chejron, który właśnie schodził po ostatnich schodkach. Poruszał się ciężko i niepewnie – kopyta układał jakoś dziwnie po skosie, a rękami przytrzymywał się obydwu ścian. Nagle zaciekawiło mnie, po co w ogóle wchodził na górę, skoro sprawiało mu to trudność, ale nie odważyłam się wtedy odezwać. Coś mi podpowiadało, że Chejron nie był od dzisiaj moim fanem.
Wzrok Artemidy złagodniał, ale i tak odpowiedziała dość ostro;
– O mojego brata! Ten idiota uważa siebie za ósmy cud świata!
– Ja jestem ósmym cudem świata! – krzyknął tata Crisa. Kurde, taki młody, a miał tyle dzieci! Choć nie, to przecież bóg – pewnie był stary, że strach się bać!
– Ej, ja wcale nie jestem stary. – blondyn wyglądał na urażonego.
Zrobiłam zezłoszczoną minę – nienawidziłam, gdy bogowie czytali mi w myślach! To wkurzające!
– Jesteś stary! – zawołała Artemida z mściwym błyskiem w oku.
– To ty też jesteś! Urodziliśmy się w tej samej sekundzie!
– A teraz to pamiętasz!
– Artemis, Apollo, spokojnie. – powiedział Jake, który zszedł po centaurze – Podobno przyszliście ze mną, o czymś pogadać, o co chodzi?
Wzrok obydwojga bogów spoczął na mnie.
– Mogłabyś pójść na minutkę potrenować strzelanie z łuku? Musimy coś omówić. – Artemida obdarzyła mnie tak przyjaznym uśmiechem, że aż zamrugałam. Jedynie pokiwałam głową i dalej zszokowana zeszłam z werandy.
Gdy szłam przez Obóz czułam na sobie wzrok Jake’a.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Znowu wylądowałam w WC. Dziewczyny prawie dostały ataku jak weszłam do domku. Przez prawie całe półgodziny od mojego wyjścia były przekonane, że ja tam dalej siedzę. Ludzie, miałam już dość tych ciągłych wyrzutów sumienia! To takie męczące… .
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Obóz nocą był piękny. Naprawdę.
Zimny wiatr hulał obijając się o drzewa, a promienie Księżyca rzucały miliony cieni ułożone w przedziwne kombinacje. Jedynie on i gwiazdy przyświecały mi – nigdzie nie widać było ani jednego światełka lampki, co potrajało efekt samotności i błogiej ciszy, którą co jakiś czas przerywał jedynie zefir.
Okazywało się, że w ciemności widziałam tysiąc razy lepiej niż w słonecznym świetle. Każdy kontur był ostrzejszy i wyraźniejszy, kolory miały w sobie dziwną soczystość. Na początku dziwiłam się, jakim cudem teraz dostrzegałam wszystko zupełnie inaczej niż przed przybyciem do Obozu, ale Izi wytłumaczyła mi, że tu chodziło o stan umysłu – im więcej będę wiedziała tym więcej rozwinie się moich umiejętności. A podobno nie odkryłam nawet połowy ich.
Zrobiłam trochę większy krok, gdyż zauważyłam nieduży kamyk, o który prawdopodobnie bym się potknęła, ale mój super-koci wzrok go zauważył. Uśmiechnęłam się szeroko. Jak ja to uwielbiałam!
Zaczęłam się kierować w stronę Lasu. Potężne, wysokie drzewa były o wiele ciemniejsze niż zazwyczaj, a wielkie gałęzie wydawały się przysłaniać cały obszar nad sobą.
Z łatwością przeskoczyłam wystający korzeń i właśnie wkraczałam do Lasu, gdy usłyszałam w głowie głos Izabelle;
No i co u ciebie, Mel?
Źle.
Co się stało?
Jake mnie pocałował.
Usłyszałam odgłos jakby ktoś wciągał powietrze. Tak jak podejrzewałam Izi nie zareaguje jak jakaś słodka kumpele – nie piszczała i nie pytała jak było. Za to ją lubiłam. Zdawałam sobie sprawę, że ona znała zagrożenia tak samo jak ja lub lepiej.
Nyx o tym wie?
Nie wiem. Możliwe.
To źle.
No nie gadaj! Nie domyśliłabym się, gdyby nie ty!
Jak to powiedział pewien bóg ,,Jeśli matka wyrzuci z Ciebie z domu to nie oznacza koniec świata. To oznacza, że jest bezuczuciową suką”.
Kto to oznajmił?
Hefajstos.
A, to ten facet od kowali? Ten, który miał ksywę Wulkan?
To jego rzymskie imię, nieuku!
Aaaaa… . No tak, Ada coś mi wspominał.
Zauważyłam, że oprócz swoich starych kolegów i Aronii z nikim się nie kumlujesz.
Przyjaźnię się z Denisem!
Go nie liczę.
Jakby to usłyszał to by się ucieszył, uwierz.
Spadaj. Chodzi mi oto, że mało kogo lubisz!
Nieprawda! Lubię jeszcze stracha na wróble, który stoi przy truskawkach. Jest o wiele fajniejszy od reszty tych łamag.
Mel…
Tak się nazywam!
Mel, ktoś za tobą idzie!
Odwróciłam się.
Znajdowałam się w środku Lasu i to w nocy. Jaki idiota by za mną szedł?!
Przez pierwsze sekundy widziałam tylko duże pnie roślin, ale w następnej sekundzie dojrzałam błysk czegoś rudego. Zacisnęłam usta. To mogła być tylko jedna osoba.
– Artemido? – zapytała cicho w przestrzeń.
Przede mną niczym zjawa pojawiła się bogini łowów. Jej srebrne oczy wpatrywały się we mnie wrogo.
– Co tu robisz? – zapytała zimnym głosem.
Uniosłam podbródek z łatwością wytrzymując jej spojrzenie.
– Poszłam się przejść, bo nie mogłam spać. – oznajmiłam.
– Dziwnie szybko przemieszczałaś się w ciemnościach. Masz rozszerzone źrenice. Są olbrzymie, aż nie widać prawie białka. – zafascynowana bogini zrobiła krok w moją stronę. Nie cofnęłam się. – Ostatni raz takie coś widziałam wiele lat temu. U pewnej Isabelle. Bardzo podobnej do Ciebie. – moje ciało przeszedł zimny dreszcz. To niemożliwe, aby się domyślała… .
Izabelle, blokuj moje myśli.
Już je zablokowałam.
Jesteś wielka!
Się wie.
– Nie znam dziewczyny. – rzuciłam lekko.
– Inaczej mi się wydaje.
Zacisnęłam pięści. Nie wierzyłam, że ta bogini, którą tak uwielbiałam okazała się realnym zagrożeniem.
– Mogę już iść? – spytałam.
– Powiem Chejronowi, że łazisz po nocach. Dowiem się też o twoich zdolnościach. – odparła.
Nagle zapragnęłam, aby na jej miejscu stał ojciec Crisa. Był może narcyzem, ale nawet nie w połowie tak niebezpieczny jak jego siostrzyczka.
– Dobrze. Spróbuj się czegoś dowiedzieć. Ale obiecuję ci, że długo z moimi sekretami nie będziesz stała na tej ziemi. – Mój ton zabrzmiał cicho i tajemniczo, niepokojąco.
To ja otworzyłam usta, ale Izi nimi poruszyła. Potrafiła przez chwilę wpłynąć na mnie na tyle, żeby coś powiedzieć w moim ciele, bądź mnie do czegoś zmusić. Tego drugie użyła jedynie raz – gdy prawie nie rozbiliśmy się w samochodzie, bo ona kazała mi zawracać.
Artemida wytrzeszczyła na mnie oczy.
Przeszłam obok niej uderzając o nią swoim ramieniem, ale ona nawet nie drgnęła.
Zamiast tego usłyszałam syk;
– Nie mądrze jest mieć mnie za swojego wroga.
Wiedziałam o tym. Ale Izi chyba zapomniała.
Udając, że tego nie usłyszałam, szłam szybko w odwrotną stronę.
Hmmm. Ta część chyba jest nawet, nawet. Tak więc łaskawa jestem pozwolić Wam komentować jak wrócicie z tego straszliwego miejsca, którym jest szkoła 😉
A teraz z innej beczki; dopiero teraz zauważyłam błędy, które są po prostu oczywiste. Bardzo Was za nie przepraszam, moi drodzy, ale wczoraj miałam całkiem mocną gorączkę i ból głowy i po prostu ich nie zauważyłam, a byłam święcie przekonana, że błędów nie ma. Tak więc przepraszam.
Juhhhhhhhhhhhhuuhuhuuuuu! Pierwsza nielicząc ciebie!
Szczerzemówiąc miałam przeczucie że dostanę dedkę (moja skromność), a moje przeczucia często się sprawdzają.
Opko spoko, ale brakowało mi interakcji Jake’a i Mel. Świetne porównanie do brazylijskich telenoweli!
Też kocham Artemis, ale nic dziwnego, że jest zagrożeniem – jest przecierz boginią zabójczynią!
BŁAGAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM PISZ CD. JA TAK KOCHAM TO OPKO
Och, obie mamy tą wspaniałą, niezwykłą ,,skromność” jak widać 😉
A akcji z Mel i Jake’iem specjalnie nie było dużo, żebym mogła przedłużyć ten temat z całusem. A porównanie też całkiem fajne, wzięłam je z tego, że kiedy pisałam leciała ta Violetta, czy coś takiego ;-D
Artemida też bardzo lubię.
Violetta jest tak mega głupia że aż fajna.
Ale czasem mega sztuczna i wkurzająca
Opko bardzo fajne. Uwielbiam Artemidę Dzięki za dedykację. Ta część była świetna. Znalazłam kilka literówek ale poza tym, to spoko.
Moja siostra codziennie ogląda Violette. Bez obrazy dla fanów, ale ta piosenka z początku tak mnie wkurza. Moja mama nazwała to ,,Modą na sukces dla dzieci” xD
A tak wgl to czekam na CD
Dziękuję. Ja tego serialu nie oglądam, ale wczoraj leciało, a moja koleżanka mi gadała o tym, więc zobaczyłam i niezbyt mi się spodobało. Nie dla mnie, chyba już jestem na takie rzeczy za stara xD
A też, i nie wiem jak niektóre osoby mogą to ogl codziennie…
Każdy ma swój gust 😉
Będzie się kłócić z Artemidą? Ma przedziamdziane. Świetnie napisana, choć Jake zachował się jak skończony idiota. Czekam na cd 😀
Bez obrazy dla płci przeciwnej, ale chłopacy często, w szczególnie okresie dojrzewania, zachowują się jak skończeni idioci. Oczywiście, z wyjątkami.
A czy będzie się kłócić z Artemis? Nie zdradzę, ale będzie gorąco ;-D
Podpisuję się pod moimi przedmówcami. Opko jest cudowne, nic dodać, nic ująć. To samo się tyczy również poprzedniego 😉
Dziękuję ;-D Miło mi to słyszeć.
Juhhhhhhhhhhhhuuhuhuuuuu!
Szczerzemówiąc miałam przeczucie że dostanę dedkę (moja skromność), a moje przeczucia często się sprawdzają.
Opko spoko, ale brakowało mi interakcji Jake’a i Mel. Świetne porównanie do brazylijskich telenoweli!
Też kocham Artemis, ale nic dziwnego, że jest zagrożeniem – jest przecierz boginią zabójczynią!
BŁAGAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM PISZ CD. JA TAK KOCHAM TO OPKO
Sorry że drugi raz. Przypadek
Ojojoj,wchodza bogowie,bedzie ciekawie ;3;
Wiec pisz szybko i zdrowiej,chociaz moze nie,bo bedziesz musiala isc do szkoly xD
Dzięki za dedykację, ale tak naprawdę nie wiem za co ją dostałam. Opowiadanie super, bardzo mi się podobało. Czekam na CD. Pisz szybko. 😀